eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.wgpwKim jest czerwony komisarz Baroso czyli jak w najgorszym śnie lewactwo wypełza i zatruwa porządek Boski
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2010-08-14 14:04:09
    Temat: Kim jest czerwony komisarz Baroso czyli jak w najgorszym śnie lewactwo wypełza i zatruwa porządek Boski
    Od: Charlie delta <c...@g...com>

    http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100814&ty
    p=sw&id=sw11.txt

    Przewodniczący Komisji Europejskiej, swoisty "premier unijnego rządu",
    to jedna z najbardziej wpływowych osób na świecie. Stoi na czele
    organu zarządzającego budżetem w wysokości 130 miliardów euro i
    wydającego dyrektywy bezpośrednio dotyczące pół miliarda
    Europejczyków. Funkcję tę sprawuje oportunistyczny biurokrata i były
    marksista, łatwo dający się sterować swoim francuskim i niemieckim
    kolegom.

    Popularna internetowa Wikipedia określa ugrupowanie José Barroso
    mianem "konserwatywnego". W czerwcu 2004 roku wielu umiarkowanych
    komentatorów z satysfakcją odnotowało wybór Portugalczyka na
    stanowisko szefa głównego organu wykonawczego Unii Europejskiej. Miał
    reprezentować kierunek odmienny od lewicowego Romana Prodiego. Jednak
    swoją kadencję zainaugurował wydarzeniem przykrym dla katolickiej
    opinii w Europie, gdy wycofał kandydaturę Rocco Buttiglionego na
    komisarza spraw wewnętrznych i sprawiedliwości z powodu protestów
    laickiej lewicy przeciw tej kandydaturze.

    Czerwony sztandar nad Atlantykiem

    Chrześcijańska od starożytności Portugalia kojarząca się nam, być może
    z Fatimą i chrystianizacją obecnej Brazylii, jest krajem, o którym
    Matka Boża powiedziała, że "zawsze zachowa dogmat wiary". Ale życie
    polityczne tego państwa od kilkudziesięciu lat toczy się pod
    sztandarem lewicy. Wprawdzie okres tzw. Nowego Państwa podczas
    autorytarnych rządów Antonia Salazara i jego następców w latach
    1933-1974 cechował brak wolności politycznej, ale był to też czas
    pokoju i ładu, próba praktycznej realizacji postulatów katolickiej
    nauki społecznej i uchronienia państwa przed popadnięciem we wpływy
    sowieckie.
    Rządy Nowego Państwa zostały jednak - w wyniku wojskowego zamachu
    stanu i przy udziale ugrupowań lewicowych - obalone w tzw. rewolucji
    goździków. - Na portugalskiej scenie politycznej nie ma tak naprawdę
    prawicy i jej rolę pełni partia socjaldemokratyczna. "Rewolucja
    goździków" zmiotła ze sceny politycznej wszystko, co było kojarzone z
    prawicą - mówi pochodzący z polsko-portugalskiej rodziny Oswald
    Rodrigo Pereira. - Do dziś są miejsca, gdzie można spotkać na murach
    namalowane "sierpy i młoty", hasła komunistyczne i antyrządowe.
    Historyczny antagonizm Zachodu i bloku sowieckiego nierzadko zaciemnia
    polskie spojrzenie na kraje, które w PRL określano w propagandowym
    skrócie jako "kapitalistyczne". Wydawało się oczywiste, że skoro
    Wschód jest lewicowy, to Zachód musi był "prawicą". Nic bardziej
    mylnego. Współczesne podziały polityczne w Europie są znacznie
    bardziej złożone i lewica, również w bardzo skrajnym wydaniu
    komunistycznym, zawsze była w nich obecna i nigdy nie została
    pozbawiona wpływów. - Był okres, zaraz po "rewolucji goździków", gdy
    można było zabłysnąć na salonach tylko dlatego, że było się w Moskwie
    i uścisnęło rękę I sekretarza - opowiada Pereiro. O ile beatyfikacja
    męczenników hiszpańskich otworzyła oczy wielu na dramat tzw. rewolucji
    hiszpańskiej i skutki władzy proradzieckiej dyktatury, to rzadko
    zdajemy sobie sprawę z tego, że podobny kierunek groził też w latach
    dwudziestych XX w. Portugalii. Przedstawiane przez współczesną
    lewicową propagandę jako dyktatorskie i totalitarne rządy Salazara,
    podobnie jak generała Franco w Hiszpanii, były przede wszystkim
    adekwatną formą obrony przed tym zagrożeniem.

    Kariera "prawicowego" maoisty

    Urodzony 23 marca 1956 roku w Lizbonie José Manuel Durčo Barroso
    rozpoczął karierę polityczną jeszcze jako student prawa, gdy
    zaangażował się w działalność Rewolucyjnego Ruchu Portugalskiego
    Proletariatu, partii o przekonaniach maoistycznych, obecnie wciąż
    funkcjonującej pod nazwą Komunistyczna Partia Portugalskich
    Robotników. Maoizm to postać ideologii marksistowskiej jeszcze
    bardziej radykalna niż poglądy Lenina i Trockiego. Stworzona przez
    chińskiego dyktatora Mao Tse-tunga rewolucyjna koncepcja zakładała
    zupełne przeobrażenie społeczeństwa w oparciu o masy chłopów i
    ubogich, rządy oparte na terrorze.
    Sympatia do takiego sposobu myślenia u przyszłego czołowego polityka
    europejskiego pozostała jeszcze długo po oficjalnej zmianie poglądów
    na bardziej umiarkowane. Już po wstąpieniu do Partii
    Socjaldemokratycznej, do której należy do dzisiaj, mówił o
    sprzeczności interesów robotników i studentów w duchu teorii walki
    klasowej, a - choć był wówczas wykładowcą uniwersyteckim - o systemie
    edukacyjnym wypowiadał się jako o "burżuazyjnym przeżytku". Jeszcze
    dziś Barroso z sentymentem wspomina swój dawny "rewolucyjny
    entuzjazm".
    - Bardzo duża część społeczeństwa portugalskiego cechuje się pewną
    apatią polityczną - ocenia nasz rozmówca. W kraju, w którym scena
    polityczna zdominowana jest przez ugrupowania różnych odcieni
    socjalistów i komunistów, łatwo było piąć się po kolejnych szczeblach
    kariery partyjnej komuś takiemu jak Barroso. Młody specjalista w
    dziedzinie prawa międzynarodowego skoncentrował się na sprawach
    stosunków zewnętrznych. W wieku 29 lat został doradcą wiceministra ds.
    polityki zagranicznej, dwa lata później sekretarzem stanu, a w 1992
    ministrem. Był w tym okresie zaangażowany w - niestety nieudane -
    próby zakończenia wojny domowej w Angoli. Z kolei jego silne poparcie
    dla niepodległości innej byłej portugalskiej kolonii - Timoru
    Wschodniego, spowodowało raczej wzrost napięcia w tamtym regionie.
    Ukoronowaniem politycznej aktywności Durčo Barroso (jak mówią o nim w
    ojczyźnie) przed przeniesieniem się do Brukseli było stanowisko
    premiera, które piastował od kwietnia 2002 do lipca 2004 roku. Był to
    okres raczej trudny dla gospodarki portugalskiej. Oszczędnościowa
    polityka rządu koalicji socjalistów i socjaldemokratów nie przyniosła
    oczekiwanego spadku deficytu budżetowego ani zmniejszenia bezrobocia.
    Poparcie dla gabinetu znacząco spadło, a tworzące rząd partie poniosły
    klęskę w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku.

    Administrator superpaństwa

    W tej sytuacji nie wydawało się, by premier Portugalii mógł liczyć na
    jakiś poważniejszy sukces. Tymczasem jednak dobiegała końca kadencja
    Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Romano Prodiego i szukano jego
    następcy. Był to w UE okres zmian i zamieszania. Kilka miesięcy
    wcześniej, 1 maja 2004 roku, doszło do największego w dziejach
    wspólnoty rozszerzenia (m.in. o Polskę i kraje naszego regionu), trwał
    również skomplikowany i niepewny proces ratyfikacji traktatu
    konstytucyjnego zakończony ostatecznie jego odrzuceniem. Poszukiwano
    kandydata kompromisu, sprawnego administratora, strażnika
    dotychczasowego układu sił, który zapewnia dominującą rolę grupie
    dużych państw tzw. starej Unii.
    Do tej roli nadawał się Barroso. Jego lewicowość ułatwiła akceptację
    przez przedstawicieli państw Unii rządzonych wówczas przez chadeków,
    socjaldemokratów, socjalistów i liberałów (m.in. Niemiec, Wielkiej
    Brytanii i Hiszpanii), natomiast deklarowana chadeckość skłaniała do
    poparcia europejskiej prawicy (rządzącej m.in. we Francji i Włoszech).
    Pochodził z kraju od dawna uczestniczącego w procesie integracji, ale
    jednocześnie małego i peryferyjnego, co mogło sugerować, że zadba o
    interesy także innych państw tego typu.
    Barroso został wybrany na przewodniczącego Komisji Europejskiej 29
    czerwca 2004 roku, a urząd objął 1 listopada. Jego pierwsza kadencja
    upłynęła pod znakiem kolejnych prób ustanowienia w Unii konstytucji i
    nadania tym samym wspólnocie osobowości prawnej. Po fiasku ratyfikacji
    traktatu konstytucyjnego pojawiła się propozycja tzw. traktatu
    reformującego (zwanego też lizbońskim), który po licznych
    perturbacjach ostatecznie wszedł w życie 2 grudnia ubiegłego roku.
    Ale traktat był właściwie jedynym "sukcesem" unijnej biurokracji w tym
    czasie. Komisja pod kierunkiem Barroso prowadziła dotychczasową
    politykę na rzecz dalszej integracji państw członkowskich,
    postępującej regulacji i unifikacji w ramach Unii m.in. w dziedzinie
    podatków i praw socjalnych. Przy tak określonych priorytetach trudno
    było mówić o podjęciu wysiłku na rzecz modernizacji i zwiększenia
    konkurencyjności naszego obszaru w myśl tzw. Strategii Lizbońskiej.
    Interesy Niemiec i Francji były ważniejsze niż solidaryzm europejski
    (co odczuliśmy w postaci bierności Komisji w odniesieniu do projektu
    Gazociągu Północnego) i polityka wspierania inwestycji w regionach
    rozwojowo zapóźnionych, jakich wiele jest na terenie państw - nowych
    członków.
    Koniec kadencji Komisji Barroso to przede wszystkim okres starań o
    reelekcję. To czas zdobywania taniej popularności przez popieranie
    różnych wątpliwych inicjatyw w duchu politycznej poprawności i
    liberalnego rozumienia postępu.
    Ten niezmienny paradygmat brukselskiego establishmentu od
    kilkudziesięciu lat nie prowadzi jednak do rozwiązania głównych
    problemów Europy. Wskaźniki wzrostu gospodarczego spadają praktycznie
    cały czas od 10 lat, a bezrobocie rośnie; obniżającej się
    konkurencyjności w stosunku do USA i państw azjatyckich towarzyszy
    zapaść demograficzna, powstrzymywana tylko przez ogromną imigrację,
    ale ta z kolei powoduje rozliczne napięcia na tle różnic kulturowych,
    cywilizacyjnych i religijnych. Kryzys finansów w Grecji i groźba jego
    rozszerzenia stawiają pod znakiem zapytania dalsze trwanie unii
    walutowej. Jaką wizję dla mającej 500 mln mieszkańców Europy może
    przedstawić urzędnik o poglądach tak ogólnych i umiarkowanych, że
    trudno określić, jakie one są?
    Piotr Falkowski

    Za tydzień przedstawimy sylwetkę przewodniczącego Parlamentu
    Europejskiego Jerzego Buzka.


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1