eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.bankiOT a może nie: Ile waży sztaba złota?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 25

  • 11. Data: 2004-11-30 19:39:24
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: yayco <yayco2_tnij_@_tnij_gmail.com>

    Zdarzyło się to jak raz 2004-11-30 20:10, kiedy Jarek Andrzejewski
    napisał(a) co następuje:

    > hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
    > przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
    > :-)

    Twierdzisz, że wzrost ekonomiczny i rozwój technologiczny XIX wieku da
    się porównać ze zbrodniczym XX stuleciem?


    --
    * Jak rzekł pewien klasyk: *
    */|\* "If you're so smart, why aren't you rich?" */|\*
    */*|*\* */*|*\*
    */**|**\* yayco (yayco_tnij_@_tnij_gmail.com) */**|**\*


  • 12. Data: 2004-12-01 09:03:57
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>

    On Tue, 30 Nov 2004 20:39:24 +0100, yayco
    <yayco2_tnij_@_tnij_gmail.com> wrote:

    >Zdarzyło się to jak raz 2004-11-30 20:10, kiedy Jarek Andrzejewski
    >napisał(a) co następuje:
    >
    >> hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
    >> przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
    >> :-)
    >
    >Twierdzisz, że wzrost ekonomiczny i rozwój technologiczny XIX wieku da
    >się porównać ze zbrodniczym XX stuleciem?

    Ja? Nie. To Tomasz Nowicki stwierdził, że rozwój nastąpił dzięki
    odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
    przykład, który to twierdzenie podważa.
    --
    Jarek Andrzejewski


  • 13. Data: 2004-12-06 16:19:05
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>

    "Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
    news:9n0rq0pfn24ekkr2a8ktpsrmajjf9hjgme@4ax.com...

    > Ja? Nie. To Tomasz Nowicki stwierdził, że rozwój nastąpił dzięki

    Nie "dzięki", ale "między innymi". Jednak bez odejścia od parytetu złota,
    rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku XIX
    była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z
    wiadomej nauki o ekonomii, ilość przechodzi w jakość ;). W każdym razie -
    nikt niczego innego niż odejście od parytetu złota naonczas nie wymyślił, w
    każdym razie nic równie skutecznego. Przypomnij sobie, skąd się wzięły
    pieniądze na rozwój amerykańskich linii kolejowych, a potem całego Zachodu,
    a potem - elektryfikację, motoryzację itd. Jednak każdy młotek ma dwa końce
    i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
    dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
    ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale bez
    przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami
    kredytowymi - korzystam, ale staram się spłacać kredyt tak szybko, jak to
    możliwe i pod żadnym pozorem nie przekraczać jakiegoś tam narzuconego sobie
    limitu zadłużenia). Podobnie powinno być z pieniądzem nie mającym pokrycia w
    kruszcu - korzystać, ale bez przesady.

    > odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
    > przykład, który to twierdzenie podważa.

    Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą i
    zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z głównych
    powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
    także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
    twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza począwszy) -
    w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
    gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria
    kolejnych, nie tak drastycznych kroków), okazał się bardzo pomocny w dziele
    budowy XX-w. kapitalizmu (i nie tylko). Ze wszystkimi wadami i zaletami
    odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
    współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw :).
    Uważam, że rząd nie powinien mieć prawa projektować deficytu, a jeśli do
    niego doprowadzi - powinien ustąpić. Zaś Sejm miałby prawo projektować i
    akceptować deficyt tylko w razie nadzwyczajnych, z góry zdefiniowanych
    okoliczności - wojny, klęsk żywiołowych etc. I tylko na określony z góry
    czas, pod rygorami konstytucyjnymi. Bo o ile odejście od parytetu złota dało
    szansę na rozwój gospodarki, to deficyt budżetowy pozwala jedynie na rozwój
    biurokracji, a ta niczemu dobremu nie służy.

    T.



  • 14. Data: 2004-12-07 18:08:03
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>

    On Mon, 6 Dec 2004 17:19:05 +0100, "Tomasz Nowicki"
    <t...@s...com> wrote:

    >rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku XIX
    >była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z

    jak to liczysz? Przyrostem nominalnej wartości? To właśnie skutek
    inflacji...

    >wiadomej nauki o ekonomii, ilość przechodzi w jakość ;). W każdym razie -
    >nikt niczego innego niż odejście od parytetu złota naonczas nie wymyślił, w
    >każdym razie nic równie skutecznego. Przypomnij sobie, skąd się wzięły
    >pieniądze na rozwój amerykańskich linii kolejowych, a potem całego Zachodu,

    hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
    wojnie?

    Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
    Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?

    >i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
    >dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
    >ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale bez
    >przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami

    ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
    konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
    którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
    centralnego.

    >> odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
    >> przykład, który to twierdzenie podważa.
    >
    >Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą i
    >zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z głównych

    Rothbard się myli? Kto wie...

    >powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
    >także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
    >twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza począwszy) -

    he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
    powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
    pustego grosza...

    >w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
    >gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria

    IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
    Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
    gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.

    >odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
    >współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw :).

    hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
    nadal było w obiegu...
    --
    Jarek Andrzejewski


  • 15. Data: 2004-12-09 12:10:53
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>

    "Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
    news:uahpq09umbt1bnr7tt25f5mmcmda3iqmhj@4ax.com...

    > hmmm, wątpię. "Wiekowi pary" jakoś pieniądz kruszcowy nie
    > przeszkadzał. Chyba, że za rozwój przyjmiemy przyrost liczby banknotów
    > :-)

    Właśnie, że przeszkadzał - gdyby nie przeszkadzał, toby od niego nie zaczęto
    odchodzić. Ale że makroekonomia dopiero się wówczas rodziła, nie uniknięto
    przy tym oczywistych z dzisiejszego punktu widzenia pułapek. A alternatywa
    była nieciekawa - pamiętajmy, że przynajmniej w krajach zachodu Europy i
    Stanach szybszy rozwój miał zapobiegać narastającym napięciom społecznym -
    dawał więcej pracy i więcej dóbr, podnosząc stopę życiową mas. I to akurat
    nieźle się udało, choć nie bez olbrzymich kosztów i ofiar. Gwałtowny rozwój
    techniczny i naukowy wytwarzał swoiste "ssanie ekonomiczne" - nowe obszary
    wzrostu wydawały się być w zasięgu ręki, brakowało tylko kapitału. Można też
    powiedzieć, że gdyby pieniądza kruszcowego nie zniosły potrzeby społeczne,
    to na pewno uczyniłyby to napięcia polityczne - w końcu wojna wymaga
    kapitału, a sztywne uwiązanie pieniądza do złota dopływ kapitału hamowało.
    Więc aby wygrać wojnę (pierwszą światową, a była ona raczej nieuchronna)
    rządy tak czy inaczej kapitał musiały zdobyć - i to o wiele większy niż
    Napoleon i jego adwersarze przed stu laty.

    T.




  • 16. Data: 2004-12-09 12:38:04
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>

    "Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
    news:qerbr01k8vpub5sprt3sbo1qc14dakcifv@4ax.com...
    > On Mon, 6 Dec 2004 17:19:05 +0100, "Tomasz Nowicki"
    > <t...@s...com> wrote:
    >
    >>rozwój na tę skalę, zapewne, nie byłby możliwy. A skala rozwoju w wieku
    >>XIX
    >>była o rzędy wielkości mniejsza, niż w wieku kolejnym. A, jak wiadomo z
    >
    > jak to liczysz? Przyrostem nominalnej wartości? To właśnie skutek
    > inflacji...

    Nie, nie - dokonuję oszacowania metodą "na Wojtkowe oko" - pomiar ilościowy
    rozwoju cywilizacyjnego jest raczej trudny, ile razy ktoś usiłuje go
    mierzyć, otrzymuje opis wycinka rzeczywistości, a całość mu umyka.
    Oczywiście, niełatwo jest porównywać GNI, nawet po skorygowaniu po PPP, bo
    dane z XIX wieku, a zwłaszcza wcześniejsze, są chyba niezbyt pełne i
    wiarygodne, pewnym punktem odniesienia jest opis zmian poziomu życia
    przeciętnego obywatela czy rodziny - ale i to nie oddaje wiernie zmian w
    gospodarkach. Dlatego publicyści szukają obrazowych porównań, a naukowcy -
    budują syntetyczne wskaźniki, a potem nawzajem je sobie krytykują i
    podważają. Jednak zwykły zdrowy rozsądek pozwala stwierdzić, że trwałe
    osiągnięcia cywilizacyjne wieku XIX są jednak znacznie mniejsze, niż wieku
    XX. Można sypać przykładami, ale po co?

    > hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
    > wojnie?

    Nie, burzliwy rozwój zaczął się tak naprawdę u zarania rewolucji
    przemysłowej w Anglii w XVIII wieku, a potem ciągle przyspieszał (z
    przerwami na korekty związane z kolejnymi wojnami), aż w drugiej połowie XIX
    wieku, głównie w Stanach, zaczęło brakować kapitału na nowe, olbrzymie na
    owe czasy przedsięwzięcia. Wtedy właśnie zaczął się proces poszukiwania
    nowych sposobów na jego powiększenie, który zakończył się po I w. św. A
    niedługo potem był Wielki Kryzys właśnie zbyt szybkim rozwojem spowodowany -
    nauczka, która już się później w tej skali nie powtórzyła. To, co mieliśmy
    niedawno, już nie było tak dotkliwe, być może nawet nadciągający kryzys
    chiński uda się złagodzić na tyle, by nie stał się dolegliwy dla postronnych
    społeczeństw. O ile nie nałoży się nań coś znacznie groźniejszego, przed
    czym różni prorocy ostrzegają od lat - kryzys amerykańskich funduszy
    inwestycyjnych i budżetu. Wygląda na to, że kolejne współczesne kryzysy są
    spowodowane nie tyle odejściem od parytetu złota, ile całkowitym brakiem
    umiaru w kreowaniu sztucznego kapitału - fizyczny brak kruszcu skutecznie
    hamował tworzenie pustego pieniądza, jednak w dobie współczesnego pieniądza
    elektronicznego nie ma niczego, co równie skutecznie mogłoby w skali
    globalnej hamować jego przyrost - nie likwidować, ale właśnie hamować,
    regulować. Tu chyba jest problem. I w strukturze wydatków. Bo o ile zużycie
    kapitału na inwestycje może zaowocować przyszłym wzrostem rynku, to
    zmarnowanie go na wojnie w Iraku nie przynosi żadnych ekonomicznych
    pozytywów - w dodatku, o ile palenie papierowych pieniędzy zmniejszało
    inflację, to palenie pieniędzy wirtualnych - wręcz przeciwnie (bo generuje
    tylko dług, który później trzeba spłacić). Podobnie, choć nie tak
    spektakularnie, wygląda sprawa z biurokracją i jej finansowaniem z długu
    publicznego - to kosztwony nonsens, za który przyjdzie kiedyś nam zapłacić

    T.
    >
    > Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
    > Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
    >
    >>i odejście od złota przyniosło też negatywne skutki. Z dwojga złego - mieć
    >>dobry pieniądz i niską stopę życiową (czy ograniczone możliwości rozwoju
    >>ekonomicznego) czy zły pieniądz i wysoką stopę - wybieram to drugie (ale
    >>bez
    >>przesady - tak samo, jak będąc wabionym przez banki z ich kartami
    >
    > ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
    > konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
    > którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
    > centralnego.
    >
    >>> odejściu od pieniądza związanego ze złotem czy srebrem, a ja podałem
    >>> przykład, który to twierdzenie podważa.
    >>
    >>Pewnie czytałem niewłaściwe opracowania (a przecież nie jestem ekonomistą
    >>i
    >>zbyt głęboko nie sięgałem), ale zawsze wydawało mi się, że jednym z
    >>głównych
    >
    > Rothbard się myli? Kto wie...
    >
    >>powodów głodu kapitałowego gospodarki światowej w XIX wieku (a i wcześniej
    >>także) było sztywne trzymanie się parytetu złota (uzasadnione radosną
    >>twórczością monetarystyczną rządzących od mroków Średniowiecza
    >>począwszy) -
    >
    > he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
    > powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
    > pustego grosza...
    >
    >>w warunkach względnego niedoboru kruszcu trudno było finansować rozwój
    >>gospodarki. Dlatego wynalazek wirtualnego pieniądza (a raczej seria
    >
    > IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
    > Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
    > gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.
    >
    >>odejścia od złota. Podobna sytuacja jest z deficytem budżetowym
    >>współcześnie - jednak tu, jak przystało na konserwatystę, jestem przeciw
    >>:).
    >
    > hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
    > nadal było w obiegu...
    > --
    > Jarek Andrzejewski



  • 17. Data: 2004-12-09 12:59:24
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>

    "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> wrote in message
    news:cp9gv8$q40$1@korweta.task.gda.pl...

    Oj, sorry, za wcześnie to wysłałem.

    >> Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
    >> Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?

    Nie, tego chyba nie czytałem, może wyjątki w popularnych czasopismach, coś
    mi się kojarzy. Możesz rozwinąć?

    >> ja nie sądzę, że taki był wybór. Stopa życiowa zależy od
    >> konkurencyjności, możliwości ludzi wynikających choćby z miejsca, w
    >> którym żyją itp., a nie od skuteczności działań tego czy innego banku
    >> centralnego.

    Zgoda, ale w całościowym ujęciu wzrost cywilizacyjny w ciągu ostatnich kilku
    stuleci otworzył nowe pola aktywności dla ludzi, dzięki czemu ich praca
    mogła być więcej warta, mogli być bardziej produktywni - jednak ten rozwój
    wymagał kapitału - żeby Amerykanie mogli wykorzystać bogactwa swego kraju,
    niezbędna była sieć kolejowa, elektryfikacja, łączność - wszystko to
    wymagało kapitału, gdyby go nie znaleziono dostatecznie szybko, stałby się
    on droższy, a więc rozwój uległby spowolnieniu. Sztuczny, wirtualny
    pieniądz, był swego rodzaju pożyczką, spłacaną PO zebraniu owoców wzrostu.
    Tyle, że pożyczka ta nie miała pokrycia w fizycznym kapitale banków. Efektem
    tego jest postępująca inflacja, ale czy nie było warto? Ci, którzy padli
    ofiarą kryzysów powiedzą, że nie. Reszta powie, że tak. To podobnie jak z
    kredytobiorcą, który uruchomił produkcję z kredytu - jeśli mu się powiedzie,
    spłaci kredyt i zarobi on sam i jego kontrahenci. Jeśli nie - jego upadek
    zaszkodzi nie tylko jemu, ale i innym. Na przełomie epok XIX i XX wieku
    Zachodowi się udało. Oczywiście, nie zawsze musi tak być, stąd słuszne
    nawoływania do rozsądnego posługiwania się tego rodzaju kapitałem, bo jest
    to trochę jak zabawa małpy brzytwą.

    >> he, he, he. Radosna twórczość nastąpiła dopiero po odejściu od
    >> powiązania monety z kruszcem. Wtedy dopiero można było zacząć emisję
    >> pustego grosza...

    Ale dopóki ten pusty grosz przynosił realny zysk z inwetsycji, było dobrze.

    >> IMHO nie ma znaczenia ile nominalnie złotych jest w obiegu.
    >> Finansowanie polega na wykorzystaniu oszczędności. Jeśli z jakiejś
    >> gałązi odpływa pieniądz, to te dobra tanieją - maleje na nie popyt.

    Finansowanie już dawno nie polega na wykorzystaniu samych tylko
    oszczędności. Bo bank, mając x oszczędności, może udzielić np. 1,5x
    kredytów - to właśnie wytwarzanie wirtualnego pieniądza. Dopóki efektem tego
    posunięcia jest napływ >1,5x oszczędności, to jest spokój. Gorzej, gdy tak
    się nie dzieje... Cała trudność polega na fizycznej niemożności panowania
    nad bilansem całej gospodarki światowej - to zbyt skomplikowane. Dochodzi
    też nieuchronny niedobór informacji, opóźnienia, błędy i rozproszenie
    ośrodków decyzyjnych i opór rządów prących do maksymalizacji wydatków -
    efektem jest inflacja, a od czasu do czasu - kryzysowe tąpnięcie. Ciekawe,
    czy do prognozowania rozwoju ekonomii nie dałoby się wykorzystać
    matematycznych modeli stosowanych w tektonice :))).

    >> hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
    >> nadal było w obiegu...

    Dopóki miałoby co ściągnąć z poddanych... Własnych lub cudzych.

    T.



  • 18. Data: 2004-12-10 00:02:03
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>

    On Thu, 9 Dec 2004 13:59:24 +0100, "Tomasz Nowicki"
    <t...@s...com> wrote:

    >"Tomasz Nowicki" <t...@s...com> wrote in message
    >news:cp9gv8$q40$1@korweta.task.gda.pl...
    >
    >Oj, sorry, za wcześnie to wysłałem.
    >
    >>> Czytałeś "Złoto, banki, ludzie - krótka historia pieniądza" Murray
    >>> Rothbarda? Sądzisz, że kompletnie sie myli?
    >
    >Nie, tego chyba nie czytałem, może wyjątki w popularnych czasopismach, coś
    >mi się kojarzy. Możesz rozwinąć?

    co tu rozwijać? Pogoogluj, książka jest dostępna za darmo.


    >on droższy, a więc rozwój uległby spowolnieniu. Sztuczny, wirtualny
    >pieniądz, był swego rodzaju pożyczką, spłacaną PO zebraniu owoców wzrostu.

    tyle, że zyskują na tym ci, którzy dostają go pierwsi. Potem - skoro
    pieniądza przybyło skokowo, a dóbr nie - dobra "drożeją" i sytuacja
    wraca do początkowej równowagi podaży/popytu.

    >Finansowanie już dawno nie polega na wykorzystaniu samych tylko
    >oszczędności. Bo bank, mając x oszczędności, może udzielić np. 1,5x
    >kredytów - to właśnie wytwarzanie wirtualnego pieniądza. Dopóki efektem tego
    >posunięcia jest napływ >1,5x oszczędności, to jest spokój. Gorzej, gdy tak
    >się nie dzieje... Cała trudność polega na fizycznej niemożności panowania

    gorzej to będzie jak nagle ci, którzy dali ten "x" poproszą o jego
    zwrot.

    >nad bilansem całej gospodarki światowej - to zbyt skomplikowane. Dochodzi
    >też nieuchronny niedobór informacji, opóźnienia, błędy i rozproszenie
    >ośrodków decyzyjnych i opór rządów prących do maksymalizacji wydatków -
    >efektem jest inflacja, a od czasu do czasu - kryzysowe tąpnięcie. Ciekawe,

    tak! Gdyby nadal pieniądz papierowy byłby wymienialny na kruszec, to
    nie groziłaby skokowa zmiana jego wartości

    >>> hmmm, ciekawe jak długo państwo mogłoby być deficytowe, gdyby złoto
    >>> nadal było w obiegu...
    >
    >Dopóki miałoby co ściągnąć z poddanych... Własnych lub cudzych.

    właśnie o to mi chodzi. Nie mogłoby tego robić dowolnie długo. Teraz
    nic mu nie broni.
    --
    Jarek Andrzejewski


  • 19. Data: 2004-12-10 00:15:59
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: Jarek Andrzejewski <j...@d...com.pl>

    On Thu, 9 Dec 2004 13:38:04 +0100, "Tomasz Nowicki"
    <t...@s...com> wrote:

    >> hmmm, uważasz, że ten rozwój nastąpił dopiero po roku 1913 i po
    >> wojnie?
    >
    >Nie, burzliwy rozwój zaczął się tak naprawdę u zarania rewolucji
    >przemysłowej w Anglii w XVIII wieku, a potem ciągle przyspieszał (z
    >przerwami na korekty związane z kolejnymi wojnami), aż w drugiej połowie XIX
    >wieku, głównie w Stanach, zaczęło brakować kapitału na nowe, olbrzymie na
    >owe czasy przedsięwzięcia. Wtedy właśnie zaczął się proces poszukiwania
    >nowych sposobów na jego powiększenie, który zakończył się po I w. św. A
    >niedługo potem był Wielki Kryzys właśnie zbyt szybkim rozwojem spowodowany -

    ha, ciekawe, że przez setki lat jakoś "wielkiego kryzysu" nie było, a
    wkrótce po odejściu od pieniądza wymienialnego na złoto nadszedł. Ja
    jestem skłonny widzieć związek.

    >inwestycyjnych i budżetu. Wygląda na to, że kolejne współczesne kryzysy są
    >spowodowane nie tyle odejściem od parytetu złota, ile całkowitym brakiem
    >umiaru w kreowaniu sztucznego kapitału - fizyczny brak kruszcu skutecznie
    >hamował tworzenie pustego pieniądza, jednak w dobie współczesnego pieniądza

    IMHO sam sobie przeczysz, bo przecież "całkowity brak umiaru w
    kreowaniu sztucznego kapitału" jest właśnie skutkiem odejścia od
    powiązania pieniądza z dobrem, które trudno "kreować bez umiaru".
    Monopol państwa na płatny środek płatniczy daje mu możliwość kreowania
    go tak dużo jak zechce, a - jak widać - urzędnik nie jest w stanie się
    pohamować przed "robieniem dobrze" wyborcom nie na _swój_ koszt.


    >Podobnie, choć nie tak
    >spektakularnie, wygląda sprawa z biurokracją i jej finansowaniem z długu
    >publicznego - to kosztwony nonsens, za który przyjdzie kiedyś nam zapłacić

    hmm, bo nie wybucha i nie giną ludzie? Na "łeb" przypada w tej chwili
    ponad 10000 zł długu. I nadal rośnie.

    --
    Jarek Andrzejewski


  • 20. Data: 2004-12-10 11:23:52
    Temat: Re: OT a może nie: Ile waży sztaba złota?
    Od: "Tomasz Nowicki" <t...@s...com>

    "Jarek Andrzejewski" <j...@d...com.pl> wrote in message
    news:8fphr09aqugokga6rmrfvd2pmcor4ap6hb@4ax.com...

    > tyle, że zyskują na tym ci, którzy dostają go pierwsi. Potem - skoro
    > pieniądza przybyło skokowo, a dóbr nie - dobra "drożeją" i sytuacja
    > wraca do początkowej równowagi podaży/popytu.

    zaraz, zaraz - założenie jest takie, że dóbr właśnie przybywa i to z pewną
    "górką" względem kredytu - stąd spadek cen masowo produkowanych wyrobów.
    Problem zaczyna się wtedy, kiedy inwestycji dokonano, ale nic z niej nie
    wyszło.

    > gorzej to będzie jak nagle ci, którzy dali ten "x" poproszą o jego
    > zwrot.

    Wtedy właśnie ci obrzydliwi bogacze skaczą ze swoich drapaczy chmur :)

    > tak! Gdyby nadal pieniądz papierowy byłby wymienialny na kruszec, to
    > nie groziłaby skokowa zmiana jego wartości

    Ale i nie groziłby nam zbyt szybki rozwój - z powodu braku kapitału na
    inwestycje. Przecież przed XIX wiekiem mieliśmy właśnie stagnację
    spowodowaną względnym brakiem kruszcu (a więc wysoką ceną kredytu), za czym
    szły wysokie ceny dóbr konsumpcyjnych, co przy niskich zarobkach powodowało
    powszechne ubóstwo.

    > właśnie o to mi chodzi. Nie mogłoby tego robić dowolnie długo. Teraz
    > nic mu nie broni.

    I dlatego powinno się szukać jakiegoś mechanizmu ograniczającego,
    działającego podobnie jak kruszec, ale bardziej elastycznego (i
    wygodniejszego w użytku). Teoretycznie jest nim rozsądek banków centralnych,
    ale z tym bywa różnie.

    T.


strony : 1 . [ 2 ] . 3


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1