-
51. Data: 2009-02-20 10:33:39
Temat: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorcĂłw
Od: "Baloo" <b...@o...eu>
Użytkownik "mvoicem" <m...@g...com> napisał w wiadomości
news:gnlvc1$82v$3@news.onet.pl...
> ChcÄ dodatkowego zabezpieczenia - powiedzmy Ĺźe dopiszesz hipotekÄ
> na innej
> nieruchomoĹci. W momencie kiedy siÄ trendy odwrĂłcÄ - na pewno
> bÄdziesz mĂłgĹ
> to zabezpieczenie zdjÄ Ä.
Chodzi mi o to, że gdyby dajmy na to wartość zastawionej obecnie
nieruchomości wzrosła dwukrotnie ponad kwotę kredytu, to czy bank
zgodziłby się na zdjęcie hipoteki z części nieruchomości? Wątpię i to
bardzo.
[to Ty czy ja tak "krzaczę"?]
-
52. Data: 2009-02-20 10:35:43
Temat: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
Od: "Baloo" <b...@o...eu>
Użytkownik "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał w
wiadomości news:1oj8tdoyhxmav$.1acgpfsm7zxwk$.dlg@40tude.net...
> Dnia Thu, 19 Feb 2009 23:58:41 +0100, Baloo napisał(a):
>
>> "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał
>>
>>> No, nie całkiem - jak złoty zwyżkuje, to zarabia klient
>>
>> Ale bank nijak na tym nie traci.
>
> A powinien?
A skąd ten wniosek?
Chodzi mi tylko, że proces "klient zarabia" jest dla banku
ambiwalentny, więc nie ma sensu przytaczać takich przykładów.
-
53. Data: 2009-02-20 12:03:35
Temat: Re: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
Od: mvoicem <m...@g...com>
Baloo wrote:
>
> U?ytkownik "mvoicem" <m...@g...com> napisa? w wiadomo?ci
> news:gnlvc1$82v$3@news.onet.pl...
>
>> Chcą dodatkowego zabezpieczenia - powiedzmy że dopiszesz hipotekę
>> na innej
>> nieruchomości. W momencie kiedy się trendy odwrócą - na pewno
>> będziesz mógł
>> to zabezpieczenie zdjąć.
>
> Chodzi mi o to, ?e gdyby dajmy na to warto?? zastawionej obecnie
> nieruchomo?ci wzros?a dwukrotnie ponad kwot? kredytu, to czy bank
> zgodzi?by si? na zdj?cie hipoteki z cz??ci nieruchomo?ci? W?tpi? i to
> bardzo.
Chyba nie da się założyć hipoteki na części nieruchomości ... ewentualnie
zmienić jej wysokość ...
Kwestia umowy :).
>
> [to Ty czy ja tak "krzacz?"?]
Teraz to obaj, ale przyczyną byłem chyba ja. sorry, już się (mam nadzieję)
poprawiłem.
p. m.
-
54. Data: 2009-02-20 12:38:52
Temat: Re: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
Od: Tomasz Nowicki <t...@s...com>
Jeśli coś nie ma sensu, to zakładać że bank jest instytucją charytatywną i
będzie się krępował wykorzystać dorosłego człowieka, który podpisując umowę
powinien być świadom jej konsekwencji - zwłaszcza, jeśli istnieją poważne
przesłanki do podejrzeń o możliwość popełnienia błędu. Ja wiem, że
najlepiej to żebyśmy zdrowi byli i bogaci, ale jak się podpisuje umowę, to
trzeba analizować ryzyko, zaś jeśli się nie potrafi, to warto zasięgnąć
opinii niezależnego fachowca albo przynajmniej kogoś mającego przytomność w
temacie.
Pretensje do banków, że żerują na ludzkim lenistwie i naiwności są jakieś
takie socrealistyczne, zwłaszcza jeśli nie chodzi o mętne sztuczki i
kruczki albo względnie mało prawdopodobne ryzyko, ale dość oczywistą
konstatację, że już biorąc kredyt walutowy na 110% inwestycji i 100%
zdolności kredytowej wystawiamy się na olbrzymie ryzyko przy nawet drobnych
problemach z płynnością finansową (choroba, niespodziewane wydatki,
problemy z dochodami) nie wspominając o olbrzymim ryzyku kursowym (złotówka
na górce) i związanym z wartością zabezpieczenia (wyśrubowane ceny na rynku
nieruchomości).
Ja nie sprzyjam tutaj bankom, bo to zazwyczaj dość ponure instytucje,
napędzane chciwością i pozbawione skrupułów, ale podobno "każdy o tym wie",
więc skąd te pretensje? Każdy wie, że bezpłatna opieka zdrowotna to mit,
bezpłatna edukacja to utopia, równość wobec prawa to bajka dla dzieci -
więc skąd przeświadczenie, że bank powinien zakładać niepełnosprawność
umysłową dojrzałego człowieka, który znakomicie radzi sobie w
społeczeństwie, czego dowodem jest wysoka zdolność kredytowa i stabilne
zatrudnienie? I niby co taki bank miałby zrobić?
Te banki, które nie poszły z owczym pędem kredytów na 110% inwestycji i
100% zdolności kredytowej, traciły w dobie prosperity, bo były postrzegane
wręcz jako hamulcowi rozwoju społecznego - bo kto to słyszał, żeby np.
odmówić kredytu 300 tys. na 20 lat rodzinie dysponującej przychodem 6000
miesięcznie, kiedy w Warszawie nędzna kawalerka tyle kosztuje, a my przecie
przemy do Europy i w ogóle. No to teraz Los powiedział "sprawdzam" i
płyniemy.
Tak BTW, żeby nie było, my z żoną też mamy wysoki kredyt hipoteczny, który
na szczęście zdążyłem przewalutować drogą konsolidacji w odpowiednim
momencie, a nawet nieco za wcześnie, biorąc pod uwagę zmiany kursu. I też
ponosimy ryzyko wahań cen nieruchomości - ale dysponujemy jakimiś
mozliwościami dodatkowego zabezpieczenia (lokal użytkowy z wolną hipoteką,
mieszkanie rodziców), a ponadto nasza nieruchomość nie była wyceniana na
wariackich papierach i raczej nie straci szybko na wartości.
Ponadto zaś mamy zabezpieczenie na wypadek śmierci - w postaci ubezpieczeń
o sumie przewyższającej wartość zobowiązań kredytowych. To oczywiście
kosztuje, dlatego nasz dom wciąż jeszcze nie jest na 100% wykończony, bo
nie chcieliśmy przekraczać pewnego pułapu, który uznaliśmy za nadmiernie
ryzykowny. Ale przynajmniej śpimy nieco spokojniej niż inni kredytobiorcy -
choć ryzyko zostanie wyeliminowane tak naprawdę dopiero po spłaceniu całego
kredytu :)
T.
-
55. Data: 2009-02-20 12:45:00
Temat: Re: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorcĂłw
Od: Tomasz Nowicki <t...@s...com>
Dnia Fri, 20 Feb 2009 11:33:39 +0100, Baloo napisał(a):
> Chodzi mi o to, że gdyby dajmy na to wartość zastawionej obecnie
> nieruchomości wzrosła dwukrotnie ponad kwotę kredytu, to czy bank
> zgodziłby się na zdjęcie hipoteki z części nieruchomości? Wątpię i to
> bardzo.
Nie rozumiesz zasad obciążania hipoteki, ot co. Jest ona obciążona do
wysokości zobowiązania, która jest wpisana w księdze. I nic więcej bank nie
uzyska w razie czego - po sprzedaży nieruchomości resztę musi zwrócić
kredytobiorcy. Problem w tym, że gdy rynek dołuje, to sprzedaż może nie
przynieść wystarczającej kwoty.
Oczywiście można dyskutować, czy w miarę trwania umowy nie możnaby obniżać
tej kwoty wpisanej w KW, ale sensu by to i tak nie miało żadnego - bo bank
i tak nie może uzyskać więcej niż _aktualne_ zadłużenie.
Powiem więcej - zabezpieczenie hipoteką nie jest dla banku żadną wielką
rewelacją, bo jest ustawowo bodaj czwarty czy piąty w kolejce roszczeń - po
skarbie państwa, zusach, srusach itp. Znacznie lepsze jest zabezpieczenie
np. na lokatach, ale jak sie nie ma co się lubi...
T.
-
56. Data: 2009-02-20 13:39:12
Temat: Odp: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
Od: "Baloo" <b...@o...eu>
"Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał
> Jeśli coś nie ma sensu, to zakładać że bank jest instytucją
> charytatywną i
> będzie się krępował wykorzystać dorosłego człowieka, który
> podpisując umowę
> powinien być świadom jej konsekwencji - zwłaszcza, jeśli istnieją
> poważne
> przesłanki do podejrzeń o możliwość popełnienia błędu. Ja wiem, że
> najlepiej to żebyśmy zdrowi byli i bogaci, ale jak się podpisuje
> umowę, to
> trzeba analizować ryzyko, zaś jeśli się nie potrafi, to warto
> zasięgnąć
> opinii niezależnego fachowca albo przynajmniej kogoś mającego
> przytomność w
> temacie.
Widzisz sęk w tym, że wszyscy "niezależni" fachowcy albo chodzą na
postronku banków albo tak naprawdę sami się na niczym nie znają. Poza
tym sądzisz, że ludzie zapożyczając się na parędziesiąt lat w setkach
tysięcy złotych naprawdę załatwiali to tak, jak się załatwia kupno
bułek na śniadanie? Bo ja śmiem wątpić. Problem tylko w tym, że mimo,
iż umów nie podpisują dzieci, tylko ludzie dorośli, to nie można od
nich wymagać takiej samej wiedzy, jaką posiada bank. A tego się
właśnie od nich wymaga. Dodatkowo jeśli doradca jest świetny, ale nie
w rzetelnym doradctwie, a jedynie we wciskaniu kitu i potrafi
"zaczarować" klienta, który po prostu jest laikiem, to sprawa jeszcze
bardziej się komplikuje. Pewnie dla wielu nie jest to żadnym
wytłumaczeniem, ale problem nie dotknął parudziesięciu staruszków
oczukanych przez przedstawiciela Providenta, tylko dziesiątki tysięcy
ludzi.
Mądry Polak po szkodzie, to prawda, ale uważam, że mimo to nie wolno
określać mianem głupoty ludzi, którzy po prostu zaufali instytucjom,
które nigdy wcześniej tego zaufania nie zawiodły.
> Pretensje do banków, że żerują na ludzkim lenistwie i naiwności
Eee tam. Nie lenistwo i naiwność, tylko po prostu niewiedza.
Jeśli kupujesz samochód, to wgłębiasz się w tajniki budowy silnika? A
kupując komputer w tajniki jego działania? Leczysz się sam, dzieci
uczysz sam, sprawiedliwości dochodzisz na własną rękę? I tak dalej?
Jesteś ekspertem ze wszystkich dziedzin życia, w jakich funkcjonujesz?
Jeśli tak, to zwracam honor i dalsza dyskusja nie ma sensu. Jeśli nie,
to wybacz, ale nie wiesz, kiedy sam możesz dostać kopa w d...ę, czego
oczywiście nie życzę.
> zwłaszcza jeśli nie chodzi o mętne sztuczki i
> kruczki albo względnie mało prawdopodobne ryzyko, ale dość oczywistą
> konstatację, że już biorąc kredyt walutowy na 110% inwestycji i 100%
> zdolności kredytowej wystawiamy się na olbrzymie ryzyko przy nawet
> drobnych
> problemach z płynnością finansową (choroba, niespodziewane wydatki,
> problemy z dochodami)
Ale nie mówimy teraz o takich problemach, tylko o ryzyku kursowym.
> nie wspominając o olbrzymim ryzyku kursowym (złotówka
> na górce)
No chyba pęknę ze śmiechu. Naprawdę w sierpniu 2008 wiedziałeś, że
złoty jest na górce?? I nie ogłosiłeś tego nigdzie, nie krzyczałeś
"ludzie uwaga, złoty na górce, przygotujcie się na spadek"? Dlaczego?
A teraz co jest? Dołek złotego czy jeszcze długa do niego droga? A
jeśli długa, to kiedy zacznie się odwrotny trend? No powiedz, warto
jeszcze brać kredyty w PLN czy już tylko w walutach, bo złoty znów się
będzie umacnia? ;-)
> więc skąd przeświadczenie, że bank powinien zakładać
> niepełnosprawność
> umysłową dojrzałego człowieka, który znakomicie radzi sobie w
> społeczeństwie, czego dowodem jest wysoka zdolność kredytowa i
> stabilne
> zatrudnienie? I niby co taki bank miałby zrobić?
Przedstawiać CAŁĄ prawdę? Mówić wprost o ryzyku kursowym, przedstawiać
harmonogram spłat i wzrost kapitału w przypadku spadku kursu złotego,
analizować z klientem przebieg kursów walut na przestrzeni lat i
doradzać mu RZETELNIE, co powinien zrobić. A nie co się bankowi teraz
opłaca.
A jak było naprawdę? O kredytach złotowych nie mówiło się wcale, były
obwarowane koszmarnymi warunkami, walutówki wręcz wciskano do rąk,
mówiąc "Panie, żeby to się przestało opłacać, to frank musiałby
skoczyć do 3.5 zł, a tak nie było od samiuśkiej wojny. Teraz od lat
jest trend spadkowy i nic nie wskazuje na to, że miałoby się to
zmienić". I teraz uważasz, że taki zwykły człowiek z ulicy powinien
posiąść skądś (skąd u licha, skoro WSZYSCY trąbią tak samo, jak ten
doradca) jakąś magiczną wiedzę, lepszą niźli ten bankowiec i podjąć
właściwą decyzję? Jeśli tak, to po jakiego grzyba wobec tego istnieją
doradcy i bankowcy, jeśli w rezultacie wyszłoby, iż są głupsi, niż
zwykły, niekształcony człowiek? A jeśli nie głupsi, jeśli to wszystko
jednak wiedzą, to? No właśnie - to znaczy, że są nierzetelni i kłamią.
Koło się zamyka.
> Te banki, które nie poszły z owczym pędem kredytów na 110%
> inwestycji i
> 100% zdolności kredytowej, traciły w dobie prosperity, bo były
> postrzegane
> wręcz jako hamulcowi rozwoju społecznego -
No właśnie, a pozostałe banki miały w dupie własne bezpieczeństwo,
więc chciwie rzuciły się do sprzedaży subprime'ów, a teraz skomlą i
usiłują wmówić, że to tylko i wyłącznie wina głupiego klienta. Bez
jaj.
> Tak BTW, żeby nie było, my z żoną też mamy wysoki kredyt hipoteczny,
> który
> na szczęście zdążyłem przewalutować drogą konsolidacji w odpowiednim
> momencie, a nawet nieco za wcześnie, biorąc pod uwagę zmiany kursu.
> I też
> ponosimy ryzyko wahań cen nieruchomości - ale dysponujemy jakimiś
> mozliwościami dodatkowego zabezpieczenia (lokal użytkowy z wolną
> hipoteką,
> mieszkanie rodziców), a ponadto nasza nieruchomość nie była
> wyceniana na
> wariackich papierach i raczej nie straci szybko na wartości.
> Ponadto zaś mamy zabezpieczenie na wypadek śmierci - w postaci
> ubezpieczeń
> o sumie przewyższającej wartość zobowiązań kredytowych. To
> oczywiście
> kosztuje, dlatego nasz dom wciąż jeszcze nie jest na 100%
> wykończony, bo
> nie chcieliśmy przekraczać pewnego pułapu, który uznaliśmy za
> nadmiernie
> ryzykowny. Ale przynajmniej śpimy nieco spokojniej niż inni
> kredytobiorcy -
> choć ryzyko zostanie wyeliminowane tak naprawdę dopiero po spłaceniu
> całego
> kredytu :)
Trzymam zatem kciuki, żeby to się nie zmieniło, albo zmieniło tylko na
lepsze :)
-
57. Data: 2009-02-20 13:43:39
Temat: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorcĂłw
Od: "Baloo" <b...@o...eu>
Użytkownik "Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał w
wiadomości news:1it8knlkvsve2.imx8h2v0wfoi$.dlg@40tude.net...
> Nie rozumiesz zasad obciążania hipoteki, ot co.
No możliwe, nie będę się upierać ;-)
> Jest ona obciążona do wysokości zobowiązania, która jest wpisana w
> księdze.
No więc tak samo działać to powinno w drugą stronę.
Może wartość nieruchomości maleje, ale zapis dotyczący wysokości
zobowiązania w KW pozostaje ten sam.
> Oczywiście można dyskutować, czy w miarę trwania umowy nie możnaby
> obniżać
> tej kwoty wpisanej w KW, ale sensu by to i tak nie miało żadnego -
> bo bank
> i tak nie może uzyskać więcej niż _aktualne_ zadłużenie.
Ale zadłużenie może przecież maleć, gdy kurs franka zacznie spadać.
-
58. Data: 2009-02-20 14:25:56
Temat: Re: Odp: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorców
Od: Tomasz Nowicki <t...@s...com>
Dnia Fri, 20 Feb 2009 14:39:12 +0100, Baloo napisał(a):
> Widzisz sęk w tym, że wszyscy "niezależni" fachowcy albo chodzą na
Nie miałem na myśli "niezależnych" tylko niezależnych. Czyli takich, którzy
za pieniądze wyjaśnią ci niuanse, których nie rozumiesz i nie są
zainteresowani wspieraniem banku w tym względzie.
> tym sądzisz, że ludzie zapożyczając się na parędziesiąt lat w setkach
> tysięcy złotych naprawdę załatwiali to tak, jak się załatwia kupno
> bułek na śniadanie? Bo ja śmiem wątpić. Problem tylko w tym, że mimo,
Czasem mam wrażenie, że właśnie tak - mało kto ma ochotę na zapoznawanie
się ze skomplikowanymi sprawami i woli "wierzyć fachowcom". Syndrom "jakoś
to będzie" działa niezawodnie. Są też tacy, którym chciwość zaćmiła
krytycyzm i chcą z bankiem jak najwięcej "ugrać", nie bacząc na ryzyko.
> nich wymagać takiej samej wiedzy, jaką posiada bank. A tego się
> właśnie od nich wymaga. Dodatkowo jeśli doradca jest świetny, ale nie
Wcale nie. Nie wiem, skąd ten wniosek. Powinni tylko wiedzieć na tyle dużo,
by umieć ocenić ryzyko i rozpoznać oczywiste pułapki. To nie wyklucza
błędu, oczywiście.
> bardziej się komplikuje. Pewnie dla wielu nie jest to żadnym
> wytłumaczeniem, ale problem nie dotknął parudziesięciu staruszków
> oczukanych przez przedstawiciela Providenta, tylko dziesiątki tysięcy
Którzy znakomicie radzą sobie w życiu i tylko z tak skomplikowaną sprawą,
jak kredyt nie potrafili? Bez jaj - po prostu ulegli urokom reklamy i
własnym mrzonkom, nic więcej. Z mediów odcedzali tylko te informacje, które
im pasowały do schematu, a pomijali niepasujące. Typowe.
> Mądry Polak po szkodzie, to prawda, ale uważam, że mimo to nie wolno
> określać mianem głupoty ludzi, którzy po prostu zaufali instytucjom,
> które nigdy wcześniej tego zaufania nie zawiodły.
Banki? Nie zawiodły? Przecież banki funkcjonują jako dyżurny czarny
charakter i co rusz ktoś wywleka ich wpadki. A poza tym - w kwestiach
finansowych naprawdę nie można nikomu ufać i właśnie tę lekcję teraz ludzie
odbierają.
> Eee tam. Nie lenistwo i naiwność, tylko po prostu niewiedza.
Lenistwo i naiwność. Ja nie jestem z branży, ale zadałem sobie trud i
dowiedziałem się sporo - dzięki czemu, mam nadzieję, jak dotąd wychodzę
dobrze na korzystaniu z usług banków itp. Ale działam ostrożnie i nie ufam
reklamom.
> Jeśli kupujesz samochód, to wgłębiasz się w tajniki budowy silnika? A
Sprawdzam, czy ten model nie jest znany z awaryjności, to proste. A jeśli
tak - to co się dzieje. I m.in. na tej podstawie decyduję się na zakup lub
nie.
> kupując komputer w tajniki jego działania? Leczysz się sam, dzieci
Komputer to niewielka inwestycja i w razie czego można powymieniać
podzespoły na lepsze.
Leczenie to nieco inna sfera, ale jak najbardziej - sprawdzam co mi sie
oferuje, a czego powinienem się spodziewać oraz co w efekcie otrzymałem.
Wiesz, z wykształcenia jestem lekarzem, więc najlepiej wiem, że tym
konowałom to ufać nie można ;)
> uczysz sam, sprawiedliwości dochodzisz na własną rękę? I tak dalej?
Ze sprawiedliwością to jest największy kłopot - i w Polsce nie ma szans na
jej uzyskanie, to główna wada naszego państwa.
> Jesteś ekspertem ze wszystkich dziedzin życia, w jakich funkcjonujesz?
Nie, ale staram się minimalizować ryzyko strat tam, gdzie byłoby ono
ryjnujące lub dotkliwe. To się nazywa przezorność.
> Jeśli tak, to zwracam honor i dalsza dyskusja nie ma sensu. Jeśli nie,
> to wybacz, ale nie wiesz, kiedy sam możesz dostać kopa w d...ę, czego
> oczywiście nie życzę.
Nie wiem, ale staram się dowiadywać. Przyznasz, że ryzyko wpadki jest
większe, kiedy działasz na ślepo.
> Ale nie mówimy teraz o takich problemach, tylko o ryzyku kursowym.
Które jest dziecinnie proste w porównaniu z niektórymi zagraniami banków.
Ryzyko kursowe widać jak na dłoni i trzeba być naprawdę życiowym luzakiem
(żeby nie użyć mocniejszego określenia), by do tego stopnia pomijać je w
analizie tak ważnych życiowo wyborów, jak kredyt hipoteczny. Czy ci ludzie
naprawdę sądzili, że złoty może jeszcze istotnie się umocnić? Albo że
ryzyko spadku jest pomijalne? No sorry... W takim razie powinni powściągnąć
apetyty i brać kredyt w zetłach. Podejrzewam, że się po prostu nad tym nie
zastanawiali, mimo że w mediach pojawiały się liczne przestrogi. Ale jak
ktoś woli godzinami oglądać seriale i gale biesiadne, zamiast szukać
informacji dla siebie ważnych, to sorry, ja u współczuł nie będę i nie mam
np. ochoty ratować go moimi podatkami.
> No chyba pęknę ze śmiechu. Naprawdę w sierpniu 2008 wiedziałeś, że
> złoty jest na górce?? I nie ogłosiłeś tego nigdzie, nie krzyczałeś
> "ludzie uwaga, złoty na górce, przygotujcie się na spadek"? Dlaczego?
Jak by ci tu powiedzieć, złoty od wielu miesięcy nic tylko się piął jak
taternik. Co rusz odbywały się debaty, jak tu ulżyć eksporterom, bo kurs za
wysoki, albo jak tu go obniżyć, żeby do euro nie wchodzić na za wysokim
przeliczniku. Media piały zachwyty nad siłą nabywczą turystów i nabywców
dóbr importowanych. To co - twierdzisz, że nie było przesłanek do
niepokoju? Zwłaszcza, że w mediach ostrzegano kredytobiorców expressis
verbis o ryzyku kursowym - sam słyszałem to do znudzenia.
Oczywiście, nie twierdzę że można było przewidzieć _aż_ taki spadek. Ale im
bliżej było naszego wejścia do strefy euro, tym bardziej była oczywista
jakaś korekta kursu złotówki. Dla kogoś, kto brał wyżyłowany kredyt, bez
żadnego luzu w parametrach, nawet niewielki spadek kursu staje się
zagrożeniem - wzrost raty o 10 czy 20% zmusza taką rodzinę do redukowania
innych wydatków.
> A teraz co jest? Dołek złotego czy jeszcze długa do niego droga? A
> jeśli długa, to kiedy zacznie się odwrotny trend? No powiedz, warto
> jeszcze brać kredyty w PLN czy już tylko w walutach, bo złoty znów się
> będzie umacnia? ;-)
To zależy od tego, co się stanie z kryzysem - jeśli się przesili, to złoty
znów zacznie wędrować do góry. A jeśli nie - to pozostanie na obecnym
poziomie lub spadnie.
A poza tym kredyty to się bierze w takiej walucie, w jakiej się zarabia,
zwłaszcza jak się nie ma wiedzy o walutach, kursach, spreadach itp.
> Przedstawiać CAŁĄ prawdę? Mówić wprost o ryzyku kursowym, przedstawiać
Było mówione w mediach, powinno wystarczyć.
> harmonogram spłat i wzrost kapitału w przypadku spadku kursu złotego,
Wystarczyłoby wyliczyć przykładową ratę.
> analizować z klientem przebieg kursów walut na przestrzeni lat i
> doradzać mu RZETELNIE, co powinien zrobić. A nie co się bankowi teraz
> opłaca.
Klient nie płaci bankowi za doradztwo, tylko za pożyczenie pieniędzy. A
więc bez przesady - od doradztwa to są inne firmy, trzeba korzystać, a nie
dupę szkłem podcierać, a potem jęczeć "wybili, panie, wybili".
> A jak było naprawdę? O kredytach złotowych nie mówiło się wcale, były
> obwarowane koszmarnymi warunkami, walutówki wręcz wciskano do rąk,
Nieprawda - realnymi warunkami. Brałem to wiem.
> mówiąc "Panie, żeby to się przestało opłacać, to frank musiałby
> skoczyć do 3.5 zł, a tak nie było od samiuśkiej wojny. Teraz od lat
> jest trend spadkowy i nic nie wskazuje na to, że miałoby się to
> zmienić". I teraz uważasz, że taki zwykły człowiek z ulicy powinien
No, jeśli wierzysz reklamom i handlarzom jak rodzonej matce, to gratuluję.
Bank ma zdobywać klientów i zarabiać
> posiąść skądś (skąd u licha, skoro WSZYSCY trąbią tak samo, jak ten
> doradca) jakąś magiczną wiedzę, lepszą niźli ten bankowiec i podjąć
Bzdury. Wystarczy elementarna wiedza i ostrożność.
> właściwą decyzję? Jeśli tak, to po jakiego grzyba wobec tego istnieją
> doradcy i bankowcy, jeśli w rezultacie wyszłoby, iż są głupsi, niż
Z doradców to trzeba korzystać (ale nie z naganiaczy nazywających się
doradcami), a bankowiec ma zarabiać, a nie udawać Matkę Teresę, bo mu za to
się nie płaci.
> zwykły, niekształcony człowiek? A jeśli nie głupsi, jeśli to wszystko
> jednak wiedzą, to? No właśnie - to znaczy, że są nierzetelni i kłamią.
> Koło się zamyka.
Jakoś najbardziej umoczyli ci "kształceni". Powiedziałbym "wyksztłciuchy",
bo to właśnie takim leszczom się wydawało, że zjedli rozumy oglądając
reklamy i hulaj dusza. Widziałem takich paru, ręce opadają. A ludzie prości
i nieuczeni, ale pozbawieni nadmiernej pewności siebie wynikającej z
niechlujnego i pobieżnego wykształcenia, woleli ostrożnie brać kredyty w
złotych, o ile w ogóle. Nie było ich stać na "full wypas", ale teraz nie są
zagrożeni bankructwem.
> No właśnie, a pozostałe banki miały w dupie własne bezpieczeństwo,
> więc chciwie rzuciły się do sprzedaży subprime'ów, a teraz skomlą i
> usiłują wmówić, że to tylko i wyłącznie wina głupiego klienta. Bez
> jaj.
A to inna sprawa - ustalmy, że wina leży pośrodku, bo też tak chyba jest w
istocie.
> Trzymam zatem kciuki, żeby to się nie zmieniło, albo zmieniło tylko na
> lepsze :)
Dziekuję
T.
-
59. Data: 2009-02-20 14:29:47
Temat: Re: Odp: Odp: Odp: Noble straszy kredytobiorcĂłw
Od: Tomasz Nowicki <t...@s...com>
Dnia Fri, 20 Feb 2009 14:43:39 +0100, Baloo napisał(a):
> No więc tak samo działać to powinno w drugą stronę.
Po kiego? I tak nie stracisz nic ponad zobowiązania.
> Może wartość nieruchomości maleje, ale zapis dotyczący wysokości
> zobowiązania w KW pozostaje ten sam.
I co z tego? To przecież nic nie zmienia, za to kosztuje.
> Ale zadłużenie może przecież maleć, gdy kurs franka zacznie spadać.
Ależ zadłużenie maleje - masz do spłacenia mniej złotych.
T.
-
60. Data: 2009-02-20 14:43:52
Temat: Odp: Noble straszy kredytobiorcĂłw
Od: "Baloo" <b...@o...eu>
"Tomasz Nowicki" <t...@s...com> napisał
> Ależ zadłużenie maleje - masz do spłacenia mniej złotych.
To wytłumacz mi to jak chłop krowie.
Jest kredyt na 100 tys. Wartość nieruchomości 100 tys. Zabezpieczenie
hipoteką. Wszystko gra.
1/ Kurs franka rośnie dwukrotnie, więc kredyt zwiększa się do 200 tys.
Wartość nieruchomości pozostaje 100 tys. Ta sama hipoteka. Co się
wówczas dzieje?
2/ Kurs franska spada dwukrotnie, więc kredyt maleje do 50 tys.
Wartość nieruchomości pozostaje 100 tys. Ta sama hipoteka. Co się
wówczas dzieje?