Czy złoty tracił na skutek realizacji zysków?
2006-07-31 10:00
Przeczytaj także: WIG: 0,3% do szczytu
Okazało się, że PKB (przypominam, że to jest dopiero pierwsze przybliżenie) wzrósł jedynie o 2,5 procent. Miary inflacji też nie mogły zachwycić. Deflator wzrósł o 3,3 procenta (tyle samo ile kwartał wcześnie, bo dane zweryfikowano z 3,1 na 3,3 proc.). ECI (indeks kosztów zatrudnienia) wzrósł o 0,9 proc. (oczekiwano, ze wzrośnie o 0,8 proc.), a PCE bazowy (wskaźnik wydatków konsumpcyjnych bez paliw i żywności) wzrósł aż o 2,9 proc. (najwięcej od 1994 roku). Ten ostatni wskaźnik jest uważany przez Fed za wyprzedający sygnał presji inflacyjnej. Indeks nastroju konsumentów Uniwersytet Michigan lekko wzrósł potwierdzając to, co już wcześniej pokazał indeks Conference Board.
Dane można było zinterpretować w jeden tylko sposób: gospodarka zwalnia bardziej niż tego oczekiwano, a inflacja rośnie. Ciekawe jest to, że spadek dynamiki wzrostu PKB był taki duży, mimo że PCE tak mocno wzrósł. Konsumenci wydają jak szaleni, a PKB ledwo drgnie? W gospodarce, w której za 2/3 PKB odpowiada właśnie konsument? Widać gołym okiem, że coś tu nie gra. Gracze jednak w takie dywagacje się nie wdawali. Rynek założył, że mimo wzrostu inflacji takie spowolnienie gospodarki wstrzyma cykl podwyżek stóp procentowych. Być może mają rację, chociaż głowy bym za to nie dał, bo jednak presja inflacyjna jest duża.
Logicznie w tej sytuacji zachował się rynek walutowy i obligacji. Kurs EUR/USD wzrósł, a rentowność obligacji wyraźnie spadła. Jedynie po części logiczne było to, co robił rynek surowców. Miał do wyboru: albo pójść za słabnącym dolarem albo przestraszyć się, że słabnąca gospodarka amerykańska, w połączeniu z zapowiadanym spowolnieniem w Chinach, muszą doprowadzić do spadku popytu na surowce. Wybrano rozwiązanie pośrednie. Cena ropy spadła reagując na spowolnienie, a miedzi i złota wzrosła reagując na osłabienie dolara.
Irracjonalnie zachował się rynek akcji. Wydawało się, że inwestorzy skupią się już na danych mówiących o stanie gospodarki, ale było to błędne założenie. Znowu ucieszono się tym, że gospodarka zwalnia i starano się zapomnieć o rosnącej inflacji, a przecież gołym okiem widać, że gospodarka szybkim krokiem idzie w kierunku stagflacji. Trudno oczekiwać, żeby w stagflacji dynamicznie rosły zyski spółek, a akcje kupuje się przecież dlatego, że spółki będą pooprawiały wyniki. Dziwaczną logikę rynku widać było szczególnie dobrze w reakcji sektora sprzedaży detalicznej. Akcje detalistów, pod wodzą Wal Mart, drożały reagując na wzrost PCE i indeksu nastroju. Faktem jest, że Wal-Mart drożał przede wszystkim dzięki decyzji o sprzedaży swoich niemieckich sklepów, ale reszta sektora takiego powodu do zwyżki nie miała. Brak logiki zasadza się w tym, że PCE mocno wzrósł w drugim kwartale – kwartale, który już minął i w którym zyski detalistów przecież nie zachwyciły. Jak widać akcje drożały bazując na zupełnie fałszywej przesłance. Pozostaje spokojnie czekać, kiedy gracze dojdą do wniosku, że nawet jeśli stopy nie będą już rosły to w gospodarce nie dzieje się nic dobrego. Być może będziemy czekali na otrzeźwienie do posiedzenia FOMC (8 sierpnia).
Przeczytaj także:
GPW nie ma ochoty na wzrosty

oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion