eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.banki › Kursowanie walutowe
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 46

  • 31. Data: 2013-08-23 00:13:29
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Dnia Thu, 22 Aug 2013 20:23:34 +0200, S napisał(a):
    >>> Dolary, złoto kupują. Euro też, ale z głową.
    >> Albo z glowa, albo "nieograniczone ilosci, byle po 1.20" :-)
    > Ale zwiększać ilość CHF na rynku można nie tylko kupując EUR.

    Ale cytowales ze euro beda kupowac w nieograniczonej ilosci.

    >> Ma przecietnie tyle na koncie/ulokowane, czy to np kapital bankow
    >> przeliczony na obywatela ?
    > "Majątek statystycznego Szwajcara wyliczył bank Credit Suisse do swojego
    > raportu "Global Wealth Report 2012". Informuje on, że majątek
    > przeciętnego Szwajcara to 468 168 dolarów."

    Ciekaw jestem jak oni to licza, wydaje mi sie ze w duzej czesci
    wlasnie na podstawie wartosci domu.
    Ale znalazlem dwa ciekawe diagramy :-)

    -zadluzenie doroslego. Najwieksze w Danii, Norwegii i Szwajcarii -
    ponad 100k$
    (co nawiasem mowiac niekoniecznie zle swiadczy - bo najwyrazniej ich
    po prostu na to stac :-)

    -zestawienie majatku osobowego, oraz osobowego i panstwowego razem
    Grecy zbankrutowali/przejedli, bo razem sa ponizej zera.
    My ... wycyckalismy panstwo do granic, czy panstwo nas ?
    Bo prywatnie mamy malo, ale dlug panstwowy niewiele mniejszy niz
    bogactwo obywateli - i razem mamy blisko zera.

    Za to Norwegowie ... razem to maja ponad 200k$. Ale Norweg osobiscie
    to ma raptem dwa razy wiecej niz Polak.
    Czy nalezy z tego wyciagnac wniosek ze kazdy Norweg jest zadowolony,
    bo mu sie nalezy od panstwa dozywotnio domek z ogrodkiem ?
    Ale jakby chcial wiekszy domek, albo z basenem, to pewnie nie
    dostanie?
    A nie, chyba nie, Norwegowie sa bogaci, maja umiarkowane "net
    financial assets of households", za to ich panstwo wyjatkowo nie jest
    zadluzone, tylko ma jakies horendalne srodki (199k$ na obywatela).
    Ropa i gaz poplacaja.
    Ciekawe czy podatki obnizyli :-)


    >> Czy przecietny szwajcarski dom kosztuje 500k$, i jak sie juz go po 30
    >> latach splaci, to tyle majatku ma (na rodzine) ...
    > Ale majątku raczej nie stanowi to, co należy do banku.

    Ale splacona czesc juz stanowi.

    >>>> Co wiecej, jakby sie dowiedzial ze drukujemy, to by czym predzej
    >>>> sprzedal.
    >>> Taki był koncept na CHF. Jakoś nie widzi mi się, by spadł do 2zł/szt.
    >> Juz kiedys byl po 2 zl.
    >
    > Uff... ale teraz drukują. Przecież to idealna sytuacja móc sobie
    > drukować pieniądze bez konsekwencji, gdy ciągle jest na nie popyt.
    > Naprawdę nie dostrzegasz tego?

    Po pierwsze - trzeba sie nazywac Szwajcaria, nie wystarczy miec wlasna
    walute.

    Po drugie ... czy aby na pewno takie idealne ?
    Beda tak drukowac, drukowac, wymieniac na inne waluty,
    potem te waluty p*, a franki na calym swiecie zostana.
    I przyjdzie je honorowac.
    Pozostaje wierzyc ze szwajcarscy bankierzy znaja sie na swoim fachu i
    do tego nie dopuszcza :-)

    >>> Albo USA czy Japonia. Ew. Norwegia, GB czy Szwecja. No w zasadzie każdy,
    >>> kto uzna dodruk za celowy i może to zrobić, bo ma swoją narodową walutę.
    >> I co z tym zrobi ? Rozda obywatelom zeby byli szczesliwsi ?
    > Poniekąd. Socjal w wielu krajach bogatszych jest nieporównywalnie lepszy
    > niż zasiłek w PL. Ich - stać. Już wiesz dlaczego?

    Ale tak z dodruku ich stac, czy z biezacych podatkow ?

    >> Trzeba jeszcze znalezc kogos kto to kupi, a cos mi sie widzi ze wtedy
    >> i euro mozna "wydrukowac".
    > Polak kupił całkiem sporo CHF w 2008. Przez 20 lat jeszcze wielu będzie
    > potrzebować tej waluty do spłaty kredytu.

    Jestes pewien ze to byly rzeczywiste franki, a nie jakies wirtualne ?

    >> W sumie to jakos nie moge sie doczytac zasad emisji euro.
    >> Euro "drukuja" w Waszyngtonie ?
    > Gdzie - nie wiem, pewnie nie jest to najistotniejsze. Nowy złoty był
    > drukowany bodaj w Anglii przed denominacją. Ważne kto jest władny

    Nie o takie drukowanie mi chodzi.

    > decydować o dodrukowaniu tudzież zmniejszeniu ilości waluty w obiegu.

    No wlasnie. U nas sie pustej zlotowki nie emituje. NBP wydaje zlotowki
    w zamian za dolary, euro, inne waluty i zloto.

    Dla euro musza obowiazywac jakies podobne zasady ... a w tym momencie
    nowe euro sie znajda w obiegu jak USA zrobi nowe dolary. Albo
    Szwajcaria franki.

    >>>> Nawiasem mowiac my obecnie tez nie mozemy "drukowac" pustej zlotowki
    >>>> jak chcemy, ale to nasza ustawa nam zabrania i zawsze mozemy ja
    >>>> zmienic.
    >>> Właśnie. Zatem mamy pole manewru. Chyba zawsze lepiej mieć wybór niż go
    >>> nie mieć?
    >> Lepiec tak rzadzic, aby nie doprowadzac do koniecznosci manewru :-)
    > Bez przesady. Wyobraź sobie, że możemy wydrukować kilka miliardów bez
    > konsekwencji - co w tym złego?

    Taki jeden juz tak myslal. Skonczylo sie na 1000% inflacji, obaleniu
    ustroju i upadku komuny.
    "Drukowac" trzeba z duza ostroznoscia. Bardzo duza.

    I tu wlasnie jestem ciekaw kto steruje emisja euro i na jakich
    zasadach.

    >> Jakby mial za duzo, to by mu sie robic nie chcialo, i kto by smieci
    >> wywozil.
    > Polak-emigrant.

    bywa.

    >> Oczywiscie w ramach tego g* ma np wygodny dom, fajny samochod (nie,
    >> nie ferrari), egzotyczne wakacje ...
    > I zwróć uwagę, że często bezrobotny na zasiłku nie podejmie pracy, za
    > którą Polak całuje ręce bossowi.

    Ale to jest rozwiazanie na krotki czas. Z czasem zabraknie pieniedzy
    na zasilki.

    >> To jaki bedzie kurs $ w przyszly czwartek ? :-)
    > Zyskowny dla mnie. Zrozum - na tym polega dowcip. Tanieje - zacieram
    > ręce, bo mogę kupić. Rośnie - sprzedaję z zyskiem.

    I nie bierzesz pod uwage ze moze taniec, i taniec, i taniec, i im
    wiecej kupisz, tym mniej z powrotem dostaniesz ?

    >>> Akurat udowodniłem, że kurs EUR/PLN niewiele odbiegał w maju od EUR/USD
    >>> czy co tam z wymienialnych kolega podał.
    >> Jejku, i jeden miesiac ma byc dowodem na cokolwiek ?
    > Ty wybrałeś maj - jeden miesiąc.

    Ja wybralem maj 2008, bo wtedy byla najwieksza zmiana :-)

    >> Poczytaj jak Soros przerobil cala GB - a wydawalo sie ze to niemozliwe
    >> w takiej skali :-)
    > Wolę czytać tabele kursów. Nie wiem, co i kogo przerobił. Nie interesuje
    > mnie to specjalnie.

    A warto poczytac.


    >>> Wiesz... im bardziej spada tym więcej kupuję. proste.
    >> Kiedys ci srodkow zabraknie.
    > Niekoniecznie - to kwestia skali.

    A znasz powiedzenie "z rynkiem nie wygrasz" ?

    >> No i sie okaze ze jak telewizor kosztowal 1000$, tak nadal kosztuje
    >> 1000$, tak zarobiles :-)
    >
    > No ja kupuję w PLN.

    Ale hurtownia kupuje w USD.

    I jak telewizor kosztowal 3000zl, tak moze potem kosztowac 5000zl.
    Na szczescie jestesmy juz na tyle dojrzalym krajem ze to tak
    blyskawicznie nie dziala.

    >>> A inni twierdza ze prawdziwy zarobek jest dopiero na dzwigni :-)
    >> To ci, którzy w 93% tracą lub w najlepszym przypadku wychodzą na zero,
    >> jak ostatnio donosiły media.

    Ale jak im wyjdzie to zarabiaja miliony.

    Tak czy inaczej - na walutach mozna zyskac, ale mozna stracic,
    mozna zagrac malo ryzykownie, mozna bardzo ryzykownie.
    Im mniejsze ryzyko tym zazwyczaj mniejszy zysk :-)

    J.


  • 32. Data: 2013-08-23 08:59:02
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: S <a...@w...pl>

    W dniu 2013-08-23 00:13, J.F. pisze:
    > Dnia Thu, 22 Aug 2013 20:23:34 +0200, S napisał(a):
    > Ale cytowales ze euro beda kupowac w nieograniczonej ilosci.

    Cytowałem fragment.

    > Ciekaw jestem jak oni to licza, wydaje mi sie ze w duzej czesci
    > wlasnie na podstawie wartosci domu.

    Być może. Rzekłbym, iż najdroższą rzeczą znajdującą się w posiadaniu
    rodziny jest właśnie dom.

    > -zadluzenie doroslego. Najwieksze w Danii, Norwegii i Szwajcarii -
    > ponad 100k$
    > (co nawiasem mowiac niekoniecznie zle swiadczy - bo najwyrazniej ich
    > po prostu na to stac :-)

    I pewnie mają bardzo niskie stopy procentowe. W tym momencie nawet
    posiadając kapitał warto brać kredyt.

    > Za to Norwegowie ... razem to maja ponad 200k$. Ale Norweg osobiscie
    > to ma raptem dwa razy wiecej niz Polak.

    Ja myślę, że to może być też kwestia filozofii zarządzania
    oszczędnościami. Gdybym wiedział, że pracę mam pewną, ze średnią krajową
    15.000, solidnym socjalem itd. to pewnie inaczej bym zarządzał niż w
    naszej rzeczywistości.

    > Czy nalezy z tego wyciagnac wniosek ze kazdy Norweg jest zadowolony,
    > bo mu sie nalezy od panstwa dozywotnio domek z ogrodkiem ?

    Widzę to inaczej. Byłem w tym miesiącu w Szwecji i dziwiłem się, że
    Szwedzi nie przyjeżdżają masowo do PL. Benzyna ponad 7zł/l, puszka coli
    9zł, piwo 12 itd. Prom S-PL zupełnie śmieszna cena - 199zł. To my Polacy
    potrafimy rocznie przewieźć miliony litrów paliwa z Rosji czy Ukrainy w
    bakach pojazdów, fajki, wódkę... Rosjanie u nas zostawiają miliardy za
    meble, spożywcze rzeczy, a S-PL takie przebitki, praktycznie zero
    kontroli, żadnych wiz, nic... Poczytałem w sieci i podobno już kilku
    Polaków zwąchało interes w Norwegii właśnie. Zaczyna być problem z
    przemytem fajek i piwa. Ale przemycają Polacy sprzedając emigrantom. I
    wiesz... dla mnie świadomość, że Szwedowi się po prostu nie chce, bo go
    stać na jego ceny buduje przekonanie o dobrobycie. Ja mam do Obwodu
    Kaliningradzkiego, gdzie benzyna po 3zł całe 50km. I uprawnienia do
    małego ruchu granicznego, więc nawet bez wizy. Czy jeżdżę? Nie, nie chce
    mi się. Ale mnóstwo osób, tzw. mrówek jeździ. Bynajmniej nie z potrzeby
    nawiązani przyjaźni polsko-rosyjskiej ;-)

    > Ale jakby chcial wiekszy domek, albo z basenem, to pewnie nie
    > dostanie?

    Może przecież zarobić.

    > A nie, chyba nie, Norwegowie sa bogaci, maja umiarkowane "net
    > financial assets of households", za to ich panstwo wyjatkowo nie jest
    > zadluzone, tylko ma jakies horendalne srodki (199k$ na obywatela).
    > Ropa i gaz poplacaja.
    > Ciekawe czy podatki obnizyli :-)

    Ja myślę, że wysokie ceny/pensje to też polityka anty-emigracyjna.

    > Po drugie ... czy aby na pewno takie idealne ?
    > Beda tak drukowac, drukowac, wymieniac na inne waluty,
    > potem te waluty p*, a franki na calym swiecie zostana.
    > I przyjdzie je honorowac.
    > Pozostaje wierzyc ze szwajcarscy bankierzy znaja sie na swoim fachu i
    > do tego nie dopuszcza :-)

    Tak, idealne. Też chciałbym mieć w domu maszynkę do drukowania
    pieniędzy, bez konsekwencji prawnych i ekonomicznych.

    > Ale tak z dodruku ich stac, czy z biezacych podatkow ?

    Z budżetu. Wiele rzeczy się na to składa.

    >>> Trzeba jeszcze znalezc kogos kto to kupi, a cos mi sie widzi ze wtedy
    >>> i euro mozna "wydrukowac".
    >> Polak kupił całkiem sporo CHF w 2008. Przez 20 lat jeszcze wielu będzie
    >> potrzebować tej waluty do spłaty kredytu.
    >
    > Jestes pewien ze to byly rzeczywiste franki, a nie jakies wirtualne ?

    Jestem pewien, bowiem dziś rzeczywistymi frankami ten kredyt można
    spłacić. Wprost w kantorze wymienić.

    > Dla euro musza obowiazywac jakies podobne zasady ... a w tym momencie
    > nowe euro sie znajda w obiegu jak USA zrobi nowe dolary. Albo
    > Szwajcaria franki.

    Mnie chodzi tylko o to, iż w przypadku narodowej waluty to kraj
    decyduje. W przypadku euro suwerenności na pewno nie ma.

    >> Bez przesady. Wyobraź sobie, że możemy wydrukować kilka miliardów bez
    >> konsekwencji - co w tym złego?
    >
    > Taki jeden juz tak myslal. Skonczylo sie na 1000% inflacji, obaleniu
    > ustroju i upadku komuny.

    Komuny to w PL nigdy nie było. Bajki dla dzieci, którzy nie pamiętają...

    > "Drukowac" trzeba z duza ostroznoscia. Bardzo duza.

    Stąd pewnie monitoring jak drukowanie wpływa na kurs. Po to się drukuje
    by manipulować tym kursem.

    > Ale to jest rozwiazanie na krotki czas. Z czasem zabraknie pieniedzy
    > na zasilki.

    Tak, bardzo krótki. Myślę, że od wczoraj tak jest w zamożnych krajach i
    tylko do jutra ;-)

    > I nie bierzesz pod uwage ze moze taniec, i taniec, i taniec, i im
    > wiecej kupisz, tym mniej z powrotem dostaniesz ?

    Nie, bo to absurd. W Twojej koncepcji musiałbym założyć, że spadnie do
    zera, a właściwie, że będą dopłacać to przyjęcia $.

    >>>> Wiesz... im bardziej spada tym więcej kupuję. proste.
    >>> Kiedys ci srodkow zabraknie.
    >> Niekoniecznie - to kwestia skali.
    >
    > A znasz powiedzenie "z rynkiem nie wygrasz" ?

    Nie. Ja nie jestem teoretykiem.

    >>> No i sie okaze ze jak telewizor kosztowal 1000$, tak nadal kosztuje
    >>> 1000$, tak zarobiles :-)
    >>
    >> No ja kupuję w PLN.
    >
    > Ale hurtownia kupuje w USD.

    A co mnie to obchodzi?

    > I jak telewizor kosztowal 3000zl, tak moze potem kosztowac 5000zl.

    Może też być w promocji po 2000zł.

    > Na szczescie jestesmy juz na tyle dojrzalym krajem ze to tak
    > blyskawicznie nie dziala.

    To w ogóle tak nie działa.

    >>>> A inni twierdza ze prawdziwy zarobek jest dopiero na dzwigni :-)
    >>> To ci, którzy w 93% tracą lub w najlepszym przypadku wychodzą na zero,
    >>> jak ostatnio donosiły media.
    >
    > Ale jak im wyjdzie to zarabiaja miliony.

    Podobnie jak w ruletce. Wystarczy tylko obstawić odpowiednią liczbę.
    Osobiście nie inwestuję oszczędności w ruletkę, lotto itd.

    > Tak czy inaczej - na walutach mozna zyskac, ale mozna stracic,
    > mozna zagrac malo ryzykownie, mozna bardzo ryzykownie.
    > Im mniejsze ryzyko tym zazwyczaj mniejszy zysk :-)

    Mylisz się. Na walutach - przy pewnej dyscyplinie - można tylko zyskać.
    Owszem, oznacza to zysk mniejszy niż wobec hazardu, ale nadal większy
    niż w przypadku lokat.

    --
    -----------
    Pozdrawiam
    Szymon


  • 33. Data: 2013-08-23 11:03:14
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Dnia Fri, 23 Aug 2013 08:59:02 +0200, S napisał(a):
    > W dniu 2013-08-23 00:13, J.F. pisze:
    >> Ciekaw jestem jak oni to licza, wydaje mi sie ze w duzej czesci
    >> wlasnie na podstawie wartosci domu.
    > Być może. Rzekłbym, iż najdroższą rzeczą znajdującą się w posiadaniu
    > rodziny jest właśnie dom.

    Reszta (z wyjatkiem zlota, sztuki) sie szybko deprecjonuje, wiec chyba
    nawet liczyc nie nalezy.

    >> -zadluzenie doroslego. Najwieksze w Danii, Norwegii i Szwajcarii -
    >> ponad 100k$
    >> (co nawiasem mowiac niekoniecznie zle swiadczy - bo najwyrazniej ich
    >> po prostu na to stac :-)
    > I pewnie mają bardzo niskie stopy procentowe. W tym momencie nawet
    > posiadając kapitał warto brać kredyt.
    >
    >> Za to Norwegowie ... razem to maja ponad 200k$. Ale Norweg osobiscie
    >> to ma raptem dwa razy wiecej niz Polak.
    > Ja myślę, że to może być też kwestia filozofii zarządzania
    > oszczędnościami. Gdybym wiedział, że pracę mam pewną, ze średnią krajową
    > 15.000,

    Znow myslisz jak biedny Polaczek. Co z tego ze 15 tys zarabiasz, jesli
    benzyna po 7 a cola po 12 ? A mechanik sobie liczy 400zl za godzine
    itp.

    > solidnym socjalem itd. to pewnie inaczej bym zarządzał niż w
    > naszej rzeczywistości.

    Ale jak ? Oszczednosci powinny znalezc odzwierciedlenie w raporcie.
    A oni prawie ich nie maja. Moze wydaja wszystko na rozrywki, no bo po
    co oszczedzac :-)

    >> Czy nalezy z tego wyciagnac wniosek ze kazdy Norweg jest zadowolony,
    >> bo mu sie nalezy od panstwa dozywotnio domek z ogrodkiem ?
    > Widzę to inaczej. Byłem w tym miesiącu w Szwecji i dziwiłem się, że
    > Szwedzi nie przyjeżdżają masowo do PL. Benzyna ponad 7zł/l, puszka coli
    > 9zł, piwo 12 itd. Prom S-PL zupełnie śmieszna cena - 199zł. To my Polacy
    > potrafimy rocznie przewieźć miliony litrów paliwa z Rosji czy Ukrainy w
    > bakach pojazdów, fajki, wódkę...

    I ile ty chcesz przewiezc tego paliwa ? pelen bak i kanister ?
    80l z zyskiem 2zl to jest 160zl, a prom kosztuje 199.

    > wiesz... dla mnie świadomość, że Szwedowi się po prostu nie chce, bo go
    > stać na jego ceny buduje przekonanie o dobrobycie. Ja mam do Obwodu
    > Kaliningradzkiego, gdzie benzyna po 3zł całe 50km.

    No wlasnie - ty masz godzine, a on ma dwa dni tracic dla paru zlotych?
    A przeciez zarabia 15 tys :-)

    >> Ale jakby chcial wiekszy domek, albo z basenem, to pewnie nie
    >> dostanie?
    > Może przecież zarobić.

    W takim systemie jak sugerowalem nie bylbym pewien - nie nalezy sie i
    juz :-) Ale sie chyba mylilem.

    Szwedzi tez sie ograniczaja z zakupem domow ... podatek spadkowy.
    A potem sie dziwic ze obywatel ma malo pieniedzy, a panstwo duzo :-)

    >> A nie, chyba nie, Norwegowie sa bogaci, maja umiarkowane "net
    >> financial assets of households", za to ich panstwo wyjatkowo nie jest
    >> zadluzone, tylko ma jakies horendalne srodki (199k$ na obywatela).
    >> Ropa i gaz poplacaja.
    >> Ciekawe czy podatki obnizyli :-)
    > Ja myślę, że wysokie ceny/pensje to też polityka anty-emigracyjna.

    Wysokie ceny to pochodna wysokich zarobkow.
    Poki nie przeszkadza eksportowac, to moze byc.

    >> Po drugie ... czy aby na pewno takie idealne ?
    >> Beda tak drukowac, drukowac, wymieniac na inne waluty,
    >> potem te waluty p*, a franki na calym swiecie zostana.
    >> I przyjdzie je honorowac.
    >> Pozostaje wierzyc ze szwajcarscy bankierzy znaja sie na swoim fachu i
    >> do tego nie dopuszcza :-)
    > Tak, idealne. Też chciałbym mieć w domu maszynkę do drukowania
    > pieniędzy, bez konsekwencji prawnych i ekonomicznych.

    Kiedy wlasnie wydaje mi sie ze z grozacymi konsekwencjami.

    >>>> Trzeba jeszcze znalezc kogos kto to kupi, a cos mi sie widzi ze wtedy
    >>>> i euro mozna "wydrukowac".
    >>> Polak kupił całkiem sporo CHF w 2008. Przez 20 lat jeszcze wielu będzie
    >>> potrzebować tej waluty do spłaty kredytu.
    >> Jestes pewien ze to byly rzeczywiste franki, a nie jakies wirtualne ?
    > Jestem pewien, bowiem dziś rzeczywistymi frankami ten kredyt można
    > spłacić. Wprost w kantorze wymienić.

    A co bank z tymi frankami zrobi ?
    Odesle do Szwajcarii, czy trafia do kantoru ?

    >> Dla euro musza obowiazywac jakies podobne zasady ... a w tym momencie
    >> nowe euro sie znajda w obiegu jak USA zrobi nowe dolary. Albo
    >> Szwajcaria franki.
    > Mnie chodzi tylko o to, iż w przypadku narodowej waluty to kraj
    > decyduje. W przypadku euro suwerenności na pewno nie ma.

    A mnie bardzo interesuje jak to wyglada, bo moze i jest jak piszesz -
    Szwajcarzy i Amerykanie sobie drukuja, a my placimy..

    >>> Bez przesady. Wyobraź sobie, że możemy wydrukować kilka miliardów bez
    >>> konsekwencji - co w tym złego?
    >> Taki jeden juz tak myslal. Skonczylo sie na 1000% inflacji, obaleniu
    >> ustroju i upadku komuny.
    > Komuny to w PL nigdy nie było. Bajki dla dzieci, którzy nie pamiętają...

    W ZSRR tez ponoc nie bylo, tym niemniej to co bylo zostalo obalone.

    >> Ale to jest rozwiazanie na krotki czas. Z czasem zabraknie pieniedzy
    >> na zasilki.
    > Tak, bardzo krótki. Myślę, że od wczoraj tak jest w zamożnych krajach i
    > tylko do jutra ;-)

    Do niedawna mieli ograniczona imigracje i ograniczona konkurencje.

    >> I nie bierzesz pod uwage ze moze taniec, i taniec, i taniec, i im
    >> wiecej kupisz, tym mniej z powrotem dostaniesz ?
    > Nie, bo to absurd. W Twojej koncepcji musiałbym założyć, że spadnie do
    > zera, a właściwie, że będą dopłacać to przyjęcia $.

    Kupisz dzis po 3.15, jutro po 3.14, pojutrze po 3.13, a na koniec
    bedzie sobie skakal miedzy 2.00 a 2.05 - taki przyklad.

    >>>> No i sie okaze ze jak telewizor kosztowal 1000$, tak nadal kosztuje
    >>>> 1000$, tak zarobiles :-)
    >>> No ja kupuję w PLN.
    >> Ale hurtownia kupuje w USD.
    > A co mnie to obchodzi?

    Ze jak kupi za 1000$ to nie sprzeda ci za 3000 zl przy kursie
    5.00zl/$.

    >> Na szczescie jestesmy juz na tyle dojrzalym krajem ze to tak
    >> blyskawicznie nie dziala.
    > To w ogóle tak nie działa.

    No coz, ja tam jeszcze pamietam cenniki na komputery zmieniane co
    tydzien. Albo z dopiskiem "obowiazuja przy kursie marki ponizej
    XXXXX".

    >> Tak czy inaczej - na walutach mozna zyskac, ale mozna stracic,
    >> mozna zagrac malo ryzykownie, mozna bardzo ryzykownie.
    >> Im mniejsze ryzyko tym zazwyczaj mniejszy zysk :-)
    >
    > Mylisz się. Na walutach - przy pewnej dyscyplinie - można tylko zyskać.

    Parafrazujac pewnego ministra - gdyby tak bylo, to by biednych na
    swiecie nie bylo.

    A zeby zarobic, to ktos musi stracic.
    Wiec zarabiaja - banki, kantory i inni ktorzy moga doliczyc prowizje.

    > Owszem, oznacza to zysk mniejszy niż wobec hazardu, ale nadal większy
    > niż w przypadku lokat.

    No coz, zycze powodzenia.

    J.


  • 34. Data: 2013-08-23 11:45:54
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: S <a...@w...pl>

    W dniu 2013-08-23 11:03, J.F. pisze:

    > Reszta (z wyjatkiem zlota, sztuki) sie szybko deprecjonuje, wiec chyba
    > nawet liczyc nie nalezy.

    I co z tego, skoro masz to za darmo - no, za cenę wydrukowania swojej
    waluty.

    > Znow myslisz jak biedny Polaczek. Co z tego ze 15 tys zarabiasz, jesli
    > benzyna po 7 a cola po 12 ? A mechanik sobie liczy 400zl za godzine
    > itp.

    Przelicz sobie ile kupisz tej benzyny za średnią pensję Polaka, a ile
    Szweda. To się nazywa siła nabywcza pieniądza.

    > Ale jak ? Oszczednosci powinny znalezc odzwierciedlenie w raporcie.

    Nie, jeśli wydajesz np. na przyjemności niematerialne. Poza tym można
    zliczyć to, co jest na konta, wartość nieruchomości itd. Trochę trudniej
    policzyć ile kto trzyma w domu.

    > A oni prawie ich nie maja. Moze wydaja wszystko na rozrywki, no bo po
    > co oszczedzac :-)

    Bingo. Sprawdź oświadczenia majątkowe kilku polityków. Zdziwisz się, jak
    mało mają przy pensjach przekraczających ćwierć miliona rocznie.

    > I ile ty chcesz przewiezc tego paliwa ? pelen bak i kanister ?
    > 80l z zyskiem 2zl to jest 160zl, a prom kosztuje 199.

    Uff... Wszystko jest tam droższe. Od zapałek począwszy. Cokolwiek nie
    przywieziesz - generuje zysk.

    > > wiesz... dla mnie świadomość, że Szwedowi się po prostu nie chce, bo go
    >> stać na jego ceny buduje przekonanie o dobrobycie. Ja mam do Obwodu
    >> Kaliningradzkiego, gdzie benzyna po 3zł całe 50km.
    >
    > No wlasnie - ty masz godzine, a on ma dwa dni tracic dla paru zlotych?
    > A przeciez zarabia 15 tys :-)

    No to już wiesz dlaczego uważam ich za zamożnych. Stać ich na to, by im
    się nie chciało.

    > Szwedzi tez sie ograniczaja z zakupem domow ... podatek spadkowy.
    > A potem sie dziwic ze obywatel ma malo pieniedzy, a panstwo duzo :-)

    A po co mu pieniądze na koncie? Toż nawet w PL przy niskich stopach
    procentowych ludzie likwidują lokaty.

    > Wysokie ceny to pochodna wysokich zarobkow.

    Nie zawsze. Przykład USA. Przy relatywnie wysokich zarobkach ceny
    wieeelu produktów są śmiesznie tanie - nawet jak na nasze warunki. Warto
    zauważyć, iż Amerykanie uwielbiają hurt. Bez problemu można kupić
    opakowania produktów, które u nas w ogóle nie istnieją (np. galon
    mleka). Takie podejście powoduje, iż cena jednostkowa jest niska.

    >> Tak, idealne. Też chciałbym mieć w domu maszynkę do drukowania
    >> pieniędzy, bez konsekwencji prawnych i ekonomicznych.
    >
    > Kiedy wlasnie wydaje mi sie ze z grozacymi konsekwencjami.

    Wydaje Ci się. A tymczasem przykład wielu państw pokazuje, że da się.

    >> Jestem pewien, bowiem dziś rzeczywistymi frankami ten kredyt można
    >> spłacić. Wprost w kantorze wymienić.
    >
    > A co bank z tymi frankami zrobi ?
    > Odesle do Szwajcarii, czy trafia do kantoru ?

    A jakie to ma znaczenie?

    > A mnie bardzo interesuje jak to wyglada, bo moze i jest jak piszesz -
    > Szwajcarzy i Amerykanie sobie drukuja, a my placimy..

    I powiedz Amerykanom żeby zrezygnowali z dolara na rzecz jakiejś obcej
    waluty, na emisję której będą mieli znikomy wpływ. Umrą ze śmiechu.
    Tymczasem w Europie ta koncepcja jest rozważana na poważnie przez
    niektóre kraje.

    >> Tak, bardzo krótki. Myślę, że od wczoraj tak jest w zamożnych krajach i
    >> tylko do jutra ;-)
    >
    > Do niedawna mieli ograniczona imigracje i ograniczona konkurencje.

    Jakoś nie mam wrażenia dużych zmian po otwarciu granic na ludność Europy
    Wschodniej.

    >>> I nie bierzesz pod uwage ze moze taniec, i taniec, i taniec, i im
    >>> wiecej kupisz, tym mniej z powrotem dostaniesz ?
    >> Nie, bo to absurd. W Twojej koncepcji musiałbym założyć, że spadnie do
    >> zera, a właściwie, że będą dopłacać to przyjęcia $.
    >
    > Kupisz dzis po 3.15, jutro po 3.14, pojutrze po 3.13, a na koniec
    > bedzie sobie skakal miedzy 2.00 a 2.05 - taki przyklad.

    Jutro też może spaść śnieg. Czyli dziś zmieniasz opony na zimowe?
    Ja Ci podam przykład praktyczny... kolejny już. Koleżanka wczoraj
    wyjechała do Włoch. Potrzebowała EUR. Zaproponowałem, że jej kupię przez
    Kantor Aliora, bo taniej niż w tradycyjnym. Dała znać odpowiednio
    wcześniej - na początku lipca. Poczekałem na kurs 4,20 i nabyłem. Tak,
    mogło spaść do 50 groszy za EUR, tymczasem jednak jest po 4,25, a w
    kantorze po 4,29 wczoraj widziałem. Nie dało się na tym stracić,
    szczególnie, iż ona rozważała jedynie kantory tradycyjne.

    >> A co mnie to obchodzi?
    >
    > Ze jak kupi za 1000$ to nie sprzeda ci za 3000 zl przy kursie
    > 5.00zl/$.

    Przy kursie 5zł/$ to zarobię tyle na posiadanych $, że ostatnią rzeczą
    będzie chęć spędzania życia przed telewizorem.
    Promocje często polegają na dotowaniu towaru. Wczoraj nabyłem żelik pod
    prysznic w promocji za 99 groszy. Cena standardowa 9,99. Rozumiem, że $
    spadł z 3,19 do 32 groszy wczoraj? ;-)

    > No coz, ja tam jeszcze pamietam cenniki na komputery zmieniane co
    > tydzien. Albo z dopiskiem "obowiazuja przy kursie marki ponizej
    > XXXXX".

    Słusznie, w czasach gdy obracało się sztukami, a nie kontenerami.

    > Parafrazujac pewnego ministra - gdyby tak bylo, to by biednych na
    > swiecie nie bylo.

    Wolą Amber Gold albo 0% na ROR z miesięcznymi opłatami za prowadzenie.
    Zwróć uwagę, iż nadal najpopularniejszym bankiem w PL jest PKO BP.

    > A zeby zarobic, to ktos musi stracic.
    > Wiec zarabiaja - banki, kantory i inni ktorzy moga doliczyc prowizje.

    Sztuka też polega na tym, by wybrać kantor z małym spreadem, a nie ten
    tradycyjny.
    Nie jest prawdą, iż aby zarobić to ktoś musi stracić.

    >> Owszem, oznacza to zysk mniejszy niż wobec hazardu, ale nadal większy
    >> niż w przypadku lokat.
    >
    > No coz, zycze powodzenia.

    Dziękuję.

    --
    -----------
    Pozdrawiam
    Szymon


  • 35. Data: 2013-08-23 21:51:47
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Dnia Fri, 23 Aug 2013 11:45:54 +0200, S napisał(a):
    > W dniu 2013-08-23 11:03, J.F. pisze:
    >> Reszta (z wyjatkiem zlota, sztuki) sie szybko deprecjonuje, wiec chyba
    >> nawet liczyc nie nalezy.
    > I co z tego, skoro masz to za darmo - no, za cenę wydrukowania swojej
    > waluty.

    Ale mowa byla o bogactwie obywateli - im jeszcze nie wolno sobie
    drukowac pieniedzy :-)

    >> Znow myslisz jak biedny Polaczek. Co z tego ze 15 tys zarabiasz, jesli
    >> benzyna po 7 a cola po 12 ? A mechanik sobie liczy 400zl za godzine
    >> itp.
    > Przelicz sobie ile kupisz tej benzyny za średnią pensję Polaka, a ile
    > Szweda. To się nazywa siła nabywcza pieniądza.

    A patrzyles na to jakie Szwecja ma rozmiary ? :-)

    No to ja ci mowie ze srednia pensja starcza na srednie zycie, taka
    regula :-)
    Owszem, to zycie troche lepsze niz u nas, moze zona nie musi pracowac
    itp.

    >> I ile ty chcesz przewiezc tego paliwa ? pelen bak i kanister ?
    >> 80l z zyskiem 2zl to jest 160zl, a prom kosztuje 199.
    > Uff... Wszystko jest tam droższe. Od zapałek począwszy. Cokolwiek nie
    > przywieziesz - generuje zysk.

    Ale nie proponujesz chyba plyniecia promem do Polski na zakupy w
    supermarkecie ?

    >> > wiesz... dla mnie świadomość, że Szwedowi się po prostu nie chce, bo go
    >>> stać na jego ceny buduje przekonanie o dobrobycie. Ja mam do Obwodu
    >>> Kaliningradzkiego, gdzie benzyna po 3zł całe 50km.
    >>
    >> No wlasnie - ty masz godzine, a on ma dwa dni tracic dla paru zlotych?
    >> A przeciez zarabia 15 tys :-)
    >
    > No to już wiesz dlaczego uważam ich za zamożnych. Stać ich na to, by im
    > się nie chciało.

    Tobie tez juz sie nie chce :-)

    >> Szwedzi tez sie ograniczaja z zakupem domow ... podatek spadkowy.
    >> A potem sie dziwic ze obywatel ma malo pieniedzy, a panstwo duzo :-)
    > A po co mu pieniądze na koncie? Toż nawet w PL przy niskich stopach
    > procentowych ludzie likwidują lokaty.

    I co robia po likwidacji ? Trzymaja w skarpecie ?

    >> Wysokie ceny to pochodna wysokich zarobkow.
    > Nie zawsze. Przykład USA. Przy relatywnie wysokich zarobkach ceny
    > wieeelu produktów są śmiesznie tanie - nawet jak na nasze warunki. Warto
    > zauważyć, iż Amerykanie uwielbiają hurt. Bez problemu można kupić
    > opakowania produktów, które u nas w ogóle nie istnieją (np. galon
    > mleka). Takie podejście powoduje, iż cena jednostkowa jest niska.

    Smiem jednak twierdzic ze i tam srednie zarobki wystarczaja na srednie
    zycie. Moze np dlatego ze trzeba odlozyc na emeryture, oplacic
    ubezpieczenie zdrowotne, oplacic dzieciom studia i utrzymac dwa
    samochody..

    >>> Tak, idealne. Też chciałbym mieć w domu maszynkę do drukowania
    >>> pieniędzy, bez konsekwencji prawnych i ekonomicznych.
    >> Kiedy wlasnie wydaje mi sie ze z grozacymi konsekwencjami.
    > Wydaje Ci się. A tymczasem przykład wielu państw pokazuje, że da się.

    Tak naprawde to niewielu. I musza one dobrze uwazac ile tego drukuja.

    >>> Jestem pewien, bowiem dziś rzeczywistymi frankami ten kredyt można
    >>> spłacić. Wprost w kantorze wymienić.
    >> A co bank z tymi frankami zrobi ?
    >> Odesle do Szwajcarii, czy trafia do kantoru ?
    > A jakie to ma znaczenie?

    Moze tych frankow nigdy nie bylo, albo bylo tyle ile trzeba na jedna
    rate ...

    >> A mnie bardzo interesuje jak to wyglada, bo moze i jest jak piszesz -
    >> Szwajcarzy i Amerykanie sobie drukuja, a my placimy..
    > I powiedz Amerykanom żeby zrezygnowali z dolara na rzecz jakiejś obcej
    > waluty, na emisję której będą mieli znikomy wpływ. Umrą ze śmiechu.
    > Tymczasem w Europie ta koncepcja jest rozważana na poważnie przez
    > niektóre kraje.

    Ale to jest Ameryka. Duza, wielka i z pewnymi zwyczajami.

    >>> Tak, bardzo krótki. Myślę, że od wczoraj tak jest w zamożnych krajach i
    >>> tylko do jutra ;-)
    >> Do niedawna mieli ograniczona imigracje i ograniczona konkurencje.
    > Jakoś nie mam wrażenia dużych zmian po otwarciu granic na ludność Europy
    > Wschodniej.

    Juz zaczynaja narzekac ze im zasilki zabieramy :-)

    >>>> I nie bierzesz pod uwage ze moze taniec, i taniec, i taniec, i im
    >>>> wiecej kupisz, tym mniej z powrotem dostaniesz ?
    >>> Nie, bo to absurd. W Twojej koncepcji musiałbym założyć, że spadnie do
    >>> zera, a właściwie, że będą dopłacać to przyjęcia $.
    >>
    >> Kupisz dzis po 3.15, jutro po 3.14, pojutrze po 3.13, a na koniec
    >> bedzie sobie skakal miedzy 2.00 a 2.05 - taki przyklad.
    >
    > Jutro też może spaść śnieg. Czyli dziś zmieniasz opony na zimowe?

    A zebys wiedzial - uwazam ze zimowe opony trzeba miec jak _moze_ spasc
    snieg. Jutro raczej nieprawdopodobne, ale od 1 listopada do kwietnia
    jak najbardziej tak.

    > Ja Ci podam przykład praktyczny... kolejny już. Koleżanka wczoraj
    > wyjechała do Włoch. Potrzebowała EUR. Zaproponowałem, że jej kupię przez
    > Kantor Aliora, bo taniej niż w tradycyjnym. Dała znać odpowiednio
    > wcześniej - na początku lipca. Poczekałem na kurs 4,20 i nabyłem. Tak,
    > mogło spaść do 50 groszy za EUR, tymczasem jednak jest po 4,25,

    No ale co tak w ogole proponujesz - dlugookresowe lokowanie w walucie,
    krotkookresowe spekulacje ?

    Przypominam ze juz raz tak bylo, ze te waluty spadaly, spadaly i konca
    nie bylo widac.

    >>> A co mnie to obchodzi?
    >> Ze jak kupi za 1000$ to nie sprzeda ci za 3000 zl przy kursie
    >> 5.00zl/$.
    > Przy kursie 5zł/$ to zarobię tyle na posiadanych $, że ostatnią rzeczą
    > będzie chęć spędzania życia przed telewizorem.

    A na co bedziesz mial chec ? Duzo rzeczy startuje cene w dolarach :-)

    > Promocje często polegają na dotowaniu towaru. Wczoraj nabyłem żelik pod
    > prysznic w promocji za 99 groszy. Cena standardowa 9,99. Rozumiem, że $
    > spadł z 3,19 do 32 groszy wczoraj? ;-)

    Okres przydatnosci sie konczyl :-)

    >> No coz, ja tam jeszcze pamietam cenniki na komputery zmieniane co
    >> tydzien. Albo z dopiskiem "obowiazuja przy kursie marki ponizej
    >> XXXXX".
    > Słusznie, w czasach gdy obracało się sztukami, a nie kontenerami.

    Jak najbardziej kontenerami. Kupiles kontener sprzetu za milion $,
    to teraz musisz ten milion $ ze sprzedazy uzyskac. Na splate
    platnosci, albo na nastepny kontener.

    Jak sie bedziesz cieszyl ze w zlotowkach zarobiles bez patrzenia na
    kursy, to szybko zabraknie.

    >> A zeby zarobic, to ktos musi stracic.
    >> Wiec zarabiaja - banki, kantory i inni ktorzy moga doliczyc prowizje.
    > Sztuka też polega na tym, by wybrać kantor z małym spreadem, a nie ten
    > tradycyjny.
    > Nie jest prawdą, iż aby zarobić to ktoś musi stracić.

    Na walutach ? Jak to sobie wyobrazasz ?
    Wez pare osob z roznymi walutami, powymieniajcie sie po roznych
    kursach ... ale nie dokladajac do puli nowych pieniedzy.
    I co - rozmnoza sie od wymieniania, ze ich na koncu bedzie wiecej niz
    na poczatku ?

    J.


  • 36. Data: 2013-08-23 22:41:00
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: S <a...@w...pl>

    W dniu 2013-08-23 21:51, J.F. pisze:

    > Ale mowa byla o bogactwie obywateli - im jeszcze nie wolno sobie
    > drukowac pieniedzy :-)

    Rzadko kiedy zamożni są obywatele, a kraj biedny.

    > A patrzyles na to jakie Szwecja ma rozmiary ? :-)

    To teraz sukces ekonomiczny od rozmiarów kraju uzależniasz? ;-)
    Rozumiem, że taki Luksemburg to trzeci... piąty świat przy bogactwie
    wielkiej wobec niego Etiopii ;-)

    > No to ja ci mowie ze srednia pensja starcza na srednie zycie, taka
    > regula :-)
    > Owszem, to zycie troche lepsze niz u nas, moze zona nie musi pracowac
    > itp.

    "trochę" ;-) Nie sądzę byś wierzył w to, co piszesz.

    > Ale nie proponujesz chyba plyniecia promem do Polski na zakupy w
    > supermarkecie ?

    Tak powinni zrobić, gdyby nie byli zamożni. Skoro tak nie robią - ergo:
    nie chce im się. I to właśnie świadczy o poziomie życia w
    przeciwieństwie do Polaków czy Rosjan.

    Czy Ty kiedyś byłeś na promie? Raptem 10h płynięcia, w komfortowych
    warunkach (SPA, jacuzzi, restauracje itd.). Doprawdy dramat. Nie ma to
    jak stać na granicy z Obwodem w kolejce aut czasami naście godzin, sikać
    do butelki, opłacać się mafii i jeszcze płacić za to 1000zł za wizę ;-)

    >> No to już wiesz dlaczego uważam ich za zamożnych. Stać ich na to, by im
    >> się nie chciało.
    >
    > Tobie tez juz sie nie chce :-)

    Radzę sobie - fakt.

    >>> Szwedzi tez sie ograniczaja z zakupem domow ... podatek spadkowy.
    >>> A potem sie dziwic ze obywatel ma malo pieniedzy, a panstwo duzo :-)
    >> A po co mu pieniądze na koncie? Toż nawet w PL przy niskich stopach
    >> procentowych ludzie likwidują lokaty.
    >
    > I co robia po likwidacji ? Trzymaja w skarpecie ?

    Wydają napędzając gospodarkę. Taki jest cel obniżania stóp procentowych
    tudzież cen jako takich. Zwiększenie obrotu.

    > Smiem jednak twierdzic ze i tam srednie zarobki wystarczaja na srednie
    > zycie. Moze np dlatego ze trzeba odlozyc na emeryture, oplacic
    > ubezpieczenie zdrowotne, oplacic dzieciom studia i utrzymac dwa
    > samochody..

    OK. Zatem wszędzie jest tak samo - średnie życie ;-) Doprawdy nie wiem
    po co ci ludzie emigrują.

    > Moze tych frankow nigdy nie bylo, albo bylo tyle ile trzeba na jedna
    > rate ...

    Z pewnością - coś ok. 700.000 ludzi w samej PL ma raty w CHF i kredyty
    na setki tysięcy franków, więc chyba masz rację, że 700 franków (średnia
    rata) im w zupełności starczy.

    > Ale to jest Ameryka. Duza, wielka i z pewnymi zwyczajami.

    O taaaak... wszystkiego 200 lat "zwyczajów" z małym ogonkiem istnienia
    państwowości. Nie to co Europa.

    > A zebys wiedzial - uwazam ze zimowe opony trzeba miec jak _moze_ spasc
    > snieg. Jutro raczej nieprawdopodobne, ale od 1 listopada do kwietnia
    > jak najbardziej tak.

    Czyli jednak nie jutro? Więc i ja nie spodziewam się jutro zmiany kursu
    EUR z 4,25 na 2,0. Ale gdy będzie przy 2,10 to owszem, zacznę rozważać
    taką opcję.

    > No ale co tak w ogole proponujesz - dlugookresowe lokowanie w walucie,
    > krotkookresowe spekulacje ?

    Myślenie proponuję. Nie ma czegoś takiego jak krótko- czy długoterminowe
    spekulacje. Kupujesz, gdy tanio, sprzedajesz gdy drogo. Obracasz walutą
    stosownie do kursów. Czasami w miesiącu nie ma ruchu, czasami jest 100
    ruchów.

    > Przypominam ze juz raz tak bylo, ze te waluty spadaly, spadaly i konca
    > nie bylo widac.

    A potem się obudziłeś? ;-) Zechciej wskazać czas, gdy $ był po... np. 1zł.

    > A na co bedziesz mial chec ? Duzo rzeczy startuje cene w dolarach :-)

    I dlatego rezerwy są w $ m. innymi. By także w skali globalnej nie
    trzeba było kupować waluty, gdy kurs jest niekorzystny.

    >> Promocje często polegają na dotowaniu towaru. Wczoraj nabyłem żelik pod
    >> prysznic w promocji za 99 groszy. Cena standardowa 9,99. Rozumiem, że $
    >> spadł z 3,19 do 32 groszy wczoraj? ;-)
    >
    > Okres przydatnosci sie konczyl :-)

    Nie. To się nazywa promocją. Takie coś praktycznie co tydzień w każdym
    markecie.

    > Jak najbardziej kontenerami. Kupiles kontener sprzetu za milion $,
    > to teraz musisz ten milion $ ze sprzedazy uzyskac. Na splate
    > platnosci, albo na nastepny kontener.

    Nic bardziej błędnego. Pamiętaj, że sprzedaję w PLN towar.

    > Jak sie bedziesz cieszyl ze w zlotowkach zarobiles bez patrzenia na
    > kursy, to szybko zabraknie.

    Jak na razie to mam problem ze znalezieniem ciekawej oferty depozytowej,
    więc starcza mi.

    >> Nie jest prawdą, iż aby zarobić to ktoś musi stracić.
    >
    > Na walutach ? Jak to sobie wyobrazasz ?
    > Wez pare osob z roznymi walutami, powymieniajcie sie po roznych
    > kursach ... ale nie dokladajac do puli nowych pieniedzy.
    > I co - rozmnoza sie od wymieniania, ze ich na koncu bedzie wiecej niz
    > na poczatku ?

    A podobno to ja myślę, jak biedny Polaczek. ;-) Tobie się wydaje, że jak
    wyjmiesz z szafy 100$ i pójdziesz do kantoru to kurs spadnie, bo
    zarzuciłeś rynek. Ech.

    --
    -----------
    Pozdrawiam
    Szymon


  • 37. Data: 2013-08-24 00:13:10
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Dnia Fri, 23 Aug 2013 22:41:00 +0200, S napisał(a):
    > W dniu 2013-08-23 21:51, J.F. pisze:
    >> Ale mowa byla o bogactwie obywateli - im jeszcze nie wolno sobie
    >> drukowac pieniedzy :-)
    >
    > Rzadko kiedy zamożni są obywatele, a kraj biedny.

    Patrz w zrodlo ktore podales - Grecja, Irlandia, a tak prawde
    powiedziawszy to tylko 3 panstwa nie sa zadluzone.

    >> A patrzyles na to jakie Szwecja ma rozmiary ? :-)
    > To teraz sukces ekonomiczny od rozmiarów kraju uzależniasz? ;-)
    > Rozumiem, że taki Luksemburg to trzeci... piąty świat przy bogactwie
    > wielkiej wobec niego Etiopii ;-)

    Nie, od tego zalezy ile trzeba przejechac. Nie dosc ze benzyna po 7
    zl, to jeszcze trzeba przejechac 2000 km :-)
    Luxemburg taki maly nie jest, ale np w Monaco duzo na paliwo nie
    wydasz :-)

    >> No to ja ci mowie ze srednia pensja starcza na srednie zycie, taka
    >> regula :-)
    >> Owszem, to zycie troche lepsze niz u nas, moze zona nie musi pracowac
    >> itp.
    > "trochę" ;-) Nie sądzę byś wierzył w to, co piszesz.

    Wierze wierze - w d* by im sie poprzewracalo, jakby za duzo zarabiali
    :-)

    >> Ale nie proponujesz chyba plyniecia promem do Polski na zakupy w
    >> supermarkecie ?
    > Tak powinni zrobić, gdyby nie byli zamożni. Skoro tak nie robią - ergo:
    > nie chce im się. I to właśnie świadczy o poziomie życia w
    > przeciwieństwie do Polaków czy Rosjan.
    > Czy Ty kiedyś byłeś na promie? Raptem 10h płynięcia, w komfortowych
    > warunkach (SPA, jacuzzi, restauracje itd.). Doprawdy dramat.

    Jacuzzi maja w domu, stac ich :-)
    No i niektorzy tak pewnie robia. Dla rozrywki, i to darmowej,
    podliczajac oszczednosci. Raz na pol roku.

    > Nie ma to
    > jak stać na granicy z Obwodem w kolejce aut czasami naście godzin, sikać
    > do butelki, opłacać się mafii i jeszcze płacić za to 1000zł za wizę ;-)

    No i sie dziwisz ze sie rodakom nie chce.

    >> Smiem jednak twierdzic ze i tam srednie zarobki wystarczaja na srednie
    >> zycie. Moze np dlatego ze trzeba odlozyc na emeryture, oplacic
    >> ubezpieczenie zdrowotne, oplacic dzieciom studia i utrzymac dwa
    >> samochody..
    > OK. Zatem wszędzie jest tak samo - średnie życie ;-) Doprawdy nie wiem
    > po co ci ludzie emigrują.

    Bo sa w Polsce bezrobotni, albo dostaja minimalna place, a nie
    srednia.
    Poza tym zauwaz ze 2 mln wyemigrowalo, a 30 mln nie ..

    >> Moze tych frankow nigdy nie bylo, albo bylo tyle ile trzeba na jedna
    >> rate ...
    > Z pewnością - coś ok. 700.000 ludzi w samej PL ma raty w CHF i kredyty
    > na setki tysięcy franków, więc chyba masz rację, że 700 franków (średnia
    > rata) im w zupełności starczy.

    Nie slyszales o bankowej kreacji pieniadza ?
    To tak samo mozna i franki wykreowac.

    Co prawda u nas raczej nie mialoby to sensu, wiec moze i faktycznie
    jakies franki sie pojawily.

    >> Ale to jest Ameryka. Duza, wielka i z pewnymi zwyczajami.
    > O taaaak... wszystkiego 200 lat "zwyczajów" z małym ogonkiem istnienia
    > państwowości. Nie to co Europa.

    A "u nas w Europie" ta mnogosc walut byla juz klopotliwa.

    >> A zebys wiedzial - uwazam ze zimowe opony trzeba miec jak _moze_ spasc
    >> snieg. Jutro raczej nieprawdopodobne, ale od 1 listopada do kwietnia
    >> jak najbardziej tak.
    > Czyli jednak nie jutro?

    Po prawdzie to mam wielosezonowe i sobie chwale ze mnie zaden snieg
    juz nie zaskoczy :-)

    > Więc i ja nie spodziewam się jutro zmiany kursu
    > EUR z 4,25 na 2,0. Ale gdy będzie przy 2,10 to owszem, zacznę rozważać
    > taką opcję.

    Ale jak chcesz zarobic, to nie musi jutro spasc do 2 zl - wystarczy ze
    przez nastepny rok kurs bedzie spadal ..

    >> No ale co tak w ogole proponujesz - dlugookresowe lokowanie w walucie,
    >> krotkookresowe spekulacje ?
    > Myślenie proponuję. Nie ma czegoś takiego jak krótko- czy długoterminowe
    > spekulacje. Kupujesz, gdy tanio, sprzedajesz gdy drogo. Obracasz walutą
    > stosownie do kursów. Czasami w miesiącu nie ma ruchu, czasami jest 100
    > ruchów.

    Czyli krotkookresowo.
    Najbardziej by ci chyba pasowalo kantor zalozyc :-)

    >> Przypominam ze juz raz tak bylo, ze te waluty spadaly, spadaly i konca
    >> nie bylo widac.
    > A potem się obudziłeś? ;-) Zechciej wskazać czas, gdy $ był po... np. 1zł.

    Juz tak kiedys bylo ze $ byl po ~4.8, a potem spadal, i spadal, i
    przez 7 lat spadal az do 2zl. I dalej by spadal, ale sie w USA objawil
    kryzys ... i zlotowka spadla na pysk.

    co prawda byly po drodze drobne i dwa wieksze wahania.

    >> A na co bedziesz mial chec ? Duzo rzeczy startuje cene w dolarach :-)
    > I dlatego rezerwy są w $ m. innymi. By także w skali globalnej nie
    > trzeba było kupować waluty, gdy kurs jest niekorzystny.

    No, nie calkiem tak.

    >>> Promocje często polegają na dotowaniu towaru. Wczoraj nabyłem żelik pod
    >>> prysznic w promocji za 99 groszy. Cena standardowa 9,99. Rozumiem, że $
    >>> spadł z 3,19 do 32 groszy wczoraj? ;-)
    >> Okres przydatnosci sie konczyl :-)
    > Nie. To się nazywa promocją. Takie coś praktycznie co tydzień w każdym
    > markecie.

    Badz pewny ze na tym zarabiaja ... choc przy takiej obnizce moze
    faktycznie nie ... Tym niemniej - jak bedzie kupowany za dolary, a te
    akurat pojda w gore, to takich promocji nie bedzie.
    Chociaz ... nie dam glowy. Jak im sprzedaz spadnie, to na rozne
    pomysly moga wpasc :-)

    >> Jak najbardziej kontenerami. Kupiles kontener sprzetu za milion $,
    >> to teraz musisz ten milion $ ze sprzedazy uzyskac. Na splate
    >> platnosci, albo na nastepny kontener.
    > Nic bardziej błędnego. Pamiętaj, że sprzedaję w PLN towar.

    Ale kupujesz na Tajwanie. Jesli po transakcji nie zarobisz wiecej
    dolarow niz miales, to nastepnego kontenera nie kupisz.

    A jeszcze pamietaj ze cie urzad skarbowy zlupi za rzekomy zysk w
    zlotowkach, wiec zarobic trzeba duzo.

    >>> Nie jest prawdą, iż aby zarobić to ktoś musi stracić.
    >> Na walutach ? Jak to sobie wyobrazasz ?
    >> Wez pare osob z roznymi walutami, powymieniajcie sie po roznych
    >> kursach ... ale nie dokladajac do puli nowych pieniedzy.
    >> I co - rozmnoza sie od wymieniania, ze ich na koncu bedzie wiecej niz
    >> na poczatku ?
    > A podobno to ja myślę, jak biedny Polaczek. ;-) Tobie się wydaje, że jak
    > wyjmiesz z szafy 100$ i pójdziesz do kantoru to kurs spadnie, bo
    > zarzuciłeś rynek. Ech.

    A kto tu mowi o zarzuceniu rynku ?
    Niech sobie kursy skacza tak jak lubisz - raz mniej, raz wiecej.
    Ale ilosc pieniedzy stala - jak chcesz aby wszyscy na tym zarobili ?

    J.


  • 38. Data: 2013-08-24 09:42:00
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: S <a...@w...pl>

    W dniu 2013-08-24 00:13, J.F. pisze:
    > Patrz w zrodlo ktore podales - Grecja, Irlandia, a tak prawde
    > powiedziawszy to tylko 3 panstwa nie sa zadluzone.

    Nie określam biedy poprzez zadłużenie państwa.

    > Nie, od tego zalezy ile trzeba przejechac. Nie dosc ze benzyna po 7
    > zl, to jeszcze trzeba przejechac 2000 km :-)

    Też mi się wydaje, że wszyscy mieszkają na północy. Z Gdańska do
    Sztokholmu musiałbyś pokonać ok. 60km autem. Reszta to prom Polferries.

    > Luxemburg taki maly nie jest, ale np w Monaco duzo na paliwo nie
    > wydasz :-)

    Wszystko jest droższe. Paliwo to był przykład, akurat na coli w
    przeliczeniu na litr większy jest zysk w Szwecji ;-)

    > Jacuzzi maja w domu, stac ich :-)

    Uff... Chodzi o komfort podróżowania.

    > No i niektorzy tak pewnie robia. Dla rozrywki, i to darmowej,
    > podliczajac oszczednosci. Raz na pol roku.

    Stena Line proponuje wycieczki do Karlskrony bez schodzenia na ląd.
    Bardzo popularne zresztą.
    To jest w ogóle dość zabawne, iż trzeba udowadniać, że dotarcie Szweda
    do PL w celach zakupowych jest o wiele przyjemniejsze niż dotarcie
    Polaka do Obwodu.

    >
    >> Nie ma to
    >> jak stać na granicy z Obwodem w kolejce aut czasami naście godzin, sikać
    >> do butelki, opłacać się mafii i jeszcze płacić za to 1000zł za wizę ;-)
    >
    > No i sie dziwisz ze sie rodakom nie chce.

    Ty jesteś z gimnazjum? Bo wcześniej pisałeś, że pamiętasz czasy marki
    niemieckiej, a poziom czytania ze zrozumieniem jakby współczesny.
    Pisałem, że MNIE się nie chce. Skoro są kolejki na granicach, miliony
    litrów przewożone w zbiornikach, rząd się tym "problemem" zaczął
    ostatnio interesować to nie wnioskuję, że "się rodakom nie chce". Całe
    miasta żyją z granicy - poczytaj o Bartoszycach, Gołdapi, a nawet
    Olsztynie - mieście wojewódzkim. Teraz sobie wyobraź, że granica się
    otworzyła tak jak ze Skandynawią. Praktycznie zero kontroli, wieziesz co
    chcesz, żadnych wiz, deklaracji celnych itd.
    Co ciekawe - Niemcy masowo odwiedzają nadgraniczne miejscowości - fajki,
    benzyna, ale też np. usługi typu fryzjer. Im się chce i opłaca. Coś te
    skandynawce leniwe... albo bogate ;-)

    > Bo sa w Polsce bezrobotni, albo dostaja minimalna place, a nie
    > srednia.
    > Poza tym zauwaz ze 2 mln wyemigrowalo, a 30 mln nie ..

    No tak, a ci w Afryce to dopiero niezbyt mobilni są. Dobrobyt pewnie ich
    trzyma.

    > Nie slyszales o bankowej kreacji pieniadza ?
    > To tak samo mozna i franki wykreowac.

    To sobie w domu wykreuj kilka milionów ;-) Jeszcze obcej waluty. Bajki
    znowu.

    > Co prawda u nas raczej nie mialoby to sensu, wiec moze i faktycznie
    > jakies franki sie pojawily.

    No wreszcie.

    > A "u nas w Europie" ta mnogosc walut byla juz klopotliwa.

    To już powiedziane zostało, iż zdecydowana większość krajów, którym
    dobrze się wiedzie jakoś nie ma tendencji do rezygnacji z waluty
    narodowej. Akceptują widać tę "kłopotliwość". W ogóle to jest straszny
    kłopot zarabiać na różnicach kursowych.

    > Po prawdzie to mam wielosezonowe i sobie chwale ze mnie zaden snieg
    > juz nie zaskoczy :-)

    Może słusznie. Jak będziesz miał wiele opcji oszczędzania to całościowo
    pewnie wyjdziesz na plus. Już tam jakichś mądrych słów używałeś jak to
    się nazywa.

    > Ale jak chcesz zarobic, to nie musi jutro spasc do 2 zl - wystarczy ze
    > przez nastepny rok kurs bedzie spadal ..

    Nie, bo kurs nie spada nigdy liniowo. On się waha z tendencją spadającą
    lub rosnącą. No zygzaczek taki kolego. Więc choć $ spadł ostatnio z 3,30
    do 3,17 to jednak przy analizie dziennej latał w przedziale 3,158-3,19.

    >>> No ale co tak w ogole proponujesz - dlugookresowe lokowanie w walucie,
    >>> krotkookresowe spekulacje ?
    >> Myślenie proponuję. Nie ma czegoś takiego jak krótko- czy długoterminowe
    >> spekulacje. Kupujesz, gdy tanio, sprzedajesz gdy drogo. Obracasz walutą
    >> stosownie do kursów. Czasami w miesiącu nie ma ruchu, czasami jest 100
    >> ruchów.
    >
    > Czyli krotkookresowo.

    A co to jest krótkookresowo? Raz mi się zdarzyło trzymać CHF 5,5
    miesiąca. Innym razem sprzedać $ w 3h. Jeśli interesują Cię lokaty
    3-letnie to tak... krótkookresowo. Jeśli odnosisz się do lokat 3M lub KO
    to tak podobnie.

    > Najbardziej by ci chyba pasowalo kantor zalozyc :-)

    Nie, bo nie działam na skalę gospodarczą. Nie handluję kilkudziesięcioma
    walutami, nie sprzedaję innym ludziom, nie skupuję od innych itd.
    Interesuje mnie kupno waluty na własne potrzeby. Kupię EUR, skorzystam
    podczas wyjazdów, reszta niech leży lub sprzedam niewykorzystane, gdy
    kurs będzie mnie zadowalał. Nawet Ci napisałem, że koleżance umożliwiłem
    nabycie w ten sposób, bo jedzie do Włoch, sam byłem w sierpniu w
    Szwecji, we wrześniu będzie Grecja. Mój obrót walutami (aż trzema, a od
    niedawna dwoma) przypomina trochę trzymanie pieniędzy na KO lub
    lokatach. Kiedy mam potrzebę to korzystam z kasy, kiedy nie - leżą w
    walucie aktualnie najbardziej opłacalnej.

    > Juz tak kiedys bylo ze $ byl po ~4.8, a potem spadal, i spadal, i
    > przez 7 lat spadal az do 2zl. I dalej by spadal, ale sie w USA objawil
    > kryzys ... i zlotowka spadla na pysk.

    Nie spotkałem się z lokatami 7-letnimi. Kiepski punkt odniesienia. Dla
    mnie waluta to alternatywa dla lokat i KO.

    > co prawda byly po drodze drobne i dwa wieksze wahania.

    Właśnie ;-) Równie dobrze można byłoby wnioskować, że posiadanie gotówki
    w jakiejkolwiek formie jest bez sensu, bo może dojść do denominacji i w
    kilka lat kasa będzie warta tyle, co dziś banknoty z czasów PRL.
    W swoim wywodzie przyjmujesz "argumenty", które Ci pasują, lecz są
    niezwykle skrajne. Raz mówisz, że codziennie trzeba być nastawionym na
    stratę, by potem przejść do cyklu 7-letniego.

    > Badz pewny ze na tym zarabiaja ... choc przy takiej obnizce moze
    > faktycznie nie ... Tym niemniej - jak bedzie kupowany za dolary, a te
    > akurat pojda w gore, to takich promocji nie bedzie.
    > Chociaz ... nie dam glowy. Jak im sprzedaz spadnie, to na rozne
    > pomysly moga wpasc :-)

    Aby to wytłumaczyć trzeba byłoby dotknąć już innych obszarów jak PR na
    przykład.
    Mylnie zakładasz, że firma (nawet moja) trzyma w garści 100zł i albo
    kupi EUR, albo $ i wszystko wrzuci w towar. Wóz albo przewóz. Wyobraź
    sobie, że wchodzę w waluty 3% swoich oszczędności. Jeśli się udaje to
    planuję zwiększyć do 10%. Takie wahanie 10gr na jednostce w dół czy w
    górę to mi lata, bo jestem w stanie przeczekać, dokupić itd. Spójrz na
    to nieco szerzej. Czy KFC czy tam McDonald's - firmy amerykańskie
    przecież - obniżyły ceny produktów, bo niedawno $ był po 3,30, a jest po
    3,16? Albo podwyższyły, bo im pracownik w Warszawie kilka frytek spalił
    i chyba nie domkną budżetu na ten rok?


    > Ale kupujesz na Tajwanie. Jesli po transakcji nie zarobisz wiecej
    > dolarow niz miales, to nastepnego kontenera nie kupisz.

    Patrz wyżej mistrzu.

    >
    > A jeszcze pamietaj ze cie urzad skarbowy zlupi za rzekomy zysk w
    > zlotowkach, wiec zarobic trzeba duzo.

    Niekoniecznie. Za zysk. Więc jak masz stratę to wiele nie złupi.


    > A kto tu mowi o zarzuceniu rynku ?
    > Niech sobie kursy skacza tak jak lubisz - raz mniej, raz wiecej.
    > Ale ilosc pieniedzy stala - jak chcesz aby wszyscy na tym zarobili ?

    Pieniądze nie są celem samym w sobie. Są ekwiwalentem pewnych dóbr,
    które można za nie kupić. A te dobra nie są identycznie wyceniane. A
    zatem pieniędzy trzeba mieć więcej/mniej na ich zakup. Więc się zmienia.

    W Twoim przykładzie też ilość nie jest stała. Nawet tylko wymieniając.
    Oto bowiem Franio zaszył w materac kilka tysięcy $ z dumą oznajmiając
    "na lepsze czasy". Hania zgubiła 100 euro, a Zdzisio od tego wymieniania
    tak poplamił banknot, że można tylko go wyrzucić (banków nie ma, więc
    się nie wymienia). Najgorzej ma Miecio, bo mu się dom spalił wraz z
    kasą, a Krysi powódź zabrała. To mówisz, że ilość pieniędzy jest
    stała... ;-)

    --
    -----------
    Pozdrawiam
    Szymon


  • 39. Data: 2013-08-24 11:24:16
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>

    Dnia Sat, 24 Aug 2013 09:42:00 +0200, S napisał(a):
    > W dniu 2013-08-24 00:13, J.F. pisze:
    >> Patrz w zrodlo ktore podales - Grecja, Irlandia, a tak prawde
    >> powiedziawszy to tylko 3 panstwa nie sa zadluzone.
    > Nie określam biedy poprzez zadłużenie państwa.

    No ale "bogate panstwo" ktore ma miliardy dlugu ? :-)

    No dobra, powinieniem doliczyc wartosc infrastruktury.

    >> Nie, od tego zalezy ile trzeba przejechac. Nie dosc ze benzyna po 7
    >> zl, to jeszcze trzeba przejechac 2000 km :-)
    > Też mi się wydaje, że wszyscy mieszkają na północy. Z Gdańska do
    > Sztokholmu musiałbyś pokonać ok. 60km autem. Reszta to prom Polferries.

    Prom nie jest za darmo.

    >> Luxemburg taki maly nie jest, ale np w Monaco duzo na paliwo nie
    >> wydasz :-)
    > Wszystko jest droższe. Paliwo to był przykład, akurat na coli w
    > przeliczeniu na litr większy jest zysk w Szwecji ;-)

    No i dlatego sila nabywcza pensji nie jest taka jakby sie z prostego
    przeliczenia wydawalo.

    >>> Nie ma to
    >>> jak stać na granicy z Obwodem w kolejce aut czasami naście godzin, sikać
    >>> do butelki, opłacać się mafii i jeszcze płacić za to 1000zł za wizę ;-)
    >> No i sie dziwisz ze sie rodakom nie chce.
    > Ty jesteś z gimnazjum? Bo wcześniej pisałeś, że pamiętasz czasy marki
    > niemieckiej, a poziom czytania ze zrozumieniem jakby współczesny.
    > Pisałem, że MNIE się nie chce. Skoro są kolejki na granicach, miliony
    > litrów przewożone w zbiornikach, rząd się tym "problemem" zaczął
    > ostatnio interesować to nie wnioskuję, że "się rodakom nie chce". Całe
    > miasta żyją z granicy - poczytaj o Bartoszycach, Gołdapi, a nawet
    > Olsztynie - mieście wojewódzkim.

    I co - wszyscy cierpia jak to opisujesz, aby sobie kupic 60l paliwa i
    dwie butelki wodki ?

    > Teraz sobie wyobraź, że granica się
    > otworzyła tak jak ze Skandynawią. Praktycznie zero kontroli, wieziesz co
    > chcesz, żadnych wiz, deklaracji celnych itd.
    > Co ciekawe - Niemcy masowo odwiedzają nadgraniczne miejscowości - fajki,
    > benzyna, ale też np. usługi typu fryzjer. Im się chce i opłaca. Coś te
    > skandynawce leniwe... albo bogate ;-)

    Proste - to nie trwa 15 minut jak dla Niemcow, i oszczednosci tez nie
    ma - tyle ze sie podroz zwraca.

    >> Nie slyszales o bankowej kreacji pieniadza ?
    >> To tak samo mozna i franki wykreowac.
    > To sobie w domu wykreuj kilka milionów ;-) Jeszcze obcej waluty. Bajki
    > znowu.

    A wyplacili ten kredyt naprawde we frankach, czy jednak w zlotowkach ?

    >> A "u nas w Europie" ta mnogosc walut byla juz klopotliwa.
    > To już powiedziane zostało, iż zdecydowana większość krajów, którym
    > dobrze się wiedzie jakoś nie ma tendencji do rezygnacji z waluty
    > narodowej.

    Akurat krajom ktore pierwsze Euro wprowadzily nie wiodlo sie zle.
    Szwajcaria do Unii nie chce, bo nie - zawsze byli niezalezni i to im
    sie podoba. Zreszta - w kraju gdzie na wszystko robiono referendum,
    miec narzucone przepisy z Brukseli ?
    Norwegia policzyla ze Unia jej sie nie oplaca, za duzo by musieli
    placic. Ale i tak ich Unia przymusila do wplacania na programy
    pomocowe.
    W GB wcale sie jakos swietnie nie wiodlo, i euro chcieli, ale ich
    Soros odwiodl od tego zamiaru.
    Wiec Ci w zasadzie zostaje Dania i Szwecja jako przyklady.

    > Akceptują widać tę "kłopotliwość". W ogóle to jest straszny
    > kłopot zarabiać na różnicach kursowych.

    Klopotliwe to jest np jak jedziesz z Danii do Wloch.

    >> Po prawdzie to mam wielosezonowe i sobie chwale ze mnie zaden snieg
    >> juz nie zaskoczy :-)
    > Może słusznie. Jak będziesz miał wiele opcji oszczędzania to całościowo
    > pewnie wyjdziesz na plus.

    Najbardziej mnie cieszy brak zmian, leniwy jestem :-)

    >>>> No ale co tak w ogole proponujesz - dlugookresowe lokowanie w walucie,
    >>>> krotkookresowe spekulacje ?
    >>> Myślenie proponuję. Nie ma czegoś takiego jak krótko- czy długoterminowe
    >>> spekulacje. Kupujesz, gdy tanio, sprzedajesz gdy drogo. Obracasz walutą
    >>> stosownie do kursów. Czasami w miesiącu nie ma ruchu, czasami jest 100
    >>> ruchów.
    >> Czyli krotkookresowo.
    > A co to jest krótkookresowo?

    Wlasnie to co robisz - korzystanie z drobnych kalkulacji.

    > Raz mi się zdarzyło trzymać CHF 5,5 miesiąca.

    co, nie chcialy pojsc w gore ?
    A ty tak czekales, czekales, i cieszyles sie ze tanieja, i kupowales
    nowe, a one nadal tanialy ... :-)

    I jaka stopa zwrotu wyszla po tym pol roku ?

    > Interesuje mnie kupno waluty na własne potrzeby. Kupię EUR, skorzystam
    > podczas wyjazdów, reszta niech leży lub sprzedam niewykorzystane, gdy
    > kurs będzie mnie zadowalał. Nawet Ci napisałem, że koleżance umożliwiłem
    > nabycie w ten sposób, bo jedzie do Włoch, sam byłem w sierpniu w
    > Szwecji, we wrześniu będzie Grecja. Mój obrót walutami (aż trzema, a od
    > niedawna dwoma) przypomina trochę trzymanie pieniędzy na KO lub
    > lokatach. Kiedy mam potrzebę to korzystam z kasy, kiedy nie - leżą w
    > walucie aktualnie najbardziej opłacalnej.

    Czyli jednak dlugoterminowo ?
    I tu wlasnie by sie przydaly prognozy dlugoterminowe.
    Lepiej kupic teraz na nastepny wyjazd za rok, czy moze lepiej poczekac
    do kwietnia ?

    >> Juz tak kiedys bylo ze $ byl po ~4.8, a potem spadal, i spadal, i
    >> przez 7 lat spadal az do 2zl. I dalej by spadal, ale sie w USA objawil
    >> kryzys ... i zlotowka spadla na pysk.
    > Nie spotkałem się z lokatami 7-letnimi. Kiepski punkt odniesienia.

    A w czym problem korzystac z rocznych czy 3-m ?

    > Dla mnie waluta to alternatywa dla lokat i KO.

    Jak waluta tak ogolnie spada, to sie jej trzymac nie oplaca, proste ?

    >> co prawda byly po drodze drobne i dwa wieksze wahania.
    > Właśnie ;-) Równie dobrze można byłoby wnioskować, że posiadanie gotówki
    > w jakiejkolwiek formie jest bez sensu, bo może dojść do denominacji i w
    > kilka lat kasa będzie warta tyle, co dziś banknoty z czasów PRL.

    denominacja nie oznacza utraty wartosci, ale owszem, inflacja moze
    nastapic.
    Niestety - dowolnego dobra, w ktorym postanowiles ulokowac
    oszczednosci.

    > W swoim wywodzie przyjmujesz "argumenty", które Ci pasują, lecz są
    > niezwykle skrajne. Raz mówisz, że codziennie trzeba być nastawionym na
    > stratę, by potem przejść do cyklu 7-letniego.

    A coz ja poradze, ze w naszej niedawnej historii mielismy i kilkuletni
    okres spadku walut, wiec sie wtedy oplacilo trzymac zlotowki, i
    gwaltowny wzrost walut, gdy absolutnie nie oplacalo trzymac tych
    zlotowek. Kto odgadl ten trend ten zarobil sporo, kto nie trafil, ten
    stracil krocie.

    A teraz wyglada na to ze sie zaczal kilkuletni okres umacniania
    zlotowki :-)

    >> Badz pewny ze na tym zarabiaja ... choc przy takiej obnizce moze
    >> faktycznie nie ... Tym niemniej - jak bedzie kupowany za dolary, a te
    >> akurat pojda w gore, to takich promocji nie bedzie.
    >> Chociaz ... nie dam glowy. Jak im sprzedaz spadnie, to na rozne
    >> pomysly moga wpasc :-)
    >
    > Aby to wytłumaczyć trzeba byłoby dotknąć już innych obszarów jak PR na
    > przykład.
    > Mylnie zakładasz, że firma (nawet moja) trzyma w garści 100zł i albo
    > kupi EUR, albo $ i wszystko wrzuci w towar. Wóz albo przewóz. Wyobraź
    > sobie, że wchodzę w waluty 3% swoich oszczędności. Jeśli się udaje to

    A firma wchodzi na 150%. Albo i na 200%, jak inwestuje duzo na kredyt.

    Ale ja nie o tym - jak sprzedaz spada, to moga byc chetni do zrobiena
    krotkiej promocji, zamiast podniesc cene, jakby z kalkulacji wynikalo.
    Szczegolnie ze taki polski rynek to moze byc dla swiatowej firmy
    wlasnie 3% - czasem warto doplacic, aby utrzymac pozycje i zarobic w
    nastepnych latach.

    > planuję zwiększyć do 10%. Takie wahanie 10gr na jednostce w dół czy w
    > górę to mi lata, bo jestem w stanie przeczekać, dokupić itd.

    I znow ten blad - jak leci w dol, to nie dokupujesz, tylko czekasz az
    jeszcze bardziej spadnie :-)

    > Spójrz na
    > to nieco szerzej. Czy KFC czy tam McDonald's - firmy amerykańskie
    > przecież - obniżyły ceny produktów, bo niedawno $ był po 3,30, a jest po
    > 3,16?

    Ale to McDonald - bula pewnie polska, mielony w Polsce robiony z
    polskich produktow, pracownik polski.
    Juz z komputerami tak sie nie da - wszystko za dolary, a marza
    niewielka.
    Choc przyklad paru duzych sieci pokazuje ze jednak da.

    >> Ale kupujesz na Tajwanie. Jesli po transakcji nie zarobisz wiecej
    >> dolarow niz miales, to nastepnego kontenera nie kupisz.
    > Patrz wyżej mistrzu.

    Teraz sie rynek uspokoil, marze wzrosly, kursy w miare stabilne.
    Kiedys margines bledu byl maly.

    >> A jeszcze pamietaj ze cie urzad skarbowy zlupi za rzekomy zysk w
    >> zlotowkach, wiec zarobic trzeba duzo.
    > Niekoniecznie. Za zysk. Więc jak masz stratę to wiele nie złupi.

    Ale w zlotowkach masz zysk. A w dolarach strate.
    Ale zysk liczymy w zlotowkach.

    >> A kto tu mowi o zarzuceniu rynku ?
    >> Niech sobie kursy skacza tak jak lubisz - raz mniej, raz wiecej.
    >> Ale ilosc pieniedzy stala - jak chcesz aby wszyscy na tym zarobili ?
    >
    > Pieniądze nie są celem samym w sobie. Są ekwiwalentem pewnych dóbr,
    > które można za nie kupić. A te dobra nie są identycznie wyceniane. A
    > zatem pieniędzy trzeba mieć więcej/mniej na ich zakup. Więc się zmienia.
    >
    > W Twoim przykładzie też ilość nie jest stała. Nawet tylko wymieniając.
    > Oto bowiem Franio zaszył w materac kilka tysięcy $ z dumą oznajmiając
    > "na lepsze czasy". Hania zgubiła 100 euro, a Zdzisio od tego wymieniania
    > tak poplamił banknot, że można tylko go wyrzucić (banków nie ma, więc
    > się nie wymienia). Najgorzej ma Miecio, bo mu się dom spalił wraz z
    > kasą, a Krysi powódź zabrała. To mówisz, że ilość pieniędzy jest
    > stała... ;-)

    Ale to dajesz przyklady samych strat.
    I to nie zmienia mojego "zeby ktos zarobil na walutach, to ktos inny
    musi stracic". Skad przekonanie ze to nie ty stracisz ? :-)

    J.


  • 40. Data: 2013-08-24 12:11:49
    Temat: Re: Kursowanie walutowe
    Od: S <a...@w...pl>

    W dniu 2013-08-24 11:24, J.F. pisze:

    > No ale "bogate panstwo" ktore ma miliardy dlugu ? :-)

    Skomplikowana sprawa. Spróbuję najprościej... Bank dzwoni do mnie z
    ofertą i oferuje mi milion złotych kredytu na co chcę. Bez zaświadczeń,
    formalności, na podstawie analizy mojego konta. Pytanie: jestem zamożny
    czy bezrobotny?

    > Prom nie jest za darmo.

    Już Ci tłumaczyłem. 1/5 ceny wizy do Obwodu Stena Line i 1/3 Polferries.

    > No i dlatego sila nabywcza pensji nie jest taka jakby sie z prostego
    > przeliczenia wydawalo.

    Brawo!

    > I co - wszyscy cierpia jak to opisujesz, aby sobie kupic 60l paliwa i
    > dwie butelki wodki ?

    Nie. 100L wchodzi do passata + 10L w kanistrze można przewieźć. Do tego
    fajki i wódka - chyba coś ok. litr, ale głowy nie dam. Tak, wszyscy
    "cierpią". Weź się chłopie za google, bo widzę, że nie masz bladego
    pojęcia o czym piszesz.

    http://wyborcza.pl/1,91446,14461999,Prawnicy_negatyw
    nie_oceniaja_kontrole_na_polsko_rosyjskiej.html


    > Proste - to nie trwa 15 minut jak dla Niemcow, i oszczednosci tez nie
    > ma - tyle ze sie podroz zwraca.

    Z takim nastawieniem to na ministra finansów powinieneś iść ;-) Będzie
    druga Grecja.

    http://biznes.interia.pl/wiadomosci/news/skandynawsk
    i-masowy-przemyt-po-polsku,1938178,4199

    > A wyplacili ten kredyt naprawde we frankach, czy jednak w zlotowkach ?

    Naprawdę we frankach.

    > Wiec Ci w zasadzie zostaje Dania i Szwecja jako przyklady.

    Nie no... jeszcze Etiopia jest dużym krajem ;-)

    >> Akceptują widać tę "kłopotliwość". W ogóle to jest straszny
    >> kłopot zarabiać na różnicach kursowych.
    >
    > Klopotliwe to jest np jak jedziesz z Danii do Wloch.

    Śmieszny jesteś. Jak myślisz to jest to zarobek. Wiem, że pojadę do
    Grecji we wrześniu. Kupię EUR na dzień wcześniej czy od 2 miesięcy
    śledzę kurs, by kupić najtaniej?

    >> Może słusznie. Jak będziesz miał wiele opcji oszczędzania to całościowo
    >> pewnie wyjdziesz na plus.
    >
    > Najbardziej mnie cieszy brak zmian, leniwy jestem :-)

    PKO BP Twoim przyjacielem zatem.


    >> Raz mi się zdarzyło trzymać CHF 5,5 miesiąca.
    >
    > co, nie chcialy pojsc w gore ?
    > A ty tak czekales, czekales, i cieszyles sie ze tanieja, i kupowales
    > nowe, a one nadal tanialy ... :-)

    Kursy nie spędzają mi snu z powiek, jak Ci się wydaje. Po prostu
    zlecenie sobie wisiało i tyle. W pewnym momencie dostałem info, że to już.

    > I jaka stopa zwrotu wyszla po tym pol roku ?

    A jakoś bodaj 5% netto w pół roku na tych CHF.

    > Czyli jednak dlugoterminowo ?

    Ufff... kolejny raz... W zależności od kursu.

    > I tu wlasnie by sie przydaly prognozy dlugoterminowe.

    Nie, dziękuję. Wróżenie z fusów. Nikt tak naprawdę nie wie kiedy kurs
    się zmieni.

    > Lepiej kupic teraz na nastepny wyjazd za rok, czy moze lepiej poczekac
    > do kwietnia ?

    Lepiej kupić, gdy kurs uznam za atrakcyjny. Czy będzie teraz, w kwietniu
    czy w styczniu - nie wiem.

    >> Nie spotkałem się z lokatami 7-letnimi. Kiepski punkt odniesienia.
    >
    > A w czym problem korzystac z rocznych czy 3-m ?

    W tym, że porównujesz 7-letnie okresy na walutach do 3M na lokatach.
    Kolejny raz: waluty to alternatywa dla lokat.

    >> Dla mnie waluta to alternatywa dla lokat i KO.
    >
    > Jak waluta tak ogolnie spada, to sie jej trzymac nie oplaca, proste ?

    Dla Ciebie tak. Ogólnie gdy spada to się kupuje. Skoro się kupuje to się
    trzyma.

    > denominacja nie oznacza utraty wartosci, ale owszem, inflacja moze
    > nastapic.

    Aaa... czyli Ty uważasz, że słowackie korony, niemieckie marki czy PLN
    przed denominacją są warte cokolwiek...

    > A coz ja poradze, ze w naszej niedawnej historii mielismy i kilkuletni
    > okres spadku walut, wiec sie wtedy oplacilo trzymac zlotowki, i
    > gwaltowny wzrost walut, gdy absolutnie nie oplacalo trzymac tych
    > zlotowek. Kto odgadl ten trend ten zarobil sporo, kto nie trafil, ten
    > stracil krocie.

    Ty nie radź, tylko myśl. Opracuj sobie strategię i spróbuj zainwestować
    1-5% oszczędności. Zobaczysz jak na tym wyjdziesz i podejmiesz decyzję
    co dalej.

    > A teraz wyglada na to ze sie zaczal kilkuletni okres umacniania
    > zlotowki :-)

    No to korzystaj na tym. Na akcjach też istnieje opcja gry na spadkach.

    > A firma wchodzi na 150%. Albo i na 200%, jak inwestuje duzo na kredyt.

    Gimnazjum znowu. W którym momencie napisałem, że inwestuję środki z kredytu?

    > Ale ja nie o tym - jak sprzedaz spada, to moga byc chetni do zrobiena
    > krotkiej promocji, zamiast podniesc cene, jakby z kalkulacji wynikalo.
    > Szczegolnie ze taki polski rynek to moze byc dla swiatowej firmy
    > wlasnie 3% - czasem warto doplacic, aby utrzymac pozycje i zarobic w
    > nastepnych latach.

    Jezu, brawo! I tak oto obaliłeś własne tezy odnośnie sztywnego
    powiązania towarów z kursami walut.

    >
    >> planuję zwiększyć do 10%. Takie wahanie 10gr na jednostce w dół czy w
    >> górę to mi lata, bo jestem w stanie przeczekać, dokupić itd.
    >
    > I znow ten blad - jak leci w dol, to nie dokupujesz, tylko czekasz az
    > jeszcze bardziej spadnie :-)

    To zależy. Nie ma jednej recepty na wszystko. Za długo tłumaczyć.

    > Ale to McDonald - bula pewnie polska, mielony w Polsce robiony z
    > polskich produktow, pracownik polski.
    > Juz z komputerami tak sie nie da - wszystko za dolary, a marza
    > niewielka.
    > Choc przyklad paru duzych sieci pokazuje ze jednak da.

    Czyli "tak się nie da", a zatem "jednak da" ;-) Za, a nawet przeciw ;-)

    > Teraz sie rynek uspokoil, marze wzrosly, kursy w miare stabilne.
    > Kiedys margines bledu byl maly.

    buhaha... jeśli teraz jest kurs stabilny, gdzie różnica w skali miesiąca
    to blisko 4% to ja już nie mam więcej pytań. Gdyby kursy były stabilne
    to w ogóle żaden temat walut (czy to pod postacią inwestycji kantorowych
    czy foreksowych) by nie istniał.

    > Ale w zlotowkach masz zysk. A w dolarach strate.
    > Ale zysk liczymy w zlotowkach.

    A ile w rublach? ;-)

    >>> A kto tu mowi o zarzuceniu rynku ?
    >>> Niech sobie kursy skacza tak jak lubisz - raz mniej, raz wiecej.
    >>> Ale ilosc pieniedzy stala - jak chcesz aby wszyscy na tym zarobili ?
    >>
    >> Pieniądze nie są celem samym w sobie. Są ekwiwalentem pewnych dóbr,
    >> które można za nie kupić. A te dobra nie są identycznie wyceniane. A
    >> zatem pieniędzy trzeba mieć więcej/mniej na ich zakup. Więc się zmienia.
    >>
    >> W Twoim przykładzie też ilość nie jest stała. Nawet tylko wymieniając.
    >> Oto bowiem Franio zaszył w materac kilka tysięcy $ z dumą oznajmiając
    >> "na lepsze czasy". Hania zgubiła 100 euro, a Zdzisio od tego wymieniania
    >> tak poplamił banknot, że można tylko go wyrzucić (banków nie ma, więc
    >> się nie wymienia). Najgorzej ma Miecio, bo mu się dom spalił wraz z
    >> kasą, a Krysi powódź zabrała. To mówisz, że ilość pieniędzy jest
    >> stała... ;-)
    >
    > Ale to dajesz przyklady samych strat.
    > I to nie zmienia mojego "zeby ktos zarobil na walutach, to ktos inny
    > musi stracic". Skad przekonanie ze to nie ty stracisz ? :-)

    I znów nie. Odniosłem się do Twojej tezy, iż "ilość pieniędzy stała". To
    nieprawda. Wartość pieniędzy też zmienna (musi być, skoro ilość jest
    różna). Czemu nie stracę? Ja trzymam w banku - ani materac, ani zguba,
    ani poplamienie, ani pożar, a nawet powódź mi nie grożą ;-)

    --
    -----------
    Pozdrawiam
    Szymon

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1