Prezes Fed nie zaskoczył
2021-02-11 10:44
Przeczytaj także: Cisza przed burzą na rynkach finansowych w końcówce tygodnia
Wczoraj zaraz po rozpoczęciu handlu kasowego na nowojorskiej giełdzie główne indeksy zaczęły nurkować, co zaraz rozlało się po wszystkich klasach aktywów. Na tamten moment jedyną informacją wartą uwagi były dane o inflacji z USA, które wypadły poniżej oczekiwań – w styczniu inflacja bazowa spowolniła do 1,4 proc. r/r z 1,6 proc., o 0,1 pkt proc. mniej niż prognozowano. Wstępnie dane odebrano jako pozytywne dla trendu reflacyjnego – bez przyspieszenia inflacji nie ma presji na Fed, by szybciej normalizował politykę pieniężną, więc słabość dolara z korzyścią dla aktywów ryzykownych może trwać. Ale gdy Wall Street na otwarciu zaczęło spadać, zaczęto „szyć” nowe wytłumaczenie – skoro ekspansja monetarna i fiskalna nie generują inflacji, to gospodarka jeszcze długo nie stanie na równe nogi. Celowo użyłem określenia „szyć”, ponieważ uważam taką hipotezę za mocno naciąganą i powstałą w wyniku konieczności znalezienia jakiegokolwiek uzasadnienia. Z drugiej strony chyba trzeba się cieszyć, że preteksty do korekty nie znajdują się poważniejsze. Osobiście jestem zdania, że przez Wall Street przeszedł efekt kuli śnieżnej w związku z realizacją zysków po ostatnich wzrostach. Fakt, że handel szybko się ustabilizował, przemawia za tym, że powód musiał być bardziej techniczny niż fundamentalny. Nie bez znaczenia jest też zamknięcie na kilka dni głównych ośrodków finansowych w Azji z powodu świąt, przez co ewentualny rajd reflacyjny nie będzie miał punktu zaczepienia przez jedną trzecią doby. Naprawdę, czasami nie ma sensu szukać bardziej wymyślnych wytłumaczeń.Prezes Fed Powell nie zaskoczył podczas środowego wystąpienia w Nowym Jorku. Podtrzymany został przekaz ze styczniowego komunikatu FOMC. Stwierdził, że potrzebne jest cierpliwe podtrzymywanie akomodacyjnej polityki pieniężnej i poczekanie na faktyczne efekty gospodarcze. Dodał, że kondycja rynku pracy jest daleka od silnej. Nawet jeśli inflacja zacznie rosnąć, nie będzie to miało większego znaczenia, gdyż odczyty podbiją efekty bazy niż strukturalne zmiany. Dlatego też Fed poczeka na materializację stabilnego trendu inflacyjnego niż będzie polegać na zmianach oczekiwań inflacyjnych. Powell jasno daje do zrozumienia, aby rynek nie rozpędzał się w dyskontowaniu normalizacji polityki w oparciu o odbicie inflacji. Jeśli inflacja zacznie rosnąć, a stopy procentowe zostaną nisko, będzie to ciążyć na wycenie USD w średnim terminie. Ale inwestorzy pozostaną inwestorami i zapewne Fed będzie musiał cyklicznie przypominać, że przez dobre kilka miesięcy nic się w jego polityce nie zmieni.
Złoty ucierpiał na wczorajszym skoku awersji do ryzyka i dziś rano EUR/PLN zahacza o 4,50. Nie widzimy fundamentalnych podstaw za zmianą trendu i w osłabieniu złotego widzimy techniczne odreagowanie ostatniego umocnienia po zatrzymaniu spadków EUR/PLN na 4,47. NBP wyraźnie trzyma się na uboczu i nawet ostatnia opinia banku centralnego w temacie przewalutowania kredytów frankowych jest pośrednio pozytywna dla waluty. Rynek złotego wyznacza nową półkę dla bocznego dryfu w przedziale 4,47-4,5050 w oczekiwaniu na kolejny zryw globalnego apetytu na ryzyko. W horyzoncie następnych kilkunastu dni spodziewam się wznowienia aprecjacja złotego w kierunku 4,45.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Konrad Białas / Dom Maklerski TMS Brokers
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)