eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plFinanseGrupypl.biznes.banki › czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 154

  • 71. Data: 2005-12-09 22:05:41
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>

    Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl> writes:

    > Nie - nie sądzę, by dobrym pomysłem było udzielanie przez NBP
    > kredytów komercyjnych. Chodzi wyłącznie o kredytowanie
    > deficytu budżetowego, jeśli się on pojawia.

    Ale z jakich srodkow? Jest kilka mozliwosci, i wciaz nie wiemy o ktorej
    myslisz.
    Czy NBP ma przyjmowac depozyty (np. lokaty, z minimalna kwota 100 zl)
    od ludnosci? Czy tez ma prowadzic rachunki oszczednosciowo-
    rozliczeniowe? Czy ma troche pokrecic korbka w drukarni? To zasadnicza
    roznica. W pierwszych dwoch przypadkach nie bedzie duzo taniej (jesli
    w ogole bedzie taniej). W trzecim oczywiscie moze byc dowolnie tanio,
    ale efekty na pewno beda odwrotne niz zamierzone.

    > Od razu wyjaśnię - że nie jestem zwolennikiem nieograniczonego
    > wzrostu deficytu.

    Cos takiego.

    > Zgadzam się z opiniami niektórych ekonomistów, że deficyt budżetowy
    > powinien pełnić rolę pewnego rodzaju bufora. W czasach prosperity
    > powinien być ograniczany, a w czasach kryzysu zwiększany (u nas
    > jest odwrotnie).

    A ja uwazam ze deficyt budzetowy w ogole w normalnych warunkach nie
    powinien istniec. Bo czymze tak naprawde jest deficyt budzetowy jesli
    nie okradaniem obywateli? Tyle ze w warunkach kleski zywiolowej
    moge sobie wyobrazic ze taka zrzutka jest moralnie nienaganna, ale
    jesli kleski nie ma?
    --
    Krzysztof Halasa


  • 72. Data: 2005-12-10 02:16:47
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl>

    Glenn napisał(a):

    > Co to znaczy "inne"? Biorąc pod uwagę podany przez Ciebie przykład
    > szkolnictwa. Załóżmy, że rząd zaproponuje zreformowanie szkolnictwa. Na
    > reformę będzie chciał kasy z NBP (bo taniej). I teraz - KTO według Ciebie ma
    > oceniać czy proponowana reforma będzie "prorozwojowa", czy też np. będzie to
    > jakieś ładnie wyglądające przed wyborami przetasowanie w oświacie.

    Przyczepiłeś się pojęcia "prorozwojowe" i szermujesz nim bez sensu.
    To wszystko nie jest takie skomplikowane, jak Ci się wydaje.
    Jeśli w wyniku reformy nie pojawiają się nowe usługi (lub te same w
    większym zakresie), to nie powinno się jej finansować z kredytu.

    > Sądzisz,
    > że w NBP mają się znaleźć tabuny ludzi oceniający kolejne projekty rządowe
    > we wszystkich możliwych dziedzinach życia i to na dodatek w perspektywie
    > powiedzmy 50 lat? I wyobrażasz sobie ten wrzask, gdy NBP odmówi pożyczki ?

    Po pierwsze - wystarczy zatrudnić paru mądrych ludzi,
    zdolnych do analizy przedstawionych ekspertyz.
    A po drugie - cały czas błednie rozumiesz to zagadnienie.
    Bank centralny powinien prowadzić taką politykę,
    by kreacja pieniądza była zgodna z potrzebami gospodarki.
    W związku z tym - nie musi oceniać finansowanych projektów
    posługując się jakimś obszernym pojęciem "prorozwojowości".

    Wyobraź sobie gospodarkę w stanie równowagi.
    Wpływy z podatków pokrywają wydatki na wojsko,
    policję itd.
    Rząd postanawia utworzyć "straż ekologiczną", która będzie
    m. in. badać wszystkie padłe ptaki - by wykryć ogniska
    ptasiej grypy. Nie trzeba filozofa, ani ekonomisty, by
    zrozumieć iż na rynku nie pojawiła się żadna wartość -
    więc to powinno być sfinansowane z podatków.
    Równie prosta jest sytuacja z finansowaniem infrastruktury
    teleinformatycznej. Tu z kolei nie ma wątpliwości iż nie
    grozi nam kreowanie pustego pieniądza i można to sfinansować
    powiększając deficyt.
    W tej drugiej sytuacji pozostaje jeszcze ocena, czy
    w dłuższej perspektywie spowoduje to wzrost wpływów do budżetu,
    który pozwoli na pokrycie tego deficytu.
    Kwestią dyskusyjną jest, czy bank centralny powinien w ogóle
    się tym interesować. Ja uważam, że nie.


    > Pisząc "szlachetne" nie chodziło mi o moralność :-) Chodzi o to, że ktoś
    > powie "wybudujmy autostrady", ktoś inny "dajmy stypendia dzieciom", trzeci
    > "budujmy mieszkania dla młodych małżeństw" itp. itd. A wszyscy wyciągną
    > rączkę do NBP, bo to przecież taniej :-) I co? Przezes NBP będzie chodził po
    > resortach i tłumaczył ministrom, że on ma inną koncepcję :-) ?

    Każdy z tych przypadków jest dość prosty.
    W Polsce (i nie tylko) doszło do zafałszowania wielu pojęć
    - zwłaszcza w kontekście dyskusji budżetowych.
    Dlatego to wydaje się trudne.
    Jeśli zaś chodzi o dyskusje z prezesem NBP, to byłyby one zbędne.
    Obecnie - gdy kreowanie pieniądza odbywa się wyłącznie
    poprzez banki komercyjne (nie wiedziałem, że wpisano to nawet
    do konstytucji), można z nim dyskutować - czy jego polityka jest
    dobra. Gdyby kreowanie pieniądza w zakresie działalności
    rządu przejął bank centralny (prośba do liberałów -
    darujcie sobie swoje pseudo-argumenty, że deficyt budżetowy
    nie ma prawa wystepować) - byłby lepszy podział kompetencji.

    >>Nigdzie nie postulowałem tego, by decyzje o tym - co może być
    >>sfinansowane podejmował rząd.
    >
    > Więc kto.

    Na przykładzie infrastruktury teleinformatycznej:
    1. Rząd deklaruje, że chce to sfinansować zwiekszając deficyt.
    2. Ktoś (kwestia otwarta kto - nie jest to najważniejsze,
    ja byłbym za tym by o zwiększaniu deficytu decydował
    jak dotąd parlament) ocenia, że jest to inwestycja,
    która w jakiejś perspektywie się opłaci.
    3. Bank centralny stwierdza, że skredytowanie tego nie spowoduje
    drukowania pustych pieniędzy i podejmuje decyzję o kredytowaniu.

    > >On powinien przedstawić to, co chce
    >
    >>sfinansować, a bankowcy powinni ocenić - czy to jest sensowne.
    >
    > Ocenią, że nie - i co?

    To nie jest kwestia "widzi mi się" - kryterium jest jasne.
    Jak bank centralny nie wypełnia swoich zadań, powinien być
    mechanizm zmiany jego prezesa. Teraz to jest "święta krowa".

    > Jednym słowem jako ostatecznego "policjanta" proponujesz Sejm. Nie wydaje Ci
    > się, że to jest wpuszczanie alkoholika do gorzelni?

    Nie chodzi o "policjanta", tylko o to, kto ma kształtować politykę
    gospodarczą. Skoro mamy demokrację, to naturalnym jest to
    iż powinien to być sejm.
    To bardzo klarowna sytuacja, gdy rząd wypracowuje
    koncepcje, sejm decyduje o ich realizacji,
    a NBP o ich finansowaniu. Każda ze stron posługuje się
    innym kryterium oceny. NBP - wyłącznie kryterium
    "pustego piniądza". Negatywna ocena NBP wcale nie
    musi skutkować brakiem finansowania - ale
    jedynie dostępnymi możliwiwościami (np. z podatków).

    To co napisałem jest oczywiście jedynie przedstawieniem
    jednej z możliwych koncepcji. Moim zdaniem pokazuje
    ona przynajmniej tyle, że kreowanie przez NBP
    pieniądza pod potrzeby inwestycji rządowych nie jest
    nonsensem.

    Jurek


  • 73. Data: 2005-12-11 10:35:21
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Michał 'Amra' Macierzyński <m...@p...pl>

    Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl> wrote:
    > Sadze, że moje poprzednie wypowiedzi to wyjasnily.
    > Kreowanie pieniądza powinno być podytkowane potrzebami
    > gospodarki.

    Teges, no. A jak teraz mamy deficyt na poziomie 30 mld zlotych na rok - to
    czemu NBP nie dodrukuje kasy, tylko wypuszcza obligacje/bony, etc? Nie
    zastanawialo Cie to?
    Przeciez te pieniadze musza miec pokrycie w czyms - bo inaczej jak
    dodrukujesz (dopuscisz zeby nie bylo slowa drukujesz do bazy monetarnej)
    troche takiego pieniadza, to spadnie wartosc tego co juz jest. Money does
    not matter - przerabialismy!

    Jak sobie wyobrazasz dokapitalozwanie TPSA, zeby nie wzrosla inflacja
    Przeciez musisz pozniej zatrudnic ludzi, kupic kable, urzadzenia. Za to
    zaplacisz ta "wirtualna" gotowka./ Ci ludzie to wydadza. To Ci nic nie mowi
    o inflacji?
    Jednym slowem wielki kryzys w USA juz przerabialismy, triumf i upadek
    Keynesizmu tez.

    Teksty nie chcalo mi sie czytac, dyskusje przegladam wyrywkowo - ale to co
    tutaj piszesz to wlasnie Keynesizm. To, ze tutaj nie ma osob, ktore Ci
    wytlumacza konkretnie dlaczego to jest zle - to tylko fakt, ze im sie nie
    chce. Bo spojrzysz do byle podrecznika dobrego do ekonomii i bedziesz mial
    juz odpowiedz na to.
    I swoje pytanie zadaj moze na jakiejs ekonomicznej grupie - bo jednak Bank
    Centralny w tym wypadku nie ma nic wspolnego z tematyka tej grupy :)
    My dzialamy w skali mikro, a nie makro - a osoby, ktorym chcialoby sie
    rzeczowo akurat na ten temat dyskutowac - przebywaja na innych grupach.
    Sam bym Ci wytlumaczyl - ale niestety musialbym zaczac siegac do
    podrecznikow - bo jak tak zaczne pisac - gdzies jeszcze popelnie blad... :)

    --
    Michał 'Amra' Macierzyński || http://PRNews.pl
    Banki, karty, konta oraz public relations.
    Szukasz pracy w banku? Zobacz http://praca.prnews.pl


  • 74. Data: 2005-12-11 11:22:44
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: "Jacek" <j...@p...onet.pl>

    > Teges, no. A jak teraz mamy deficyt na poziomie 30 mld zlotych na rok - to
    > czemu NBP nie dodrukuje kasy, tylko wypuszcza obligacje/bony, etc?
    > ...
    > Sam bym Ci wytlumaczyl - ale niestety musialbym zaczac siegac do
    > podrecznikow - bo jak tak zaczne pisac - gdzies jeszcze popelnie blad... :)

    Już popełniłeś :-)
    I to fundamentalny: obligacji/bonów (przynajmniej skarbowych) nie "wypuszcza
    NBP", tylko skarb państwa=~rząd=~MF. I jest to naprawdę wielka różnica. Gdyby
    było, jak piszesz, poniekąd zbiżałoby to Cię to tez Jurka.

    Z Twoim opisem dyskusji zgadzam się. Mocno NTG - stąd może, nie zawsze
    zasłużone, kopy w stronę Jurka.

    A do Jurka: kiedyś w wątku o deficycie broniłeś wydatków sztywnych (gospodyni..
    .), ja miałem trochę inne zdanie. A może gdyby tych wydatków sztywnych było
    mniej, to rząd miałby środki właśnie na inwestycje, które przyczyniałyby się do
    wzrostu? Jest taka definicja inwestycji (bodajże profesora Jajugi), która moim
    zdanie pasuje tu jak ulał.
    Inwestycje to _wyrzeczenie się_ bieżącej konsumpcji na rzecz przyszłych
    korzyści.

    --
    Pozdrawiam,
    Jacek



    --
    Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl


  • 75. Data: 2005-12-11 11:26:36
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: "Greg" <g...@i...com>

    > Teksty nie chcalo mi sie czytac, dyskusje przegladam wyrywkowo - ale to co

    Niestety jak zwykle nie doczytasz a się mondrzysz długo. I t o bez większego
    sensu.

    greg



  • 76. Data: 2005-12-11 12:19:53
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: "inżynier Nowak" <n...@g...pl>

    Greg <g...@i...com> napisał(a):

    > Niestety jak zwykle nie doczytasz a się mondrzysz długo. I t o bez
    większego
    > sensu.
    >
    > greg
    >
    >

    Nie to co ty - troll kolina. Ty pieprzysz krótko, od rzeczy, nie po polsku i
    bez najmniejszego nawet sensu.

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 77. Data: 2005-12-11 14:47:51
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl>

    Michał 'Amra' Macierzyński napisał(a):

    > Teges, no. A jak teraz mamy deficyt na poziomie 30 mld zlotych na rok -
    > to czemu NBP nie dodrukuje kasy, tylko wypuszcza obligacje/bony, etc?
    > Nie zastanawialo Cie to? [...]

    Proponowałbym jednak:
    a) Przeczytać tekst.
    b) Zastanowić się nad problemem
    c) Unikać stereotypów.

    Problem polwga na tym, że według autorów tekstu zamiast
    sprzedawać obligacje bankom prywatnym, rząd może pożyczyć
    pieniądze od banku centralnego. Jak dotąd nie spotkałem
    żadnych argumentów przeciw temu.

    > Przeciez te pieniadze musza miec pokrycie w czyms - bo inaczej jak
    > dodrukujesz (dopuscisz zeby nie bylo slowa drukujesz do bazy monetarnej)
    > troche takiego pieniadza, to spadnie wartosc tego co juz jest. Money
    > does not matter - przerabialismy!
    > Jak sobie wyobrazasz dokapitalozwanie TPSA, zeby nie wzrosla inflacja
    [...]

    Po pierwsze - nie jest postulowane drukowanie pustych pieniędzy
    (powtarzam to do znudzenia).
    Po drugie - nie chodziło o dokapitalizowanie TP SA.
    Po trzecie - w gospodarce jest wielokrotnie więcej
    pieniędzy niż towarów i usług, więc atakowanie
    Keynesa w taki sposób, jak Ty to robisz nie ma sensu.

    > To, ze tutaj nie ma osob, ktore
    > Ci wytlumacza konkretnie dlaczego to jest zle - to tylko fakt, ze im sie
    > nie chce. Bo spojrzysz do byle podrecznika dobrego do ekonomii i
    > bedziesz mial juz odpowiedz na to.

    Problem z liberałami jest taki, że nie mają oni żadnych argumentów
    poza głębokim przekonaniem iż jest inaczej.
    Kwestia o której dyskutujemy jest na tyle fundamentalna,
    że zbycie jej zapewnieniem, że argumenty istnieją
    nie przystoi.
    Jeśli zaś chodzi o ekonomię, to warto zauważyć, że wbrew pozorom
    nie jest to nauka ścisła. Więc argument, że jakiś podręcznik
    zawiera jednoznaczne i nie podlegające dyskusji rozstrzygnięcie
    tej kwestii (zwłaszcza, że nie przytoczono ani tego rozstrzygnięcia, ani
    źródła) - jest bez wartości.

    > I swoje pytanie zadaj moze na jakiejs ekonomicznej grupie - bo jednak
    > Bank Centralny w tym wypadku nie ma nic wspolnego z tematyka tej grupy :)

    Niestety - na grupie pl.sci.ekonomiczne też nie widać nikogo,
    kto zmierzyłby się z tym tematem.

    > My dzialamy w skali mikro, a nie makro - a osoby, ktorym chcialoby sie
    > rzeczowo akurat na ten temat dyskutowac - przebywaja na innych grupach.

    Bardzo wątpię.
    Zaraz pewnie ktoś mnie znów nazwie trollem,
    ale wydaje mi się, że zawód ekonomisty jest w naszym kraju
    w prawie tak wielkim upodleniu, jak zawód prawnika.
    Zaryzykuje twierdzenie, że nie ma takiej głupoty,
    której nie byli by oni w stanie sformułować.
    Mój ulubiony przykład: kiedyś w radiu zapytano jednego
    ekonomistę, jakie są sposoby na recesję. On odpowiedział,
    że ponieważ cykle koniunktóry pojawiają się dość regularnie,
    to wystarczy poczekac (!!!).

    > Sam bym Ci wytlumaczyl - ale niestety musialbym zaczac siegac do
    > podrecznikow - bo jak tak zaczne pisac - gdzies jeszcze popelnie blad... :)

    Błędzenie jest rzeczą ludzką.
    Ja dopuszczam to, że autorzy dyskutowanego tekstu,
    (a ja za nimi - bo mnie przekonali) się mylą.
    Jestem otwarty na argumentację, ale z całą stanowczością
    odrzucam jej pozory - takie jak tu przedstawiłeś.

    Jurek


  • 78. Data: 2005-12-11 16:39:31
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>

    Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl> writes:

    > Problem polwga na tym, że według autorów tekstu zamiast
    > sprzedawać obligacje bankom prywatnym, rząd może pożyczyć
    > pieniądze od banku centralnego. Jak dotąd nie spotkałem
    > żadnych argumentów przeciw temu.

    Poniewaz nie napisales co dokladnie masz na mysli. Czyli skad bank
    centralny ma owe pieniadze brac.

    > Po trzecie - w gospodarce jest wielokrotnie więcej
    > pieniędzy niż towarów i usług

    To zalezy w jaki sposob liczyc. Jesli liczysz np. wszystkie depozyty
    bankowe, gotowke itp. to oczywiscie tak, ale wiekszosc z tych srodkow
    jest juz wydana np. na udzielenie kredytow.
    Jesli liczysz ilosc pieniedzy mozliwa do wydania w danym momencie,
    to oczywiscie nie.

    > Jeśli zaś chodzi o ekonomię, to warto zauważyć, że wbrew pozorom
    > nie jest to nauka ścisła. Więc argument, że jakiś podręcznik
    > zawiera jednoznaczne i nie podlegające dyskusji rozstrzygnięcie
    > tej kwestii (zwłaszcza, że nie przytoczono ani tego rozstrzygnięcia,
    > ani źródła) - jest bez wartości.

    Fizyka tez nie jest nauka scisla - zasada nieoznaczonosci itd. :-)

    > ale wydaje mi się, że zawód ekonomisty jest w naszym kraju
    > w prawie tak wielkim upodleniu, jak zawód prawnika.
    > Zaryzykuje twierdzenie, że nie ma takiej głupoty,
    > której nie byli by oni w stanie sformułować.

    A to akurat prawda, ale wynika ona raczej z "edukacji" na modle systemu
    komunistycznego (ktory z ekonomia wiele wspolnego nie mial) oraz
    z systemu zdobywania tytulow naukowych, ktory z kolei nie ma wiele
    wspolnego z nauka.
    --
    Krzysztof Halasa


  • 79. Data: 2005-12-12 07:00:50
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: Jurek Wawro <j...@W...tenar.pl>

    Krzysztof Halasa napisał(a):

    >>Problem polwga na tym, że według autorów tekstu zamiast
    >>sprzedawać obligacje bankom prywatnym, rząd może pożyczyć
    >>pieniądze od banku centralnego. Jak dotąd nie spotkałem
    >>żadnych argumentów przeciw temu.
    >
    > Poniewaz nie napisales co dokladnie masz na mysli. Czyli skad bank
    > centralny ma owe pieniadze brac.

    NBP odszedł już od zasady nie prowadzenia rachunków komercyjnych
    (prowadzi je dla jednostek budżetowych). Teraz wystarczy
    dopuścić na tych rachunkach powstawanie debetu w uzgodnionej
    wysokości. Pytanie o to "skąd pieniądze" sprowadza się do tego -
    do jakiej wysokości ten debet może powstać, czyli o tzw. normy
    bezpiecznościowe. To jest zagadnienie szczegółowe -
    ale bynajmniej nie jest tak, że limit wynosi zero.
    Wbrew temu co głoszą ekonomiści - to miałoby także
    dla gospodarki (a nie jedynie dla budżetu) pozytywny wpływ.
    Na przykład banki musiałyby szukać klientów
    w przemyśle, zamiast liczyć na łatwy pieniądz z obligacji.


    >>Po trzecie - w gospodarce jest wielokrotnie więcej
    >>pieniędzy niż towarów i usług
    >
    > To zalezy w jaki sposob liczyc. Jesli liczysz np. wszystkie depozyty
    > bankowe, gotowke itp. to oczywiscie tak, ale wiekszosc z tych srodkow
    > jest juz wydana np. na udzielenie kredytow.
    > Jesli liczysz ilosc pieniedzy mozliwa do wydania w danym momencie,
    > to oczywiscie nie.

    Nawet ta ilość jest większa. Wskaźnik podazy pieniadza powinien byc
    ponoc miezy 40 a 60% PKB. Przyjmujac realistyczne wskazniki rotacji,
    wielkosci sprzedazy itp., mozna wykazac ze mam racje.

    >>Zaryzykuje twierdzenie, że nie ma takiej głupoty,
    >>której nie byli by oni w stanie sformułować.
    >
    > A to akurat prawda, ale wynika ona raczej z "edukacji" na modle systemu
    > komunistycznego (ktory z ekonomia wiele wspolnego nie mial) oraz
    > z systemu zdobywania tytulow naukowych, ktory z kolei nie ma wiele
    > wspolnego z nauka.

    Pouczajaca jest kariera L. Balcerowicza. W jaki sposób on zdobył tytuł
    profesorski w okresie najwieszej aktywnosci politycznej?

    Jurek


  • 80. Data: 2005-12-12 10:38:51
    Temat: Re: czy obecny system finansowy Kanady (i Polski) jest niedorzeczny?
    Od: "Glenn" <g...@b...pl>

    Jurek Wawro wrote:

    > Przyczepiłeś się pojęcia "prorozwojowe" i szermujesz nim bez sensu.

    Nie przyczepiłam się. To Ty podałeś to jako właściwy cel pożyczek z NBP -
    niestety nie chcesz napisać szczegółów. Samo stwierdzenie, że w wyniku tych
    wydatków na krechę mają się pojawić "nowe usługi lub te same w większym
    zakresie" to za mało.


    >> Sądzisz,
    >> że w NBP mają się znaleźć tabuny ludzi oceniający kolejne projekty
    >> rządowe we wszystkich możliwych dziedzinach życia i to na dodatek w
    >> perspektywie powiedzmy 50 lat? I wyobrażasz sobie ten wrzask, gdy
    >> NBP odmówi pożyczki ?
    >
    > Po pierwsze - wystarczy zatrudnić paru mądrych ludzi,
    > zdolnych do analizy przedstawionych ekspertyz.

    Ze wszystkich możliwych dziedzin, których kredytowaniem zainteresowany byłby
    rząd? Wolne żarty!


    > Bank centralny powinien prowadzić taką politykę,
    > by kreacja pieniądza była zgodna z potrzebami gospodarki.

    Kto zdefiniuje "potrzeby gospodarki"? Rząd? Sejm? Obywatele w referendum?
    Rada Mędrców?


    > W związku z tym - nie musi oceniać finansowanych projektów
    > posługując się jakimś obszernym pojęciem "prorozwojowości".

    Zaraz, zaraz. Sam proponowałeś jako cel "skoku na NBP" wydatki wyłącznie
    "prorozwojowe", a teraz proponujesz inne kryteria? Wobec tego jakie w końcu
    to mają być kryteria?



    > Wyobraź sobie gospodarkę w stanie równowagi.
    > Wpływy z podatków pokrywają wydatki na wojsko,
    > policję itd.
    > Rząd postanawia utworzyć "straż ekologiczną", która będzie
    > m. in. badać wszystkie padłe ptaki - by wykryć ogniska
    > ptasiej grypy. Nie trzeba filozofa, ani ekonomisty, by
    > zrozumieć iż na rynku nie pojawiła się żadna wartość -
    > więc to powinno być sfinansowane z podatków.

    Rząd może zacząć przekonywać społeczeństwo, że zdrowie ludzkie jest
    wartością nadrzędną i warto w celu powołania takiej straży pożyczyć z NBP.
    Jakie proponujesz zabezpieczenia na taki wypadek?


    > Równie prosta jest sytuacja z finansowaniem infrastruktury
    > teleinformatycznej. Tu z kolei nie ma wątpliwości iż nie
    > grozi nam kreowanie pustego pieniądza i można to sfinansować
    > powiększając deficyt.

    Jesteś pewien? Co w sytuacji, gdy po wybudowaniu tej "infrastruktury"
    (rozumiesz przez to zapewne położenie kabli przez tzw. operatora narodowego)
    niewdzięczni obywatele nie rzucą się zakładać telefonów stacjonarnych i
    kupować internet od jedynie słusznej spółki, a ta spółka wyciągnie łapki do
    państwa po kolejną pożyczkę tym razem na pokrycie strat?



    > Kwestią dyskusyjną jest, czy bank centralny powinien w ogóle
    > się tym interesować. Ja uważam, że nie.


    Skoro nie powinien, to może i nie powinien też tego finansować? A może ma
    się "nie interesować" a za to finansować :-) ?



    >> Pisząc "szlachetne" nie chodziło mi o moralność :-) Chodzi o to, że
    >> ktoś powie "wybudujmy autostrady", ktoś inny "dajmy stypendia
    >> dzieciom", trzeci "budujmy mieszkania dla młodych małżeństw" itp.
    >> itd. A wszyscy wyciągną rączkę do NBP, bo to przecież taniej :-) I
    >> co? Przezes NBP będzie chodził po resortach i tłumaczył ministrom,
    >> że on ma inną koncepcję :-) ?
    >
    > Każdy z tych przypadków jest dość prosty.
    > W Polsce (i nie tylko) doszło do zafałszowania wielu pojęć
    > - zwłaszcza w kontekście dyskusji budżetowych.
    > Dlatego to wydaje się trudne.

    Co rozumiesz przez to, że każdy z tych przykładów jest prosty?


    > Jeśli zaś chodzi o dyskusje z prezesem NBP, to byłyby one zbędne.
    > Obecnie - gdy kreowanie pieniądza odbywa się wyłącznie
    > poprzez banki komercyjne (nie wiedziałem, że wpisano to nawet
    > do konstytucji), można z nim dyskutować - czy jego polityka jest
    > dobra. Gdyby kreowanie pieniądza w zakresie działalności
    > rządu przejął bank centralny (prośba do liberałów -
    > darujcie sobie swoje pseudo-argumenty, że deficyt budżetowy
    > nie ma prawa wystepować) - byłby lepszy podział kompetencji.


    Gdyby zrobiono to co postulujesz, to w krótkim czasie przekroczone zostałyby
    inne konstytucyjne zapisy - te dotyczące maksymalnego poziomu deficytu.

    >>> Nigdzie nie postulowałem tego, by decyzje o tym - co może być
    >>> sfinansowane podejmował rząd.
    >>
    >> Więc kto.
    >
    > Na przykładzie infrastruktury teleinformatycznej:
    > 1. Rząd deklaruje, że chce to sfinansować zwiekszając deficyt.
    > 2. Ktoś (kwestia otwarta kto - nie jest to najważniejsze,
    > ja byłbym za tym by o zwiększaniu deficytu decydował
    > jak dotąd parlament) ocenia, że jest to inwestycja,
    > która w jakiejś perspektywie się opłaci.
    > 3. Bank centralny stwierdza, że skredytowanie tego nie spowoduje
    > drukowania pustych pieniędzy i podejmuje decyzję o kredytowaniu.


    Bank centralny stwierdza, że nie podziela wizji rządowo-parlamentarnej albo
    też nie ma wystarczających środków. Co się wtedy dzieje? Rząd krzyczy, że
    NBP blokuje mu dobre pomysły, a Sejm zmienia ustawę o NBP tak, żeby np. móc
    głosować nad decyzjami NBP. Nie muszę Ci chyba pisać dalej do czego to
    doprowadzi?

    >> >On powinien przedstawić to, co chce
    >>
    >>> sfinansować, a bankowcy powinni ocenić - czy to jest sensowne.
    >>
    >> Ocenią, że nie - i co?
    >
    > To nie jest kwestia "widzi mi się" - kryterium jest jasne.
    > Jak bank centralny nie wypełnia swoich zadań, powinien być
    > mechanizm zmiany jego prezesa. Teraz to jest "święta krowa".


    Rząd ocenia, że pożyczka ma sens, bank centralny że pożyczka sensu nie ma. W
    tej sytuacji proponujesz odwoływanie prezesa? I co dalej? Powołanie
    następnego, który będzie się zgadzał z aktualnym rządem?


    >> Jednym słowem jako ostatecznego "policjanta" proponujesz Sejm. Nie
    >> wydaje Ci się, że to jest wpuszczanie alkoholika do gorzelni?
    >
    > Nie chodzi o "policjanta", tylko o to, kto ma kształtować politykę
    > gospodarczą. Skoro mamy demokrację, to naturalnym jest to
    > iż powinien to być sejm.

    Czyli w Twojej propozycji ma nie być w ogóle "bezpieczników".


    > To bardzo klarowna sytuacja, gdy rząd wypracowuje
    > koncepcje, sejm decyduje o ich realizacji,
    > a NBP o ich finansowaniu. Każda ze stron posługuje się
    > innym kryterium oceny. NBP - wyłącznie kryterium
    > "pustego piniądza". Negatywna ocena NBP wcale nie
    > musi skutkować brakiem finansowania - ale
    > jedynie dostępnymi możliwiwościami (np. z podatków).


    Bardzo klarowna. NBP występuje w niej jako dojna krowa rządu :-) Tyle, że do
    czasu.


    > To co napisałem jest oczywiście jedynie przedstawieniem
    > jednej z możliwych koncepcji. Moim zdaniem pokazuje
    > ona przynajmniej tyle, że kreowanie przez NBP
    > pieniądza pod potrzeby inwestycji rządowych nie jest
    > nonsensem.

    IMO jest nonsensem, chyba że wreszcie zdecydujesz się odpowiedzieć na zadane
    pytania na tyle sensownie że zmienię zdanie.

    --
    /Jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o twoich planach na
    przyszłość/ Woody Allen

strony : 1 ... 7 . [ 8 ] . 9 ... 16


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1