-
21. Data: 2012-03-11 13:26:26
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Michal Jankowski" <m...@f...edu.pl> napisał w wiadomości
news:kjzsjhf36gs.fsf@ccfs1.fuw.edu.pl...
> "Robert Tomasik" <r...@g...pl> writes:
>
>> Pewnie, że tak. Ale nie popadajmy w paranoję. Ubezpieczyciel chce sie
>> dowiedzieć, w jakim okresie nie uczestniczyła w zajęciach. Czy to aż
>> taka poważna trauma, by mu odpowiedzieć?
>
> Myślę, że gdyby poprosił poszkodowaną o taką informację, to by ją
> dostał, łącznie z zaświadczeniem podstemplowanym przez dziekanat. Co
> więcej, mam podejrzenie graniczące z pewnośćią, że dawno temu to
> zrobił i dostał.
I to jest właśnie to, co mnie dziwi. Ale to nie wina banku, a
najprawdopodobniej rónież nie ubezpeiczyciela, tylko wyskok tego detektywa.
> Zresztą - co za różnica, czy opuściła miesiąc zajęć, czy rok, skoro
> zostałą kaleką na całe życie?
Sądzę, że mają jakiś pomysł na wykorzystanie tej informacji. Inaczej by nie
pytali. Fakt, ze ja też związku nie dostrzegam, ale to nie znaczy, ze go
nie ma.
-
22. Data: 2012-03-11 13:27:35
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Michal Jankowski" <m...@f...edu.pl> napisał w wiadomości
news:kjzobs336e5.fsf@ccfs1.fuw.edu.pl...
> "Robert Tomasik" <r...@g...pl> writes:
>
>>> moge zrozumiec, ze aviva nie chce wyplacac niezasadnych rozszczen,
>>> ale to co wyczyniaja, to kpina
>>> raczej nigdy bym sie nie ubezpieczyl w tym towarzystwie po tym artykule
>>
>> Skąd wiesz, że kpina, skoro dziennikarz nie zadał sobie trudu, by ich
>> zapytać o powody.
>
> Kogo? Przecież w artykule jest wyraźnie napisane, że pytali i bank, i
> ubezpieczyciela, i samego detektywa.
Mozesz wskazać (zacytować) fragment, w którym ubezpieczyciel wyjaśnia
powody zwłoki albo dziennikarz napisał, ze pytał, ale mu nie powiedzieli?
Bo ja jeszcze raz przeczytałem i nie widzę. No moze mało uważnie czytam i
mi umknęło.
-
23. Data: 2012-03-11 13:34:33
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Andrzej Kubiak" <n...@i...invalid> napisał w wiadomości
news:io7kzjrixgv1.1c10zjhcs6z14.dlg@40tude.net...
> Dnia Sat, 10 Mar 2012 11:31:11 +0100, Robert Tomasik napisał(a):
>
>> Zacznijmy od tego, że odszkodowanie wypłaca ubezpieczyciel, a nie bank,
>
> To dla porządku sprawdź powiązania między BZWBK i Avivą.
Chodzi Ci zapewne o powiązania kapitałowe - co to ma wspólnego z omawianą
przez nas sparwą? Ja na jakiej podstawie ktoś pisze, że bank śledzi
klientkę, skoro na oko widać, ze ubezpieczyciel? Dla mnie, to właśnie ten
artykuł jest próbą wymuszenia wypłaty odszkodowania i wmanipulowania banku
w sprawę, której stroną tak naparwdę jest ułomną. No przecież nikt z
zarządu banku tym gzymsem nie rzucał. Jakby przypuszczali, ze moze komuś na
głowę spaść, to by pewnie zabezpieczyli. Oczywiście bank ponosi
odpowiedzialność cywilną za zdarzenie, ale na zasadzie ryzyka, a nie winy.
-
24. Data: 2012-03-11 13:36:52
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Piotr W." <p...@p...com>
Użytkownik "Waldek" <m...@n...dam> napisał w wiadomości
news:jjgns9$vvt$1@node2.news.atman.pl...
>
> Użytkownik "Gabor" <G...@b...pl> napisał w wiadomości
news:jjgbdc$jgv$1@inews.gazeta.pl...
>> >A co to ma do rzeczy? Bo nie nadążam.
>>
>> Widzimy ze nie nadonżasz i po sprawdzeniu IP trace myśle że pracujesz w
>> WBK.
>
> Abstrahujac od tematu, może zamiast IP
> lepiej sprawdzić slownik ortograficzny ? ;P
>
Można się zgodzić z tezą, że ktoś nie używa polskich znaków diakrytycznych, czy to z
braku zainstalowanej
polskiej klawiatury czy też innych przyczyn (ma taka manierę etc.), ale używanie ich
od przypadku do przypadku w jednym poście,
też podpada pod sprawdzanie ze słownikiem orto.
Przyganiał kocioł.......
A poza tym, błędy orto w wypowiedzi w żadnym wymiarze nie umniejszają
odpowiedzialności WBK......
pozdrowienia Piotr W.
-
25. Data: 2012-03-11 17:32:44
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
"Robert Tomasik" <r...@g...pl> writes:
> Chodzi Ci zapewne o powiązania kapitałowe - co to ma wspólnego z
> omawianą przez nas sparwą? Ja na jakiej podstawie ktoś pisze, że bank
> śledzi klientkę, skoro na oko widać, ze ubezpieczyciel?
Często (zwykle?) jest tak, że te wszystkie "ubezpieczenia" oferowane
przez banki są tylko "rafakturowane" przez ubezpieczyciela, praktycznie
wszystkie z nich wpływy (oraz ryzyko) to sprawa banku. Chodzi o to, by
formalnie ubezpieczyciel był innym podmiotem, mimo że praktycznie
składki są po prostu częścią opłat dla banku. Jak jest w przypadku
BZWBK nie mam pojęcia.
> Dla mnie, to
> właśnie ten artykuł jest próbą wymuszenia wypłaty odszkodowania i
> wmanipulowania banku w sprawę, której stroną tak naparwdę jest ułomną.
No ale jak ktoś dostał w głowę i m.in. był w śpiączce oraz będzie
niepełnosprawny do końca życia to chyba zaistniała jakaś strata, którą
może wypadałoby w jakimś stopniu zrekompensować?
Bank stał się częścią (a dokładniej sprawcą) sprawy w momencie,
w którym jego (przypuszczalnie karygodne) zaniechanie spowodowało
wypadek. Ubezpieczenie to kwestia wtórna, poszkodowana ma przecież prawo
domagać się odszkodowania zarówno od banku jak i (prawdopodobnie) od
jego ubezpieczyciela.
Czy w ogóle wiemy kto wynajął tego "detektywa"?
> No przecież nikt z zarządu banku tym gzymsem nie rzucał. Jakby
> przypuszczali, ze moze komuś na głowę spaść, to by pewnie
> zabezpieczyli. Oczywiście bank ponosi odpowiedzialność cywilną za
> zdarzenie, ale na zasadzie ryzyka, a nie winy.
Bardzo wątpie. Podejrzewam że gdyby chodziło o kogoś "ważnego", to
szybko okazałoby się, że to jest sprawa m.in. kryminalna, i że osobom
odpowiedzialnym za zaniedbania (nawet gdyby były nieświadome zagrożenia
- a zgodnie z artykułem były świadome) groziłby pobyt w więzieniu.
--
Krzysztof Halasa
-
26. Data: 2012-03-11 17:44:41
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "Krzysztof Halasa" <k...@p...waw.pl> napisał w wiadomości
news:m362ebqc03.fsf@intrepid.localdomain...
> "Robert Tomasik" <r...@g...pl> writes:
>
>> Chodzi Ci zapewne o powiązania kapitałowe - co to ma wspólnego z
>> omawianą przez nas sparwą? Ja na jakiej podstawie ktoś pisze, że bank
>> śledzi klientkę, skoro na oko widać, ze ubezpieczyciel?
>
> Często (zwykle?) jest tak, że te wszystkie "ubezpieczenia" oferowane
> przez banki są tylko "rafakturowane" przez ubezpieczyciela, praktycznie
> wszystkie z nich wpływy (oraz ryzyko) to sprawa banku. Chodzi o to, by
> formalnie ubezpieczyciel był innym podmiotem, mimo że praktycznie
> składki są po prostu częścią opłat dla banku. Jak jest w przypadku
> BZWBK nie mam pojęcia.
Czyliw tym wypadku bank sam u siebie się ubezpeicza od odpwoiedzialności
cywilnej? Widzisz jakiś sens w tym?
>
>> Dla mnie, to
>> właśnie ten artykuł jest próbą wymuszenia wypłaty odszkodowania i
>> wmanipulowania banku w sprawę, której stroną tak naparwdę jest ułomną.
>
> No ale jak ktoś dostał w głowę i m.in. był w śpiączce oraz będzie
> niepełnosprawny do końca życia to chyba zaistniała jakaś strata, którą
> może wypadałoby w jakimś stopniu zrekompensować?
Bez wątpienia. Problem pewnie w wysokości. Bo inenj wątpliwości tu nie
widzę.
>
> Bank stał się częścią (a dokładniej sprawcą) sprawy w momencie,
> w którym jego (przypuszczalnie karygodne) zaniechanie spowodowało
> wypadek.
Nie sądzę, by Bank celowo uderzał tym gzymsem.
> Ubezpieczenie to kwestia wtórna, poszkodowana ma przecież prawo
> domagać się odszkodowania zarówno od banku jak i (prawdopodobnie) od
> jego ubezpieczyciela.
> Czy w ogóle wiemy kto wynajął tego "detektywa"?
Podobno ubezpieczycie - to wynika z treści artykułu.
>
>> No przecież nikt z zarządu banku tym gzymsem nie rzucał. Jakby
>> przypuszczali, ze moze komuś na głowę spaść, to by pewnie
>> zabezpieczyli. Oczywiście bank ponosi odpowiedzialność cywilną za
>> zdarzenie, ale na zasadzie ryzyka, a nie winy.
>
> Bardzo wątpie. Podejrzewam że gdyby chodziło o kogoś "ważnego", to
> szybko okazałoby się, że to jest sprawa m.in. kryminalna, i że osobom
> odpowiedzialnym za zaniedbania (nawet gdyby były nieświadome zagrożenia
> - a zgodnie z artykułem były świadome) groziłby pobyt w więzieniu.
Znam podobny przypadek z Gdańska, gdzie tuż przed wizytą Prezydenta RP
gzyms "zaatakował" BOR-wika. Nikogo nei zamknięto.
-
27. Data: 2012-03-11 19:08:48
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: Andrzej Kubiak <n...@i...invalid>
Dnia Sun, 11 Mar 2012 18:44:41 +0100, Robert Tomasik napisał(a):
> Czyliw tym wypadku bank sam u siebie się ubezpeicza od odpwoiedzialności
> cywilnej? Widzisz jakiś sens w tym?
Ważne, że bank go widzi, podobnie jak Solorz widzi sens w kupowaniu
transferu od samego siebie, za nieprzytomne stawki zresztą.
AK
-
28. Data: 2012-03-11 19:15:10
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: JaMyszka <f...@g...com>
W dniu sobota, 10 marca 2012, 11:31:11 UTC+1 użytkownik Robert Tomasik napisał:
> [...]
> Nie wiem z jakiego powodu tak długo trwa wypłata tego odszkodowania, a
> artykuł na to podstawowe pytanie nie odpowiada. Dziennikarz pytał
> ubezpieczonego, pytał ofiarę, porozmawiał z osobami postronnymi, a nikt nie
> wpadł na pomysł zapytania ubezpieczyciela o powody zwłoki - przynajmniej
> brak śladu w artykule takiego pytania. Bo może jakieś są i z czegoś to
> wynika.
To, że bank jest ubezpieczony, to wcale nie znaczy, że odszkodowanie
zadowala poszkodowaną. I w tym momencie poszkodowana dochodzi swych
roszczeń bezpośrednio do banku.
Inną sprawą jest orzecznictwo i określenie ubytku na zdrowiu.
Znam przypadek, gdzie ubezpieczona po udarze mózgu miała określony 28% ubytek na
zdrowiu. Ale pracowała jako księgowa i jako księgowa płaciła to
ubezpieczenie. I aż do wieku emerytalnego (15 lat) nie podjęła żadnej
pracy, bo jej "głowa" na to nie pozwoliła. I choć zapowiadała dalsze roszczenia,
to nie była w stanie ich skierować na drogę sądową.
Podejrzewam, że ubezpieczyciele cynicznie wykorzystują taki stan poszkodowanych.
> Dziwne jest dla mnie, czemu ubezpieczyciel zamiast zarządać od
> ubezpieczonej jakiegoś tam zaświadczenia o absensji na uczelni - skoro jak
> sądzę uznał tę informacje za pomocne w dochodzeniu odszkodowania -
> kombinował z detektywem wysyłającym pismo. A to, ze detektyw chodził i
> pytał, to w sumie jego praca. Myślę, że podejrzewają, że ofiara odniosła
> mniejsze szkody, niż wykazuje. Jeśli nie próbuje oszukać ubezpieczyciela,
> to dramatyczny ton tego artykułu o zastraszaniu jest cokolwiek dziwny.
> [...]
Aby szybko przywrócić poszkodowaną do zdrowia (nie zapominajmy, że to
studentka, która była sparaliżowana), konieczna była szybka i intensywna
rehabilitacja. IMHO na to poszły środki własne, bo na NFZ nie ma co liczyć.
I trudno jest zgromadzić pokwitowania na owe koszty.
Owszem, detektyw mógł sobie chodzić, ale 2 lata wcześniej. Teraz nietrudno
jest uzyskać jakąś niezgodność faktów (ach, ta ułomna pamięć ludzka) i
zarzucić poszkodowanej mówienie nieprawdy.
Poza tym, zarówno ubezpieczyciel, jak i bank, chcą uniknąć precedensu,
który otworzyłby drogę podobnym sprawom.
Zdaje mi się, że nasze orzecznictwo sądowe nie rekompensuje bólu, którego
doznają poszkodowani. A szkoda.
--
Pozdrawiam :)
JM
http://www.bykom-stop.avx.pl/index.html
Bezpieczny wolontariat (Nobel?): http://zwijaj.pl/
-
29. Data: 2012-03-11 19:19:00
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "m4rkiz" <m...@m...od.wujka.na.g.com>
"Robert Tomasik" <r...@g...pl> wrote in message
news:jji9sc$2pr$1@inews.gazeta.pl...
> Jakby przypuszczali, ze moze komuś na głowę spaść, to by pewnie zabezpieczyli.
> Oczywiście bank ponosi odpowiedzialność cywilną za zdarzenie, ale na zasadzie
> ryzyka, a nie winy.
Pracownik ten uznał, że elewacja jest w średnim stanie, czyli gorszym niż rok
wcześniej. Obok tej oceny inspektorzy nadzoru budowlanego, którzy po wypadku
sprawdzali dokumenty, znaleźli jednak ważny dopisek: "Naprawić gzymsy
elewacyjne". Oznacza to, że już w połowie 2009 r., kilka miesięcy przed
wypadkiem, bank wiedział o konieczności naprawy. Zaplanował ją zresztą, ale
dopiero w następnym roku. Wcześniej kawałek gzymsu spadł na studentkę. Elewację
odnowiono po wypadku.
Więcej...
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,11173364,Na_s
tudentke_spadl_gzyms__Kto_odpowie_za_wypadek_.html#i
xzz1opzPYZRz
-
30. Data: 2012-03-11 19:48:05
Temat: Re: WBK śledzi klientke - detektyw
Od: "Robert Tomasik" <r...@g...pl>
Użytkownik "JaMyszka" <f...@g...com> napisał w wiadomości
news:4064060.409.1331493310586.JavaMail.geo-discussi
on-forums@vbtf26...
W dniu sobota, 10 marca 2012, 11:31:11 UTC+1 użytkownik Robert Tomasik
napisał:
> To, że bank jest ubezpieczony, to wcale nie znaczy, że odszkodowanie
> zadowala poszkodowaną. I w tym momencie poszkodowana dochodzi swych
> roszczeń bezpośrednio do banku.
> Inną sprawą jest orzecznictwo i określenie ubytku na zdrowiu.
Czemu inną? Bo to ta sama sprawa moim zdaniem.
> Znam przypadek, gdzie ubezpieczona po udarze mózgu miała określony 28%
> ubytek
> na zdrowiu. Ale pracowała jako księgowa i jako księgowa płaciła to
> ubezpieczenie.
> I aż do wieku emerytalnego (15 lat) nie podjęła żadnej pracy, bo jej
> "głowa" na to
> nie pozwoliła. I choć zapowiadała dalsze roszczenia, to nie była w stanie
> ich
> skierować na drogę sądową. Podejrzewam, że ubezpieczyciele cynicznie
> wykorzystują taki stan poszkodowanych.
Mógłbyś rozwinąć tę myśl, bo nei nadążam.
>> Dziwne jest dla mnie, czemu ubezpieczyciel zamiast zarządać od
>> ubezpieczonej jakiegoś tam zaświadczenia o absensji na uczelni - skoro
>> jak
>> sądzę uznał tę informacje za pomocne w dochodzeniu odszkodowania -
>> kombinował z detektywem wysyłającym pismo. A to, ze detektyw chodził i
>> pytał, to w sumie jego praca. Myślę, że podejrzewają, że ofiara odniosła
>> mniejsze szkody, niż wykazuje. Jeśli nie próbuje oszukać
>> ubezpieczyciela,
>> to dramatyczny ton tego artykułu o zastraszaniu jest cokolwiek dziwny.
>> [...]
> Aby szybko przywrócić poszkodowaną do zdrowia (nie zapominajmy, że to
> studentka, która była sparaliżowana), konieczna była szybka i intensywna
> rehabilitacja. IMHO na to poszły środki własne, bo na NFZ nie ma co
> liczyć.
> I trudno jest zgromadzić pokwitowania na owe koszty.
Ale co tu do rzeczy ma długoiść absensji na zajęciach?
> Owszem, detektyw mógł sobie chodzić, ale 2 lata wcześniej. Teraz
> nietrudno
> jest uzyskać jakąś niezgodność faktów (ach, ta ułomna pamięć ludzka) i
> zarzucić poszkodowanej mówienie nieprawdy.
Dziwny tok rozumowania. Najrozsądniej jak się czegoś ne pamięta, to mówić,
że się nie pamięta. A jak sie pamięta, to mówić prawdę. Masz pomysł, jak
przy takiej taktyce dowieść kłamstwo świadkowi.
> Poza tym, zarówno ubezpieczyciel, jak i bank, chcą uniknąć precedensu,
> który otworzyłby drogę podobnym sprawom.
Ależ ja podobnych spraw znam kilka.
> Zdaje mi się, że nasze orzecznictwo sądowe nie rekompensuje bólu, którego
> doznają poszkodowani. A szkoda.
Wiesz, z punktu widzenia pokrzywdzonego zawsze to bedzie za mało, zaś z
punktu widzenia płacącego za dużo.