-
1. Data: 2003-05-20 09:57:13
Temat: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "Waldemar Godel" <a...@W...poczta.onet.pl>
Wczorajsze atrakcje - w oddziale bankomat nieczynny. Ide
do kasy, chce pieniazki, pani informuje mnie o prowizji...
Pytam jaka prowizja - przeciez bankomat jest nieczynny..
No.. w kasie pobieramy prowizje od wyplat.
Nie dosc ze pinda nawet nie spytala mnie o kwote (powyzej
limitu bankomatowego wyplaty w kasie sa bez prowizji), to jeszcze
ten nieczynny bankomat.. mowie jej, ze w takich sytuacjach
nie byla pobierana prowizja, byl zapis, ze jak ktos na nowa
karte czeka lub o niemoznosci... No to mi pinda rzuca wymietoszony
plik odbitek ksero grubosci lokalnej ksiazki telefonicznej
- niech pan mi znajdzie taki zapis w tabeli prowizji...
Doslownie zagotowalo sie we mnie.... Lodowato rzucilem:
- nie bede nic szukal, prosze mi umozliwic pobranie moich pieniedzy
bez prowizji zgodnie z oferta banku. To nie ja zepsulem wam
bankomat i nic mnie nie obchodza wasze problemy techniczne.
Pani na slowa "zgodnie z oferta banku" nieco zmiekla i po konsultacji
powiedziala ze bankomat za 10 minut powinien dzialac...
Konto firmowe juz u nich zlikwidowalem, niestety potrzebuje
konta prywatnego do wplat na inne banki, bo nie mam blisko oddzialow
a nawet do najblizszego bankomatu euronetu mam 12 km.
Jedyna forma odreagowania, to rzucenie na koniec - a byliscie kiedys
takim porzadnym bankiem....
Czy naprawde nie ma bata na bezczelnosc marmurow?? Dopiero co
jakis madry ekonomista mowil w telewizorni, ze bankom daje sie juz
we znaki odplyw klientow na skutek permanentnego windowania
oplat i prowizji... Widac wciaz za malo.
PS. O takich drobiazgach jak kasowanie 11 zl za dotchczas bezplatna
VE do konta osobistego juz mi sie nawet nie chce wspominac... To
juz zbyt powszednie skurwysynstwo.
--
Pozdrowienia, Waldek Godel
a...@o...info, a...@t...org
** Lubie seks jak kon owies, kolega twierdzi nawet ze mam **
** kurwiki w oczach (c) 2003, Renata Beger, Samoobrona **
-
2. Data: 2003-05-20 10:28:49
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "PiotR" <p...@p...com>
>
> PS. O takich drobiazgach jak kasowanie 11 zl za dotchczas bezplatna
> VE do konta osobistego juz mi sie nawet nie chce wspominac... To
> juz zbyt powszednie skurwysynstwo.
VE do konta osobistego zawsze byla platna i to chyba 12 a nie 11 zl
PiotR
-
3. Data: 2003-05-20 14:19:24
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "Waldemar Godel" <a...@W...poczta.onet.pl>
Użytkownik "PiotR" <p...@p...com> napisał w wiadomości
news:bad06i$js8$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> >
> VE do konta osobistego zawsze byla platna i to chyba 12 a nie 11 zl
>
Przy najnizszej oplacie - kiedys 3 zl byla platna.
Przy wyzszej - kiedys 5 zl - byla gratis. Przynajmniej tak mialem
przez dwa lata.
--
Pozdrowienia, Waldek Godel
a...@o...info, a...@t...org
** Lubie seks jak kon owies, kolega twierdzi nawet ze mam **
** kurwiki w oczach (c) 2003, Renata Beger, Samoobrona **
-
4. Data: 2003-05-20 14:51:41
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "Ptysia" <p...@i...pl>
ja nie mialam nigdy problemow z ING. Zadnych prowizji przy wyplacie w kasie
itd. moze dlatego ze mam konto studenckie
-
5. Data: 2003-05-20 15:35:07
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "mmmaslov" <mmmaslov@REMOVE_THISpoczta.onet.pl>
Nigdy w takich podbramkowych sytuacjach nie dyskutuje dłużej niż pół minuty
z paniami z okienka (w gruncie rzeczy niczemu nie są winne) tylko prosze od
razu z kierownikiem.
Raz jeden pamietam, ze cos tam bylo niemożliwe, a jak poprosilem z
kierownikiem, to natychmiast sie okazywalo (nawet kierownik nie musial
przychodzic), ze wszystko da sie zalatwic.
Pozdr.
MM
-
6. Data: 2003-05-20 18:05:42
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: e...@p...onet.pl
> Nigdy w takich podbramkowych sytuacjach nie dyskutuje dłużej niż pół minuty
> z paniami z okienka (w gruncie rzeczy niczemu nie są winne) tylko prosze od
> razu z kierownikiem.
> Raz jeden pamietam, ze cos tam bylo niemożliwe, a jak poprosilem z
> kierownikiem, to natychmiast sie okazywalo (nawet kierownik nie musial
Slusznie. Z calym szacunkiem dla e-bankow, to jedna z wyzszosci "marmura". W
razie czego na miejscu jest kogo obic ;-)
(serio to wlasnie stwierdzilem, ze w kontakcie telefonicznym metodna "na
kierownika" nie skutkuje, w kazdym razie duzo gorzej)
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
-
7. Data: 2003-05-20 20:24:28
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: zdan <z...@i...pl>
> Wczorajsze atrakcje - w oddziale bankomat nieczynny. Ide
> do kasy, chce pieniazki, pani informuje mnie o prowizji...
> Pytam jaka prowizja - przeciez bankomat jest nieczynny..
> No.. w kasie pobieramy prowizje od wyplat.
A to ciekawe - dawniej jak bankomat nie działał, to w okienku było bez
opłat.
A oto pismo jakie dostałem w odpowiedzi na moje zapytanie jakie jest
logiczne wytłumaczenie podniesienia opłat. Oto odpowiedź:
"W odpowiedzi na Pana reklamację z dnia xxxx uprzejmie informuję, że
podwyższenie obowiązujących stawek wynika z koniczności wyceny naszych
usług adekwatnie do wartości i jakości oferowanych produktów,
zaawansowania świadczonych usług oraz cen obowiązujących na rynku."
Bez komentarza
--
Pozdrawiam
___ __ ____ _ _
|__ | | \ | || \ | | Piotr Zdankiewicz
/ / | | || || || \| | z...@i...pl
/ / | | || || |\ | http://www.zdan.prv.pl
|___| |__/ |_||_||_| \_| Poprzyj akcje: http://www.pajacyk.pl
-
8. Data: 2003-05-20 21:02:07
Temat: Re: ing/bsk - jest coraz gorzej...
Od: "MK" <m...@i...pl>
"zdan" <z...@i...pl> wrote in message
news:3ECA8EFC.A2AFAECB@interia.pl...
> "W odpowiedzi na Pana reklamację z dnia xxxx uprzejmie informuję, że
> podwyższenie obowiązujących stawek wynika z koniczności wyceny naszych
> usług adekwatnie do wartości i jakości oferowanych produktów,
> zaawansowania świadczonych usług oraz cen obowiązujących na rynku."
>
> Bez komentarza
>
Oszczędzasz i tracisz <<powrót
Rozbój w banku
Nasze banki robią podobno wszystko z myślą o kliencie. Ale to
tylko reklamowy slogan. Rzeczywistość jest zupełnie inna - mizerne
oprocentowanie wkładów, wysokie kredytów, do tego liczne opłaty dodatkowe i
uciążliwe procedury. Klient na banku nie zarobi, a żeby nie stracił, też
musi się starać. Pazerność polskich banków staje się tym większa im bliżej
do UE.
Z jednej strony, mówi się, że tylko ożywienie konsumpcji
przyczyni się do wyższego wzrostu gospodarczego, z drugiej zaś, szary
konsument płacić musi za najprostszy kredyt (najczęściej przecież
przeznaczony na indywidualne zakupy) - ten z rachunku ROR - niebotyczne
oprocentowanie.
RACHUNEK STRAT
Rozbój w banku najlepiej widać właśnie na przykładzie zwykłego
konta ROR, które posiada kilkanaście milionów Polaków. Trzeba na nie wpłacić
przynajmniej 10 tys. złotych rocznie, żeby nie stracić na samym fakcie jego
posiadania. Bo choć dajemy bankowi swoje pieniądze, musimy za to zapłacić.
Banki żądają opłat niemal za wszystko, począwszy od prowadzenia rachunku
poprzez możliwość dokonywania przelewów i korzystania z karty płatniczej po
otwieranie lokat i zaciąganie kredytów. Jeżeli od tego, co uda nam się
zaoszczędzić, odejmiemy podatek i wszelkie opłaty bankowe, to dobrze jeżeli
wyjdziemy na zero.
Niekiedy odsetki mogą okazać się mniejsze od naliczonych
prowizji. Dzieje się tak w przypadku, gdy mając zbyt mało pieniędzy na
koncie ROR będziemy dokonywać zbyt wielu ruchów, takich jak wypłaty z
bankomatów, przelewy, zlecenia stałe, sprawdzanie salda w okienku.
Zdarza się też, że niektóre banki żądają więcej niż im się
należy. Chodzi o tzw. ukryte opłaty. Często dowiadujemy się o nich po
fakcie. Stąd ich nazwa. Wiele z nich zakwestionował już rok temu Urząd
Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Są to m.in. opłaty za reklamacje, za
możliwość dokonywania wpłat i wypłat w okienku bankowym, zastrzeżenie karty
płatniczej itp.
Niektóre banki każą sobie płacić za sam fakt rozpatrzenia
wniosku kredytowego lub potwierdzenie spłaty kredytu. Nie należą do
rzadkości opłaty za wystawienie zaświadczenia o posiadaniu konta czy za
wyciąg z informacją o jego stanie wysyłany pocztą. Zresztą tej ostatniej
opłaty można uniknąć zgłaszając się po wyciąg osobiście do banku, ale
uwaga - tylko do czasu. Przechowywanie wyciągów dłużej niż jeden miesiąc też
kosztuje.
Często musimy nawet płacić za sam fakt otwarcia lub zamknięcia
własnego konta.
DWADZIEŚCIA RAZY TYLE!
Zwykły klient ma niewiele z tego, że powierzy bankowi swoje
pieniądze - jedynie pewność, że tam są bezpieczniejsze niż w skarpecie.
Średnie oprocentowanie konta ROR wynosi obecnie 0,93 proc. To niewiele
więcej od poziomu inflacji. Na nic się też zda przedsiębiorczość i dryg do
oszczędzania. Za ulokowanie każdego 1000 zł na lokacie terminowej klient
dostanie co najwyżej 4 proc. rocznie - 40 zł. Po odjęciu podatku i opłat
związanych z otwarciem lokaty może mu zostać w najlepszym przypadku jakieś
30 zł i to po roku.
Jeszcze gorzej wychodzi się na interesie z bankiem, gdy
potrzebny jest nam kredyt. Za możliwość pożyczenia pieniędzy bank każe
płacić posiadaczowi konta ROR prawie dwadzieścia razy tyle, ile uzyskuje on
z odsetek za gromadzone pieniądze. Średnie oprocentowanie kredytów na koncie
ROR wynosi bowiem 15,84 proc.
POŻYCZONY I STRACONY
W powszechnym mniemaniu, banki łupią z nas skórę, a mimo to mają
coraz gorsze wyniki. Dzieje się tak między innymi dlatego, że bankowcy,
którzy podobno mają wysokie kwalifikacje i coraz lepsze narzędzia pracy, nie
umieją odpowiednio skalkulować ryzyka kredytowego. Efekt jest taki, że
średnio co piąty kredyt będzie bardzo trudno odzyskać. Dotyczy to zwłaszcza
kredytów dla przedsiębiorstw (co czwarty zagrożony). Firmy nie są w
najlepszej sytuacji, to fakt. Ale przyczyniają się do tego także banki.
Wysokie koszty pieniądza są czasami ostatnim gwoździem do firmowej trumny.
Wbrew pozorom lepiej ze spłatą kredytów radzą sobie zwykli
obywatele. Tylko co szósty ma problemy z regularnymi spłatami. Taki klient w
dodatku nie może ogłosić upadłości.
Banki poszły w tej sytuacji na łatwiznę. Koszty swoich
nietrafionych decyzji przerzuciły na uczciwych klientów. Uczciwy nie znaczy
jednak naiwny. Jeżeli banki nie zmienią swojego sposobu działania, będą
tracić klientów wraz z ich pieniędzmi. Już dzisiaj pojawiają się
alternatywne możliwości oszczędzania i kredytowania, np. kasy spółdzielcze
zdobywające coraz więcej rynku. Można też włożyć pieniądze do funduszy
inwestycyjnych, albo po prostu kupić obligacje skarbu państwa. A na
horyzoncie mamy wejście do strefy euro, nieograniczony nieomal dostęp do
kapitału i konkurencyjną ofertę banków zagranicznych. Na kogo wówczas nasi
bankowcy przerzucą swoje kłopoty?
Dyktują, bo dominują
Z Mariuszem Szczygierewiczem, doradcą prezesa Związku Banków
Polskich, rozmawia Jacek Konikowski
Czy prawo bankowe obowiązujące w Unii zmieni coś w
funkcjonowaniu naszych banków?
- Niekoniecznie, bo polskie prawo bankowe już jest zgodne z
unijnym. Dlatego właśnie niedawno nasze banki wprowadziły na przykład zasadę
jawności efektywnej stopy procentowej. Do tej pory zdarzało się, że niektóre
banki reklamowały oprocentowanie swoich pożyczek jako 0 procent, podczas gdy
pobierane prowizje sięgały 15 procent. Na pewno jednak zmusi je do tego
konkurencja, bo oferta zachodnich banków jest znacznie atrakcyjniejsza.
Klienci z UE mogą korzystać z usług swojego banku za znacznie mniejsze
pieniądze niż Kowalski. Mogą też zaciągać kredyty na znacznie niższy niż w
Polsce procent.
Dlaczego więc nasze banki nie mogą zmienić swoich ofert już
teraz?
- Polski bank musi przekazać do NBP, w ramach rezerwy
obowiązkowej, aż 5 proc. swoich aktywów (do niedawna było to aż 11 proc.).
Pieniądze te leżą na koncie NBP bezczynnie, bowiem nie są oprocentowane.
Banki na nich nie zarabiają. W krajach Unii banki również mają taki
obowiązek, ale nie dosyć, że płacą 2 proc., to na dodatek bank centralny
wypłaca im odsetki.
Nie tylko to jest powodem drogich kredytów. Każdy bank
konstruując swoją ofertę bierze pod uwagę dwa elementy: wewnętrzne i
zewnętrzne. Pierwsze to np. konkurencja pomiędzy bankami. Drugie to
strategia mająca na celu określenie ceny produktu bankowego. Jednym z nich
jest koszt działania banku, pozyskania pieniądza i dodatkowo jeszcze - marża
na ryzyko. To, że w polskich bankach ta marża jest wysoka, wynika z dwóch
rzeczy. Po pierwsze, że jest konkurencja papierów wartościowych emitowanych
przez państwo, które są praktycznie bez ryzyka, i po drugie, że nie ma
rozbudowanego systemu poręczeń i gwarancji, który przynajmniej w części
zminimalizowałby to ryzyko i nie przenosił go w całości na banki.
Jednym z winowajców drogich kredytów jest, więc stale rosnący
deficyt budżetowy. Powoduje to, że skarb państwa cały czas oferuje dużą
liczbę papierów wartościowych. Aby ktoś je kupił, muszą mieć odpowiednio
atrakcyjne oprocentowanie, więc banki są zainteresowane w ich nabywaniu, bo
dodatkowo państwo jest rzetelnym płatnikiem. Dlatego banki wolą udzielać
bezpiecznego kredyty skarbowi państwa niż ryzykownych firmom czy ludności.
Bez większego ryzyka zarabiają w ten sposób 5 - 6 procent praktycznie przez
kliknięcie klawiszem komputera.
A gdyby były alternatywne źródła kapitału. Czy to by coś
zmieniło?
- Na pewno. Jest bowiem jeszcze jeden powód, dla którego kredyty
w Polsce są drogie. Polski przedsiębiorca nie ma praktycznie innego źródła
pozyskania pieniędzy niż kredyt w banku. Na Zachodzie kredyty bankowe to
ostateczność. Istnieje bowiem wiele innych bardziej niż w Polsce dostępnych
metod i źródeł pozyskania pieniędzy, jak np. emisja obligacji, fundusze
inwestycyjne czy fundusze typu ventures capital. W Polsce wciąż trudno
uzyskać z nich pieniądze, a ventures capital prawie nie ma. Banki
wykorzystują więc swoją dominująca rolę.
Dziękuję za rozmowę.
----------------------------------------------------
----------------
JACEK KONIKOWSKI