Ponad 7 miliardów kredytów mieszkaniowych w miesiąc
2021-05-19 13:44
W miesiąc pożyczyliśmy na mieszkania ponad 7 miliardów © ESCALA - Fotolia.com
Przeczytaj także: Kredyty hipoteczne: jakie dochody i wkład własny?
7,2 miliardów złotych i to tylko w kwietniu - aż tyle banki udzieliły kredytów mieszkaniowych (dane BIK). To o prawie połowę więcej niż przed rokiem. Na ten potężny wzrost wpływ ma przede wszystkim to, że o kredyty wnioskuje więcej z nas. Duży wzrost sprzedaży hipotek tylko w niewielkim stopniu możemy wiązać z efektami epidemii. Trzeba bowiem wiedzieć, że w kwietniu 2020 roku wciąż sprzedaż kredytów miała się nieźle. Dopiero w okresie od maja do sierpnia widać było wyraźne epidemiczne załamanie. To przesunięcie jest związane z faktem, że wszystkie procedury kredytowe są czasochłonne. W efekcie w kwietniu udzielane są kredyty, o które wnioskowano w lutym i marcu.fot. mat. prasowe
Kwota udzielonych kredytów mieszkaniowych (w mld zł)
Sprzedaż jeszcze wzrośnie
Jest niemal pewne, że rekordowe wyniki z marca i kwietnia, kiedy w ciągu zaledwie miesiąca sprzedaż hipotek przekroczyła kwotę 7 miliardów, zostaną jeszcze pokonane. Wszystko dlatego, że w bankach procesowanych jest obecnie potężna liczba wniosków, a jak szacuje BIK standardowo około 70% z nich jest akceptowanych. Jeśli dobra passa będzie trwała, to prognozy, które formułowane były jeszcze kilka miesięcy temu, a z których wynikało, że sprzedaż hipotek będzie w bieżącym roku o 10-20% wyższa niż w 2020 roku, będzie trzeba rewidować i to w górę. Z każdym kolejnym miesiącem utwierdzamy się w przekonaniu, że Polacy zaciągną w bieżącym roku hipoteki o najwyższej wartości w historii.
O kredyt coraz łatwiej
Nie byłoby to możliwe gdyby banki nie odkręciły kurków z kredytami. Chętnych na hipoteki byłoby znacznie mniej gdyby nie to, że znowu większość banków akceptuje wnioski z niskim (10-proc.) wkładem własnym. Nie bez znaczenia jest też to, że w miarę szybko po wybuchu epidemii marże kredytowe (część oprocentowania stanowiąca zarobek banku) zaczęły wracać do normy. Od kilku miesięcy trudną do przejścia przeszkodą przestało być ponadto zarabianie w ramach tzw. umowy śmieciowej czy samozatrudnienia. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zarówno w marcu, jak i w kwietniu Polacy złożyli po ponad 50 tysięcy wniosków kredytowych. Potwierdzenie tych trendów znajdujemy w cokwartalnej ankiecie przeprowadzanej przez NBP. Wynika z niej, że popyt na kredyty mieszkaniowe rośnie, a dostęp do nich jest ułatwiany. Podobnie ma być w bieżącym kwartale.
Pieniądz musi na siebie pracować
Większa skłonność banków do udzielania kredytów jest uzasadniona. Obniżenie wymagań odnośnie wkładu własnego to pokłosie faktu, że banki przestały wierzyć w mające nadejść przeceny mieszkań. Większe otwarcie na osoby zatrudnione inaczej niż w formie umowy o pracę, to za to efekt spodziewanej poprawy na rynku pracy. Malejące bezrobocie, czy spodziewane w latach 2021-23 wyraźne wzrosty wynagrodzeń w otoczeniu szybko odbudowującej się gospodarki, to idealne warunki dla powiększania akcji kredytowej.
Do tego same banki też mają w skarbcach dużo pieniędzy, które nie pracują. Gdyby wziąć pod uwagę tylko umowy, które banki mają zawarte z firmami, samorządami czy gospodarstwami domowymi, to okazałoby się, że dziś niewiele ponad 80% depozytów takich właśnie klientów jest przekutych w kredyty. Przed epidemią ten współczynnik był na poziomie ponad 90%. Niby niewiele – skromne 10%, ale te 10% to jest około 150-200 miliardów złotych, które banki w sprzyjających okolicznościach mogłyby zaprząc do pracy w formie kredytów. Jest to ogromna góra pieniędzy, którą trudno będzie zaangażować. Nawet bowiem w ramach kredytów mieszkaniowych, których sprzedaż co do zasady jest w bankach największa, w ostatnich latach udzielano „tylko” ponad 60 miliardów złotych finansowania rocznie.
Bartosz Turek, główny analityk
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)