Mocny złoty jedynym sposobem na kredyt we frankach?
2015-03-10 09:56
Przeczytaj także: Czy to czas na przewalutowanie kredytu w CHF?
Nie da się też chyba uniknąć mniej lub bardziej poważnych strat wizerunkowych szeregu tuzów sektora bankowego, ze szczególnym wyróżnieniem tych, których ekspozycja na mieszkaniowe kredyty denominowane jest największa.
Skutki zawirowań wynikających z sytuacji na rynku kredytów hipotecznych indeksowanych w helweckiej walucie, a co za tym idzie także z położenia banków najmocniej na tym rynku zaangażowanych kapitałowo, mocno odczuwa w ostatnim czasie warszawska GPW. Tak się składa, że koniunktura w giełdowym segmencie bankowym jest w dużym stopniu decydująca dla jakości sentymentu rodzimych inwestorów giełdowych. Niestety nastroje tych ostatnich, w dużej mierze wskutek trwającej dekoniunktury na walorach banków, wydają się być wciąż dalekie od euforii.
Cała nadzieja we Franku
Wydaje się więc, że frankowcy nie mogą za bardzo liczyć na przełomowe rozstrzygnięcia ich sytuacji przynajmniej w dającej się przewidzieć perspektywie. Oczywiście będą jakieś pomysły, obietnice łagodniejszego traktowania przez banki, czy też jakieś pseudo systemowe rozwiązania w postaci półśrodków. Jednak jedynym realnym sposobem pełnej eliminacji ciążącego na frankowcach ryzyka kursowego jest przykład węgierski, czyli przewalutowanie kredytów denominowanych w CHF na rodzimą walutę. Aby przy okazji pozbyć się garbu salda złotowego zadłużenia na poziomie LtV nie tylko wyższym niż 100, ale coraz częściej nawet 200 procent, przewalutowanie to musiałoby być przeprowadzone po kursie CHF/PLN znacznie niższym niż obecnie obowiązujący – dodaje analityk portalu RynekPierwotny.pl.
W skrajnym przypadku koszt przewalutowania kredytów mieszkaniowych denominowanych w CHF na polskie złote po kursie z dnia zaciągnięcia zobowiązania szacowany był jeszcze w ubiegłym roku, a więc przed styczniowym skokowym umocnieniem franka, na około 50 mld złotych. To gigantyczna suma, na wyłożenie której nie stać w żaden sposób nie tylko rodzimego sektora bankowego, ale nawet budżetu państwa.
Przy okazji warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że ewentualne rozwinięcie się w Polsce w pełnym wymiarze kryzysu hipotecznych kredytów wysokiego ryzyka klasy „subprime”, do których z pewnością zaliczają się rodzime kredyty mieszkaniowe typu CHF, wygenerowałoby straty przy których kwota 50 mld złotych wydawać by się mogła „skromnym” budżetem. Stały by się one powszechnym udziałem krajowej gospodarki ze szczególnym uwzględnieniem sektora bankowo-finansowego, szerokiego rynku nieruchomości, branży dewelopersko - budowlanej, a także w szczególnym stopniu kapitalizacji warszawskiej GPW.
Na szczęście prawdopodobieństwo aż tak pesymistycznego scenariusza znacznie zmalało wraz ze spadkiem kursu franka o dokładnie pół złotego w stosunku do krytycznych wręcz poziomów z połowy stycznia br. Na razie notowania CHF/PLN w okolicach 3,90 nie oznaczają nic więcej poza ruchem powrotnym kursu do kilkuletniego przedziału stabilizacji notowań pomiędzy 3,30 a 3,65. Niestety w obecnej sytuacji makroekonomicznej średnioterminowa perspektywa powrotu kursu franka względem złotego do poziomów styczniowych jest znacznie bardziej prawdopodobna od ewentualności dalszego istotnego umocnienia rodzimej waluty. Jednak jak wiadomo na rynku walutowym nie ma rzeczy niemożliwych, a poza tym mocny złoty wydaje się na dziś dzień dla frankowców jedyną realną furtką do „powrotu z dalekiej podróży”. W tej sytuacji nie pozostaje im nic innego jak tylko trzymanie kciuków za dalszą silną aprecjację krajowego pieniądza.
Jarosław Jędrzyński –
Przeczytaj także:
Trzęsienie franka – wersja polska
1 2
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)