Awersja do ryzyka
2006-05-22 21:39
Tytuł dzisiejszego komentarza mówi sam za siebie. Posiadacze akcji mogli się dziś przekonać, co to znaczy ryzyko. Warto przypomnieć, że poprzednia taka sesja miała miejsce w środę i do piątku WIG20 skutecznie opierał się przed spadkiem poniżej 3000 pkt.
Przeczytaj także: Dziś uncja złota poniżej 650 USD
Dziś psychologiczna bariera pękła już na otwarciu, co jedynie mogło pogorszyć i tak negatywny obraz rozpoczynającej się sesji. Do spadku o 5,57% na indeksie warszawskich blue chipów najbardziej przyczyniły się spółki surowcowe. To one były niegdyś motorem wzrostu dzięki sięgającym do niebotycznych poziomów cenom surowców. Dziś wszystkie mocno traciły na wartości. KGHM i Lotos spadły o ponad 9%, PKN stracił ponad 6%. Także lider wydający się nie podlegać koniunkturze, Bioton, został przeceniony o prawie 10%.Ważne jest również, iż przecena ta odbyła się przy bardzo dużych obrotach. Na największych polskich spółkach wyniosły one ponad 1,7 mld PLN, to więcej niż podczas sesji wzrostowych. Warszawski parkiet nie był jednak osamotniony. Węgierski BUX stracił 3,9% a czeski CTX prawie 6%. To jeszcze nic. Prawdziwą trwogę przeżyli inwestorzy w Bombaju, gdzie po 10% spadku tamtejszego indeksu władze giełdy na godzinę zawiesiły notowania, aby zapobiec dalszej podszytej paniką przecenie.
Obecna seria spadków na giełdach rynków wschodzących, trwająca już 10 dni, jest najdłuższa od prawie ośmiu lat. O tym, że trend nie jest chwilowy świadczyć może zachowanie walut krajów emerging markets. Mimo, że po porannym nieudanym teście poziomu 1,27 EUR/USD wybił się już powyżej 1,2840 co powinno pomagać umocnić się m.in. naszej walucie, złoty słabnie zarówno do dolara jak i do euro. O godz. 17.45 za wspólną walutę płacono już 3,99 zł a za dolara blisko 3,11 zł. Podobnie przeceniany jest forint.
Fakt, że umacniające się euro nie wpływa pozytywnie na waluty nowych krajów Unii Europejskiej jest jedynie świadectwem tego, iż kapitał zagraniczny opuszcza emerging markets. Dokąd idą pieniądze? Przyczyn spadków indeksów giełdowych należy szukać we wzrostach cen obligacji. Rynek ten od tygodnia przyciąga inwestorów. Nie tak dawno rentowności 10-letnich obligacji amerykańskich sięgały 5,20% na fali spekulacji związanych ze wzrostem zagrożenia inflacyjnego.
W tym samym czasie niemieckie obligacje dawały zarobić ponad 4,06% a japońskie 10-latki 1,93%. Popyt na papiery dłużne jest tak silny, że rentowności obligacji spadły. Dziś 10-letnie amerykańskie papiery skarbowe mogły się poszczycić rentownością na poziomie 5%, niemieckie sięgnęły 3,99% a japońskie 1,81%. Na rynku obligacji spadek rentowności przekłada się na wzrost cen. Można zatem było wiele zarobić w relatywnie krótkim czasie, mimo że postrzeganie zagrożenia inflacyjnego wcale się nie zmieniło, a podwyżki stóp procentowych wiszą w powietrzu.
Pieniądze na rynek długu płyną nie tylko z rynków akcji. Trwająca przecena surowców również przekłada się na odpływ kapitału rynku miedzi, aluminium, czy złota. Tak silna ucieczka w papiery dłużne może w najbliższym czasie i na tym rynku wywołać korektę. Czy czeka nas wówczas powrót inwestorów na mocno przecenione rynki akcji i surowców? Jedyną przeszkodą przed zrealizowaniem tego scenariusza jest możliwe przeświadczenie uczestników rynku, że rosnące od kilku lat ceny akcji, zwłaszcza na rynkach wschodzących, oraz metali odbiegają od ich wyceny fundamentalnej. Póki co awersja do ryzyka zbiera obfite żniwa, a przecena na rynkach akcji czy surowców uświadomiła inwestorom, że za uzyskanie dodatkowej stopy zwrotu trzeba kiedyś zapłacić i to słono.
Przeczytaj także:
Dow Jones na szczycie wszech czasów
oprac. : Michał Kowalski / expander