-
1. Data: 2004-10-13 19:13:44
Temat: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Belin" <b...@b...pl>
Wiem, że na tej grupie bank Pekao S.A. ma dosyc ugruntowaną opinię ;-D ale
ku przestrodze dla innych klientów, bądź potencjalnych klientów banku Pekao
S.A. pozwolę sobie opisać moją historię z reklamacją w tej instytucji
(zwłaszcza, że pisemnie obiecałem to dyrektorowi mojego oddziału gdzie rzecz
miała miejsce).
Dnia 11.03.2004 wieczorem przeglądając "billing" z lutego z karty MasterCard
stwierdziłem operację, której nie wykonywałem. Byla to transakcja wykonana w
Wiedniu na kwotę 91,60 Euro (447,37 PLN) - dla ułatwienia podpowiem, że w
Wiedniu od conajmniej 2 lat nie byłem.
Zgłosiłem ten fakt na infolinii i zablokowałem kartę. Następnego dnia rano,
w oddziale banku potwierdziłem blokadę karty i złożyłem reklamację tej
transakcji. Poinformowano mnie o 40-sto dniowym trybie jej rozpatrywania.
Po kilkunastu dniach ponownie zadzwoniłem na infolinię banku. Chciałem
dowiedzieć się o postępy w sprawie, oraz jak bedą wyglądały ew. odsetki.
Niestety okazało się "ku memu pełnemu zaskoczeniu", że pani na infolinni nie
jest w stanie powiedzieć mi nic więcej oprócz: "Reklamacja jest w toku".
Dodała tylko, że rozpatrywanie takiej reklamacji może potrwać 3 miesiące
(znaczna zmiana z 40 dni...).
Niedługo potem, na początku kwietnia (pismo z datą 02.04.2004) otrzymałem
prośbę z banku o przesłanie faksem paszportu (oczywiście z informacją
dodatkową, że o przebiegu sprawy zostanę poinformowany oddzielnym pismem -
do tej pory nic nie otrzymałem..., oraz o możliwości uzyskania informacji
pod... numerem infolinii - gdzie jak zwykle nikt nic nie wiedział). Paszport
skserowałem i wysłałem faksem. Dołączyłem do niego pytanie (z moim numerem
telefonu) o wytłumaczenie mi po co takie wymagania (w sumie na takim ksero
paszportu mogłem zrobić wszystko - nawet wysłać paszport znajomego).
Niestety do tej pory bank nie udzielił mi odpowiedzi - zapewne nikt nawet
tego mojego listu nie raczył przeczytać, albo po prostu idea banku jest
ważniejsza od pytań klienta.
Po kolejnym tygodniu pozwoliłem sobie ponownie odwiedzić bank, być może na
miejscu ktoś będzie w stanie wytłumaczyć mi co się dzieje. Jakież było moje
zaskoczenie gdy okazało się, że tutaj także nikt nic nie wie. Ale udało mi
się uzyskać kolejną dodatkową informację - o ROCZNYM trybie rozpatrywania
reklamacji transakcji wykonanej za granicą.
Taka sytuację uznałem już za jawną kpinę z klienta i poprosiłem o kontakt z
osobą z działu reklamacji... Niestety pani z oddziału przez pół godziny,
mimo wielu nerwowych starań, nie była w stanie się dodzwonić. Coż - bywa.
Jednak po dokładnym przestudiowaniu listy transakcji wspólnie z panią w
banku stwierdziłem, że tego samego dnia co reklamowana transakcja
(wiedeńska) przeprowadzono jeszcze dwie inne - w Warszawskie. Poprosiłem o
podanie mi godzin tych trzech operacji (taka informacja mogłaby w
przysłowiowe "5 minut" zakończyć sprawę - chociaż być może bank zna jakieś
sposoby na teleportację karty bądź klienta z Warszawy do Wiednia).
Oczywiście takiej informacji nie udało się uzyskać. Otrzymałem zapewnienie,
ze pani w banku się tym zajmie i do mnie oddzwoni.
Ponownie zostawiłem swój numer telefonu (cóż, uznałem, ze mógł go ktoś
zgubić) i postanowiłem jeszcze poczekać (cierpliwy ze mnie człowiek ;-) ).
Niestety, na tym kontakt z bankiem sie urwał. Nikt już nic nie wiedział (na
infolinii "reklamacja jest w toku" zmieniło sie na "reklamacja została
przesłana do dyrekcji". Pięknie! Moimi pieniędzmi zajmuje się już dyrekcja
banku - szkoda, że tak nieskutecznie) i nikt do mnie już nie oddzwonił
(hmm... może jednak zgubili telefon?).
Z informacji uzyskanych na infolinii, ubawiły mnie spekulacje (informacjami
tego nie nazwę) kolejnych konsultantów na temat wysokości ewentualnych
odsetek. Jednak gdy usłyszałem, że to nie bank jest winien i że to nie bank
ma moje pieniądze i odsetek nie bedzie, to się odrobinę zdenerwowałem. Tak
się "niechcący" składa, że te 447 PLN zostało ściągniętych z mojego konta i
gdyby ich wtedy tam nie było JA płaciłbym całkiem spore odsetki i inne kary.
W ten sposób upłynęło pare miesięcy. 4 października poszedłem znowu do banku
aby wreszcie ostatecznie wyjaśnić sprawę. Niestety - mimo wielu starań
obsługującej mnie pani, która wreszcie okazała się osobą chcącą załatwić
sprawę w możliwie profesjonalny sposób (ponowna prośba do działu reklamacji
o godziny transakcji i już o bezpośreni kontakt ze mną), okazało sie (to już
mnie nie zaskoczyło), że ze strony działu reklamacji najlepiej potraktować
mnie jak powietrze. Przy okazji okazało się, że dział reklamacji prosił na
początku lipca oddział banku o zgodę na przesłanie dodatkowych dokumentów
(ja miałem takiej zgody udzielić) - szkoda tylko, że był to kontakt
jednostronny (do mnie już taka prośba nie dotarła). Dziwne jest (hmmm...
może nie dziwne), że nikt z oddziału reklamacji nie miał zamiaru
skontaktować się ze mną bezpośrednio (ale... może zgubili telefon).
To, co tutaj opisałem jest skróconą historią ponad połrocznej "walki" z
bankiem.
Całą sytuację uważam za totalną kpinę i kolejny przykład, że w banku Pekao
S.A. to klient jest dla banku, a nie bank dla klienta - co w czasach
istnienia konkurencji na tym rynku uważam za wręcz żałosne. Ale cóż,
niektórzy wyraźnie nie dorośli do cywilizowanych sposobów załatwiania spraw.
Mnie jako klienta nie interesuje jak bank będzie odzyskiwał pieniądze z tej
transakcji (jedna z informacji na infolinii brzmiała, że w banku
zastanawiają się jak to się mogło stać - cóż mnie to obchodzi???). Nie mam
też obowiązku udowadniać, że jej nie wykonałem (paszport itp atrakcje mogą
być tylko moja dobrą wolą pomocy bankowi - jak widać niepotrzebną). Jeśli
bank nie jest w stanie udowodnić mi, że to ja wykonałem tą transakcję to
znaczy, że ma obowiązek zwrotu pieniędzy i postaranie się o lepsze
zabezpieczenie klientów i ich kont.
Już nie wspomnę, że absolutna niekompetencja banku kosztowała mnie wiele
czasu, pieniędzy i nerwów i ciekawi mnie jak bank ma zamiar to
zrekompensować :-).
Podsumowując:
- w banku Pekao SA brak absolutnie możliwości otrzymania kompetentnej
informacji (jeszcze teraz usłyszałem, że wewnętrzne wytyczne mówią o
półrocznym trybie rozpatrywania reklamacji "zagranicznej").
- dział reklamacji jest tak dobrze zakonspirowany, że klient nie ma z nim
żadnego kontaktu, a pracownicy banku komunikują się z nim tylko drogą
e-mail'ową.
- infolinia jest klasyczną dezinfolinią - czyli za każdym razem możemy
otrzymać inną odpowiedź na to samo pytanie.
- zasadniczo klient tzw. normalny nie ma co liczyć na normalne traktowanie.
pozdrawiam wszystkich i życzę braku jakichkolwiek problemów z bankowością
;-)
Belin
-
2. Data: 2004-10-13 19:37:37
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Glenn" <g...@b...pl>
Belin wrote:
> Wiem, że na tej grupie bank Pekao S.A. ma dosyc ugruntowaną opinię
> ;-D ale ku przestrodze dla innych klientów, bądź potencjalnych
> klientów banku Pekao S.A. pozwolę sobie opisać moją historię z
> reklamacją w tej instytucji (zwłaszcza, że pisemnie obiecałem to
> dyrektorowi mojego oddziału gdzie rzecz miała miejsce).
Urzekła mnie Twoja historia :-) Pozostaje pytanie - co Cię powstrzymuje
przed oddaniem sprawy arbitrowi?
-
3. Data: 2004-10-13 19:51:02
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Rafal Urbanelis" <r...@p...onet.pl>
"Belin" <b...@b...pl> schrieb im Newsbeitrag
news:ckjv04$99n$1@nemesis.news.tpi.pl...
witam,
Twoja historia przypomina mi moja - opisywana na grupie jakis czas. Z PEKAO
SA rzecz jasna.
zadne "zwykle" reklamacje odnosnie kredytu i zamkniec kont nie pomagaly.
(bank byl gluchy na moje polecenia zamkniecia kont)
pomogly bezposrednie interwencje w cetrali.
po ok. POLROCZNYM wozeniu sie w te i nazat, i braku odpowiedz z banku
postanowilem zaspamowac bank.
taka moja rada i dla Ciebie.
wez ten list ktory tu napisales i:
-wyslij go stukrotnie ze strony PEKAO SA w formularzu kontaktowym. potem
najlepiej wysylaj go tak ze 20 razy dziennie, codziennie.
-wysylaj tony faxow do oddzialu i do centrali. z tym samym pismem. duzo.
najlepiej sobie zapetlic fax i slac. (wazne zeby do centrali tez, to ktos
sie tam bedzie wkurzal i dzwonil do Twojego oddzialu i naciskal)
dyrektor oddzialu skontaktowal sie ze mna po chyba 2 czy 3 dniach takiej
"kampanii" i oczywscie reklamacje zalatwilem. ponadto dokonalem rzeczy
niebywalej (chyba nieosiagalnej normalnym klientom) - PEKAO zaczelo wysylac
cala korespondencje na moj adres do Niemiec.
powodzenia i powiedz czy sie udalo,
rafal urbanelis
-
4. Data: 2004-10-13 19:54:35
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Rafal Urbanelis" <r...@p...onet.pl>
"Rafal Urbanelis" <r...@p...onet.pl> schrieb im Newsbeitrag
news:ckk0vg$bc$1@news.onet.pl...
> "Belin" <b...@b...pl> schrieb im Newsbeitrag
> news:ckjv04$99n$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> Twoja historia przypomina mi moja - opisywana na grupie jakis czas. Z
> PEKAO SA rzecz jasna.
PS. najgorsze i najsmutniejsze w mojej sprawie bylo to, ze mialem wrazenie
ze oni nie zalatwili mojej reklamacji bo uwazali ze mam racje, ze mi sie
nalezy to o co prosze od pol roku, nie. oni to zrobili ZEBYM SIE WRESZCIE
ODCZEPIL I DAL IM SPOKOJ.
moja rada: trzymajcie sie od nich z daleka (a jak juz bedziecie zamykac
konto - bardzo ostroznie! wszelkie papiery i potwierdzenia zatrzymajcie na
dlugo!)
-
5. Data: 2004-10-13 19:55:17
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: Sebol <"lobo_(usun_to)"@autograf.pl>
Dnia Wed, 13 Oct 2004 21:37:37 +0200, Glenn naskrobał(a):
> Belin wrote:
>> Wiem, że na tej grupie bank Pekao S.A. ma dosyc ugruntowaną opinię
>> ;-D ale ku przestrodze dla innych klientów, bądź potencjalnych
>> klientów banku Pekao S.A. pozwolę sobie opisać moją historię z
>> reklamacją w tej instytucji (zwłaszcza, że pisemnie obiecałem to
>> dyrektorowi mojego oddziału gdzie rzecz miała miejsce).
>
> Urzekła mnie Twoja historia :-) Pozostaje pytanie - co Cię powstrzymuje
> przed oddaniem sprawy arbitrowi?
Arbiter koszuje 50 zł i pytanie czy te pieniądze ulegają zwotowi gdy uzna
racje klienta? bo jeżeli nie to olać arbitra i skierować sprawę do sądu.
--
United Devices Cancer Research Project
www.grid.org
lobo_(małpa)autograf.pl
-
6. Data: 2004-10-13 19:58:57
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Glenn" <g...@b...pl>
> Arbiter koszuje 50 zł i pytanie czy te pieniądze ulegają zwotowi gdy
> uzna racje klienta?
Tak.
-
7. Data: 2004-10-13 20:13:34
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Belin" <b...@b...pl>
Użytkownik "Glenn" <g...@b...pl> napisał w wiadomości
news:ckk08v$dqm$1@news.onet.pl...
> Urzekła mnie Twoja historia :-)
:-) - powiem Ci w trajemnicy, ze urzeka ona wiele osób, które juz wiedzą do
jakiego banku nie iść :-)). W marketingu najgorszą sprawą jest sknocona
reklamacja - to klient najdłużej pamięta.
>Pozostaje pytanie - co Cię powstrzymuje
> przed oddaniem sprawy arbitrowi?
Jesli do najblizszego poniedzialku nic sie nie zmieni - tak uczynie. Po
prostu juz sobie tyle poczekalem, ze moze jeszcze cos ciekawego sie dowiem
;-D.
Co prawda wtedy chyba niestety rekompesata za stracone nerwy i czas nie
wchodzi w rachube ;-(
Belin
-
8. Data: 2004-10-13 20:22:47
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Belin" <b...@b...pl>
Użytkownik "Rafal Urbanelis" <r...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:ckk0vg$bc$1@news.onet.pl...
>(...) -wyslij go stukrotnie ze strony PEKAO SA w formularzu kontaktowym.
potem
> najlepiej wysylaj go tak ze 20 razy dziennie, codziennie.
Wiesz co... mi się nie chce :-/. Przekazałem ten list (ledwo parę zdań jest
zmienionych - i dołaczona obietnica opublikowania go gdzieniegdzie)
dyrektorowi banku przez ręce pani, która "załatwia mnie" ostatnio
(oczywiście z potwierdzeniem na kopii).
Poczekam do poniedziałku i zrobię konkretniejszą zadymę jeśli nic się nie
stanie. Powinienem właściwie jeszcze tłumaczenie całości wysłać do
naczelnych Mastercard'a :-D.
Belin
PS - a to, że oni działają na zasadzie "oby się odwalił" to jest więcej niż
pewne.
-
9. Data: 2004-10-13 20:55:18
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: Michal Jankowski <m...@f...edu.pl>
Na gębe w tym oddziale załatwiasz? Na piśmie trzeba, wszystko na
piśmie, z pieczątką na kopii! A potem poleconym za potwierdzeniem
odbioru skargę z kopią wszystkich pism do dyrekcji.
Nie mówie, że musi pomóc, ale zawsze lepiej rokuje...
MJ
-
10. Data: 2004-10-13 21:24:45
Temat: Re: dluuuga historia mojej reklamacji w Pekao S.A.
Od: "Adam" <f...@m...signature>
Użytkownik "Belin" <b...@b...pl> napisał w wiadomości
news:ckjv04$99n$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Wiem, że na tej grupie bank Pekao S.A. ma dosyc ugruntowaną opinię ;-D ale
> ku przestrodze dla innych klientów, bądź potencjalnych klientów banku
> Pekao S.A. pozwolę sobie opisać moją historię z reklamacją w tej
> instytucji (zwłaszcza, że pisemnie obiecałem to dyrektorowi mojego
> oddziału gdzie rzecz miała miejsce).
> Dnia 11.03.2004 wieczorem przeglądając "billing" z lutego z karty
> MasterCard stwierdziłem operację, której nie wykonywałem. Byla to
> transakcja wykonana w Wiedniu na kwotę 91,60 Euro (447,37 PLN) - dla
> ułatwienia podpowiem, że w Wiedniu od conajmniej 2 lat nie byłem.
> Zgłosiłem ten fakt na infolinii i zablokowałem kartę. Następnego dnia
> rano, w oddziale banku potwierdziłem blokadę karty i złożyłem reklamację
> tej transakcji. Poinformowano mnie o 40-sto dniowym trybie jej
> rozpatrywania. Po kilkunastu dniach ponownie zadzwoniłem na infolinię
> banku. Chciałem dowiedzieć się o postępy w sprawie, oraz jak bedą
> wyglądały ew. odsetki. Niestety okazało się "ku memu pełnemu
> zaskoczeniu", że pani na infolinni nie jest w stanie powiedzieć mi nic
> więcej oprócz: "Reklamacja jest w toku". Dodała tylko, że rozpatrywanie
> takiej reklamacji może potrwać 3 miesiące (znaczna zmiana z 40 dni...).
> Niedługo potem, na początku kwietnia (pismo z datą 02.04.2004) otrzymałem
> prośbę z banku o przesłanie faksem paszportu (oczywiście z informacją
> dodatkową, że o przebiegu sprawy zostanę poinformowany oddzielnym pismem -
> do tej pory nic nie otrzymałem..., oraz o możliwości uzyskania informacji
> pod... numerem infolinii - gdzie jak zwykle nikt nic nie wiedział).
> Paszport skserowałem i wysłałem faksem. Dołączyłem do niego pytanie (z
> moim numerem telefonu) o wytłumaczenie mi po co takie wymagania (w sumie
> na takim ksero paszportu mogłem zrobić wszystko - nawet wysłać paszport
> znajomego). Niestety do tej pory bank nie udzielił mi odpowiedzi -
> zapewne nikt nawet tego mojego listu nie raczył przeczytać, albo po
> prostu idea banku jest ważniejsza od pytań klienta.
> Po kolejnym tygodniu pozwoliłem sobie ponownie odwiedzić bank, być może na
> miejscu ktoś będzie w stanie wytłumaczyć mi co się dzieje. Jakież było
> moje zaskoczenie gdy okazało się, że tutaj także nikt nic nie wie. Ale
> udało mi się uzyskać kolejną dodatkową informację - o ROCZNYM trybie
> rozpatrywania reklamacji transakcji wykonanej za granicą.
> Taka sytuację uznałem już za jawną kpinę z klienta i poprosiłem o
> kontakt z osobą z działu reklamacji... Niestety pani z oddziału przez
> pół godziny, mimo wielu nerwowych starań, nie była w stanie się
> dodzwonić. Coż - bywa. Jednak po dokładnym przestudiowaniu listy
> transakcji wspólnie z panią w banku stwierdziłem, że tego samego dnia co
> reklamowana transakcja (wiedeńska) przeprowadzono jeszcze dwie inne - w
> Warszawskie. Poprosiłem o podanie mi godzin tych trzech operacji (taka
> informacja mogłaby w przysłowiowe "5 minut" zakończyć sprawę - chociaż
> być może bank zna jakieś sposoby na teleportację karty bądź klienta z
> Warszawy do Wiednia). Oczywiście takiej informacji nie udało się
> uzyskać. Otrzymałem zapewnienie, ze pani w banku się tym zajmie i do
> mnie oddzwoni. Ponownie zostawiłem swój numer telefonu (cóż, uznałem, ze
> mógł go ktoś zgubić) i postanowiłem jeszcze poczekać (cierpliwy ze mnie
> człowiek ;-) ). Niestety, na tym kontakt z bankiem sie urwał. Nikt już
> nic nie wiedział (na infolinii "reklamacja jest w toku" zmieniło sie na
> "reklamacja została przesłana do dyrekcji". Pięknie! Moimi pieniędzmi
> zajmuje się już dyrekcja banku - szkoda, że tak nieskutecznie) i nikt do
> mnie już nie oddzwonił (hmm... może jednak zgubili telefon?).
> Z informacji uzyskanych na infolinii, ubawiły mnie spekulacje
> (informacjami tego nie nazwę) kolejnych konsultantów na temat wysokości
> ewentualnych odsetek. Jednak gdy usłyszałem, że to nie bank jest winien
> i że to nie bank ma moje pieniądze i odsetek nie bedzie, to się odrobinę
> zdenerwowałem. Tak się "niechcący" składa, że te 447 PLN zostało
> ściągniętych z mojego konta i gdyby ich wtedy tam nie było JA płaciłbym
> całkiem spore odsetki i inne kary. W ten sposób upłynęło pare miesięcy.
> 4 października poszedłem znowu do banku aby wreszcie ostatecznie
> wyjaśnić sprawę. Niestety - mimo wielu starań obsługującej mnie pani,
> która wreszcie okazała się osobą chcącą załatwić sprawę w możliwie
> profesjonalny sposób (ponowna prośba do działu reklamacji o godziny
> transakcji i już o bezpośreni kontakt ze mną), okazało sie (to już mnie
> nie zaskoczyło), że ze strony działu reklamacji najlepiej potraktować
> mnie jak powietrze. Przy okazji okazało się, że dział reklamacji prosił
> na początku lipca oddział banku o zgodę na przesłanie dodatkowych
> dokumentów (ja miałem takiej zgody udzielić) - szkoda tylko, że był to
> kontakt jednostronny (do mnie już taka prośba nie dotarła). Dziwne jest
> (hmmm... może nie dziwne), że nikt z oddziału reklamacji nie miał zamiaru
> skontaktować się ze mną bezpośrednio (ale... może zgubili telefon).
> To, co tutaj opisałem jest skróconą historią ponad połrocznej "walki" z
> bankiem.
> Całą sytuację uważam za totalną kpinę i kolejny przykład, że w banku Pekao
> S.A. to klient jest dla banku, a nie bank dla klienta - co w czasach
> istnienia konkurencji na tym rynku uważam za wręcz żałosne. Ale cóż,
> niektórzy wyraźnie nie dorośli do cywilizowanych sposobów załatwiania
> spraw. Mnie jako klienta nie interesuje jak bank będzie odzyskiwał
> pieniądze z tej transakcji (jedna z informacji na infolinii brzmiała, że
> w banku zastanawiają się jak to się mogło stać - cóż mnie to
> obchodzi???). Nie mam też obowiązku udowadniać, że jej nie wykonałem
> (paszport itp atrakcje mogą być tylko moja dobrą wolą pomocy bankowi -
> jak widać niepotrzebną). Jeśli bank nie jest w stanie udowodnić mi, że
> to ja wykonałem tą transakcję to znaczy, że ma obowiązek zwrotu
> pieniędzy i postaranie się o lepsze zabezpieczenie klientów i ich kont.
> Już nie wspomnę, że absolutna niekompetencja banku kosztowała mnie wiele
> czasu, pieniędzy i nerwów i ciekawi mnie jak bank ma zamiar to
> zrekompensować :-).
> Podsumowując:
> - w banku Pekao SA brak absolutnie możliwości otrzymania kompetentnej
> informacji (jeszcze teraz usłyszałem, że wewnętrzne wytyczne mówią o
> półrocznym trybie rozpatrywania reklamacji "zagranicznej").
> - dział reklamacji jest tak dobrze zakonspirowany, że klient nie ma z nim
> żadnego kontaktu, a pracownicy banku komunikują się z nim tylko drogą
> e-mail'ową.
> - infolinia jest klasyczną dezinfolinią - czyli za każdym razem możemy
> otrzymać inną odpowiedź na to samo pytanie.
> - zasadniczo klient tzw. normalny nie ma co liczyć na normalne
> traktowanie. pozdrawiam wszystkich i życzę braku jakichkolwiek problemów
> z bankowością ;-)
> Belin
Mojej dziewczynie jakis czas temu sciagneli z konta 99 zl pomimo tego ze na
terminalu w sklepie transakcja nie weszla (odmowa i musiala zaplacic kaska).
Poszla reklamacja oczywiscie, czekalismy ok. 10 dni ponad czas z regulaminu
ale w koncu sie chlopaki sprezyli ioddali 99 zl, a na dodatek dwukrotnie w
odstepie 2 dni. Juz dalej nie chcialo mi sie reklamowac :-)
--
pozdrawiam,
Adam
Mój prawdziwy e-mail w polu X-MyEmail we właściwościach postu