ZUS czy OFE? - licz raczej na siebie
2014-08-04 11:12
Będziemy mieli taką emeryturę, jaką sami sobie zafundujemy © didesign - Fotolia.com
Przeczytaj także: Oszczędzanie na emeryturę: jakie rozwiązania wybrać?
Tylko do 31 lipca mogliśmy wybrać, czy dostaniemy śmiesznie niską emeryturę tylko od ZUS, czy równie małą emeryturę doprawioną szczyptą OFE. Wybór był pozorny i przypominał wybór choroby, na którą chcemy zapaść. Żaden z wariantów nie zagwarantuje nam bowiem nie tylko emerytury „pod palmami”, ale nawet w większości wypadków „pod gruszą”.Obecnie składka emerytalna to 19,52 proc. naszej pensji. Jeśli pozostaliśmy w OFE to 16,6 proc. będzie trafiać na konto (12,22 proc.) i subkonto (4,38 proc.) w ZUS po czym… błyskawicznie zniknie i trafi w ręce obecnych emerytów. Na naszych kontach pozostanie jednak zapis, który co roku będzie waloryzowany. W przypadku konta waloryzacja zależy od inflacji i wzrostu płac w gospodarce, a środki na subkoncie podlegają waloryzacji wskaźnikiem równym średniorocznej dynamice wartości PKB za okres ostatnich pięciu lat. Oznacza to w skrócie, że ZUS w teorii zobowiązuje się, że na emeryturze wypłaci nam nasze składki powiększone o odpowiedni procent.
Problem polega jednak na tym, że waloryzacja zależy od decyzji politycznej i obecnie jest na dość wysokim poziomie. Nietrudno w związku z tym sobie wyobrazić, że w obliczu budżetowych problemów politycy znów zmienią zasady gry w jej trakcie. Przykład takiego działania mogliśmy zobaczyć chociażby w tym roku. W związku z tym nie ma gwarancji, że otrzymamy emeryturę nawet tak niską, jak zakładają to obecne, niezbyt optymistyczne prognozy. Już teraz ZUS nie posiada środków na wypłatę ok. 30 proc. świadczeń emerytalnych, a dziura ta łatana jest z budżetu państwa. W przyszłości sytuacja ta jeszcze się pogorszy, ponieważ zmaleje liczba osób, które pracują i płacą składki, a wzrośnie liczba emerytów.
fot. didesign - Fotolia.com
Będziemy mieli taką emeryturę, jaką sami sobie zafundujemy
Jeśli będziemy grzeczni
Według prognoz obecni trzydziestolatkowie na emeryturze mogą liczyć na comiesięczny przelew od ZUS-u w wysokości ok. 30 proc. ostatniej pensji. Z pewnością taki wynik nie napawa optymizmem. Ostatnio prezes ZUS Zbigniew Derdziuk pocieszał jednak przyszłych emerytów, że jeśli będą „grzecznie” płacić składki odpowiedniej wysokości przez 45 lat, to może znajdzie się dla nich nawet 50 proc. ostatniej pensji. Oczywiście pod warunkiem, że prezes ma racje, podczas tego maratonu nie podwinie się nam noga oraz politycy w jego trakcie znów nie zmianą zasad, żeby ratować budżet. Co jednak, gdy przez te lata nie będziemy skorzy do współpracy z państwowym ubezpieczycielem? Przecież wiele młodych osób pracuje obecnie na umowie o dzieło, ma przerwy w swojej karierze, czy postanawia przez pewien czas zająć się dziećmi.
Emerytura doprawiona
Oczywiście możemy doprawić ZUS-owską emeryturę szczyptą OFE. Problem polega jednak na tym, że kiedyś na tzw. II filar trafiało 7,3 proc. naszej pensji, a po ostatnich zmianach już tylko 2,92 proc. Nie możemy w związku z tym liczyć, że inwestycje poczynione przez zarządzających funduszami, jakoś diametralnie poprawią nasz emerytalny byt i to nawet przy założeniu, że ich decyzje będą trafne. Nie ma również gwarancji, że po pozostałości OFE znów ręki nie wyciągnie rząd i nie zdecyduje się na całkowitą likwidację II filaru.
Zosia samosia
Nie należy mieć złudzeń. Jeśli sami nie zadbamy o naszą emerytalną przyszłość, to nikt inny za nas tego nie zrobi. Warto w związku z tym przejrzeć dostępne na rynku możliwości i wybrać ofertę, dzięki której będziemy budowali swój emerytalny kapitał. W myśl twórców reformy emerytalnej z 1999 r., każdy może odkładać dodatkowe środki na swoją emeryturę w ramach tzw. III filaru. Obecnie do dyspozycji mamy IKE (Indywidualne Konto Emerytalne) i młodsze od niego IKZE (Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego).
IKE pozwala uniknąć podatku Belki, bo wypłacając pieniądze po latach nie będziemy musieli oddawać fiskusowi 19-proc. zysków, a mogą to być znaczące kwoty. Gdybyśmy odkładali przez 30 lat co miesiąc po 300 zł, i zarobili na inwestycji średnio 5 proc. w skali roku, to uzbieramy 245,6 tys. zł. Jeśli jednak przyszłoby nam od tego zapłacić podatek od zysków kapitałowych, to nasze oszczędności skurczyłyby się do 219,5 tys. zł. IKZE pozwala z kolei co roku odpisać wpłacone środki od podstawy opodatkowania. Dzięki temu podatkowe korzyści możemy odczuć już dziś. Ich skala jest jednak w obu wariantach zbliżona. Oba konta różnią się jeszcze limitem wpłat, bo na IKE można w tym roku przeznaczyć 11 238 zł, zaś na IKZE wolno przekazać 4 proc. rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. To zaś daje na 2014 rok kwotę maksymalnie 4 495,20 zł.
oprac. : Wealth Solutions
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)