Polskie fundusze podciągają indeksy giełdowe
2006-06-20 13:47
W poniedziałek nasze rynki finansowe od początku dnia usiłowały wymazać słabe nastroje, które musiało wywołać zakończenie piątkowego handlu. Złoty odrabiał straty, które w końcówce zeszłego tygodnia częściowo wywołane były niekorzystnymi z punktu widzenia rynków wynikami wyborów na Słowacji.
Przeczytaj także: Rynki regionu nadal bardzo słabe
Częściowo, bo z całą pewnością to był tylko pretekst - wszyscy wiedzieli od dawna, że SMER wygra wybory i nie miało to wpływu na inne rynki. To odrabianie strat skończyło się jednak już we wczesnej fazie dnia. Wszystkie waluty regionu zaczęły tracić. Częściowo był to wpływ słabego euro, ale przede wszystkim nadal niedobrej atmosfery, która wytworzyła się wokół rynków krajów rozwijających się.Złotemu nie pomogły nawet niezłe raporty makroekonomiczne. Okazało się, że w maju w Polsce przeciętne wynagrodzenie i zatrudnienie wzrosły odpowiednio o 5,2 proc. i 3,1 proc. w stosunku do zeszłego roku. Były to dane nieco lepsze od prognoz. Co prawda wzrost wynagrodzeń był duży, ale jednak w stosunku do kwietnia płace spadły o 0,8 proc. Widać z tego, że to zapewne baza z zeszłego roku była niska – nie widać stałego, miesięcznego wzrostu wynagrodzeń. Jednak komentarze były jednoznaczne: popyt wewnętrzny utrzyma się na wysokim poziomie. Raport nie wpłynął na zachowanie rynków, a złoty po jego opublikowaniu zaczął nawet tracić. Była to jednak tylko przypadkowa koincydencja - tracił węgierski forint po nieoczekiwanej decyzji banku centralnego Węgier, który podniósł stopy o 25 pb. (do 6,25 proc.), a to osłabiało złotego. Nie widać na razie niczego, co mogłoby ten trend na osłabienie naszej waluty zmienić.
Indeksy giełdowe w poniedziałek rosły. Najmocniejszy był PKO BP i PKN, których fixingi w dużym stopniu przysłużył się bardzo słabemu zamknięciu piątkowej sesji. Zwyżki na początku sesji bardzo nieznacznie, ponieważ dolar na świecie pozostawał silny, co wywołało spadki cen na rynku surowców. Ciśnienie popytu było jednak tak duże, a sytuacja na świecie tak dobra, że nawet taniejące surowce nie przeszkodziły naszemu rynkowi w zwyżce. Z każdą godziną obóz byków nabierał pewności. Gwiazdą była Agora, ale gwałtownie rósł również kurs PKN, mimo że cena ropy spadała. Nawet KGHM praktycznie nie reagował na duże spadki ceny miedzi. Skąd takie reakcje? Odpowiedź tkwi w obrocie, który był o połowę niższy od uznawanego za normalny dla hossy. Wystarczyło, żeby jeden z funduszy doszedł do wniosku, że jakieś akcje są tanie i musiały one, przy biernej postawie rynku, mocno wzrosnąć. Sesja niestety ma w związku z tym bardzo małe znaczenie prognostyczne. Zwrot i to gwałtowny może nastąpić z byle powodu.
Już dzisiaj początek sesji powinien być spadkowy (reakcja na zamkniecie sesji w USA), ale potem będziemy bacznie obserwowali rynki surowców i giełdy Eurolandu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że poniedziałkowa akcja polskich funduszy może być w każdej chwili ostro skontrowana przez zagraniczne fundusze, które z cała pewnością mają jeszcze u nas bardzo dużo akcji. Musiałoby je tylko coś znowu wystraszyć. W nocy nic takiego się nie wydarzyło.
Dzisiaj dowiemy się, jaka była w maju dynamika produkcji i jej ceny. Po ostatnich, niezbyt dobrych danych tłumaczonych mniejsza ilością dni pracy w kwietniu (Wielkanoc) prognozy są znowu optymistyczne. Prognozuje się, że produkcja wzrosła o około 13 procent i gdyby tak rzeczywiście było to znacznie zmniejszyłyby się obawy o stan naszej gospodarki. Takie, lub lepsze dane pomogłyby złotemu i akcjom. Gdyby jednak wzrost był znowu jednocyfrowy to pojawiłyby się komentarze, w których widać by było zwątpienie w trwałość rozwoju gospodarki, a to zaszkodziłoby zarówno akcjom jak i złotemu. Nie wydaje się prawdopodobne, żeby informacja o cenach produkcji wpłynęła znacząco na rynek. Wzrost inflacji musiałby być naprawdę bardzo duży, zbliżony do 3 procent, żeby zaszkodziło to akcjom.
Przeczytaj także:
Czym żyły rynki finansowe w 2023 roku?
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion