-
101. Data: 2022-01-12 11:55:10
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Eneuel Leszek Ciszewski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:srla1n$pdn$...@g...aioe.org...
"J.F" uf3f8e4tnpmn.d02h2dr8h6qt$....@4...net
>>> W moim przypadku nie robić tego co w pracy.
>>> Nie gapić się w ekran i nie siedzieć ciągle w fotelu
>> Czyli usiasc sobie na kanapie i obejrzec film w TV ? :-)
>TV emituje ;) filmy?... Chyba już tylko net...
Jeszcze czasem emituje.
No dobra - to usiasc na kanapie i obejrzec sobie taniec z gwiazdami
czy bitwe na glosy :-)
J.
-
102. Data: 2022-01-12 11:56:11
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: _Master_ <M...@...pl>
W dniu środa-05-stycznia-2022 o 10:54, Robert_DF pisze:
> ok, ale bardziej chodzi o to co TERAZ mają zrobić młodzi, nie ma PZPR,
> PiS jeszcze domów nie rozdaje (przynajmniej nie wszystkim) więc jaka
> alternatywa dla kredytu?
Ciężka praca na budowie. Że nie godzi się? ;-)
Sam wziąłem kredy ale na połowę mieszkania. Raz że by mi bank nie dał
więcej a dwa że nie jestem DEBILEM.
To co? Łajzy życiowe mają teraz dostawać mieszkania a ja mam płacić
Dalej za nich podatki?
Sorry. W dłuższej perspektywie SOCJALIZM to ZŁO.
Żal mi ludzi którzy tej perspektywy nie dostrzegają.
-
103. Data: 2022-01-12 11:56:21
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Eneuel Leszek Ciszewski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:srla1n$pdn$...@g...aioe.org...
"J.F" 1il9jfecjy7z5$.1f5cd6l4ed0bh$....@4...net
>>>> niespłaconeodsetki
>>>> > będą kapitalizowane,
>>> To nie jest to samo co indeksowanie
>>> całego kapitału od początku do końca
>> W zasadzie jest.
>> Bo kredyt dzialal w zalozeniu, ze nie splacisz calych odsetek, wiec
>> kapitał będzie rosł.
>Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia -- postrzeganie
>indeksowania
>czy odsetkowego kapitalizowania zależy od zyskiwania bądź
>tracenia?...
A to niewatpliwie.
Najplepiej podsumował to Kali :-)
J.
-
104. Data: 2022-01-12 12:03:07
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: _Master_ <M...@...pl>
W dniu środa-12-stycznia-2022 o 11:53, J.F. pisze:
> A coz to za biurowa robota ?
5 komputerów i 3 maszyny drukujące/naświetlające
-
105. Data: 2022-01-14 05:25:48
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
"J.F." 61deb3d5$0$542$6...@n...neostrada.pl
>> Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia -- postrzeganie indeksowania czy
odsetkowego kapitalizowania zależy od zyskiwania bądź
>> tracenia?...
> A to niewatpliwie.
> Najplepiej podsumował to Kali :-)
Swego czasu na lekcji matematyki w ogólniaku Ugolik
(nazwisko nauczyciela matematyki, imienia nie pamiętam)
dał mnie fleka a innym uczniom dał piątki, gdyż uzyskałem
na klasówce/kartkówce/karteczce jakiś wynik a pozostałe
osoby uzyskały jakiś inny -- spójny...
Wykazałem błąd w rozwiązaniu innych a w moim rozwiązaniu
nikt nie znalazł błędu, więc Ugolik uznał me racje -- mnie
dał wówczas czwórkę a pozostałym dał trójki...
Jakże można było dać mnie piątkę i jakże można było
dać najlepszym z najlepszych fleki tak zwane?
Karteczkę pisała tylko część klasy.
Karteczką zwano ,,pisemną formę ustnej wypowiedzi'', w czym
powoływano się na 'kolokwium', czyli pisemny sprawdzian na
wyższej uczelni, nazwę którego brano od 'colloquium', czyli od 'rozmowy'...
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/kolokwium;10257.ht
ml
Wówczas były następujące oceny:
2 -- niedostateczna
3 -- dostateczna
4 -- dobra
5 -- bardzo dobra
'Flekiem' zwano dwójki -- także nauczyciele, w tym Ryczaj
(nazwisko nauczycielki języka polskiego; imienia nie pamiętam)
tak mówiła...
-=-
Mam problem z piciem herbaty -- mam trudności z podniesieniem
do ust kubka herbaty prawą ręką... Kilka dni temu trudno mi było
umyć się... Gorąca woda była zbawienna... Z trudem mogłem ścisnąć
prawą rękę/dłoń w tak zwany kułak czy pięść... Teraz też mam z tym
problemy, ale coraz mniejsze...
Wiem, że w takich sytuacjach warto ćwiczyć -- podnosić, ściskać itd..
Oby do granicy bólu -- ale tu nie ma żadnego bólu... Ręka jest słaba
a pełen kubek (kubek pełny herbaty) jest za ciężki do podniesienia...
Wiem też, że z ,,ludzkich rąk'' nie otrzymam skutecznej pomocy
w pokonywaniu tego problemu, gdyż jest to problem rzeczywisty
a ,,ludzie'' preferują rozwiązywanie fikcyjnych problemów! Ta
nieskuteczna pomoc to informacja -- jakże skąpo udzielana...
-=-
Od kiedy pamiętam, żyłem w kastowym społeczeństwie -- ludzi
podzielonych/posortowanych na lepszy sort i gorszy...
Najpierw do wyższej kasty należały dzieci komunistów.
Później do lepszego sortu należeli ludzie Kościoła.
Wreszcie lepszym sortem byli bogaci.
Teraz ten lepszy sort to Kaczyńscy...
Tak czy inaczej -- stale ktoś wokoło mnie pretenduje do lepszych...
Tym lepszym trzeba wszystko wytłumaczyć po ludzku i ogólnie trzeba
podzielić się z tymi lepszymi całym swym dobytkiem, w tym także za
ten lepszy sort trzeba spłacić zadłużenie tegoż sortu...
-=-
Ludziom lepszego sortowi, rzeczywistym językiem lepszego sortu:
,,odpierdolcie się ode mnie!''. Nie zadłużałem was -- myślą,
słowem, uczynkiem czy zaniedbaniem, nie mam majątku, nie mam
dochodów, nie ma wykształcenia, nie mam zdrowia...
Zdrowie i szanse na swoje życie traciłem wtedy, gdy dopierdalaliście
(tu też użyłem języka lepszego sortu) mi i kazaliście mi (literalnie)
poznawać niedomagania bliźnich... Zanim zaczniecie pierdolić (to także
język lepszego sortu) o tym, że zostanę sam, że mi nie pomożecie itd.,
możecie zastanowić się nad tym -- ile wam zawdzięczam, ile razy
pomogliście mi (czy komukolwiek) itd...
Od dzieciństwa nie cierpiałem ludzi zaciągających kredyty,
lecz zrzucających na innych ludzi spłacanie tychże kredytów...
-=-
https://youtu.be/2JiagV8HGjc
https://www.tekstowo.pl/piosenka,jacek_kaczmarski,pi
ec_glosow_z_kraju__protest.html
Aż umarł żyć nie mając sił.
Nie było za co pochować.
https://youtu.be/EODgeIigxlQ
To miasto -- ja zbudowałem
By mieć na starość -- gdzie żebrać.
https://youtu.be/KDG2MiCsw44
Ja prosty człowiek...
JF> Najplepiej podsumował to Kali :-)
Owszem -- wypowiedź Kalego jest bezcenna!
Staś: - co to jest zły uczynek?
Kali: - Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek.
Staś: - A dobry?
Kali: - Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy.
https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Henryk_Sienkie
wicz-W_pustyni_i_w_puszczy.djvu/376
-=-
====================================================
=========================================
|| Jeśli ktoś inny niż Kali spłaci kredyt zaciągnięty przez Kalego, to jest dobry
uczynek. ||
|| Jeśli Kali spłaci kredyt zaciągnięty przez Kalego, to jest zły uczynek.
||
|| Dobrem jest branie kredytów spłacanych przez niekredytobiorców.
||
|| Złem jest branie kredytów spłacanych przez kredytobiorców.
||
====================================================
=========================================
-=-
Jaka jest różnica pomiędzy:
- zaciąganiem długów
i
- braniem kredytów
-=-
Gdyby moi dłużnicy zwrócili mi długi zaciągnięte u mnie, byłbym bogaty!
--
_._ _,-'""`-._ .`'.-. ._. .-.
(,-.`._,'( |\`-/| .'O`-' .,; o.' e...@g...com '.O_'
`-.-' \ )-`( , o o) `-:`-'.'. `\.'.' '~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~' o.`.,
-bf- `- \`_`"'-.o'\:/.d`|'.;.p \ ;' http://www.eneuel.w.duna.pl ;\|/...
-
106. Data: 2022-01-14 05:26:58
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
"J.F." 61deb38e$0$500$6...@n...neostrada.pl
> czy bitwe na glosy :-)
Kulturalne_inaczej debaty polityczne?
--
_._ _,-'""`-._ .`'.-. ._. .-.
(,-.`._,'( |\`-/| .'O`-' .,; o.' e...@g...com '.O_'
`-.-' \ )-`( , o o) `-:`-'.'. `\.'.' '~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~' o.`.,
-bf- `- \`_`"'-.o'\:/.d`|'.;.p \ ;' http://www.eneuel.w.duna.pl ;\|/...
-
107. Data: 2022-01-14 05:35:12
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
"_Master_" 61deb0b7$0$508$6...@n...neostrada.pl
> Zawsze to lepiej niż siłować się z głową ważącą 27 kg
> podczas lampienia się na gównianego smartfona ;)
Leżę na kanapie, moja głowa też leży na kanapie, choć wpatruję
się w ekran laptopa... Jakaż to głowa waży 27 kg? Chyba trochę
odleciałeś Master z tym siłowaniem...
--
_._ _,-'""`-._ .`'.-. ._. .-.
(,-.`._,'( |\`-/| .'O`-' .,; o.' e...@g...com '.O_'
`-.-' \ )-`( , o o) `-:`-'.'. `\.'.' '~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~' o.`.,
-bf- `- \`_`"'-.o'\:/.d`|'.;.p \ ;' http://www.eneuel.w.duna.pl ;\|/...
-
108. Data: 2022-01-14 11:06:22
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
On Fri, 14 Jan 2022 05:25:48 +0100, Eneuel Leszek Ciszewski wrote:
> "J.F." 61deb3d5$0$542$6...@n...neostrada.pl
>>> Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia -- postrzeganie indeksowania czy
odsetkowego kapitalizowania zależy od zyskiwania bądź
>>> tracenia?...
>
>> A to niewatpliwie.
>> Najplepiej podsumował to Kali :-)
>
> Swego czasu na lekcji matematyki w ogólniaku Ugolik
> (nazwisko nauczyciela matematyki, imienia nie pamiętam)
> dał mnie fleka a innym uczniom dał piątki, gdyż uzyskałem
> na klasówce/kartkówce/karteczce jakiś wynik a pozostałe
> osoby uzyskały jakiś inny -- spójny...
>
> Wykazałem błąd w rozwiązaniu innych a w moim rozwiązaniu
> nikt nie znalazł błędu, więc Ugolik uznał me racje -- mnie
> dał wówczas czwórkę a pozostałym dał trójki...
>
> Jakże można było dać mnie piątkę i jakże można było
> dać najlepszym z najlepszych fleki tak zwane?
Bylo tylko jedno zadanie? Bo moze nie zasluzyles na 5.
A reszta ... jeden maly blad, to 3 sie nalezy, a moze nawet 4,
ale wtedy tobie by trzeba postawic 5 :-)
> Wówczas były następujące oceny:
> 2 -- niedostateczna
> 3 -- dostateczna
> 4 -- dobra
> 5 -- bardzo dobra
>
> 'Flekiem' zwano dwójki -- także nauczyciele, w tym Ryczaj
> (nazwisko nauczycielki języka polskiego; imienia nie pamiętam)
> tak mówiła...
Swoja droga - skąd niechec do oceny 1?
Albo 0?
Przy czym na dwojke mówiło się też "pała" ... to moze jednak kiedys
1-ka byla ?
P.S. na farmacji na cwiczeniach z matematyki studenci uslyszeli
"duzy blad czy maly - dwója bedzie. Od waszego bledu czyjes zycie
zalezy".
J.
-
109. Data: 2022-01-16 04:28:36
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "Eneuel Leszek Ciszewski" <p...@c...fontem.lucida.console>
"J.F" 8j8kz3t2jneo$.117uooua1im3u$....@4...net
>> Wykazałem błąd w rozwiązaniu innych a w moim rozwiązaniu
>> nikt nie znalazł błędu, więc Ugolik uznał me racje -- mnie
>> dał wówczas czwórkę a pozostałym dał trójki...
>> Jakże można było dać mnie piątkę i jakże można było
>> dać najlepszym z najlepszych fleki tak zwane?
> Bylo tylko jedno zadanie?
Tak.
To były króciuteńkie sprawdziany -- było tylko jedno zadanie.
> Bo moze nie zasluzyles na 5.
Bo byłem gorszym sortem? Małyszko (nazwisko nauczycielki fizyki,
imienia nie pamiętam) tak jakoś oceniała -- ja lub Jacek mogliśmy
natrudzić się, by niewiele zyskać (Jacek by chyba musiał rozwiązać
równanie Schrödingera, by wzruszyć nauczycielkę) zaś Iwona (nazwisko
pamiętam) dostała piątkę, gdy słusznie zauważyła, iż dwa ujemnie
naładowane elektrony odpychają się...
Iwona chętnie dawała swe prace domowe (akurat nie z fizyki) do
skopiowania... Pod tym względem była odpowiedzialna. :) Zazwyczaj
miała odrobione lekcje i chętnie dzieliła się z bliźnimi, choć
nie brała na siebie odpowiedzialności za poprawność...
Moja siostra drwiła z tej nauczycielki, bo (wg mej siostry)
nauczycielka nauczała modelu Bohra jako obowiązującego. Nie
potwierdzam i nie zaprzeczam -- może i nauczała. My zaś (ja
i siostra) mieliśmy za sobą nieco nowszą edukację w szkole
podstawowej -- u nas elektrony nie wirowały wokoło jąderek,
choć do niedawna nie wiedziałem, czym te elektrony tam
(w atomach) zajmują ;) się zazwyczaj...
Teraz ponoć ;) wiem -- odpowiedź jest banalnie prosta, ale nie
zamierzam nikogo nauczać -- każdy sam może oglądać pornole?...
Nie o to pełza -- nie sprawdziłem rewelacji (trzeba by zmierzyć
długość fali elektronu i zestawić z orbitalami) i nie chcę
namieszać... Wolę słuchać i oglądać.. Obiecałem Dobrzyńskiemu
(podczas egzaminu) kontynuowanie nauki -- niekoniecznie na
studiach, ale kontynuowanie... Miałem uczyć się nie tylko
fizyki kwantowej, ale przede wszystkim relatywistycznej,
która była dla mnie (i jest nadal) ciemną magią...
> A reszta ... jeden maly blad,
Fatal Error -- nie jakiś drobny...
> to 3 sie nalezy, a moze nawet 4,
> ale wtedy tobie by trzeba postawic 5 :-)
Mnie i Wojtkowi Ugolik dawał dodatkowe zadania, gdy nie staliśmy
potulnie pod drzwiami razem z resztą klasy... Tak nas karał, ;)
że po jakimś czasie domagaliśmy się tych kar... Nudziło się nam,
więc nie baliśmy się takiego ,,karania''... Z nudów wykombinowałem
Adasiowi jakiś straszliwy wzór z rzeczywistymi (może i niewymiernymi)
potęgami -- do obalenia... (może Adaś gdzieś zachował tego potworka?)
Wtedy też (również z nudów) powstało ustnie zadawane pytanie: ,,ile
to jest -- dwa dodać dwa razy dwa dodać minus jeden razy minus jeden?''.
Oczywiście siedem, ale niektórzy ;) obstawiają minus siedem... Kalkulatory
dają dwojaką ;) odpowiedź... Takich pytań miałem całe pęczki... To
zadanie było łatwe do zapamiętania...
Jacek miał Elkę -- kalkulator, ale można nim było tylko pobieżnie
weryfikować moje zadania... I tylko niektóre, bo nadmiar nudy
popychał nawet do budowania czasu podwójnie ;) zespolonego...
Adaś otworzył moją kłódkę rowerową zamykaną hasłem -- wziął tę
kłódkę do domu i ponoć sprawdził każde położenie pierścionków,
po czym ponoć przypadkiem trafił w sedno -- liczby musiały być
przesunięte względem siebie, by kłódka otworzyła się... Coś na
kształt:
12
3
23
4
34
5
45
zamiast:
123
234
345
456
Przegrałem zakład -- musiałem Adasiowi coś postawić w kawiarni...
Gdzieś chyba na Lipowej... Lody czy kawę, czy i lody, i kawę...
Nie pamiętam -- mnie nie wolno było pić kawy... Alkohol -- OK, :)
ale nie kawa... Do dziś nie mogę pić kawy, bo szkodzi mi... Ale
dziś mi nikt nie zabrania...
>> Wówczas były następujące oceny:
>> 2 -- niedostateczna
>> 3 -- dostateczna
>> 4 -- dobra
>> 5 -- bardzo dobra
>> 'Flekiem' zwano dwójki -- także nauczyciele, w tym Ryczaj
>> (nazwisko nauczycielki języka polskiego; imienia nie pamiętam)
>> tak mówiła...
> Swoja droga - skąd niechec do oceny 1?
> Albo 0?
Wolałbym 5 lub 6... ;) Dlaczego? -- nie wiem... ;)
> Przy czym na dwojke mówiło się też "pała" ... to moze jednak kiedys
> 1-ka byla ?
Mówiło się, ale u nas to brzmiało jakoś nienaturalnie.
U nas były: fleki, dwóje, niedostateczne... Najczęściej -- fleki.
> P.S. na farmacji na cwiczeniach z matematyki studenci uslyszeli
> "duzy blad czy maly - dwója bedzie. Od waszego bledu czyjes zycie
> zalezy".
Błędy były, są, będą i jeszcze w poprzek istnieją... ;)
(w równoległych światach -- także w światach z wielowymiarowym czasem...)
-=-
Ale ja nie o tym chciałem... Nasłuchujące Elty razem z Cenzorem
zauważyły, iż pisuję 'pełen' i 'pełny' -- niekoniecznie poprawnie...
Otóż może być 'pełny kubek' i może być 'kubek pełen herbaty'...
Tedy tutaj:
"Eneuel Leszek Ciszewski" srqu0k$1bnr$...@g...aioe.org
> a pełen kubek (kubek pełny herbaty) jest za ciężki do podniesienia...
napisałem niepoprawnie... Co gorsza -- wcześniej także czasami pisałem
niepoprawnie...
-=-
Te matematyczne nudy wspominam bardzo miło -- to były piękne czasy!
Później, na studiach był SM-4 -- można było wyżywać się pisaniem
programów... To było jeszcze ciekawsze... Ponoć języka polskiego
używałem niemal równie dobrze jak fortranu -- gdy nie umiałem
komuś czegoś wytłumaczyć po polsku, proponowano mi, bym napisał
w fortranie... ;) Fizyki nie skończyłem -- żadnych studiów nie
skończyłem, choć zaczynałem na wielu uczelniach: informatykę na
politechnice gdańskiej, gdzie czwórki potraktowałem jako przegraną
przez nokaut; informatykę chyba ;) na uniwersytecie warszawskim;
kontynuację fizyki na uniwersytecie warszawskim; filozofię przyrody
na katolickim lubelskim... Zaczynałem to dumnie ;) brzmi -- co
najwyżej zdawałem egzaminy... Przygotowałem się na XXI wiek, by
jednak coś studiować... Zamiast fury szmalu na studia (nie na
kupowanie egzaminów, ale na studiowanie -- kwaterunek, książki,
jedzenie, jeżdżenie) dostałem walkę o byt tak zwany... Celowałem
w toruńską fizykę. Panna Mercedes wiozłaby mnie tam tak długo, że
teraz podróż piechotą do Lidla mocniej mnie męczy... Duchowieństwu
i całemu ludowi odkupionemu miast i wsi ;) nie spodobało się, że
Eneuel (już wówczas tak nazywałem się w necie) będzie studiował...
Pod koniec 2001 roku zapadłem w dłuuugi sen -- ~100dni... Tygodniowo
nie spałem kilka godzin... Miałem za sobą solidną teorię pokonywania
sporów -- ale zderzyłem się z taką brutalnością ze strony Kościoła,
iż ledwo przeżyłem!!!
Po latach (gdzieś około 2014 r. czy 2015 r.) chciałem pogodzić się
z Kościelnymi i innymi ludźmi -- co było FATALNYM błędem, po którym
nie wróciłem do życia... I nie wrócę...
Gdy opowiedziałem ,,publicznie'' o swoim śnie -- JKopania ponoć
głośno zauważył coś na kształt: -- ,,Teraz ani Trybulec nie będzie
chronił Eneuela, ani Dobrzyński!''... Nie chciałem w to (że tak
powiedział, że tak myślał) uwierzyć, ale rzeczywistość okazała
się tragiczna...
Dobrzyński chciał, bym wrócił -- w 2013 r. był niemal pewny mego
powrotu, gdyż umierał mój ojciec... Miałem wówczas inne plany...
Pewnego dnia (gdy jeszcze siedziałem na etacie u JKopani) na ulicy
powiedziałem mu, dlaczego nie wracam i co najmniej do kiedy nie chcę
wrócić -- życzył mi szczęścia w osiągnięciu tego, co warunkowałoby
mój powrót... A co po latach okazało się niebyt istotne... Chciałem
poznać odpowiedź na ,,egzystencjalne'';) pytanie... Dobrzyński zaś
twierdził, że marnuję czas; mówił mi, że powinienem odpuścić sobie
,,poznawanie'' mego ;) świata i wrócić na studia lub (wg niego
mogłem i tu, i tu naraz) do pracy pomiędzy ludzi przynajmniej
takich jak fizycy czy matematycy...
Wiedziałem, że poza nim nikt mnie na białostockiej fizyce zbyt mocno
nie lubił, a i on miewał ze mną problemy... ;) Wiedziałem, że pewnego
dnia wyjedzie stąd do Warszawy a ja (jeśli będę wówczas ma fizyce)
trafię w ,,objęcia'' LUby itp. osób -- mocno (: popierdolonych... :)
Chciał tu (w Białymstoku) kupić mieszkanie, co wspominam za każdym
razem, gdy jeżdżę rowerem [już wiedzą, że to niedaleko miejsca,
w którym teraz mieszkam] w tych stronach... W Białymstoku nie czuł
się dobrze... To nie Matuszewski -- traktujący Białystok jak dom...
Przynajmniej ze 20 lat temu tak traktował...
O tym, że Trybulec mnie jakoś chronił -- dowiedziałem się właśnie
z wypowiedzi (powtórzonej mi) JKopani... Byłem wzruszony postawą
Dobrzyńskiego... Tym bardziej Trybulca... Który mnie jednak ani
razu nie zaprosił do Australii czy Japonii... Dobrzyński naprawdę
dbał, bym dobrze czuł się na tej uczelni i bym był dobrze opłacany...
[czego o ludziach Trybulca nie mogę powiedzieć] Ponoć reagował
nieco ;) nerwowo na jakąkolwiek krytykę kierowaną pod mym adresem...
Jakby zabraniał ludziom krytykowania mnie, jakby gasił wszelkie
rewelacje ;) tyczące mojej osoby, przyznając rację mnie bez
wnikania w detale skarg... Coś na kształt banku -- gdzie klient
ma rację co do zasady... Trudno mi oszacować prawdziwość tych
doniesień... Jakże wkurzających mych uczelnianych adwersarzy...
Do samego końca pobytu Dobrzyńskiego w Białymstoku nie chciałem
wrócić na fizykę. Gdy złamałem się w 2017 roku -- Dobrzyńskiego
tu już nie było a GŻukowski uznał, że mnie nie pamięta :) i...
rzecz jasna skierował mnie (a jakże!) do LUby, na matematykę...
LUbie zawdzięczam coś -- życzyła mi, bym naraz tłukł się na
dwóch frontach! Bóg wysłuchiwał czasami -- ograniczając tę
liczbę do owych dwóch... ;)
By było jasne -- zdecydowanie zaprzeczam, jakoby religia
(LUba jest prawosławna) było powodem tej ,,miłości''... ;)
Podobnie kiedyś mnie przeklinano -- bym miał zero na bankowych kontach!
Wówczas zazwyczaj byłem pod krechą, więc złorzeczenie mi służyło... ;)
-=-
Siedząc z głupcami -- człowiek głupieje;
Siedząc z ludźmi mądrymi -- człowiek mądrzeje...
Wiem to od dawna, bo kiedyś interesowałem się psychocośtamami, którymi
pogardziłem, gdyż co jakiś czas w psychocośtamach pojawiał się kolejny
mistrzunio, przełamujący dotychczasowe osiągnięcia... W fizyce tak nie
było -- coś (choćby sumowanie prędkości) precyzowano, ale szanowano
dorobek poprzedników...
Więc siedząc z Wojtkiem czy Adasiem lub Jackiem (szczególnie z Jackiem)
człowiek stawał się mądrzejszy bez jakiegokolwiek wysiłku... Podobnie
przy SMie -- tam też wystarczyło tylko być... Nie mówię, że inni mieli
wartość ujemną ;) -- ale akurat teraz w pamięci mam tych ludzi...
Agata (siedziała ze mną w ławce na matematyce) może była mądra, ale
zapamiętałem ją źle -- nosiła mydło, którego pilnowała skuteczniej
chyba niż niejedna dziewczyna pilnuje swego dziewictwa... ;) Kiedyś
zapytała mnie o 11 listopada -- od Powstania listopadowego, czy od
niepodległości?... Zanim dobrze pojąłem jej pytanie, odparłem, że
chyba od Powstania... ;)
Ogólnie to była mocna klasa -- matematyczno-fizyczna...
Jacka szokowałem swymi pytaniami -- odpowiadał całkiem ;) odważnie,
ale wiedział, że moje pytania mają ukrytą zawartość... Był za słaby,
aby tę zawartość poznać...
Uli (ławka na języku angielskim) niemal nie pamiętam z tamtych czasów.
Spotkałem ją po latach -- niemal głuchą, jakoś związaną z tresurą psów
i M. Jackiem Szamrejem z warszawskiej psychologii, gdzie studiowała,
i gdzie MJS wówczas pracował... (chyba oboje twierdzili, że nie znają
się, ale wg mnie kłamali)
Asi (trzy osoby w ławce na fizyce -- ja, Asia i Darek, ale nie ten,
który zmarł ponad 20 lat temu) też nie pamiętam z tamtych lat...
Zostały tylko zdjęcia -- z nich ją (nie tylko nią -- ze zdjęć)
jeszcze pamiętam... I z lekcji francuskiego -- byłem tylko na
jednej lekcji, ona chyba była bardzo mocna z angielskiego
i francuskiego... W 70 lekcyjnych godzin (raczej solidnie
opłacanych -- nauczycielka była *bardzo* mocna!!!) nabyłem ;)
umiejętności przeznaczone na kilka lat ogólniaka, po czym
odpuściłem sobie... Tuż przed maturą wziąłem trochę prywatnych
lekcji... (brałem z czego dało się brać -- z matematyki, fizyki,
angielskiego, może nawet z polskiego... nauczyciel matematyki
brał zapłatę za 45 minut, ale poświęcał 60 czy 90 lub więcej...
nie śpieszył się...) Z matematyki miałem wielu prywatnych
nauczycieli -- jedną Nadzieję, której córka ładnie grała
na pianinie... Tak ładnie, że któregoś dnia nie mogłem wstać...
Usiadłem, by włożyć buty -- długo siedziałem zasłuchany... Coś
przeciągnęła w tej grze tak, jak lubiłem, jak mało kto przeciągał...
To był koncert!!! Nadzieja to imię. Mówiła o mnie z przekąsem, że
jestem czasami zbyt genialny. ;) To znaczy -- rozwiązuję coś pobieżnie,
na pierwszy rzut oka niby nieźle, ale naprawdę -- fatalnie... Uczyła
mnie pracowitości i pokory -- nawet do niby prostych zadań miałem
podchodzić z pokorą, uwagą, ostrożnością... Wyobraźnia to coś
dobrego wg niej -- ale rysunek też można poczynić, by zminimalizować
prawdopodobieństwo pomyłki... Prywatna nauczycielka fizyki uczyła
moralności -- Jaruzelski mówił, że wybrał mniejsze zło, czyli
przyznał, że wybrał zło! Tymczasem trzeba wybierać nie 'mniejsze
zło', ale dobro -- dobre rozwiązanie jest jedno... Inne są złe...
-=-
Na grupach bywa różnie -- zwykle inni ogłupiają...
(co też jest korzystne, bo uczy asertywności czy jak się to zowie)
Z pornolami też różnie bywa -- ale zawsze można wybrać coś dobrego...
-=-
To nie był mały/drobny błąd, ale poza mną ową karteczkę pisał chyba
Adaś i Agata -- im Ugolik nie mógł postawić fleków... A mnie -- nie
mógł postawić piątki, z uwagi na politykę, nie na matematykę... Nie
pamiętam do której klasy uczył nas Ugolik -- jego następczyni (może
pamiętam jej nazwisko) traktowała mnie zupełnie :) inaczej -- wręcz
faworyzowała mnie, co czasem znienacka okazywała. ;) Maturę pisałem
przed jej synem -- nie zabraniała nam ,,wymiany poglądów'' i raczej
nie dlatego, by chronić/asekurować mną syna...
Na lekcjach (i w podstawówce, i w ogólniaku) często odwracałem się
do osób (chyba zwykle dziewcząt) siedzących za mną, gdy siedziałem
w ławce sam, do czego przyzwyczaiłem także ;) nauczycieli. Ponadto
Zbyszek miał lepsze możliwości uzupełniania ;) swej wiedzy... Mógł
choćby komunikować się z matką, co czynił... ;) Nie pisaliśmy owej
matury razem -- nie mieliśmy takiej potrzeby... Nauczycielka znała
mnie -- wiedziała, że będę rozwiązywał za wszelką cenę po swojemu,
zaś jej syn był bardzo dobrym uczniem, raczej znacznie lepszym ode
mnie także z matematyki...
Nawiasem mówiąc -- wychowawczyni pokazała nam raport, z którego
wynikało, że wszyscy zdaliśmy maturę. Problem w tym, że matura
miała dopiero być... Podchodziliśmy do matury na luzie -- każde
wiedziało, że w naszej klasie każde zdało... W innych klasach
niekoniecznie było tak słodko, ale w matematyczno-fizycznych
(były dwie takie równoległe) każda osoba zdawała maturę...
Na konkursy (olimpiady tak zwane) można było zabierać ze sobą zeszyty.
Jeden -- dowolnej grubości, ale jeden. Mówiłem, że zrobię sobie zeszyt
nie stukartkowy, ale może i tysiąckartkowy -- nie protestowano... Wtedy
uczniowie potrafili robić zeszyty... Oprawiać, zszywać, sklejać, malować...
Na kolokwium z fizyki prowadzący zajęcia podszedł do mnie, wziął do ręki
,,ściągę'' ze wzorami, uważnie zapoznał się z jej treścią, odłożył ze
słowami -- można korzystać, nie ma błędów...
Wykładowca z fizyki wprost mówił -- można korzystać z pomocy; głowa
nie jest śmietnikiem... Trzeba rozumieć zagadnienia, nie zaś
zapamiętywać rozwiązania zadań czy równania bądź definicje...
Zabawni nauczyciele potrafili postawić za dobrze rozwiązane,
ale skrupulatnie ;) skopiowane zadanie piątkę -- do podziału... ;)
-=-
Ugolik radził mi, bym zajął się tym, co trzeba -- gdyż interesująca
mnie matematyka, jest jakaś inną matematyką... ;) Dla niego byłem
ekstremistą, antykomunistą, węszycielem, wrogiem ludu pracującego
miast i wsi... ;) Później stałem się ,,przeżytkiem extremy Solidarności''...
Nauczycielka matematyki zaskakiwała mnie co jakiś czas. Pod koniec
nauki w ogólniaku powiedziała mi, bym skierował się do Torunia, bo
tam (nie w Białymstoku) znajdę dla siebie miejsce na studia...
Maj uważał, że nasze problemy/problemiki są malutkie, nieważne itd...
Dziwił mnie -- uważałem ,,od zawsze'', że życie jest kompozycją, że
dzisiejszy dzień jest wyznaczany wczorajszym i wyznacza jutrzejszy...
[cóż za niekonsekwencja! -- toż czas nie jest jednowymiarowy, lecz cztero...]
Jeśli dziś nie rozwiążemy małego problemu -- jutro nie rozwiążemy
dużego... Nie mogłem przegrać potyczki z Majem -- był dla mnie już
wówczas nikim... Z jednej strony chciałem przenieść się do szóstego
ogólniaka, z innej -- nie umiałem przenieść się ,,na moją prośbę'...
Dłubiący w nosie Maj spadł mi jakby z nieba -- ale szansy tej nie
umiałem wykorzystać... Nie umiałem przegrać... Z kimś aż tak
słabym jak Maj... Może Maj nie był słaby -- ale wg mnie był...
Nie wciągnąłem kolegów w nic brudnego -- powiedziałem Majowi, że
być może pstrykałem zdjęcia innym ludziom, nie jemu... :) Gdy zapytał:
,,komu?'', powiedziałem, że wówczas tam (wokoło niego) była masa :)
ludzi, ale Maj drążył -- ,,na przykład kto tam był?''... Zrozumiałem,
że robi się trudna gadka -- zamiast powiedzieć coś na kształt: ,,nie
p*****l zasrańcu -- pstrykałeś mnie, gdy dłubałem w nosie, aby mnie
ośmieszyć'', Maj chciał poznać nazwiska osób, którym rzekomo mogłem
robić fotki... ;) Zrozumiałem, że z Majem jest coś ,,nie tak'' -- ale
takie to były czasy i taki był Maj w ogóle... Podałem nazwiska osób
zbyt trudnych dla Maja... Konfrontacja z Adasiem czy Markiem nie była
możliwa w ogóle! (Adaś wykazywał Majowi co jakiś czas swą przewagę)
Jacek oczywiście wyprowadzałby Maja z równowagi raz za razem, co
chyba lubił czynić i co czynił... Maj raczej ;) do Jacka podchodził
ostrożnie, jak pies do jeża... ;) ZTCP i Adaś, i Marek potwierdzili
swoją tam ;) wówczas obecność, co było jakimś absurdem... (Marek
chyba wówczas stał obok mnie) Jacek (jak mniemam) domagał się od
Maja ,,konfrontacji''... ;)
Mnie zaś wówczas nurtował problem -- przegrałem tak czy siak...
Przegrałem, bo od dawna chciałem przenieść się do szóstego, ale
nie potrafiłem podjąć decyzji a nadarzającą się okazję właśnie
marnowałem tylko dlatego, że nie chciałem przegrać z Majem...
Tedy ;) Maj nie jest/był dla mnie nikim... Gdybym nie był
najgorszym uczniem, mógłbym myśleć, że takim sposobem Maj
zatrzymywał mnie... Ale byłem najgorszym -- chluby szkole
nie przynosiłem... Byłem zakałą -- nieustannie domagającą
się różnych praw: prawa do indywidualnej fryzury, prawa
głoszenia niechęci do ustroju czy Związku Radzieckiego,
prawa głoszenia prawdy historycznej czy prawdy w ogóle,
prawa poznawania świata, prawa myślenia itd... Można mi
było stawiać flek za flekiem, ale zadania rozwiązywałem
po swojemu... Wzorów z fizyki nie uczyłem się -- mogłem
je wyprowadzić na żądanie (i wyprowadzałem) dostając za
to fleki... Iwona -- piątki, ja z Jackiem... Różnie... ;)
I ja, i Jacek byliśmy obojętni na takie traktowanie?
Ależ skąd -- Jacek podejmował polemiki! Miał argumenty,
potrafił sporo -- nie tylko z fizyki...
Wychowawczyni + Jacek siedzący w plastykowej (skóropodobnej)
kurtce i ciemnionych, prowokujących, dużych/ogromnych okularach,
niby przeciwsłonecznych...
W: - Jacek, nie za gorąco ci w tej kurtce?
J: - Nie za bardzo.
W: - Więc się zapnij! (niemal z wściekłością)
Jacek potulnie ;) zasunął błyskawiczny zamek swej kurtki...
(być może to była lekcja przysposobienia obronnego)
Swego czasu Maj (czy Ugolik -- nie pamiętam) zwrócił Jackowi uwagę, na co
dostał od Jacka odpowiedź ,,owszem'', po której Maj/Ugolik wpadł w szał...
M: - Wiesz, gówniarzu, gdzie możesz wsadzić to twoje owszem?!
J: - Chyba wiem, panie profesorze... (udając przestraszonego)
Nauczycielkę fizyki zainteresowała chusta z trupią czachą...
Jacek delikatnie, acz stanowczo odebrał chustę z rąk nauczycielki,
odwrócił (chusta była przeźroczysta) i po rozpostarciu chusty
przed oczami nauczycielki powiedział coś na kształt: ,,tak należy
to oglądać''... Z kamienną twarzą? Raczej z uśmiechem obserwował
kobietę niemal mdlejącą z przerażenia...
Maj wchodzi do klasy, ja jestem daleko od swej ławki...
Słychać stłumione, lecz zbyt głośne, twarde, złowróżbne:
- Achtung!
Podczas dochodzenia ;) Jacek tłumaczy się -- nie zdawałem
sobie sprawy z tego, w jakim powiem to języku... To stało
się tak nagle... Chciałem tylko ostrzec kolegę... To było
najprostsze, intuicyjne... To po niemiecku...
- WIEM, po jakiemu...
Po czym spokojnie:
- Słyszałem o tobie różne rzeczy... Teraz już wiem, że nie przesadzano...
Nie wiem, czy Jacek uczył się tego świadomie, ale potrafił doprowadzić
przeciwnika do szału, po czym zgasić tegoż jakby wyciągnięciem ręki
i stanowczym: 'siad!'... Panował na sytuacją... Nie bał się... Po
latach ktoś mi powiedział -- ,,w takich sytuacjach nie ma czasu na
strach... ludzie nie mają aż tak podzielnej ;) uwagi''.
- A później? Po czasie? Nie czują lęku?
- Później zapominają... ;) Jak mogą bać się czegoś, czego nie pamiętają? ;)
Jacek nie prosił o litość -- tłukł w razie czego mocno...
Godził się z ewentualnymi stratami... Duszy swojej nie
oddawał bez walki a walcząc -- zwyciężał...
Był mocnym uczniem! Z fizyki -- nie dawał nikomu szans,
ale był też ogólnie mocny...
Czasami mówił mi -- ,,język wrogów trzeba znać''...
Gdy nie chciałem uczyć się rosyjskiego...
O Ugoliku mówiono -- ,,włos zjeżony, morda dzika -- oto obraz Ugolika'...
Ugolik ścinał włosy na jeża... Ale ta reszta?...
Ugolik ścinał także myślenie -- zabraniał myślenia!
Podobnie z Majem i (przynajmniej w teorii) z wychowawczynią...
Niektórzy nauczyciele respektowali ,,ideologiczną odrębność'' ;)
niektórych z nas...
-=-
Szkoda, że Dobrzyński zmarł. Trudno mi pogodzić się z tą śmiercią.
Myślę o nim niemal codziennie. Zawsze życzliwie. Potrafił obronić
każdą :) ze swych decyzji dotyczących mnie... Nawet wtedy, gdy
mnie przeklinał :) -- nie życzył mi źle... Swym ,,spiskowaniem
z LUbą'' też mnie obronił -- usprawiedliwił moje wcześniejsze
zachowanie...
Dla niego nie byłem ,,gorszym sortem z definicji''...
--
_._ _,-'""`-._ .`'.-. ._. .-.
(,-.`._,'( |\`-/| .'O`-' .,; o.' e...@g...com '.O_'
`-.-' \ )-`( , o o) `-:`-'.'. `\.'.' '~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~'~' o.`.,
-bf- `- \`_`"'-.o'\:/.d`|'.;.p \ ;' http://www.eneuel.w.duna.pl ;\|/...
-
110. Data: 2022-01-17 12:55:44
Temat: Re: Te banki znowu oszukały!
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
On Sun, 16 Jan 2022 04:28:36 +0100, Eneuel Leszek Ciszewski wrote:
> "J.F" 8j8kz3t2jneo$.117uooua1im3u$....@4...net
>>> Wykazałem błąd w rozwiązaniu innych a w moim rozwiązaniu
>>> nikt nie znalazł błędu, więc Ugolik uznał me racje -- mnie
>>> dał wówczas czwórkę a pozostałym dał trójki...
>>> Jakże można było dać mnie piątkę i jakże można było
>>> dać najlepszym z najlepszych fleki tak zwane?
>
>> Bylo tylko jedno zadanie?
>
> Tak.
> To były króciuteńkie sprawdziany -- było tylko jedno zadanie.
>
>> Bo moze nie zasluzyles na 5.
>
> Bo byłem gorszym sortem?
Moze nie zasluzyles - za caloksztalt, czy za brak kapci :-)
> Moja siostra drwiła z tej nauczycielki, bo (wg mej siostry)
> nauczycielka nauczała modelu Bohra jako obowiązującego. Nie
> potwierdzam i nie zaprzeczam -- może i nauczała. My zaś (ja
> i siostra) mieliśmy za sobą nieco nowszą edukację w szkole
> podstawowej -- u nas elektrony nie wirowały wokoło jąderek,
> choć do niedawna nie wiedziałem, czym te elektrony tam
> (w atomach) zajmują ;) się zazwyczaj...
Wydaje mi sie, ze na fizyce to nadal omawia sie model Bohra,
bo on taki fajny edukacyjny, a na chemii katuje sie mlodziez
konfiguracjami elektronowymi ...
>>> Wówczas były następujące oceny:
>>> 2 -- niedostateczna
>>> 3 -- dostateczna
>>> 4 -- dobra
>>> 5 -- bardzo dobra
>
>>> 'Flekiem' zwano dwójki -- także nauczyciele, w tym Ryczaj
>>> (nazwisko nauczycielki języka polskiego; imienia nie pamiętam)
>>> tak mówiła...
>
>> Swoja droga - skąd niechec do oceny 1?
>> Albo 0?
>
> Wolałbym 5 lub 6... ;) Dlaczego? -- nie wiem... ;)
6 juz jest.
>> P.S. na farmacji na cwiczeniach z matematyki studenci uslyszeli
>> "duzy blad czy maly - dwója bedzie. Od waszego bledu czyjes zycie
>> zalezy".
>
> Błędy były, są, będą i jeszcze w poprzek istnieją... ;)
Aptekarz ma sprawdzic przed wydaniem leku :-)
J.