Szef Fed pomógł rynkom w Polsce
2006-07-21 09:34
Czwartek przyniósł na rynku walutowym dalsze umocnienie złotego. Była to całkiem autonomiczna siła naszej waluty, niezależna od tego, co działo się na rynku EUR/USD, a od południa, kiedy kurs EUR/USD już rósł, nasza waluta dostała dodatkowy impuls ją wzmacniający. Dzień zakończył się kolejnym, bardzo dużym umocnieniem złotego.
Przeczytaj także: Dane makroekonomiczne rozczarowały
Rosła też cena obligacji. Wzmacniały się też waluty rynków rozwijających się. Widać było, że kapitał doszedł do wniosku, że ze strony Fed nie ma się czego obawiać i może wrócić na emerging markets. Widać ile może zdziałać jeden człowiek swoimi wypowiedziami… Oczywiście pod warunkiem, że jest szefem Fed. Tyle tylko, że i szef Fed może się pomylić i o tym trzeba zawsze pamiętać. W piątek bardzo często na rynku walutowym dochodzi do realizacji zysków, a po dwóch dniach tak dużego wzmocnienia korekta wydaje się być rzeczą oczywistą. Będę się dziwił, jeśli będzie inaczej.Rynek akcji nie miał w czwartek wyboru. Indeksy mocno wzrosły już na otwarciu i zapanował wielogodzinny marazm, po którym, na godzinę przed końcem sesji nastąpiło przedłużenie zwyżki. Najlepiej zachowywał się sektor bankowy (szczególnie Pekao i PKO BP, które wyraźnie chcą kontynuować hossę) i KGHM (mimo spadku ceny surowca). Fundusze po prostu wykorzystały bezwzględnie sytuację po to, żeby jak najmocniej podnieść WIG20. Co prawda mógł ucieszyć znaczny wzrost obrotów, ale nie były one jeszcze tak duże jak w czasie hossy. W sumie wyglądało to na demonstrację, a nie kontynuację hossy.
W piątek, po takim wzroście, bez względu na to, co działoby się na innych rynkach, normalna byłaby mała realizacja zysków. Mamy jednak dodatkowy problem, a jest nim duży spadek ceny miedzi (rano nadal taniała). Przez pewien czas można udawać, że nic się nie dzieje, ale w końcu rynek musi zareagować. Ropa tez staniała, ale to groźne nie jest, bo nadal cena jest bliska szczytu. Rynki w USA też nie zachowały się tak, żeby zmusić do kupna akcji na WGPW. W tej sytuacji prawie pewne jest rozpoczęcie sesji spadkiem, ale nie widzę powodu, żeby się tym przejmować. Na razie obraz rynku jest byczy, a zapowiedź zwyżki indeksów w USA powinna podtrzymywać rynek w niezłej formie.
Ben Bernanke starał się, ale nie pomógł
W czwartek rynki akcji w Eurolandzie nie miały wyjścia – indeksy dalej rosły reagując na zachowanie rynków amerykańskich i publikowane raporty kwartalne spółek. Kurs EUR/USD osuwał się, ale już od południa trend wzrostowy był znowu kontynuowany. Jednak słabe otwarcie w USA znacznie zmniejszyło skalę zwyżki indeksów. Można powiedzieć, że sesje zamknęły się neutralnie, czekając na to, co stanie się w Stanach.
Na rynek w USA trafiło kilka raportów makroekonomicznych, znowu wypowiadał się szef Fed, a spółki nadal publikowały raporty kwartalne. Zacznijmy może od tego ostatniego elementu. Tych raportów było naprawdę bardzo dużo, a największe spółki publikowały mieszane wyniki. Raporty Apple Computer, Motoroli i Nokii bardzo cieszyły graczy, a kursy spółek bardzo mocno rosły. Ebay i Hewlett Packard opublikowały dobre wyniki, ale gracze nie byli zadowoleni i kursy akcji spadały. Najgorzej zostały potraktowane raporty Intela i Qualcomm i to przez te spółki fatalnie zachowywał się NASDAQ (Motorola i Nokia notowane są na NYSE).
NASDAQ, chwilami tracił niewiele mniej niż w środę zyskiwał, ale DJIA i S&P 500 zachowywały się całkiem dobrze. Jeśli spojrzy się na dane makroekonomiczne to zachowywały się wręcz znakomicie. Reakcja na tygodniowe zmiany na rynku pracy w USA nie było praktycznie żadnej, mimo że dane były lepsze od prognoz. Indeks wskaźników wyprzedających (LEI) wzrósł o 0,1 proc. (tak jak oczekiwano), co jednak od dawna nie jest dla rynku żadnym sygnałem, mimo że teoretycznie sygnalizuje to, co stanie się w gospodarce za pół roku. Po prostu od dawna nie ma najmniejszej korelacji miedzy tymi danymi a realiami. Fatalny był jednak odczyt indeksu Fed z Filadelfii. Spadł dużo mocniej niż oczekiwano, a do tego subindeks cenowy wzrósł. W ten sposób te dane pokazały to, co w poniedziałek sygnalizował podobny indeks z okolic Nowego Jorku – dynamika wzrostu gospodarczego bardzo słabnie. Poza tym bardzo złe raporty opublikowały D.R. Horton i M.D.C. Holdings, dwaj czołowi deweloperzy amerykańscy, co potwierdziło, że rynek budowy domów najlepsze czasy ma już za sobą.
Przeczytaj także:
GPW nie ma ochoty na wzrosty
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion