Dobre wyniki spółek są już zdyskontowane?
2006-08-02 09:34
Przeczytaj także: WIG wyrównał rekord wszech czasów
Następne publikacje i wywiad sekretarza Skarbu Henrego Paulsona tylko pogłębił wrażenie nieracjonalnego zachowania rynku. Okazało się, że indeks ISM dla sektora przemysłowego lekko wzrósł, a subindeks cenowy wzrósł wyraźnie (9- miesięczne maksimum). Nawet jeśli się pamięta, że sektor przemysłowy to tylko 20 procent gospodarki USA to takie dane powinny były jednak wzmocnić dolara. Nic z tych rzeczy. To nie wszystko. W czerwcu w USA wydatki na konstrukcje budowlane wzrosły o 0,3 proc. do rekordowego poziomu z powodu zwiększonej aktywności przy budowie budynków publicznych i użytkowych. Wydatki na prywatne budowle spadły trzeci miesiąc z rzędu.
Rynek liczył jeszcze na Henrego Paulsona i się nie przeliczył. Sekretarz skarbu powiedział, że nie ma najmniejszej szansy (jasnowidz?), żeby gospodarka weszła w recesję, a administracja Busha nadal popiera silnego dolara. Powiedział to, czego od niego oczekiwano i co zawsze mówił jego poprzednik, John Snow. Od czasu tego wystąpienia dolar zaczął naprawdę mocno tracić pokazując, że rynek nie wierzy w słowa nowego sekretarza. Wszystkie informacje były pro-dolarowe, a jednak amerykańska waluta straciła. Naprawdę trudno to uzasadnić czym innym niż tylko bardzo antydolarowym nastawieniem graczy przed posiedzeniami ECB i FOMC. Logicznie zachował się w tej sytuacji rynek surowców. Kontrakty na miedź i cena ropy wzrosły.
Rynek akcji wykorzystał pretekst w postaci wzrostu indeksu PCE do zainicjowania korekty. Pretekstu, bo przecież obligacje wcale się nie przejęły wzrostem presji inflacyjnej - rentowność nawet kosmetycznie spadała. Być może część tego wzrostu można przypisać ucieczce kapitału do bezpiecznej przystani, ale to wszystkiego nie wyjaśnia. Rynkowi akcji (szczególnie indeksowi NASDAQ) szkodziły we wtorek raporty kwartalne Verizon Communications, Whole Foods Market, Starbucks i Eastman Kodak (ten ostatni z giełdy NYSE). Szkodziła też całemu sektorowi producentów samochodów informacja o bardzo dużym spadku lipcowej sprzedaży w Chryslerze i Fordzie. Indeksy spadły, ale nie da się jeszcze powiedzieć, czy mamy do czynienia jedynie z realizacją zysków, czy z czymś bardziej poważnym. Poczekajmy na następne sesje szczególnie, że umiarkowanie pozytywna końcówka wtorkowej sygnalizowała, że może to być jedynie realizacja zysków
Dzisiaj na rynek trafi bardzo dużo raportów spółek (przede wszystkim europejskich) i to one będą miały wpływ na przedpołudniowe zachowanie inwestorów. Dane o europejskiej inflacji w cenach przemysłu (PPI) nie wpłyną ani na kursy walut ani na indeksy giełdowe tak jak i nie wpłynęły na nie dane o bardziej istotnej CPI. Po południu w USA dojdzie do publikacji dwóch raportów. Pierwszy z nich to raport ADP pokazujący, jaki był przyrost miejsc pracy w USA. Miesiąc temu narobił on dużo hałasu, bo zapowiadany był duży wzrost zatrudnienia. Okazało się, że olbrzymia, dodatnia korelacja (0,9) z oficjalnym raportem nie wystarczy - prawdziwe dane były bardzo słabe. Rynek czeka na piątkowe dane z rynku pracy w USA, więc raport ADP jakiś wpływ może mieć, ale dużo mniejszy niż miesiąc temu. Im więcej miejsc pracy przybędzie tym lepiej dla dolara i tym gorzej dla akcji. Drugą publikacją będzie raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA. Po ostatnich spadkach cen ropy słabsze dane mogą sprowokować korektę. Nie taką jednak, która mogłaby akcjom zaszkodzić, a rynek walutowy poruszyć.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
GPW nie ma ochoty na wzrosty
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion