Rynek nie obawia się polityków
2006-09-25 11:46
Publikacja wskaźników makroekonomicznych, jeśli jest niezgodna z prognozami analityków, zwykle budzi na rynku wiele emocji. Tak było w czwartek kiedy to wrześniowy odczyt indeksu aktywności sektora wytwórczego przygotowywany przez filadelfijski oddział Rezerwy Federalnej spadł poniżej zera sugerując rychłą recesję za oceanem.
Przeczytaj także: Koniec koalicji na giełdzie
Rynek walutowy zareagował osłabieniem dolara, podrożały amerykańskie obligacje i spadły ceny akcji. Konsekwencje tego wydarzenia były widoczne również następnego dnia. Indeksy za oceanem straciły od -0,2% do -0,8%, w Europie CAC40 i FTSE spadły o 1,3% a DAX o 1,5%. Na tle tej przeceny WIG20 nie wyglądał źle. Stracił bowiem 0,96% kończąc tydzień na poziomie 2914,20 pkt. Obroty na największych polskich spółkach nie przekroczyły 800 mln PLN.Na uwagę zasługuje indeks średnich spółek MIDWIG, który zyskał 1,43% osiągając kolejny historyczny rekord notowań na poziomie 3151,79 pkt. Trudno w tej sytuacji za zeszłotygodniowe spadki winić scenę polityczną, czy też wydarzenia na Węgrzech. Pewnie miały one jakiś wpływ na pogorszenie sentymentu w regionie, lecz w mojej ocenie, marginalny. Spadki bowiem dotknęły wszystkie główne europejskie indeksy, które nie rzadko straciły więcej niż wskaźniki warszawskie.
Czwartkowa publikacja miała silny wpływ na rynek, lecz aby inwestorzy uwierzyli w zbliżającą się recesję potrzeba kolejnych odczytów w podobnym klimacie. Póki co mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym za oceanem, a nie recesją. Klimat inwestycyjny poprawia się już dziś rano w Azji. Tam indeksy zyskują na wartości. Również kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy są na plusie sugerując pozytywne otwarcie sesji w Stanach Zjednoczonych. Spadające ceny surowców (indeks CRB stracił w piątek 1,2%) oraz przekonanie uczestników rynku, iż cykl podwyżek stóp procentowych dobiegł końca będą pchały indeksy giełdowe do góry. Warto jednak obserwować publikacje makroekonomiczne, zwłaszcza z rynku nieruchomości.
Są one coraz gorsze, a rynek długu w perspektywie najbliższych kwartałów sugeruje spadek kosztu pieniądza charakteryzujący okres dekoniunktury. Zasadę: „trend jest Twoim przyjacielem” należy zatem stosować obecnie z dużą ostrożnością. Mimo, iż trzeci kwartał w Stanach Zjednoczonych może być dla tamtejszych spółek najlepszy od 1997 roku, to jednak zagrożenia dla dalszego wzrostu gospodarczego są wyraźnie widoczne.
Dziś GUS opublikuje sierpniową dynamikę sprzedaży detalicznej oraz stopę bezrobocia. Oczekuje się spadku obu wskaźników. Poza tym inwestorzy poznają dziś wielkość sprzedaży domów na amerykańskim rynku wtórnym oraz wysłuchają wystąpień przedstawicieli FED z Dallas i Nowego Jorku. Na sugestie odnośnie prowadzonej w przyszłości polityki pieniężnej reagować będzie amerykańska waluta. Dziś rano o godz. 8.30 za euro płaci się 1,2815 dolara. W tym samym czasie na EUR/PLN notowany jest poziom 3,9670 a na USD/PLN 3,0946.
Złoty w piątek przed południem osłabił się względem euro, a za wspólną walutę trzeba było zapłacić ponad 3,99 zł. Winą za to należy obarczyć nie polską scenę polityczną, lecz EUR/USD, który w tym samym czasie wzrósł do poziomu 1,2830. Na naszą walutę może dziś oddziaływać również decyzja węgierskiego banku centralnego, który jak sugerują ankietowani ekonomiści ma podnieść główną stopę o 0,25% do 7,5%. Jeśli forint zareaguje aprecjacją wówczas na podobną reakcję można będzie liczyć także w przypadku złotego.
Przeczytaj także:
Dow Jones na szczycie wszech czasów
oprac. : Michał Kowalski / expander