Denominowane kredyty hipoteczne: to będzie ważny rok
2014-02-12 11:00
Przeczytaj także: Kredyty we frankach: raty w dół?
Groźba globalnego załamania, czyli „miecz Damoklesa” nad frankowcami
Rzeczywistym problemem gospodarstw domowych spłacających z tytułu nabycia nieruchomości kredyty walutowe nie jest bynajmniej utrzymujący się już od dwóch lat kurs złotego wobec szwajcarskiego franka w przedziale 3,30 – 3,50 zł., czy nawet wynikająca z deprecjacji złotego często mocno odczuwalna zwyżka raty kredytu liczonego w złotych. Nawet wciąż utrzymujące się w wielu przypadkach grubo ponad poziomem 100 proc. LtV kredytu nie jest tym co najgorsze. Kwintesencja dyskomfortu posiadaczy hipotecznych kredytów denominowanych polega na życiu w ciągłej niepewności jutra, w stanie permanentnego zagrożenia. Przeciętny frankowicz nie jest w stanie przewidzieć jak jego życie, sytuacja finansowa czy mieszkaniowa będzie wyglądała za rok, kilka lat, czy nawet za parę miesięcy.
Stan ten dobrze odzwierciedla to, co właśnie zadziało się ostatnio na rynkach finansowych kilku krajów z grypy gospodarek wschodzących: Turcji, Brazylii, Indii czy Argentyny. Zawirowania na rynku finansowym w ostatnim z wymienionych krajów, grożące jego kolejnym bankructwem, spowodowały ostatnio osłabienie złotego do franka o 10 groszy zaledwie w ciągu jednego dnia.
Co gorsza, perspektywy dla gospodarek emerging markets są powszechnie oceniane, jako zdecydowanie złe. Uznany portal ekonomiczny BusinessInsider.com przewiduje duże prawdopodobieństwo załamania na rynkach wschodzących, którego skala może być znacznie większa od pamiętnego kryzysu w tej grupie krajów w roku 1997. Jako główne czynniki ryzyka wymienia się ograniczanie programu stymulacji ilościowej przez amerykański FED, masowy odpływ kapitałów z rynków wschodzących, liczne napięcia polityczne, czy wreszcie narastające problemy systemu bankowego w Chinach.
To wszystko jednak nic w porównaniu do coraz głośniej wypowiadanych przez często uznanych ekonomistów czy analityków prognoz krachu na amerykańskim rynku akcji, czy też groźby bankructwa USA.
Skutki zaistnienia w rzeczywistości któregoś z powyższych scenariuszy byłyby trudne do opisania dla osób czy rodzin spłacających kredyty walutowe. Na szczęście prawdopodobieństwo ich zaistnienia jest tylko hipotetyczne. Czy jest to jednak jakieś pocieszenie dla setek tysięcy spłacających hipoteczne kredyty walutowe, a przede wszystkim czy istnieje realna szansa na powrót ich sytuacji do normalności?
Tylko wzrost gospodarczy
Opcja administracyjnego uregulowania kwestii kredytów walutowych poprzez ich przewalutowanie na opisanych powyżej zasadach wydaje się z oczywistych względów mało prawdopodobna. Podobnie zresztą jak fala bankructw rodzimych frankowców w wyniku globalnego załamania gospodarczego i skokowego osłabienia złotego do historycznych poziomów. Jedynym sposobem na „powrót z dalekiej podróży” kilkuset tysięcy rodaków zadłużonych w obcych walutach jest rozpędzenie krajowej gospodarki do poziomów wzrostu PKB z lat 2003-2008, a więc średnio 5-6 proc. rocznie, co w tamtym okresie było głównym elementem mechanizmu rekordowego umocnienia złotego. Pytanie tylko czy i w jakim czasie możliwa jest powtórka pamiętnej prosperity z poprzedniej dekady.
Jarosław Jędrzyński - analityk rynku nieruchomości portalu
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (1)
-
LM / 2014-02-12 11:36:33
Rozumiem że ten apokaliptyczny ton wynika ze stanowiska w jakim przyszło panu pracowac, sprzedaż nieruchomości mogłby powaznie ucierpieć... Czy szanowny autor zechciałby poddac analizie rozwiazania zastosowane w innych krajach np na Węgrzech? Oprócz tego ciekawym wydaje mi się wątek interwencji naszej rodzimej KNF "po fakcie". Czy można sobie wyobrazić sytuację w której po poszybowaniu kursu CHF do ok 4 PLN. KNF wydaje zalecenie promujące kredyty na preferencyjnych warunkach we franku właśnie???
Jak widać na przestrzeni tych ostatnich lat takie kredyty bylyby najbardziej opłacalne dla Polaków! Możliwe że podaż franka z takich własnie kredytów powodowałaby jego osłabienie w naszej walucie, tymczasem mieliśmy dziaąłnie odwrotne - w momencie braku taniego franka wprowadzono dodatkowe rekomendacje uniemożliwiające zawieranie umów w tej walucie - co dodatkowo zamknęło jego dopływ na rynek. Zamknęło też drogę do tzw mechnizmy uśredniania. Przykładowo przy odpowiednich dochodach można było wziąć kredyt po 2.25 a następnie po 4,00 i dziś zamiast -50% byłoby tylko 10%- 20% więcej... [ odpowiedz ] [ cytuj ]