eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiCo to będzie kiedy w ciągu 1 roku nastąpi konieczność likwidacji deficytu budżetowego?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 98

  • 31. Data: 2003-10-13 12:20:37
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w ciągu 1 roku nastąpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "Glenn" <g...@g...pl>


    > > > A ile ta reszta wynosi?
    > >
    > >
    > > Mając 6h lekcyjnych w danym dniu masz dp dyspozycji 5 przerw (w tym
    jedną
    > 20
    > > minutową). Mało?
    >
    > to by wychodziło 30 godzin w tygodniu, a podobno nauczyciele pracują 18.
    > Zmniejsz liczbę przerw, tak, żeby matematyka się zgadzała.


    Czytaj ze zrozumieniem - napisałam "w danym dniu" a nie tygodniu. Nauczyciel
    mając 18h w tygodniu ma do tego 13 przerw (od 5 minut do 20 minut). Mało?


    >
    > >
    > > Buhahaha - czy pracownikowi działu sprzedaży dolicza się czas
    oczekiwania
    > na
    > > spotkanie z klientem? Masz bardzo socjalistyczne pojęcie o czasie pracy
    > (jak
    > > siedzi w szkole - znaczy się pracuje ;-)))
    >
    > A co robi pracownik działu sprzedaży przez 8 godzin dziennie i czy do
    > przepracowanych godzin wlicza mu się tylko czas spędzony z klientem?
    > Jeśli tak, to ile godzin dziennie pracuje pracownik działu sprzedaży.

    Nie liczę czasu pracy człowieka działu sprzedaży, tylko porównuję "dojazd do
    klienta" (co się nie wlicza do tego czasu) z postulatem doliczania czasu
    dojazdu bądź oczekiwania w szkole na wywiadówkę do czasu pracy nauczyciela.
    Jak siedzi i czeka lub jedzie to nie "pracuje".

    >
    > >
    > > Twój przedpiszca mówi o dniach wolnych w okolicach tych świąt.
    Porównanie:
    > > mój kolega na Boże Narodzenie ma wolne od 22.12 do 02.01. Ja mam wolne
    > > 25-26.12 oraz 01.01 Widzisz teraz różnicę?
    >
    > Widzę. Ja od początku mówię, że nauczyciel ma więcej dni wolnych niż
    inni.
    > Jak tylko uważam, że nauczyciel nie ma 18 godzin w tygodniu.

    Owszem ma. A nawet mniej niż 18 policzywszy średnią z dniami wolnymi i
    przerwami. Nawet jak doliczysz do tego spradzanie prac domowych, wywiadówki
    i rady pedagogiczne.




    > >
    > > Tak- ja mam 26 dni. Mój kolega ma wakacje (2 miesiące = 40 dni)
    >
    > jak wyżej. ale kilka z wymienionych przez ciebie dni ty też masz wolne.
    >
    > >
    > > Bzzzzzzzdura - nie wszystkie przerwy spędzasz na dyżurach, są przerwy 5
    > > minutowe i 20 minutowe. poza tym, którycm zawodzie masz jakiekolwiek
    > > "przerwy" ;-)))?
    >
    > Taka sama bzdura. Tych przerw jest 3, 4 w ciągu dnia, z czego 2 na
    dyżurze.
    > W każdym zawodzie masz przerwy. Te oficjalne i te nie oficjalne, kiedy
    > wstajesz i idziesz do kibla, albo bujasz się na fotelu.
    > W czasie lekcji do kibla nie wyjdziesz.

    W czasie lekcji możesz dzieciom kazać czytać podręcznik i zacząć bujać się w
    fotelu. A będąc osobą dorosłą jestes w stanie wyjść do kibla na przerwie.
    Aha - ja w przeciwieństwie do Ciebie nie bujam się w robocie w fotelu, a i
    do kibla chodzę dość umiarkowanie, bo kawki sobie bez przerwy nie popijam
    ;-)



    > Policz sobie ile intensywnie z tych 8 godzin pracujesz.

    Intensywnie pracuję sporo więcej niż 8 godzin.


    --
    Pozdrowienia,
    Glenn



  • 32. Data: 2003-10-13 14:32:45
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>

    "pix" <p...@w...pl> writes:

    > E tam, IMO to po prostu ZNP (czy co tam teraz jest) skutecznie
    > broni branżowych przywilejów co jak zwykle w takich przypadkach
    > odbywa się kosztem innych.

    Ja tam nauczycielem nie jestem, ale znam wielu, i pisanie, ze dostaja
    oni cokolwiek kosztem innych to niezupelnie nawet lekkie przegiecie.

    ZNP to chyba o wlasne tylki glownie dba, i dlatego jest jak jest.

    Ciekawe sa takze teorie o tym, jakoby publiczne szkolnictwo nie bylo
    rentowne. Jak organizacja z zalozenia non-profit moze byc rentowna?


    Po prostu nauczyciele (i sluzba zdrowia) nie maja sily przebicia*,
    i dlatego to ich kosztem zalatwiane sa sprawy ludzi, ktorzy maja
    przebicie (ktoz to taki, to chyba kazdy moze sobie sam odpowiedziec).

    *rzady socjalistyczne (komunistyczne, czy jak je kto nazywa)
    tradycyjnie staraja sie utrzymywac spoleczenstwo chore (niewydolna
    opieka m.in. medyczna) i glupie (niewydolne szkolnictwo). Takimi
    ludzmi najlatwiej manipulowac, i najlatwiej wmowic im dowolne bzdury.
    Korzystne jest tez ukazanie "wrogow ludu" (inteligencje = przeciwnikow
    mas pracujacych) w odpowiednim swietle - w koncu gdzie dwoch sie bije...
    --
    Krzysztof Halasa, B*FH


  • 33. Data: 2003-10-13 16:19:29
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "pix" <p...@w...pl>

    > Ja tam nauczycielem nie jestem,

    Ładny początek, bo nadaje pozory obiektywizmu :-)

    > ale znam wielu, i pisanie, ze dostaja
    > oni cokolwiek kosztem innych to niezupelnie nawet lekkie przegiecie.

    Przegięcie owszem jest - jednak w zupełnie innym miejscu.
    Jeśli mamy grupę zawodową (i to liczoną w tysiącach osób), która
    z niewiadomych względów pracuje drastycznie mniej niż inne i zażarcie
    broni tego przywileju to mamy do czynienia z ewidentnym pasozytnictwem.
    Fakt, że odbywa się to kosztem innym tez powinien być oczywisty
    - należy opłacić z budżetu dwa albo trzy razy więcej osób niż jest
    w rzeczywistości potrzebne.
    Ponieważ jak wiadomo budżet sam z siebie pieniędzy nie produkuje (choć
    niektórzy znani ekonomiści w rodzaju Kołodki czy Leppera zgłaszali takie
    postulaty), to kwotę tą należy komuś zagrabić.

    BTW - nauczycielom w dalszym ciągu przysługują ulgowe bilety czy
    ktoś to już skasował?


    > Ciekawe sa takze teorie o tym, jakoby publiczne szkolnictwo nie bylo
    > rentowne. Jak organizacja z zalozenia non-profit moze byc rentowna?

    Nie głosiłem takich teorii - jedyne czego oczekuję to likwidacja
    patologii, których w naszym państwie jest sporo. Poza oświatą także.

    > Po prostu nauczyciele (i sluzba zdrowia) nie maja sily przebicia*,
    > i dlatego to ich kosztem zalatwiane sa sprawy ludzi, ktorzy maja
    > przebicie (ktoz to taki, to chyba kazdy moze sobie sam odpowiedziec).

    O sile świadczy chociażby zdolność do skutecznej ochrony swoich
    branżowych przywielów - patrząc pod tym katem mają jej aż nadto.

    > *rzady socjalistyczne (komunistyczne, czy jak je kto nazywa)
    > tradycyjnie staraja sie utrzymywac spoleczenstwo chore (niewydolna
    > opieka m.in. medyczna) i glupie (niewydolne szkolnictwo). Takimi
    > ludzmi najlatwiej manipulowac, i najlatwiej wmowic im dowolne bzdury.
    > Korzystne jest tez ukazanie "wrogow ludu" (inteligencje = przeciwnikow
    > mas pracujacych) w odpowiednim swietle - w koncu gdzie dwoch sie bije...

    Wątpię aby podniesienie jakości kształcenia wiązało się z koniecznością
    skracania czasu pracy nauczycieli - takie rozumowanie prowadzi w prostej
    linii do absurdalnego wniosku, że poziom nauczania osiagnąłby maksimum
    gdyby czas pracy nauczyciela wynosił ZERO :-)))

    Pix


  • 34. Data: 2003-10-13 18:50:06
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>

    "pix" <p...@w...pl> writes:

    > > Ja tam nauczycielem nie jestem,
    >
    > Ładny początek, bo nadaje pozory obiektywizmu :-)

    Nie. Wraz z druga czescia oznacza, ze wiem o czym pisze.

    > > ale znam wielu, i pisanie, ze dostaja
    > > oni cokolwiek kosztem innych to niezupelnie nawet lekkie przegiecie.
    >
    > Przegięcie owszem jest - jednak w zupełnie innym miejscu.
    > Jeśli mamy grupę zawodową (i to liczoną w tysiącach osób), która
    > z niewiadomych względów pracuje drastycznie mniej niż inne i zażarcie
    > broni tego przywileju

    A odbywa sie to w jaki sposob dokladnie?

    > to mamy do czynienia z ewidentnym pasozytnictwem.

    Prawo i obowiazek pracy to w poprzedniej epoce byly chyba, nie?
    Jesli np. ja mam taki kaprys, ze nie chce mi sie pracowac, i np.
    wyjezdzam sobie na 2-miesieczny urlop (nie mowie ze jedyny w roku,
    oczywiscie), to tez nazwiesz mnie pasozytem?

    I wiesz, to bardzo mozliwe ze w tym czasie ktos inny pracuje, bym mogl
    byc na urlopie.

    > Fakt, że odbywa się to kosztem innym tez powinien być oczywisty
    > - należy opłacić z budżetu dwa albo trzy razy więcej osób niż jest
    > w rzeczywistości potrzebne.

    W moim przekonaniu, gdyby budzet przestal sie takimi rzeczami zajmowac,
    a szkoly byly prywatne, nie byloby takich problemow.

    Ale niestety nie moglbys juz wtedy powiedziec, ze ten czy tamten za
    malo pracuje i ze jest pasozytem. Bo nie moglbys tego wiedziec - chyba,
    ze tak jak ja, ktos by o sobie samym napisal.

    > Ponieważ jak wiadomo budżet sam z siebie pieniędzy nie produkuje (choć
    > niektórzy znani ekonomiści w rodzaju Kołodki czy Leppera zgłaszali takie
    > postulaty), to kwotę tą należy komuś zagrabić.
    >
    > BTW - nauczycielom w dalszym ciągu przysługują ulgowe bilety czy
    > ktoś to już skasował?

    Nie wiem, podobnie jak nie wiem czy kiedykolwiek przyslugiwaly.
    Szczerze mowiac nie wiem nawet jak ostatnio takie bilety wygladaja.
    Ale mysle, ze to sprawa firm zajmujacych sie przewozem osob. Zapewne
    jest to tez wsrod nich zroznicowane (niekoniecznie jesli chodzi o
    nauczycieli, ale np. w przypadku dzieci).

    > Nie głosiłem takich teorii - jedyne czego oczekuję to likwidacja
    > patologii, których w naszym państwie jest sporo. Poza oświatą także.

    To prawda. Tyle ze podczas szukania patologii nalezy uzywac wzroku
    i innych zmyslow.
    Teorie o braku rentownosci ida czesto w parze z pogladami gloszonymi
    przez Ciebie (podobnie jak teorie o sluzbie zdrowia), dlatego o tym
    wspomnialem.

    > O sile świadczy chociażby zdolność do skutecznej ochrony swoich
    > branżowych przywielów - patrząc pod tym katem mają jej aż nadto.

    To Twoja subiektywna opinia, i nie bede w to wnikal.

    > Wątpię aby podniesienie jakości kształcenia wiązało się z koniecznością
    > skracania czasu pracy nauczycieli - takie rozumowanie prowadzi w prostej
    > linii do absurdalnego wniosku, że poziom nauczania osiagnąłby maksimum
    > gdyby czas pracy nauczyciela wynosił ZERO :-)))

    Zgadzam sie, Twoj wniosek jest istotnie absurdalny.

    Podniesienie jakosci ksztalcenia wymaga, przede wszystkim, pieniedzy.
    Nawet nie twierdze, ze bardzo duzych (to pojecie wzgledne), ale
    z pewnoscia zmniejszanie efektywnych srodkow wraz z praktycznym
    uniemozliwieniem dzialania konkurencji (dumping, choc czy darmowe
    uslugi wciag mozna nazwac dumpingiem?) tej jakosci na pewno nie
    podniosa.
    --
    Krzysztof Halasa, B*FH


  • 35. Data: 2003-10-13 20:30:03
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "pastor" <laplap[SPAMeromNIE]@wp.pl>


    Użytkownik "gornik" napisał w wiadomości
    > Tak samo 2 maja ja pracuję - a nauczyciel ?

    A nauczyciel też pracuje 2 maja (przynajmniej tak było do tej pory), tak
    samo jak we wszystkie wtorki, piątki i poniedziałki niezbędne do zbudownia
    długich weekendów, to, że konkretnie 2 maja nie jest w szkole wynika tylko z
    tego, że te lekcje zostają odrobione w którąś z sobót, co niestety nie jest
    takie wspaniałe dla dzieci (nagłe skrócenie normalnego weekendu do 1 dnia),
    tylko co by powiedzieli rodzice, gdyby nagle lekcje odbyły się normalnie 2
    maja ???, albo po Bożym Ciele ???

    > > > Nie zapominaj że są to godziny lekcyjne - czyli trwają po 45 minut.
    > > > Wiem że do tego dochodzą przerwy - ale w tym czasie można zrobić
    niektóre
    > > > "zadania domowe"
    > > Owszem, parę minut na wyjście 30 osób z klasy, zamknięcie klasy, oddanie
    > > klucza, zmianę dziennika w pokoju nauczycielskim, odpowiedzenie uczniowi
    na
    > > pytanie, bo przerwa to jedyny moment w którym nauczyciel ma czas. Wpaść
    do
    > > kibla. W tym czasie oczywiście równolegle jesteś na dyżurze na szkolnym
    > > boisku na które trzeba dojść
    > > Zostało ci trochę czasu na wyciągnięcie długopisu..
    > > Mówisz o rzeczach niewykonalnych.
    > Przesadzasz z tą niewykonalnością - nie na każdej przerwie musisz
    > odpowiadać na pytania, na dyżur na boisku chodzisz jeszcze rzadziej
    > (szczególnie w zimie i jak jest brzydka pogoda). Poza tym jeszcze nie
    > trafiłem na nauczyciela, który by przychodził po przerwie równo z
    > dzwonkiem

    Jasne, to spróbuj zająć się np. zaplanowaniem zakupów, przez dwie minuty, bo
    po tych dwóch minutach musisz wrócić do normalniej pracy. Bo efektywna
    przerwa niestety nie trwa 5 minut, a około dwóch może trzech, pod warunkiem,
    że uczniowie wyjdą natychmiast z klasy i w ciągu minuty dojdziesz do pokoju
    nauczycielskiego, a jeżeli z różnych powodów lekcja skończy się równo z
    dzwonkiem, tj. po dzwonku uczniowie zaczną kończyć coś pisać i rozpoczą się
    pakować i opuszczać salę to możesz dojść do pokoju nauczycielskiego dopiero
    po 2-3 minutach.

    Pozdrawiam
    pastor


  • 36. Data: 2003-10-13 21:22:11
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: gornik <g...@g...w.pl>

    Popatrzmy co też wymyślił "pastor" <laplap[SPAMeromNIE]@wp.pl>:

    > > Tak samo 2 maja ja pracuję - a nauczyciel ?
    > A nauczyciel też pracuje 2 maja (przynajmniej tak było do tej pory), tak
    > samo jak we wszystkie wtorki, piątki i poniedziałki niezbędne do zbudownia
    > długich weekendów, to, że konkretnie 2 maja nie jest w szkole wynika tylko z
    > tego, że te lekcje zostają odrobione w którąś z sobót, co niestety nie jest
    > takie wspaniałe dla dzieci (nagłe skrócenie normalnego weekendu do 1 dnia),
    > tylko co by powiedzieli rodzice, gdyby nagle lekcje odbyły się normalnie 2
    > maja ???, albo po Bożym Ciele ???

    Z tym odpracowywaniem to jest różnie - ale tu akurat się nie będe upierał.
    To co pamiętam napewno, to że w liceum wszelakie pojedyńcze dni (typu 2
    maja, piątek po Bożym Ciele, itp.) miałem wolne, a w sobotę nigdy w szkole
    nie byłem.
    I uprzedzam Twoją odpowiedź - nie, nie chodziłem na wagary

    > > > > Nie zapominaj że są to godziny lekcyjne - czyli trwają po 45 minut.
    > > > > Wiem że do tego dochodzą przerwy - ale w tym czasie można zrobić
    > niektóre
    > > > > "zadania domowe"
    > > > Owszem, parę minut na wyjście 30 osób z klasy, zamknięcie klasy, oddanie
    > > > klucza, zmianę dziennika w pokoju nauczycielskim, odpowiedzenie uczniowi
    > na
    > > > pytanie, bo przerwa to jedyny moment w którym nauczyciel ma czas. Wpaść
    > do
    > > > kibla. W tym czasie oczywiście równolegle jesteś na dyżurze na szkolnym
    > > > boisku na które trzeba dojść
    > > > Zostało ci trochę czasu na wyciągnięcie długopisu..
    > > > Mówisz o rzeczach niewykonalnych.
    > > Przesadzasz z tą niewykonalnością - nie na każdej przerwie musisz
    > > odpowiadać na pytania, na dyżur na boisku chodzisz jeszcze rzadziej
    > > (szczególnie w zimie i jak jest brzydka pogoda). Poza tym jeszcze nie
    > > trafiłem na nauczyciela, który by przychodził po przerwie równo z
    > > dzwonkiem
    > Jasne, to spróbuj zająć się np. zaplanowaniem zakupów, przez dwie minuty, bo
    > po tych dwóch minutach musisz wrócić do normalniej pracy. Bo efektywna
    > przerwa niestety nie trwa 5 minut, a około dwóch może trzech, pod warunkiem,
    > że uczniowie wyjdą natychmiast z klasy i w ciągu minuty dojdziesz do pokoju
    > nauczycielskiego, a jeżeli z różnych powodów lekcja skończy się równo z
    > dzwonkiem, tj. po dzwonku uczniowie zaczną kończyć coś pisać i rozpoczą się
    > pakować i opuszczać salę to możesz dojść do pokoju nauczycielskiego dopiero
    > po 2-3 minutach.

    Na zaplanowanie zakupów więcej niż dwie minuty nie potrzebuję. Poza tym
    większość przerw jest 10 minutowych + zazwyczaj jedna dłuższa (obiadowa).
    Jedynie w liceum zdażyły mi się przerwy 5 minutowe, ale to dopiero od
    14:00 jak i tak szkoła była już prawie pusta

    --
    Górnik | "Więc kimże w końcu jesteś ?
    | - Jam częścią tej siły
    g...@g...w.pl | która wiecznie zła pragnąc
    www.gumasy.w.pl | wiecznie czyni dobro." (J.W.Goethe "Faust")


  • 37. Data: 2003-10-14 05:47:20
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w ci?gu 1 roku nast?pi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "pastor" <laplap[SPAMeromNIE]@wp.pl>


    Użytkownik "gornik" napisał w wiadomości

    >
    > > > Tak samo 2 maja ja pracuję - a nauczyciel ?
    > > A nauczyciel też pracuje 2 maja (przynajmniej tak było do tej pory), tak
    > > samo jak we wszystkie wtorki, piątki i poniedziałki niezbędne do
    zbudownia
    > > długich weekendów, to, że konkretnie 2 maja nie jest w szkole wynika
    tylko z
    > > tego, że te lekcje zostają odrobione w którąś z sobót, co niestety nie
    jest
    > > takie wspaniałe dla dzieci (nagłe skrócenie normalnego weekendu do 1
    dnia),
    > > tylko co by powiedzieli rodzice, gdyby nagle lekcje odbyły się normalnie
    2
    > > maja ???, albo po Bożym Ciele ???
    >
    > Z tym odpracowywaniem to jest różnie - ale tu akurat się nie będe upierał.
    > To co pamiętam napewno, to że w liceum wszelakie pojedyńcze dni (typu 2
    > maja, piątek po Bożym Ciele, itp.) miałem wolne, a w sobotę nigdy w szkole
    > nie byłem.
    > I uprzedzam Twoją odpowiedź - nie, nie chodziłem na wagary

    Masz rację, że bywa różnie, fakt faktem, że nauczyciel musi znaleźć się w
    szkole........

    > Na zaplanowanie zakupów więcej niż dwie minuty nie potrzebuję. Poza tym
    > większość przerw jest 10 minutowych + zazwyczaj jedna dłuższa (obiadowa).
    > Jedynie w liceum zdażyły mi się przerwy 5 minutowe, ale to dopiero od
    > 14:00 jak i tak szkoła była już prawie pusta

    OK. co do długości przerw to już zależy od szkoły i od ilości klas => im
    więcej dzieci/młodzieży tym krótsze przerwy.

    pozdrawiam
    pastor



  • 38. Data: 2003-10-14 09:30:37
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w ciągu 1 roku nastąpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "Glenn" <g...@g...pl>


    > > to mamy do czynienia z ewidentnym pasozytnictwem.
    >
    > Prawo i obowiazek pracy to w poprzedniej epoce byly chyba, nie?
    > Jesli np. ja mam taki kaprys, ze nie chce mi sie pracowac, i np.
    > wyjezdzam sobie na 2-miesieczny urlop (nie mowie ze jedyny w roku,
    > oczywiscie), to tez nazwiesz mnie pasozytem?
    >
    > I wiesz, to bardzo mozliwe ze w tym czasie ktos inny pracuje, bym mogl
    > byc na urlopie.


    Wszystko pięknie dopóki Twój 2 miesięczny urlop nie jest finansowany z
    podatków, a tak jest w przypadku nauczycieli - gdyby tak było w prywatnej
    firmie to kogo by to obchodziło?


    > > Fakt, że odbywa się to kosztem innym tez powinien być oczywisty
    > > - należy opłacić z budżetu dwa albo trzy razy więcej osób niż jest
    > > w rzeczywistości potrzebne.
    >
    > W moim przekonaniu, gdyby budzet przestal sie takimi rzeczami zajmowac,
    > a szkoly byly prywatne, nie byloby takich problemow.

    O to to. Gdyby pieniądze szły za uczniem, to zapewne mniej by było ludzi
    postulujących wliczanie nauczycielom czasu oczekiwania w szkole na
    wywiadówkę do czasu pracy ;-) A i pensum byłoby wyższe.


    > > BTW - nauczycielom w dalszym ciągu przysługują ulgowe bilety czy
    > > ktoś to już skasował?
    >
    > Nie wiem, podobnie jak nie wiem czy kiedykolwiek przyslugiwaly.

    Przysługiwały. Zniżki te finansował budżet.


    >
    > > Nie głosiłem takich teorii - jedyne czego oczekuję to likwidacja
    > > patologii, których w naszym państwie jest sporo. Poza oświatą także.
    >
    > To prawda. Tyle ze podczas szukania patologii nalezy uzywac wzroku
    > i innych zmyslow.
    > Teorie o braku rentownosci ida czesto w parze z pogladami gloszonymi
    > przez Ciebie (podobnie jak teorie o sluzbie zdrowia), dlatego o tym
    > wspomnialem.

    Tu nie chodzi o brak rentowności IMHO (bo trudno o tym mówić w publicznej
    oświacie), ale o ostrożne wydawanie pieniędzy z podatków, co powinno objawic
    się choćby tym, że nauczyciele nie powinni pobierać pensji za cały etat
    podczas gdy pracują na pół etatu.



    --
    Pozdrowienia,
    Glenn



  • 39. Data: 2003-10-14 10:12:25
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "pastor" <laplap[SPAMeromNIE]@wp.pl>


    Użytkownik "Glenn" napisał w wiadomości
    > > > Fakt, że odbywa się to kosztem innym tez powinien być oczywisty
    > > > - należy opłacić z budżetu dwa albo trzy razy więcej osób niż jest
    > > > w rzeczywistości potrzebne.
    > >
    > > W moim przekonaniu, gdyby budzet przestal sie takimi rzeczami zajmowac,
    > > a szkoly byly prywatne, nie byloby takich problemow.
    >
    > O to to. Gdyby pieniądze szły za uczniem, to zapewne mniej by było ludzi
    > postulujących wliczanie nauczycielom czasu oczekiwania w szkole na
    > wywiadówkę do czasu pracy ;-) A i pensum byłoby wyższe.
    >
    Jeszcze jedno co do czasu pracy, pewnie to niewiele zmieni, ale jednak ....
    ukladajac plan zaklada sie, ze dzieci nie moga miec okienek, nauczyciele
    tak, i te okienka, wynikajace bezposrednio z ilosci sal lekcyjnych do liczby
    klas, nie sa wliczane do czasu pracy, tak na marginesie....

    Poza tym musimy jednak rozroznic dwie rzeczy przecietnego nauczyciela i
    nauczyciela dobrego, bo akurat w szkolnictwie, takze z powodu zarobkow jest
    bardzo duza liczba osob, ktore sie nie nadaja do tego zawodu (w
    spoleczenstwie panuje przekonanie, jak nie nadajesz sie do innej pracy, to
    idz do szkoly). Dobry nauczyciel musi sie przygotowac do lekcji, bo na
    kazdej robi cos innego, i nie mozna powiedziec, ze jezeli robil to rok temu
    to teraz juz wie co bedzie robil, dzieci nie powinny odczuc, ze nauczyciel
    robi cos po dluzszej przerwie. Oczywiscie slaby nauczyciel, lub przecietny
    majacy iles klas, na lekcji z pierwsza, czy druga klasa uczy sie tematu, a
    na kolejnych dopiero uczy uczniow => bo tak tez niestety bywa. I teraz
    pytanie czy przygotowanie sie do zajec powinnismy wliczyc do czasu pracy
    nauczyciela, czy tez nie???

    I jeszcze jedno w calym szkolnictwie, takze wyzszym, marnuje sie ogromne
    kwoty pieniedzy, co nowym nauczycielom, nie mowiac juz o osobach z zewnatrz,
    bardzo trudno zrozumiec... tj. dlaczego tak sie postepuje, gdy jednoczesnie
    krzyczy sie o braku pieniedzy.

    I jeszcze taki pomysl, poniewaz wiele osob razi zbyt dlugi urlop nauczycieli
    moze by go tak skrocic, do powiedzmy miesiaca np. w polowie kraju dzieci
    mialyby wakacje w sierpniu, a w polowie w lipcu ???, bo chyba zgadzamy sie
    co do tego, ze bez dzieci (czyli klientow) praca szkoly nie ma najmniejszego
    sensu.

    pozdrawiam
    pastor


  • 40. Data: 2003-10-14 10:50:46
    Temat: Re: Co to będzie kiedy w cišgu 1 roku nastšpi konieczno?ć likwidacji deficytu budżetowego?
    Od: "pix" <p...@w...pl>

    > Dobry nauczyciel musi sie przygotowac do lekcji, bo na
    > kazdej robi cos innego, i nie mozna powiedziec, ze jezeli robil to rok
    temu
    > to teraz juz wie co bedzie robil, dzieci nie powinny odczuc, ze nauczyciel
    > robi cos po dluzszej przerwie.

    Dla mnie to nie jest takie oczywiste (delikatnie mówiąc).
    Powiedz mi czy nauczyciel, który od X lat tłucze tabliczkę mnożenia
    lub też omawia reakcję kwasu solnego z cynkiem w dalszym ciągu
    musi tak bardzo przygotowywać się do lekcji???
    Albo taka np. historia - czy coś się zmienia w koronacji Chrobrego - jakieś
    nowe rewelacyjne odkrycia, o których natychmiast trzeba
    poinformować młode pokolenia?

    Może i są przedmioty, do których jakoś tam trzeba się przygotować
    (które?) ale rozciąganie tego obowiązku równo na wszystkich
    nauczucieli to grube naduzycie.

    > Oczywiscie slaby nauczyciel, lub przecietny
    > majacy iles klas, na lekcji z pierwsza, czy druga klasa uczy sie tematu, a
    > na kolejnych dopiero uczy uczniow => bo tak tez niestety bywa. I teraz
    > pytanie czy przygotowanie sie do zajec powinnismy wliczyc do czasu pracy
    > nauczyciela, czy tez nie???

    IMO oczywiście, że nie - jeśli nie zna tematu to w ogóle nie
    powinien brać się za uczenie innych.


    > I jeszcze jedno w calym szkolnictwie, takze wyzszym, marnuje sie ogromne
    > kwoty pieniedzy, co nowym nauczycielom, nie mowiac juz o osobach z
    zewnatrz,
    > bardzo trudno zrozumiec... tj. dlaczego tak sie postepuje, gdy
    jednoczesnie
    > krzyczy sie o braku pieniedzy.

    To charakterystyczne dla większości dziedzin finansowanych z pieniędzy
    publicznych czyli "niczyich".

    > I jeszcze taki pomysl, poniewaz wiele osob razi zbyt dlugi urlop
    nauczycieli
    > moze by go tak skrocic, do powiedzmy miesiaca np. w polowie kraju dzieci
    > mialyby wakacje w sierpniu, a w polowie w lipcu ???,

    Ja tam nie wiem czy to dobry pomysł czy nie ale mogę dorzucić się
    z innym - miesięczny urlop bezpłatny :-))

    > bo chyba zgadzamy sie
    > co do tego, ze bez dzieci (czyli klientow) praca szkoly nie ma
    najmniejszego
    > sensu.

    Czy taki związek rzeczywiście istnieje moglibysmy się przekonać badając
    korelację między ilością dzieci a ilością zatrudnionych nauczycieli :-))

    > pozdrawiam
    również
    Pix

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 10


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1