-
1. Data: 2010-05-05 23:42:52
Temat: "Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot tak, już od kilku dni, z maili na maile"
Od: "maniana" <g...@c...es>
http://np.wolnapolska.pl/index.php?option=com_conten
t&view=article&id=885:qta-lista-pasaerow-krya-po-pro
stu-ot-tak-ju-od-kilku-dni-z-maili-na-maileq&catid=4
2:gowne
O tym, że lista pasażerów była znana wszystkim od dawna; że polskie służby
miały obowiązek nie dopuścić do lotu prezydenta, polityków i generałów
jednym samolotem; o tym, że prezydent miał kilka dni temu postanowienie
wyjazdu do Katynia pociągiem z wdowami i sierotami katyńskimi... - o tym
wszystkim w rozmowie z Robertem Witem Wyrostkiewiczem mówi red. Anna
Pietraszek, doradca zarządu Telewizji Polskiej w wywiadzie dla Portalu
NaszaPolska.PL.
***
Jak to możliwie, że miała Pani listę pasażerów kilka dni przed tragicznym
odlotem prezydenckiego Tupolewa?
Dostałam tę listę od młodych dziennikarzy, którzy prosili mnie o radę z kim
przeprowadzić ewentualnie wywiady. Ta lista pasażerów krążyła po prostu ot
tak, już od kilku dni, z maili na maile. Potem siedziałam w domu, to było w
poniedziałek, i zastanawiałam się jak to możliwe, że ja mam pełną listę
generałów, kapelanów, polityków, którzy lecą z prezydentem i że ta lista
jest w obiegu. Wierzyć mi się nie chciało, że oni wszyscy są na tej jednej
liście. Pomyślałam, że może będą rozdzieleni, że może to tylko lista
obecności w Katyniu. Nie mogłam tego pojąć i niestety wziąć na serio.
Generał Skrzypczak mówił niedawno w telewizji, że po wypadku Casy
podkreślano wymóg bezpieczeństwa, że kiedy leci kilku dowódców to trzeba ich
rozdzielać, a przecież z polskimi generałami leciał prezydent, nie tylko
głowa państwa, ale zwierzchnik sił zbrojnych, osoba odpowiedzialna za całe
bezpieczeństwo kraju! Trzeba teraz zwrócić uwagę na to jakim cudem znaleźli
się w jednym samolocie generałowie, politycy i sam prezydent? Jakim cudem ta
lista krążyła od tak po Internecie? Jakim cudem!? Czy nasz prezydent był tak
kompletnie pozbawiony ochrony? Kto pracował nad tym, żeby on był tak nagi?
Czy nikt nie myślał o ich ochronie?... Niemożliwe. To się samo nie stało.
Mówiła Pani niedawno o podróży prezydenta Kaczyńskiego do Katynia pociągiem.
Razem z rodzinami katyńskimi. Taki wariant podróży potwierdził Pani również
tragicznie zmarły w tej katastrofie minister Stasiak. Niestety w ostatniej
chwili prezydent podjął decyzję lub ktoś go przekonał do lotu drogą
powietrzną. Co Pani o tym sądzi?
Rozmawiałam niedawno z ministrem Stasiakiem. Rozmowa dotyczyła kwestii
transmisji, które były planowane od dawna w Telewizji Polskiej. I to co
powiem za chwilę mówię z pełną odpowiedzialnością jako doradca zarządu
Telewizji Polskiej. Przez godzinę rozmawiałam z ministrem Stasiakiem.
Przekazałam nie tylko swoje rady medialne, ale przede wszystkim
doświadczenie. Robiłam bowiem pierwszą transmisję satelitarną z Katynia.
Wymyśliłam ją i doprowadziłam do realizacji jako świeżo upieczona
absolwentka Akademii Obrony Narodowej. Zresztą, gdybym nie skończyła
akademii nigdy nie zrobiłabym tej transmisji i naraziła telewizję na wielkie
niebezpieczeństwo. Teraz właśnie minister Stasiak pytał mnie o sprawy
chronienia przekazu medialnego tam w Katyniu. Powiedziałam mu wszystko co
mówiło mi moje doświadczenie; na co należy zwracać uwagę. Czego się strzec.
I wtedy też odważnie zasugerowałam, żeby prezydent polejechał z wdowami
katyńskimi pociągiem. Byłby to najbezpieczniejszy środek transportu. Po
drugie, media mogłyby zobaczyć prezydenta, najważniejszego człowieka w
państwie, który zauważył wdowy, sieroty katyńskie. Prezydenta, który byłby z
nimi. Do tego pani Maria Kaczyńska, cudowny człowiek, który miał wspaniały
kontakt z ludźmi starymi... Prezydent się zgodził. Dostałam informację, że
prezydent podchwycił ten pomysł, że pojedzie z wdowami i sierotami
katyńskimi pociągiem. Zaczęliśmy myśleć, żeby wysłać na bieżąco informacje z
satelity z tej podróży prezydenta pociągiem do Katynia. Potem przyszła
wiadomość, że tak go obsiedli, że jest decyzja, że poleci, a te wdowy pojadą
same. Pomyślałam sobie, kolejny prezydent, który nie docenił wdów i dzieci
katyńskich. Ktoś mu to odradził. Ktoś mu to odebrał... Ciekawe dlaczego?...
Jest Pani doktorantką Akademii Obrony Narodowej - Podyplomowego Studium
Operacyjno-Strategicznego. Ukończyła Pani elitarne szkolenia NATO. Jak Pani
ocenia fakt, że służby specjalne dopuściły do lotu jednym samolotem
prezydenta, polityków, generalicji Wojska Polskiego i wielu najważniejszych
osób w państwie?
Odpowiadam: to niemożliwe, żeby do takiej sytuacji dopuścić. Na rozum
zwykłej absolwentki Akademii Obrony Narodowej, wiem, że to na logikę nie
jest możliwe. Jeśli ktoś myślał nad przygotowaniem tego lotu, a zapewne
myśleli różni ludzie, to ktoś myślał, żeby stało się tak jak się stało. Nie
widzę innego wyjaśnienia. Komuś zależało, żeby tak się stało. Szef sztabu...
dowódcy... niemożliwe. Ktoś nad tym myślał. Nie jesteśmy państwem głupków.
Nie jesteśmy też wojskiem ciemniaków. Mamy służby specjalne i mamy Biuro
Bezpieczeństwa Narodowego. Mamy generałów z prawdziwego zdarzenia z
nominacji natowskich. Nie jest możliwe, żeby taka głupota zawładnęła
wszystkimi i żeby doszło do wysłania najważniejszych w państwie osób jednym
samolotem.
Znała Pani wiele osób z listy pasażerów tragicznie zmarłych w wypadku
samolotu Tupolew. Czy serce pomieścić może tyle strat na raz, w jednym
momencie?
W sercu wszystko się może zmieścić. Tam jest cała miłość do Polski. Ale w
głowie to mi się wszystko nie mieści (płacz). Żeby mieć takich wspaniałych
ludzi i ich nie chronić... to kim my jesteśmy? To jaką my mamy policje, BOR,
służby?
W chwili napływania informacji o tragedii była Pani w studio telewizyjnym,
aby komentować zaplanowane wcześniej uroczystości w Katyniu. To było chyba
najtrudniejsze studio telewizyjne w Pani życiu...
To była najprawdopodobniej moja najcięższa próba dziennikarska, żeby się
opanować; żeby sprostać. Kiedy wchodziłam do studia układałam sobie w głowie
ile trzeba mówić o księdzu Peszkowskim, kapelanie Rodzin Katyńskich.
Chciałam, żeby o nim usłyszeli Polacy. Chciałam, żeby dotarło do ludzi, że
apel pojednania i przebaczenia miał miejsce 15 lat temu, a nie podczas
środowego spotkania Tuska i Putina. A o tej środzie premiera Tuska mogę
powiedzieć, że to była czarna środa. Nie było ani jednego świadka Katynia.
Nie wspomniano o księdzu Peszkowskim nawet słowem. A kiedy w czasie
antenowym były wolne chwile i moje ekipy dobijały się, aby puścić materiał
przygotowany o orędziu księdza Peszkowskiego do narodu polskiego wygłoszonym
w kwietniu 1995 roku, do wszystkich polityków, do wszystkich dowódców, do
całego narodu, to z telewizji przychodziła odpowiedź, że nie. A ciekawe
dlaczego? Czyżby ksiądz Peszkowski miał odebrać splendory środowego
wydarzenia? Dzisiaj chciałam o tym mówić w studio telewizyjnym.
Politycy, zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwosci, generalicja WP, duchowni,
prezes IPN, prezes PKO, naukowcy, dyplomaci... kwiat polskiego Narodu zginął
w Katyniu - można powiedzieć - po raz drugi. Co dalej z Polską?
Popatrzmy chociaż tylko na Janusza Kurtykę, na pana prezesa IPN. Przecież to
był młody człowiek, który połowę swojego życia dorastał do swej roli
politycznej, wybitnej, wyjątkowej, trudnej. Te 20 lat młodości, to połowa
jego życia. Odtworzyć takiego drugiego człowieka tego formatu, to kolejne 40
lat. I może znowu o to chodziło... Przecież teraz finalizują się śledztwa
IPN. Finalizuje się sprawa zachowania istoty IPN, czy w ogóle istnienia
Instytutu. Największe śledztwo IPN to śledztwo dotyczące zabójstwa księdza
Jerzego Popiełuszki i zabójstw dziesiątek innych księży. Było przecież
komando, które mordowało księży. Mieliśmy nadzieję, że to śledztwo zostanie
skończone przed beatyfikacja księdza Jerzego. Ale nie ma prezesa Kurtyki.
Czy to przypadek? 2 września 1999 roku wyszłam ze szpitala w Aninie, gdzie
leżał ciężko chory ksiądz Peszkowski. Nie wiadomo było czy przeżyje.
Znalazłam się w takim miejscu, gdzie fetowano sukcesy pana Komorowskiego.
Miał swoje święto. I tam spotkałam oficera Urzędu Ochrony Państwa. Nie
powiem czy mężczyznę czy kobietę. Ten oficer UOP wziął mnie na słowo i
zapytał: "To jak ten Twój ksiądz? Żyje jeszcze?" Powiedziałam mu, że
martwimy się bardzo czy przeżyje do rana. Usłyszałam wtedy coś strasznego.
Oficer UOP powiedział: "Niech zdycha. Niech zdycha ten czarny, co nam tylko
przeszkadza". Nigdy tych słów nie zapomnę. Oficer UOP... 99 rok... Więc jaką
my mamy wolną Polskę? Jaką my mamy wolną Polskę, kiedy teraz ich wszystkich
już nie ma?
Dziękuję Pani za rozmowę
Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz