-
11. Data: 2004-11-30 19:39:24
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: yayco <yayco2_tnij_@_tnij_gmail.com>
Zdarzyło się to jak raz 2004-11-30 20:10, kiedy Jarek Andrzejewski
napisał(a) co następuje:
> hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
> przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
> :-)
Twierdzisz, że wzrost ekonomiczny i rozwój technologiczny XIX wieku da
się porównać ze zbrodniczym XX stuleciem?
--
* Jak rzekł pewien klasyk: *
*/|\* "If you're so smart, why aren't you rich?" */|\*
*/*|*\* */*|*\*
*/**|**\* yayco (yayco_tnij_@_tnij_gmail.com) */**|**\*
-
12. Data: 2004-12-01 09:03:57
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>
On Tue, 30 Nov 2004 20:39:24 +0100, yayco
<yayco2_tnij_@_tnij_gmail.com> wrote:
>Zdarzyło się to jak raz 2004-11-30 20:10, kiedy Jarek Andrzejewski
>napisał(a) co następuje:
>
>> hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
>> przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
>> :-)
>
>Twierdzisz, że wzrost ekonomiczny i rozwój technologiczny XIX wieku da
>się porównać ze zbrodniczym XX stuleciem?
Ja? Nie. To Tomasz Nowicki stwierdził, że rozwój nastąpił dzięki
odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
przykład, który to twierdzenie podważa.
--
Jarek Andrzejewski
-
13. Data: 2004-12-06 16:19:05
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>
"Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
news:9n0rq0pfn24ekkr2a8ktpsrmajjf9hjgme@4ax.com...
> Ja? Nie. To Tomasz Nowicki stwierdził, że rozwój nastąpił dzięki
Nie "dzięki", ale "między innymi". Jednak bez odejścia od parytetu złota,
rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku XIX
była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z
wiadomej nauki o ekonomii, ilość przechodzi w jakość ;). W każdym razie -
nikt niczego innego niż odejście od parytetu złota naonczas nie wymyślił, w
każdym razie nic równie skutecznego. Przypomnij sobie, skąd się wzięły
pieniądze na rozwój amerykańskich linii kolejowych, a potem całego Zachodu,
a potem - elektryfikację, motoryzację itd. Jednak każdy młotek ma dwa końce
i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale bez
przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami
kredytowymi - korzystam, ale staram się spłacać kredyt tak szybko, jak to
możliwe i pod żadnym pozorem nie przekraczać jakiegoś tam narzuconego sobie
limitu zadłużenia). Podobnie powinno być z pieniądzem nie mającym pokrycia w
kruszcu - korzystać, ale bez przesady.
> odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
> przykład, który to twierdzenie podważa.
Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą i
zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z głównych
powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza począwszy) -
w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria
kolejnych, nie tak drastycznych kroków), okazał się bardzo pomocny w dziele
budowy XX-w. kapitalizmu (i nie tylko). Ze wszystkimi wadami i zaletami
odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw :).
Uważam, że rząd nie powinien mieć prawa projektować deficytu, a jeśli do
niego doprowadzi - powinien ustąpić. Zaś Sejm miałby prawo projektować i
akceptować deficyt tylko w razie nadzwyczajnych, z góry zdefiniowanych
okoliczności - wojny, klęsk żywiołowych etc. I tylko na określony z góry
czas, pod rygorami konstytucyjnymi. Bo o ile odejście od parytetu złota dało
szansę na rozwój gospodarki, to deficyt budżetowy pozwala jedynie na rozwój
biurokracji, a ta niczemu dobremu nie służy.
T.
-
14. Data: 2004-12-07 18:08:03
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>
On Mon, 6 Dec 2004 17:19:05 +0100, "Tomasz Nowicki"
<t...@s...com> wrote:
>rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku XIX
>była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z
jak to liczysz? Przyrostem nominalnej wartości? To właśnie skutek
inflacji...
>wiadomej nauki o ekonomii, ilość przechodzi w jakość ;). W każdym razie -
>nikt niczego innego niż odejście od parytetu złota naonczas nie wymyślił, w
>każdym razie nic równie skutecznego. Przypomnij sobie, skąd się wzięły
>pieniądze na rozwój amerykańskich linii kolejowych, a potem całego Zachodu,
hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
wojnie?
Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
>i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
>dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
>ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale bez
>przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami
ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
centralnego.
>> odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
>> przykład, który to twierdzenie podważa.
>
>Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą i
>zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z głównych
Rothbard się myli? Kto wie...
>powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
>także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
>twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza począwszy) -
he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
pustego grosza...
>w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
>gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria
IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.
>odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
>współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw :).
hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
nadal było w obiegu...
--
Jarek Andrzejewski
-
15. Data: 2004-12-09 12:10:53
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>
"Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
news:uahpq09umbt1bnr7tt25f5mmcmda3iqmhj@4ax.com...
> hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
> przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
> :-)
Właśnie, że przeszkadzał - gdyby nie przeszkadzał, toby od niego nie zaczęto
odchodzić. Ale że makroekonomia dopiero się wówczas rodziła, nie uniknięto
przy tym oczywistych z dzisiejszego punktu widzenia pułapek. A alternatywa
była nieciekawa - pamiętajmy, że przynajmniej w krajach zachodu Europy i
Stanach szybszy rozwój miał zapobiegać narastającym napięciom społecznym -
dawał więcej pracy i więcej dóbr, podnosząc stopę życiową mas. I to akurat
nieźle się udało, choć nie bez olbrzymich kosztów i ofiar. Gwałtowny rozwój
techniczny i naukowy wytwarzał swoiste "ssanie ekonomiczne" - nowe obszary
wzrostu wydawały się być w zasięgu ręki, brakowało tylko kapitału. Można też
powiedzieć, że gdyby pieniądza kruszcowego nie zniosły potrzeby społeczne,
to na pewno uczyniłyby to napięcia polityczne - w końcu wojna wymaga
kapitału, a sztywne uwiązanie pieniądza do złota dopływ kapitału hamowało.
Więc aby wygrać wojnę (pierwszą światową, a była ona raczej nieuchronna)
rządy tak czy inaczej kapitał musiały zdobyć - i to o wiele większy niż
Napoleon i jego adwersarze przed stu laty.
T.
-
16. Data: 2004-12-09 12:38:04
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>
"Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
news:qerbr01k8vpub5sprt3sbo1qc14dakcifv@4ax.com...
> On Mon, 6 Dec 2004 17:19:05 +0100, "Tomasz Nowicki"
> <t...@s...com> wrote:
>
>>rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku
>>XIX
>>była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z
>
> jak to liczysz? Przyrostem nominalnej wartości? To właśnie skutek
> inflacji...
Nie, nie - dokonuję oszacowania metodą "na Wojtkowe oko" - pomiar ilościowy
rozwoju cywilizacyjnego jest raczej trudny, ile razy ktoś usiłuje go
mierzyć, otrzymuje opis wycinka rzeczywistości, a całość mu umyka.
Oczywiście, niełatwo jest porównywać GNI, nawet po skorygowaniu po PPP, bo
dane z XIX wieku, a zwłaszcza wcześniejsze, są chyba niezbyt pełne i
wiarygodne, pewnym punktem odniesienia jest opis zmian poziomu życia
przeciętnego obywatela czy rodziny - ale i to nie oddaje wiernie zmian w
gospodarkach. Dlatego publicyści szukają obrazowych porównań, a naukowcy -
budują syntetyczne wskaźniki, a potem nawzajem je sobie krytykują i
podważają. Jednak zwykły zdrowy rozsądek pozwala stwierdzić, że trwałe
osiągnięcia cywilizacyjne wieku XIX są jednak znacznie mniejsze, niż wieku
XX. Można sypać przykładami, ale po co?
> hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
> wojnie?
Nie, burzliwy rozwój zaczął się tak naprawdę u zarania rewolucji
przemysłowej w Anglii w XVIII wieku, a potem ciągle przyspieszał (z
przerwami na korekty związane z kolejnymi wojnami), aż w drugiej połowie XIX
wieku, głównie w Stanach, zaczęło brakować kapitału na nowe, olbrzymie na
owe czasy przedsięwzięcia. Wtedy właśnie zaczął się proces poszukiwania
nowych sposobów na jego powiększenie, który zakończył się po I w. św. A
niedługo potem był Wielki Kryzys właśnie zbyt szybkim rozwojem spowodowany -
nauczka, która już się później w tej skali nie powtórzyła. To, co mieliśmy
niedawno, już nie było tak dotkliwe, być może nawet nadciągający kryzys
chiński uda się złagodzić na tyle, by nie stał się dolegliwy dla postronnych
społeczeństw. O ile nie nałoży się nań coś znacznie groźniejszego, przed
czym różni prorocy ostrzegają od lat - kryzys amerykańskich funduszy
inwestycyjnych i budżetu. Wygląda na to, że kolejne współczesne kryzysy są
spowodowane nie tyle odejściem od parytetu złota, ile całkowitym brakiem
umiaru w kreowaniu sztucznego kapitału - fizyczny brak kruszcu skutecznie
hamował tworzenie pustego pieniądza, jednak w dobie współczesnego pieniądza
elektronicznego nie ma niczego, co równie skutecznie mogłoby w skali
globalnej hamować jego przyrost - nie likwidować, ale właśnie hamować,
regulować. Tu chyba jest problem. I w strukturze wydatków. Bo o ile zużycie
kapitału na inwestycje może zaowocować przyszłym wzrostem rynku, to
zmarnowanie go na wojnie w Iraku nie przynosi żadnych ekonomicznych
pozytywów - w dodatku, o ile palenie papierowych pieniędzy zmniejszało
inflację, to palenie pieniędzy wirtualnych - wręcz przeciwnie (bo generuje
tylko dług, który później trzeba spłacić). Podobnie, choć nie tak
spektakularnie, wygląda sprawa z biurokracją i jej finansowaniem z długu
publicznego - to kosztwony nonsens, za który przyjdzie kiedyś nam zapłacić
T.
>
> Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
> Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
>
>>i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
>>dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
>>ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale
>>bez
>>przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami
>
> ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
> konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
> którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
> centralnego.
>
>>> odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
>>> przykład, który to twierdzenie podważa.
>>
>>Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą
>>i
>>zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z
>>głównych
>
> Rothbard się myli? Kto wie...
>
>>powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
>>także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
>>twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza
>>począwszy) -
>
> he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
> powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
> pustego grosza...
>
>>w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
>>gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria
>
> IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
> Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
> gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.
>
>>odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
>>współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw
>>:).
>
> hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
> nadal było w obiegu...
> --
> Jarek Andrzejewski
-
17. Data: 2004-12-09 12:59:24
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>
"Tomasz Nowicki" <t...@s...com> wrote in message
news:cp9gv8$q40$1@korweta.task.gda.pl...
Oj, sorry, za wcześnie to wysłałem.
>> Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
>> Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
Nie, tego chyba nie czytałem, może wyjątki w popularnych czasopismach, coś
mi się kojarzy. Możesz rozwinąć?
>> ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
>> konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
>> którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
>> centralnego.
Zgoda, ale w całościowym ujęciu wzrost cywilizacyjny w ciągu ostatnich kilku
stuleci otworzył nowe pola aktywności dla ludzi, dzięki czemu ich praca
mogła być więcej warta, mogli być bardziej produktywni - jednak ten rozwój
wymagał kapitału - żeby Amerykanie mogli wykorzystać bogactwa swego kraju,
niezbędna była sieć kolejowa, elektryfikacja, łączność - wszystko to
wymagało kapitału, gdyby go nie znaleziono dostatecznie szybko, stałby się
on droższy, a więc rozwój uległby spowolnieniu. Sztuczny, wirtualny
pieniądz, był swego rodzaju pożyczką, spłacaną PO zebraniu owoców wzrostu.
Tyle, że pożyczka ta nie miała pokrycia w fizycznym kapitale banków. Efektem
tego jest postępująca inflacja, ale czy nie było warto? Ci, którzy padli
ofiarą kryzysów powiedzą, że nie. Reszta powie, że tak. To podobnie jak z
kredytobiorcą, który uruchomił produkcję z kredytu - jeśli mu się powiedzie,
spłaci kredyt i zarobi on sam i jego kontrahenci. Jeśli nie - jego upadek
zaszkodzi nie tylko jemu, ale i innym. Na przełomie epok XIX i XX wieku
Zachodowi się udało. Oczywiście, nie zawsze musi tak być, stąd słuszne
nawoływania do rozsądnego posługiwania się tego rodzaju kapitałem, bo jest
to trochę jak zabawa małpy brzytwą.
>> he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
>> powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
>> pustego grosza...
Ale dopóki ten pusty grosz przynosił realny zysk z inwetsycji, było dobrze.
>> IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
>> Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
>> gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.
Finansowanie już dawno nie polega na wykorzystaniu samych tylko
oszczędności. Bo bank, mając x oszczędności, może udzielić np. 1,5x
kredytów - to właśnie wytwarzanie wirtualnego pieniądza. Dopóki efektem tego
posunięcia jest napływ >1,5x oszczędności, to jest spokój. Gorzej, gdy tak
się nie dzieje... Cała trudność polega na fizycznej niemożności panowania
nad bilansem całej gospodarki światowej - to zbyt skomplikowane. Dochodzi
też nieuchronny niedobór informacji, opóźnienia, błędy i rozproszenie
ośrodków decyzyjnych i opór rządów prących do maksymalizacji wydatków -
efektem jest inflacja, a od czasu do czasu - kryzysowe tąpnięcie. Ciekawe,
czy do prognozowania rozwoju ekonomii nie dałoby się wykorzystać
matematycznych modeli stosowanych w tektonice :))).
>> hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
>> nadal było w obiegu...
Dopóki miałoby co ściągnąć z poddanych... Własnych lub cudzych.
T.
-
18. Data: 2004-12-10 00:02:03
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>
On Thu, 9 Dec 2004 13:59:24 +0100, "Tomasz Nowicki"
<t...@s...com> wrote:
>"Tomasz Nowicki" <t...@s...com> wrote in message
>news:cp9gv8$q40$1@korweta.task.gda.pl...
>
>Oj, sorry, za wcześnie to wysłałem.
>
>>> Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
>>> Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
>
>Nie, tego chyba nie czytałem, może wyjątki w popularnych czasopismach, coś
>mi się kojarzy. Możesz rozwinąć?
co tu rozwijać? Pogoogluj, książka jest dostępna za darmo.
>on droższy, a więc rozwój uległby spowolnieniu. Sztuczny, wirtualny
>pieniądz, był swego rodzaju pożyczką, spłacaną PO zebraniu owoców wzrostu.
tyle, że zyskują na tym ci, którzy dostają go pierwsi. Potem - skoro
pieniądza przybyło skokowo, a dóbr nie - dobra "drożeją" i sytuacja
wraca do początkowej równowagi podaży/popytu.
>Finansowanie już dawno nie polega na wykorzystaniu samych tylko
>oszczędności. Bo bank, mając x oszczędności, może udzielić np. 1,5x
>kredytów - to właśnie wytwarzanie wirtualnego pieniądza. Dopóki efektem tego
>posunięcia jest napływ >1,5x oszczędności, to jest spokój. Gorzej, gdy tak
>się nie dzieje... Cała trudność polega na fizycznej niemożności panowania
gorzej to będzie jak nagle ci, którzy dali ten "x" poproszą o jego
zwrot.
>nad bilansem całej gospodarki światowej - to zbyt skomplikowane. Dochodzi
>też nieuchronny niedobór informacji, opóźnienia, błędy i rozproszenie
>ośrodków decyzyjnych i opór rządów prących do maksymalizacji wydatków -
>efektem jest inflacja, a od czasu do czasu - kryzysowe tąpnięcie. Ciekawe,
tak! Gdyby nadal pieniądz papierowy byłby wymienialny na kruszec, to
nie groziłaby skokowa zmiana jego wartości
>>> hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
>>> nadal było w obiegu...
>
>Dopóki miałoby co ściągnąć z poddanych... Własnych lub cudzych.
właśnie o to mi chodzi. Nie mogłoby tego robić dowolnie długo. Teraz
nic mu nie broni.
--
Jarek Andrzejewski
-
19. Data: 2004-12-10 00:15:59
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>
On Thu, 9 Dec 2004 13:38:04 +0100, "Tomasz Nowicki"
<t...@s...com> wrote:
>> hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
>> wojnie?
>
>Nie, burzliwy rozwój zaczął się tak naprawdę u zarania rewolucji
>przemysłowej w Anglii w XVIII wieku, a potem ciągle przyspieszał (z
>przerwami na korekty związane z kolejnymi wojnami), aż w drugiej połowie XIX
>wieku, głównie w Stanach, zaczęło brakować kapitału na nowe, olbrzymie na
>owe czasy przedsięwzięcia. Wtedy właśnie zaczął się proces poszukiwania
>nowych sposobów na jego powiększenie, który zakończył się po I w. św. A
>niedługo potem był Wielki Kryzys właśnie zbyt szybkim rozwojem spowodowany -
ha, ciekawe, że przez setki lat jakoś "wielkiego kryzysu" nie było, a
wkrótce po odejściu od pieniądza wymienialnego na złoto nadszedł. Ja
jestem skłonny widzieć związek.
>inwestycyjnych i budżetu. Wygląda na to, że kolejne współczesne kryzysy są
>spowodowane nie tyle odejściem od parytetu złota, ile całkowitym brakiem
>umiaru w kreowaniu sztucznego kapitału - fizyczny brak kruszcu skutecznie
>hamował tworzenie pustego pieniądza, jednak w dobie współczesnego pieniądza
IMHO sam sobie przeczysz, bo przecież "całkowity brak umiaru w
kreowaniu sztucznego kapitału" jest właśnie skutkiem odejścia od
powiązania pieniądza z dobrem, które trudno "kreować bez umiaru".
Monopol państwa na płatny środek płatniczy daje mu możliwość kreowania
go tak dużo jak zechce, a - jak widać - urzędnik nie jest w stanie się
pohamować przed "robieniem dobrze" wyborcom nie na _swój_ koszt.
>Podobnie, choć nie tak
>spektakularnie, wygląda sprawa z biurokracją i jej finansowaniem z długu
>publicznego - to kosztwony nonsens, za który przyjdzie kiedyś nam zapłacić
hmm, bo nie wybucha i nie giną ludzie? Na "łeb" przypada w tej chwili
ponad 10000 zł długu. I nadal rośnie.
--
Jarek Andrzejewski
-
20. Data: 2004-12-10 11:23:52
Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>
"Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
news:8fphr09aqugokga6rmrfvd2pmcor4ap6hb@4ax.com...
> tyle, że zyskują na tym ci, którzy dostają go pierwsi. Potem - skoro
> pieniądza przybyło skokowo, a dóbr nie - dobra "drożeją" i sytuacja
> wraca do początkowej równowagi podaży/popytu.
zaraz, zaraz - założenie jest takie, że dóbr właśnie przybywa i to z pewną
"górką" względem kredytu - stąd spadek cen masowo produkowanych wyrobów.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy inwestycji dokonano, ale nic z niej nie
wyszło.
> gorzej to będzie jak nagle ci, którzy dali ten "x" poproszą o jego
> zwrot.
Wtedy właśnie ci obrzydliwi bogacze skaczą ze swoich drapaczy chmur :)
> tak! Gdyby nadal pieniądz papierowy byłby wymienialny na kruszec, to
> nie groziłaby skokowa zmiana jego wartości
Ale i nie groziłby nam zbyt szybki rozwój - z powodu braku kapitału na
inwestycje. Przecież przed XIX wiekiem mieliśmy właśnie stagnację
spowodowaną względnym brakiem kruszcu (a więc wysoką ceną kredytu), za czym
szły wysokie ceny dóbr konsumpcyjnych, co przy niskich zarobkach powodowało
powszechne ubóstwo.
> właśnie o to mi chodzi. Nie mogłoby tego robić dowolnie długo. Teraz
> nic mu nie broni.
I dlatego powinno się szukać jakiegoś mechanizmu ograniczającego,
działającego podobnie jak kruszec, ale bardziej elastycznego (i
wygodniejszego w użytku). Teoretycznie jest nim rozsądek banków centralnych,
ale z tym bywa różnie.
T.