Niski kurs to umocnienie waluty
2015-03-10 13:29
Waluty z różnych krajów © Vlad Ivantcov - Fotolia
Przeczytaj także: Rynek walutowy - trendy
Kurs walutowy, chociaż może się zmieniać nawet co sekundę, zawsze jest ceną jednej waluty podaną w innej walucie, dzięki czemu wiadomo na przykład, ile złotych kosztuje w danym momencie jeden szwajcarski frank. Jako, że zagranicznych pieniędzy nie kupujemy razem z innymi produktami w sklepie, miejsce transakcji określa się abstrakcyjnym mianem rynku walutowego, a ciasne okienka kantorów stanowią w całości tego rynku jedynie drobny akcent.Za graczy mających rzeczywisty wpływ na ceny walut uważa się bowiem nie inwestorów indywidualnych, a instytucjonalnych, takich jak banki, fundusze czy międzynarodowe korporacje, a tacy klienci przeprowadzają operacje wymiany hurtowo, nie w kantorze, a poprzez specjalne platformy internetowe. Obracają więc ogromnymi zasobami przez całą dobę, od otwarcia giełdy w Sydney w poniedziałek, do zamknięcia w piątek w Nowym Jorku, a ilustrujące te transakcje wykresy aktualizują się co chwilę, pokazując nowe kursy. Waluty kwotowane są na nich w parach, a każdej z nich odpowiada trzyliterowy symbol – tak więc jeśli dla pary EURPLN kurs wynosi około 4,23, oznacza to, że tyle właśnie na rynku wart jest jeden euro w złotówkach. Na tablicach w kantorach dla każdej waluty wyświetlane są jednak zawsze dwie ceny, jedna z nich to ask, a druga bid. Za tę pierwszą kupić można przykładowe euro, a za tę drugą sprzedać tę walutę za złotówki, różnica w tych cenach nazywana jest z kolei spreadem i stanowi koszt transakcyjny całej operacji. Pośrednicy działają bowiem w myśl pradawnej handlowej zasady „kup taniej, sprzedaj drożej”, czego najbardziej jaskrawe przykłady stanowią kantory w strategicznych dla turystów miejscach.
Jako, że nie aktywność podróżnicza decyduje o poziomach kursów, za najbardziej wpływowe należy wskazać nierozerwalne połączenie sytuacji makroekonomicznej i posunięć spekulantów. Wspomniana na samym początku polityka monetarna to działania banku centralnego prowadzone między innymi w tym celu, żeby waluta była stabilna i odpowiednio atrakcyjna. Kiedy państwo w ogóle pomija siły rynkowe i samo ustala poziom kursu, mówi się o kursie sztywnym, kiedy z kolei jego działania sprowadzają się tylko do sporadycznych interwencji, kurs nazywamy płynnym. W tym drugim przypadku, jeśli z pewnych względów inwestorzy tracą zainteresowanie daną walutą, jej siła obniża się, a cena wyrażona w innych walutach spada, odpowiednie ministerstwo podaje w mediach, że nastąpiła deprecjacja. Aprecjacja oznacza natomiast, że wartość waluty o płynnym kursie rośnie. Kurs sztywny, ustalony przez państwo, również można administracyjnie zmienić – wyrazy, które temu odpowiadają brzmią z resztą podobnie, bo skokowa zmiana umacniająca to rewaluacja, a skokowe osłabienie to dewaluacja. Poza tymi działaniami, bank centralny podaje również raz dziennie specjalny uśredniony kurs ze wszystkich transakcji zawartych tego dnia do godziny 11, dzięki czemu różne rozliczenia dokonywane w polskich firmach mogą bazować na jednakowym średnim kursie NBP.
O tym jednak, czy bank centralny opublikuje wiadomości dla nas korzystne czy nie, w dużej mierze decydują czynniki określane jako makroekonomiczne i odpowiadające im ruchy największych inwestorów. Jednym z takich ogólnogospodarczych uwarunkowań jest krajowy PKB, produkt krajowy brutto, czyli wartość wytworzonych w danym kraju dóbr i usług. Jeśli produkcja w naszym kraju rośnie na tyle imponująco, że prognozowana jest poprawa stanu całej gospodarki, zauważą to również zagraniczni inwestorzy, którzy, żeby cokolwiek od nas kupić albo u nas wybudować, swoją walutę wymienić będą musieli na naszą.
fot. Vlad Ivantcov - Fotolia
Waluty z różnych krajów
Czynniki niekorzystne, takie jak wzrost bezrobocia, inflacji czy groźne zamieszanie polityczne, działają najczęściej odwrotnie, a więc zniechęcają przyjezdnych inwestorów. W długim terminie obserwowane są też efekty zmian poziomu stóp procentowych – jeśli Rada Polityki Pieniężnej ustala, że stopy procentowe będą wyższe, wyżej oprocentowane są również w naszym kraju obligacje. Zainteresowani stopami zwrotu inwestorzy za polskie papiery wartościowe będą musieli zapłacić w złotówkach, a więc przy pozostałych sprzyjających okolicznościach dojdzie do aprecjacji.
Chociaż w teorii brzmi to ordynarnie prosto, analitycy rynku walutowego zgodni są zazwyczaj co do tego, że płynnego kursu nie da się dokładnie i nieomylnie przewidzieć, tak, jak nie da się przewidzieć na przykład załamania pogody, które zrujnuje w jakimś regionie kluczowe dla gospodarki uprawy. Poza śledzeniem posunięć banku centralnego, ekonomicznych raportów i komentarzy ekspertów, można zwrócić też uwagę na odrobinę strawniejsze zestawienie, jakim jest wymyślony przez brytyjski tygodnik „The Economist” tzw. wskaźnik Big Maca. W indeksie porównywane są ceny hamburgera Big Mac w różnych krajach – dobra, które wygląda na ogół wszędzie dość podobnie, a państwa nie handlują nim między sobą. Według tego założenia, jeśli płacimy za Big Maca drożej niż w Ameryce, nasza waluta jest przewartościowana. Nasza zgodnie ze styczniowym wydaniem nie jest, bo oryginalny hamburger w swojej ojczyźnie wart jest 4,79 dolara, a u nas niecałe 2,5. Tani Big Mac w promocyjnym zestawie z tanim złotym – okazja?
Weronika Aleksandra Kosmala – Analityk Finansowy w
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)