-
21. Data: 2012-08-04 08:54:38
Temat: Re: Co dalej ?
Od: root <a...@j...com>
Dnia Thu, 02 Aug 2012 14:29:35 +0200, totus napisał(a):
> totus wrote:
>
> Prawdziwi zainteresowani aktualnym stanem rzeczy to ci z tego cytatu.
>
> "Urzędnik w Polsce zarabia przeciętnie 4632 zł brutto. Dla porównania -
> średnie wynagrodzenie w II kwartale 2011 roku w Polsce wynosiło 3366 zł
> brutto"
> http://www.bankier.pl/wiadomosc/Urzednik-zarabia-o-j
edna-trzecia-wiecej-niz-
> ty-2607345.html
Gdyby jeszcze bankier.pl napisał, że urzędnik MUSI mieć wyższe
wykształcenie (oprócz tych najwyższych urzędników, którzy mogą mieć 5 klas)
i porównał to "przeciętne" wynagrodzenie z innymi osobami mającymi wyższe
wykształcenie w tym kraju, to możnaby te dane brać poważnie. A tak to znowu
porównywanie wielbłądów i krów.
> Dokąd ludzie utrzymujący się z podatków będę mieli prawo głosu w wyborach to
> nic się nie zmieni. Ciągle będziemy odpowiadać na pytanie czy długi mają
> rosnąć wolniej czy szybciej. Czyli czy zbankrutować mamy w ten piątek czy
> może w piątek w przyszłym tygodniu.
To prawda, ludzie uważają państwo za biznesmenena dysponującego
nieskończoną górą pieniędzy. Biznesmena, ktory ma zapewnic edukację,
lekarza, dobre drogi, bezpieczeństwo na stadionach i tym podobne.
Prawdziwy biznesmen to w najlepszym razie "złodziej", którego jedynym celem
jest okraść państwo. Dlatego państwo musi wydawać prawo, pilnować,
kontrolować i karać nieprawomyślnych biznesmenów.
Wiemy to wiemy totusie, ludzie tak po prostu myślą i nic na to nie
poradzisz. Byłoby miło żeby przestali tak myśleć ale to nigdy się nie
zdarzy. Jest to taka sama mrzonka, jak pragnienie takich "socjalistów" jak
ja by państwo było efektywne i uczciwe. Od tysiąceleci właściwie ludzie
żyją w takim lub innym zgniłym kompromisie: "cesarzowi co cesarskie...".
-
22. Data: 2012-08-04 10:39:11
Temat: Re: Co dalej ?
Od: totus <t...@p...onet.pl>
Tomek P. wrote:
> Nie chodzi o to, że inwestorzy są zbiorową wróżką, tylko o prawa
> przedstawione w monetarystycznej teorii ekonomii. Bardzo dobrze opisał to
> Tim Lee w "Ekonomia dla inwestorów giełdowych". Rozumiem, że nie będziesz
> specjalnie kupował książki, więc postaram się wyjaśnić tak jak umiem.
>
> Otóż cykle: monetarny (podaż pieniądza), rynku akcji i koniunkturalny
> (PKB) można podzielić na 4 etapy. Pierwszy jest cykl monetarny, lekko od
> niego opóźniony jest cykl na rynku akcji, a od niego z kolei już nieco
> bardziej opóźniony jest cykl koniunkturalny.
Czyli nie wzrosty cen na giełdach przepowiadają wzrost PKB tylko drukowanie
pieniędzy powoduje inflacje co widać na rynku akcji a potem widać na PKB w
cenach bieżących pewnie dlatego, że PKB to wskaźnik cięższy. Ten który w
środę o 11:30 nacisnął guzik maszyny drukarskiej to wie że za jakiś czas
zobaczy reakcję na wszystkich rynkach. Czyli stan indeksów to nie
dyskontowanie przyszłości tylko reakcja na przeszłe działanie. Jestem też
tego zadania.
>
> W Etapie 1 zwiększa się podaż pieniądza (jest go więcej). Jeśli popyt na
> pieniądz nie uległ zmianie, to gospodarstwa domowe stwierdzają jego
> nadmiar i inwestują m.in. w akcje. Ceny akcji idą w górę.
Być może drukowane pieniądze najpierw trafiają na giełdy. To jest najmocniej
prawdopodobne. Widać to teraz jak dodruk dolarów spowodował wzrosty najpierw
na giełdach surowcowych. Spowodowało to zmiany polityczne w Afryce
północnej. Później na rynkach akcji. Czy to się działo za pośrednictwem
gospodarstw domowych? Zdecydowanie nie. Gospodarstwa domowe nie zachowały by
się tak jednolicie. Część z nowo drukowanych pieniędzy musiałaby trafić na
rynek dóbr konsumpcyjnych. Widać to by było we wskaźnikach inflacji.
Wszystkie drukowane pieniądze trafiły do banków. Nie do wszystkich. Tu też
jest kolejność dziobania.
>
> W Etapie 2 na skutek znacznego już wzrostu cen akcji, gospodarstwa domowe
> realizują zyski, a za zarobione pieniądze zwiększają wydatki na dobra i
> usługi. W ten sposób dopiero w Etapie 2, czyli później od akcji zaczyna
> rosnąć PKB.
Naprawdę? Takie rzeczy w książkach piszą? Zastanówmy się. Czy znasz wolumeny
pieniędzy jakie są konieczne by wywołać inflację w USA 1%/rok. Prosto to
obliczyć Trzeba policzyć 1% od całorocznej wartości towarów i usług
trafiających na rynek USA. Żeby to było prawdą co napisałeś to ta kwota
pieniędzy jako zysk ze sprzedaży akcji (zysk, czyli różnica między ceną
sprzedaży, a ceną nabycia) powinna być przeniesiona na rynek konsumpcyjny.
Czyli za w/g Ciebie gospodarstwa domowe sprzedają na górce za taką furę
pieniędzy. Komu? Skąd się biorą pieniądze na zakupy? Ja widzę, że powyższe
twierdzenie jest jeszcze raz do przemyślenia.
>
> W Etapie 3 zwiększony popyt na dobra i usługi powoduje zwiększenie
> inflacji, a przez to spadek atrakcyjności akcji. Ceny akcji zaczynają
> spadać. (Na marginesie, korelacja inflacji z cenami akcji także jest znana
> i opisana)
Wyższy popyt na danym rynku powoduje chwilowy wzrost cen i zaraz za tym
wzrost produkcji, a potem stabilizacje na niższych poziomach. Stały
systematyczny wzrost cen spowodowany jest drukiem pieniędzy.
>
> W Etapie 4 z powodu najwyższych już poziomów inflacji, spada popyt na
> dobra i usługi, tj. PKB zaczyna spadać i spada aż do Etapu 2. Wyższe ceny
> dóbr i usług wymagają większej ilości pieniędzy, które ściągane są z rynku
> akcji. Rynek akcji osiąga dno.
>
Teraz to zupełny odjazd. Postawiłeś wóz przed koniem.
Oczywiście wszystko to kwestia definicji. W/g mnie inflacja to znaczy wzrost
cen bez podawania jego powodu. Wzrost cen czyli inflacja na rynku bułek w
Żabiczkach k/Wólki może być wywołany:
1) pożarem u jednego z piekarzy (obniżenie podaży)
2) gwałtownym napływem turystów (podniesienie popytu)
Mechanizm jak powstaje wzrost cen przy przewadze popytu nad podażą już tu
opisywałem.
Jeżeli na terenie Polski za badany okres populacja zmalała i jednocześnie
wartość towarów i usług w cenach stałych jaka trafiła na rynek wzrosła to
jedynym wytłumaczeniem jest druk pieniędzy.
Ja się tego trzymam i żeby zrozumieć otaczający świat nie potrzebuje
stosować joker'ów czyli boga lub teorii spiskowych. Znikają GS'y, Żydy z
Londka i inne takie wynalazki. Zostaje rząd i jego drukarnie.
-
23. Data: 2012-08-04 11:11:11
Temat: Re: Co dalej ?
Od: "Jan Werbinski" <j...@N...gazeta.pl>
Tomek P. <f...@m...pl> napisał(a):
> Jestem zwolennikiem caĹkowitego determinizmu i dla mnie notowania gieĹdowe
> sÄ rodzajem zapisu charakterystyki tego determinizmu lub wrÄcz jego
esencjÄ .
Muszę Cię zmartwić. Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach
czasu życia np człowieka, które są kontrolowane. W szerszym zakresie nie
istnieje, bo nie daje się kontrolować. W przyrodzie i kosmosie ogólnie nie
ma go wcale. Ewolucja nie ma żadnego celu, tylko jest rezultatem. Podobnie
cały kosmos nie ma celu, a jest rezultatem.
Wierzysz w determinizm, a wiara jako przeciwieństwo nauki jest zgubna.
--
Jan Werbiński
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
24. Data: 2012-08-04 11:16:44
Temat: Re: Co dalej ?
Od: totus <t...@p...onet.pl>
Tomek P. wrote:
> totus wrote:
>
>>> Rozmawiając z różnymi ludźmi, odniosłem wręcz odwrotne wrażenie, że
>>> trudno jest przyjąć do świadomości, że wszystko da się przewidzieć.
>>
>> To czemu ciągle rozmawiają o ty co będzie jutro i prześcigają się w
>> przepowiedniach. Chcą ciągle dwóch rzeczy. Wiedzieć jak kurs zachowa się
>> jutro i mieć metodę na to by nie było strat. Jak już to osiągną to zyski
>> przyjdą same. O tym ciągle rozmawiają.
>>
>
> Może ja trafiałem właśnie na handlowców, a Ty na prognostów?
>
>>> Jeśli chodzi o skuteczną spekulację, to wnioskuję, iż IYO sukces zależy
>>> tylko od samego siebie. IMO, sukces każdego spekulanta jest tak samo
>>> zdeterminowany jak notowania giełdowe.
>>
>> Nie wiem czy tak samo, bo nie znam stopnia zdeterminowania notowań.
>> Sukces zależy od handlującego w tym sensie, że każdy jest inny. Ma inny
>> poziom bólu. Czego innego się boi. Dlatego każdy musi znaleźć własny
>> sposób handlowania. Obserwowałem to wiele razy. Metoda z sukcesem
>> stosowana przez jednego u drugiego przynosi straty bo nie jest w stanie
>> jej stosować. Albo zyski zamyka przed sygnałem, bądź przetrzymuje stratę
>> czy nie jest w stanie znieść obsunięcia kapitału.
>>
>
> Jestem zwolennikiem całkowitego determinizmu i dla mnie notowania giełdowe
> są rodzajem zapisu charakterystyki tego determinizmu lub wręcz jego
> esencją. Dlatego też uważam, że praktycznie wszystko jest zdeterminowane
> tak jak notowania giełdowe.
Oczywiście to kwestia podejścia. Czyli jesteś zdania, że ceny akcji 16 lipca
2383 roku już są ustalone, zdeterminowane ale Ty na razie tych ustaleń nie
znasz. Masz jednak dużo czasu by je poznać przed czasem zanim ukażą się w
gazetach.
>
>>> W uproszczeniu - wycena rachunku
>>> musi podlegać podobnym wahaniom co notowania giełdowe.
>>
>> Może musi ale u mnie to wygląda inaczej. Kapitał spada gdy na indeksie
>> jest horyzont, a dynamicznie rośnie gdy indeks rośnie, a jeszcze
>> dynamiczniej rośnie gdy indeks spada.
>
> Ale w każdym razie raz kapitał spada a raz rośnie, czyli wahania są i
> trendy na nim da się wydzielić.
Tak, oczywiście. Ale powód tych trendów nie wynika z tego co się dzieje na
indeksie tylko z mojej umiejętność reakcji na to. W horyzoncie nie umiem się
zachować i tracę, kapitał spada. Przy zwyżkach/zniżkach umiem i kapitał
rośnie. Trend na kapitale powoduję ja, moje ograniczenia.
>
>> Handluje od wielu lat kontraktami. Piszę "handluję" bo takie przyjęto
>> określenie. Jest ono mocno nieprecyzyjne. Zaczynałem od fundusz, poprzez
>> akcje i skończyłem na kontraktach.
>> Dla mnie najważniejsze jest by otworzyć/zmienić pozycję po założonej
>> cenie. Oczywiście prowizja też ma znaczenie. W przypadku funduszy, wtedy
>> gdy się tym zajmowałem, zakup/umarzanie jednostek odbywał się z 3-5
>> dniowym poślizgiem. Robienie takich rzeczy za własne pieniądze było dla
>> mnie nie do przyjęcia. Handlowałem akcjami tylko z wig20 ale i tak nie
>> mogłem zająć odpowiednio pozycji bo nie było drugiej strony w
>> odpowiedniej ilości. Handel PKC powodował poślizgi nie do zaakceptowania
>> dla mnie. I do tego prowizja jest wysoka. Kontrakty dają najwyższą
>> płynność i najniższą prowizję (choć i tak wysoką) Ale i tak zdarzyło mi
>> się nie znaleźć drugiej strony w 5 przypadkach. Uznałem handel
>> kontraktami za najbardziej bezpieczny bo najprecyzyjniej kontrolowałem co
>> sie dzieje z kapitałem. Na kontraktach można handlować bez lewara.
>> Wielkość lewara to część procedury.
>
> A widzisz, czyli dysponujesz kapitałem w skali milionów zł i w zależności
> od rozwoju sytuacji zarządzasz nim odpowiednio, tj. zarządzasz wielkością
> pozycji. Grasz na kontraktach, ale niekoniecznie z lewarem. Czyli Ty,
> możesz wytrzymać "okres stratny". Możesz sobie nawet pozwolić na trzymanie
> stratnych pozycji i w tym samym czasie zabezpieczać się otwieraniem
> przeciwnych. W ogóle masz luksus, bo możesz w każdej chwili rzucić to w
> pizdu i żyć sobie. Jesteś wolny od presji zarobku.
> A co ma zrobić ~95% spekulantów, którzy grają na kontraktach z pełnym
> lewarem, bo chcą się dorobić lub z tego wyżyć? Bo chyba właśnie po to
> grają na kontraktach, a nie na czymś bezpieczniejszym?
> Oni takiego luksusu nie mają. Grają z lewarem, a pozycje stratne muszą
> realizować. Prędzej czy później 'okres stratny' ich dobije i tu jedynym
> ratunkiem pozostaje metoda timingu IMHO.
Jak żyć panie premierze, jak żyć? Jeżeli jest tak jak mówisz, jeżeli
rzeczywiście tak jest, że 95% (nie wiem skąd te dane, pewne z tego samego
miejsca co zwykle. Ssane są z palca) handlujących na kontraktach ma tylko na
depozyt i nic więcej nie wiedzą to strata im się należy. To jest tak jakby
zapomnieli portfela z depozytem na przystanku autobusowym. Żeby na czymś
zarabiać to trzeba się na tym znać. Szewc musi się znać na robieniu i
naprawie butów by ktoś chciał za to zapłacić i podobnie chirurg musi się
znać na tym co robi. W każdym zawodzie obowiązują pewne zasady by go dobrze
wykonywać i na tym zarabiać. Szewc nie zarobi nic jeżeli przyjdzie do pracy
z trzepaczką do jajek i 15,- złotymi w kieszeni. To jasne. Jeżeli gostek nie
ma wiedzy potrzebnej do skutecznego wykonywania zajęcia oraz nie posiada
koniecznych narzędzi oraz kapitału to jest idiota i traci. jak Ci go szkoda
to mu uzupełnij depozyt.
>
>>> IMO skuteczna spekulacja może zostać osiągnięta tylko i wyłącznie na dwa
>>> sposoby:
>>>
>>> 1) znalezienie wzoru na funkcję notowań, co IMO nie jest niemożliwe (a
>>> nawet wystarczy tylko odpowiednio dokładnie scharakteryzować tę funkcję
>>> poprzez np. odpowiednią metodę liczenia fal),
>>
>> Znany sposób. Trzeba napisać funkcję, która uwzględni emocje wszystkich
>> uczestników rynku. To proste. Wiele firm inwestycyjnych próbuje tego
>> dokonać. Napisać wzór na zbiorową emocję handlujących.
>>
>
> Widzę to inaczej, z poziomu samej geometrii, bez uwzględniania czynnika
> ludzkiego.
>
Nieźle. Z handlu wyłączyć ludzi. Jak dla mnie nowatorskie podejście.
>>> 2) o wiele prostszy - timing wejścia na rynek i wyjścia z niego, tj. w
>>> jakiś sposób wyczuwanie/obliczanie czy akurat mamy w wycenie naszego
>>> rachunku okres zyskowny, czy stratny. Co ciekawsze, w tym sposobie nie
>>> mają znaczenia (z teoretycznego punktu widzenia): sytuacja rynkowa,
>>> metoda podejmowania decyzji i przedmiot spekulacji.
>>
>> W moim przypadku musiałbym właśnie wyczuć/obliczyć, czy właśnie zaczął
>> się horyzont, czy też może jakiś trend.
>
> No właśnie nie, bo to jest metoda podejmowania decyzji. Bez względu na
> przypadek, każdy musiałby tylko i wyłącznie patrzeć w wycenę swojego
> rachunku i tylko ją analizować pod kątem czasu trwania poszczególnych
> trendów. Nic innego. Dlatego ta metoda jest dobra nawet na ruletkę. W
> uproszczeniu, to jest po prostu metoda hazardzistów "wiedzieć, kiedy
> odejść od stołu".
>
Ale handel to, wbrew ogólnemu przekonaniu, to nie hazard. Cena transakcji
nie jest ustalana w sposób losowy tylko podczas rozmowy sprzedającego z
kupującym. Cena to wynik takiej rozmowy. Cena to nie wartość losowa
wygenerowana przez komputer.
>> Kierunek nie ma znaczenia. Choć wole
>> spadki bo szybciej zarabiam ale w sumie wybredny nie jestem. Mogą być
>> wzrosty. Wzrosty też mają swoje plusy - mogą być nieograniczone, a spadać
>> może tylko do zera.
>
> Znaczy, gdy Twoim zdaniem zaczyna się ruch, wchodzisz ostrożnie i w miarę,
> jak ruch się rozkręca, powiększasz pozycję?
>
Nic takiego. Zawszę idę pełna parą na jaką mnie stać. Jak przychodzi
horyzont to tracę i chlipię w kątku, a jak zaczyna się trend to od samego
początku biorę to co umiem wziąć
>>> Giełdą interesuję się już tylko pod kątem testowania swojego programu i
>>> weryfikowania przydatności różnych narzędzi. Dlatego nie wypowiadam się
>>> o sytuacji na rynku, bo nie potrafię nic napisać. Myślałem, że będą duże
>>> spadki, ale coś spadać nie chce i zupełnie nie czuję rynku.
>>
>> To jest kluczowe. "Nie czuję rynku" Działanie intuicyjne zawsze prowadzi
>> do strat. Trzeba opracować systematyczny plan. Automat. To jest proste.
>> Potem tak się wytrenować by ten automat stosować konsekwentnie. To jest
>> bardzo trudne. I to już. Ja tak działam. Z obserwacji innych handlujących
>> (w mocno ograniczonej liczbie rzecz jasna), którzy mieli pogląd, w którą
>> stronę pójdzie indeks bądź nieodpartą intuicję, zawsze kończyło się
>> bankructwem.
>
> Łatwo Ci mówić automat, systematyczny plan. Z tego, co zrozumiałem, jak
> przyszedłeś na giełdę, to już miałeś swój kapitał. A to Ci daje przewagę,
> którą opisałem wyżej. Większość chyba, przychodzi na giełdę, żeby dopiero
> taki kapitał zdobyć. I nie ma siły, jak grają z lewarem to prędzej, czy
> później muszą wypaść. Chyba że w odpowiednim momencie odejdą od stołu, ale
> jak ktoś zrobi np. 200% to myśli sobie, "dlaczego nie 400%?" i kończy się
> na -70%.
> To już lepiej przekonywać takich, żeby kupili jakieś akcje i nie liczyli
> nigdy w życiu na kokosy z kontraktów. Pokaż mi człowieka, który gra z
> lewarem, ma systematyczny plan i zarabia, a ja zaprawdę powiadam Ci, że w
> ciągu 5 lat na pewno przestanie zarabiać i jeszcze długów narobi.
Ja handluje z lewarem od wielu lat. I nie ma możliwości bankructwa. Stosuje
lewar od 1/2 do 1/3 a jak kurs był wysoko to 1/4. Na 1 kontrakt mam 8000,-
To jest zupełnie dla mnie kwota wystarczająca. Zarządzanie pozycją w
zależności od ilości kapitału to element scenariusza. Pisałem o tym
> Twoje rady są IMO dla ludzi z kapitałem, którzy mogą sobie pozwolić na
> handel bez lewarowania. Inaczej, żadne systemy, plany i automaty nie
> pomogą.
>
Kapitał to sprawa techniczna, warunek konieczny, musi być. Tak jak w
wyścigach kolarskich musi być rower. Bez roweru nikt nie spodziewa się
zarabiać na wyścigach kolarskich. Skąd to oczekiwanie na sukces w handlu bez
kapitału? Chcesz mi powiedzieć, że handel giełdowy ma jakąś magiczną moc do
gromadzenia idiotów? Być może.
Z naszej rozmowy wynika, że pownienem podać jeszcze jeden czynnik konieczny
do sukcesu w handlu giełdowym. Trzeba być zdrowym na umyśle.
-
25. Data: 2012-08-04 15:19:51
Temat: Re: Co dalej ?
Od: nazgul <x...@w...pl>
W dniu 2012-08-04 11:11, Jan Werbinski pisze:
> Tomek P. <f...@m...pl> napisał(a):
>> Jestem zwolennikiem caĹkowitego determinizmu i dla mnie notowania gieĹdowe
>> sÄ rodzajem zapisu charakterystyki tego determinizmu lub wrÄcz jego
> esencjÄ .
>
> Muszę Cię zmartwić. Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach
> czasu życia np człowieka, które są kontrolowane. W szerszym zakresie nie
> istnieje, bo nie daje się kontrolować. W przyrodzie i kosmosie ogólnie nie
> ma go wcale. Ewolucja nie ma żadnego celu, tylko jest rezultatem. Podobnie
> cały kosmos nie ma celu, a jest rezultatem.
>
Determinizm w skrócie to właśnie: "Ewolucja nie ma żadnego celu, tylko
jest rezultatem. Podobnie cały kosmos nie ma celu, a jest rezultatem."
co jest sprzeczne z:
"Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach czasu życia np
człowieka, które są kontrolowane. W szerszym zakresie nie istnieje, bo
nie daje się kontrolować"
Ponadto, co ma kontrola do determinizmu????
-
26. Data: 2012-08-04 16:03:42
Temat: Re: Co dalej ?
Od: "Jan Werbinski" <j...@N...gazeta.pl>
nazgul <x...@w...pl> napisał(a):
> W dniu 2012-08-04 11:11, Jan Werbinski pisze:
> > Tomek P. <f...@m...pl> napisaĹ(a):
> >> Jestem zwolennikiem caÄšÂkowitego determinizmu i dla mnie notowania
gieÄšÂ
> dowe
> >> sĂÂ rodzajem zapisu charakterystyki tego determinizmu lub wrĂÂcz jego
> > esencjĂÂ .
> >
> > MuszÄ CiÄ zmartwiÄ. Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach
> > czasu Ĺźycia np czĹowieka, ktĂłre sÄ kontrolowane. W szerszym zakresie
nie
> > istnieje, bo nie daje siÄ kontrolowaÄ. W przyrodzie i kosmosie ogĂłlnie
nie
> > ma go wcale. Ewolucja nie ma Ĺźadnego celu, tylko jest rezultatem.
Podobnie
> > caĹy kosmos nie ma celu, a jest rezultatem.
> >
> Determinizm w skrĂłcie to wĹaĹnie: "Ewolucja nie ma Ĺźadnego celu, tylko
> jest rezultatem. Podobnie caĹy kosmos nie ma celu, a jest rezultatem."
>
> co jest sprzeczne z:
>
> "Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach czasu Ĺźycia np
> czĹowieka, ktĂłre sÄ kontrolowane. W szerszym zakresie nie istnieje, bo
> nie daje siÄ kontrolowaÄ"
>
> Ponadto, co ma kontrola do determinizmu????
Nie jest sprzeczne. Sprzeczności nie istnieją.
Przykład determinizmu: wsiadam do samochodu, żeby dojechać nad jezioro.
Celem jest dojazd nad jezioro. Mam kontrolę nad swoim działaniem i
samochodem. Pozwala ona realizować cel, co stanowi istotę determinizmu.
Istnieje związek przyczynowo skutkowy między wsiadaniem do samochodu, jazdą,
kierowaniem i dotarciem do celu, a końcowy efekt i prowadzące działania
prowadzą do założonego z góry celu.
Przykład braku determinizmu: ewolucja nie ma celu, życie ogólnie nie ma
celu, Układ Słoneczny nie ma celu.
--
Jan Werbiński
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
-
27. Data: 2012-08-04 16:33:10
Temat: Re: Co dalej ?
Od: totus <t...@p...onet.pl>
Jan Werbinski wrote:
> Nie jest sprzeczne. Sprzeczności nie istnieją.
> Przykład determinizmu: wsiadam do samochodu, żeby dojechać nad jezioro.
> Celem jest dojazd nad jezioro. Mam kontrolę nad swoim działaniem i
> samochodem. Pozwala ona realizować cel, co stanowi istotę determinizmu.
> Istnieje związek przyczynowo skutkowy między wsiadaniem do samochodu,
> jazdą, kierowaniem i dotarciem do celu, a końcowy efekt i prowadzące
> działania prowadzą do założonego z góry celu.
>
> Przykład braku determinizmu: ewolucja nie ma celu, życie ogólnie nie ma
> celu, Układ Słoneczny nie ma celu.
Z tego wynika, ze warunkiem koniecznym determinizmu jest istnienie
kierownika - sprawcy. Bez tego bytu nie ma determinizmu. Jeżeli tak jest to
wszyscy wierzący w stwórcę to determiniści
-
28. Data: 2012-08-04 16:35:42
Temat: Re: Co dalej ?
Od: nazgul <x...@w...pl>
W dniu 2012-08-04 16:03, Jan Werbinski pisze:
> nazgul <x...@w...pl> napisał(a):
>
>> W dniu 2012-08-04 11:11, Jan Werbinski pisze:
>>> Tomek P. <f...@m...pl> napisaĹ(a):
>>>> Jestem zwolennikiem caÄšÂkowitego determinizmu i dla mnie notowania
> gieÄšÂ
>> dowe
>>>> sĂÂ rodzajem zapisu charakterystyki tego determinizmu lub wrĂÂcz jego
>>> esencjĂÂ .
>>>
>>> MuszÄ CiÄ zmartwiÄ. Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach
>>> czasu Ĺźycia np czĹowieka, ktĂłre sÄ kontrolowane. W szerszym zakresie
> nie
>>> istnieje, bo nie daje siÄ kontrolowaÄ. W przyrodzie i kosmosie ogĂłlnie
> nie
>>> ma go wcale. Ewolucja nie ma Ĺźadnego celu, tylko jest rezultatem.
> Podobnie
>>> caĹy kosmos nie ma celu, a jest rezultatem.
>>>
>> Determinizm w skrĂłcie to wĹaĹnie: "Ewolucja nie ma Ĺźadnego celu, tylko
>> jest rezultatem. Podobnie caĹy kosmos nie ma celu, a jest rezultatem."
>>
>> co jest sprzeczne z:
>>
>> "Determinizm istnieje tylko w niewielkich fragmentach czasu Ĺźycia np
>> czĹowieka, ktĂłre sÄ kontrolowane. W szerszym zakresie nie istnieje, bo
>> nie daje siÄ kontrolowaÄ"
>>
>> Ponadto, co ma kontrola do determinizmu????
>
> Nie jest sprzeczne. Sprzeczności nie istnieją.
to ja dziękuję, za rozmowę.
> Przykład determinizmu: wsiadam do samochodu, żeby dojechać nad jezioro.
> Celem jest dojazd nad jezioro. Mam kontrolę nad swoim działaniem i
> samochodem. Pozwala ona realizować cel, co stanowi istotę determinizmu.
> Istnieje związek przyczynowo skutkowy między wsiadaniem do samochodu, jazdą,
> kierowaniem i dotarciem do celu, a końcowy efekt i prowadzące działania
> prowadzą do założonego z góry celu.
>
> Przykład braku determinizmu: ewolucja nie ma celu, życie ogólnie nie ma
> celu, Układ Słoneczny nie ma celu.
>
przepraszam
ale ustalmy może, że determinizm to:
koncepcja filozoficzna, według której wszystkie zdarzenia w ramach
przyjętego paradygmatu są połączone związkiem przyczynowo-skutkowym, a
zatem każde zdarzenie jest zdeterminowane przez swoje przyczyny
w tym kontekście jakieś wywody z determinizm nie istnieje bo nie ma
CELU, to są brednie.
-
29. Data: 2012-08-04 17:24:01
Temat: Re: Co dalej ?
Od: "Tomek P. " <f...@m...pl>
totus wrote:
>>>> W uproszczeniu - wycena rachunku
>>>> musi podlegać podobnym wahaniom co notowania giełdowe.
>>>
>>> Może musi ale u mnie to wygląda inaczej. Kapitał spada gdy na indeksie
>>> jest horyzont, a dynamicznie rośnie gdy indeks rośnie, a jeszcze
>>> dynamiczniej rośnie gdy indeks spada.
>>
>> Ale w każdym razie raz kapitał spada a raz rośnie, czyli wahania są i
>> trendy na nim da się wydzielić.
>
> Tak, oczywiście. Ale powód tych trendów nie wynika z tego co się dzieje na
> indeksie tylko z mojej umiejętność reakcji na to. W horyzoncie nie umiem
> się zachować i tracę, kapitał spada. Przy zwyżkach/zniżkach umiem i
> kapitał rośnie. Trend na kapitale powoduję ja, moje ograniczenia.
Nie szkodzi. Patrz przykład z punktami zwrotnymi, jakie miałem na opcjach.
Też powodowałem trend na kapitale, a mimo to okazało się, że czas trwania
tych trendów można było obliczyć...
>> A widzisz, czyli dysponujesz kapitałem w skali milionów zł i w zależności
>> od rozwoju sytuacji zarządzasz nim odpowiednio, tj. zarządzasz wielkością
>> pozycji. Grasz na kontraktach, ale niekoniecznie z lewarem. Czyli Ty,
>> możesz wytrzymać "okres stratny". Możesz sobie nawet pozwolić na
>> trzymanie stratnych pozycji i w tym samym czasie zabezpieczać się
>> otwieraniem przeciwnych. W ogóle masz luksus, bo możesz w każdej chwili
>> rzucić to w pizdu i żyć sobie. Jesteś wolny od presji zarobku.
>> A co ma zrobić ~95% spekulantów, którzy grają na kontraktach z pełnym
>> lewarem, bo chcą się dorobić lub z tego wyżyć? Bo chyba właśnie po to
>> grają na kontraktach, a nie na czymś bezpieczniejszym?
>> Oni takiego luksusu nie mają. Grają z lewarem, a pozycje stratne muszą
>> realizować. Prędzej czy później 'okres stratny' ich dobije i tu jedynym
>> ratunkiem pozostaje metoda timingu IMHO.
>
> Jak żyć panie premierze, jak żyć? Jeżeli jest tak jak mówisz, jeżeli
> rzeczywiście tak jest, że 95% (nie wiem skąd te dane, pewne z tego samego
> miejsca co zwykle. Ssane są z palca) handlujących na kontraktach ma tylko
> na depozyt i nic więcej nie wiedzą to strata im się należy.
A są gdzieś dostępne realne dane na ten temat? Pisałem to z pamięci, bo
gdzieś kiedyś podano, że właśnie ok. 95% zaczynających grę na kontraktach,
kończy ją w ciągu roku.
> To jest tak
> jakby zapomnieli portfela z depozytem na przystanku autobusowym. Żeby na
> czymś zarabiać to trzeba się na tym znać. Szewc musi się znać na robieniu
> i naprawie butów by ktoś chciał za to zapłacić i podobnie chirurg musi się
> znać na tym co robi. W każdym zawodzie obowiązują pewne zasady by go
> dobrze wykonywać i na tym zarabiać. Szewc nie zarobi nic jeżeli przyjdzie
> do pracy z trzepaczką do jajek i 15,- złotymi w kieszeni. To jasne. Jeżeli
> gostek nie ma wiedzy potrzebnej do skutecznego wykonywania zajęcia oraz
> nie posiada koniecznych narzędzi oraz kapitału to jest idiota i traci.
No tak.
> jak Ci go szkoda to mu uzupełnij depozyt.
:)
>> Twoje rady są IMO dla ludzi z kapitałem, którzy mogą sobie pozwolić na
>> handel bez lewarowania. Inaczej, żadne systemy, plany i automaty nie
>> pomogą.
>>
>
> Kapitał to sprawa techniczna, warunek konieczny, musi być. Tak jak w
> wyścigach kolarskich musi być rower. Bez roweru nikt nie spodziewa się
> zarabiać na wyścigach kolarskich. Skąd to oczekiwanie na sukces w handlu
> bez kapitału? Chcesz mi powiedzieć, że handel giełdowy ma jakąś magiczną
> moc do gromadzenia idiotów? Być może.
Jaki Twoim zdaniem potrzebny jest minimalny kapitał, żeby skutecznie
handlować na giełdzie i zarabiać?
>
> Z naszej rozmowy wynika, że pownienem podać jeszcze jeden czynnik
> konieczny do sukcesu w handlu giełdowym. Trzeba być zdrowym na umyśle.
Hehe, no tak! Niby oczywiste, a jednak nie zwraca się na to uwagi.
Pozdrawiam
Tomek P.
--
http://tomaszpretki.pl
http://anothercharts.net
-
30. Data: 2012-08-04 20:31:01
Temat: Re: Co dalej ?
Od: totus <t...@p...onet.pl>
Tomek P. wrote:
> Jaki Twoim zdaniem potrzebny jest minimalny kapitał, żeby skutecznie
> handlować na giełdzie i zarabiać?
Jeżeli chodzi o kontrakty na wig20 to 8000,- Jeżeli chodzi o handel akcjami
to tu decydują warunki prowizyjne.
Zdecydowanie odradzam handel dla zabawy. Wyznaczenie kwoty którą można
stracić i w związku z tym nie przykładać wagi do tego co się dzieje. Handel
to nie gra w lotto gdzie kupuje się los na chybił trafił, a później się o
tym zapomina, bo kwota zakładu nie ma znaczenia.
Ja poszedłem taka drogą. Wymyśliłem procedurę wyznaczania sygnałów, potem
procedurę zarządzania kapitałem, następnie sprawdziłem te pomysły na danych
historycznych przy pomocy arkusza kalkulacyjnego. I tak kilka razy aż
uzyskałem zadowalające wyniki. Potem obliczyłem jaki jest konieczny kapitał
by z tego uzyskać zadowalając dochody. Następnie wystarałem się o konieczny
kapitał. I ruszyłem.
Czyli biznes plan potem pozyskanie kapitału potem start. Jak w przypadku
cegielni czy naprawy komputerów czy zakładzie fryzjerskim.
Co się okazało w praniu? Jak w życiu. Plan się sprawdził w 75%. Spotkały
mnie zdarzenia, których nie przewidziałem. W innych przedsięwzięciach też
się takie zdarzają. Np pożar czy duża kradzież. Ludzie się od tego
ubezpieczają i na giełdzie jest to możliwe ale w moim przypadku składka
przewyższała kwotę ubezpieczenia. Co mam na myśli. Chodzi o to, że przy
założonym poziomie odwrócenia nie ma drugiej strony. Następuje przeskoczenie
sygnału straty rosną lawinowo. Składam zlecenia limit z aktywacją. Można to
obejść przez składanie zleceń PKC z aktywacją ale poślizgi występują przy
każdym nawrocie. Zamiast jednego dużego poślizgu raz na rok mam 60 małych
poślizgów przy każdym nawrocie. Porównanie obu strat powoduje decyzję, że
lepiej mieć jedną dużą raz na rok.
Ponieważ kapitał kosztuje to z chytrości pozyskałem zbyt mały. Konieczny
jest jakiś kapitał obrotowy na okresy gdy handel nie przynosi zysków, a jeść
trzeba. Togo zdecydowanie niedoszacowałem. Spowodowało to konieczność
gwałtownego uzupełniania kapitału obrotowego na dużo gorszych warunkach.
Przedsięwzięcie jak każde. Niczym się nie różni od handlu jabłkami, cementem
czy krawiectwa ciężkiego.
Po tych wszystkich zabiegach rutyna jest taka, że praca zajmuje mi 15 minut
dziennie i mogę ją wykonać w każdym miejscu gdzie jest dostęp do internetu.