Amerykańscy inwestorzy bawią się w kasyno
2006-11-20 10:07
W piątek na giełdach Eurolandu zapanowała korekta. Indeksy spadały prowadzone na południe przez tracące spółki sektora surowcowego. Zniżki indeksów nie były jednak znaczące - można był raczej mówić o normalnej realizacji zysków. Dopiero dane makro z USA wywołały większą chęć do pozbywania się akcji.
Przeczytaj także: Surowce nadal tanieją
Gdyby trzeba było pokazać sesję, podczas której gracze zachowują się całkowicie irracjonalnie to należałoby wskazać piątkowe zachowanie rynku amerykańskiego jako modelowe. Od dawna wiadomo, że gracze pchają indeksy do góry lekceważąc wszystkie złe dane i bawiąc się w kasyno, ale to, co stało się w piątek było zdecydowaną przesadą.Opublikowane przed sesją raporty z rynku nieruchomości były wręcz dramatycznie złe. Okazało się, że ilość zezwoleń na budowę domów spadła o 6,3 procenta, a ilość rozpoczętych budów spadła aż o 14,6 proc. (do poziomu najniższego od 7 lat). Oczekiwano, że zmienią się jedynie nieznacznie. Co prawda te dane nie pokazuje dokładnie prawdziwego stanu rynku (zdecydowanie bardziej wiarogodne są dane o sprzedaży), ale jednak też coś o nim mówią. I to, co mówią nie wygląda dobrze. Wiadomo jest, że jeśli rynek nieruchomości zawali się, to gospodarka wejdzie w recesję. Już mówi się, że w czwartym kwartale PKB wzrośnie jeszcze mniej niż w trzecim. Przy tym stanie wykupienia rynku takie dane powinny być znakomitym sygnałem przynajmniej do realizacji zysków. Nie były. Nawet słabe informacje ze spółek (raporty Applied Materials, Starbucks i spadający jednak, mimo dobrego wyniku kwartalnego, kurs Hewlett-Packarda).
Indeksy trzymały się przez prawie całą sesję blisko poziomu czwartkowego zamknięcia, a ostatnia godzina znowu przynosiła sukces bykom. Szukano najdziwaczniejszych uzasadnień dla takiego zachowania rynku, ale były one niezbyt sensowne. Mówiono na przykład o spadku ceny ropy, ale na wartości traciły jedynie wygasające dzisiaj kontrakty, a styczniowe już rosły. Jedynym powodem do realnego zadowolenia był spory spadek rentowności obligacji. To był jedyny rynek, który prawidłowo zareagował na dane z rynku nieruchomości pokazując, że gracze oczekują dużego osłabienia gospodarki. Takie dane i takie zachowanie obligacji powinny były znacznie przecenić dolara, ale zmiana była niewielka. Również ceny surowców zmieniały się jedynie kosmetycznie. W sumie był to dzień remisowy, ale optymizm Amerykańskich byków na rynku akcji jest tak zadziwiająco duży, że wcale się nie zdziwię, jeśli przed przeceną doprowadzą jeszcze do euforii.
Dzisiaj zaczyna się tydzień, w którym publikacja danych makro będzie rzadkością. W poniedziałek zobaczymy jedynie jak zachował się w październiku indeks amerykańskich wskaźników wyprzedających (LEI). Od dawna nie ma on praktycznie żadnego wpływu na zachowanie rynków, ale gdyby, jak się prognozuje, LEI wzrósł, to może stać się pretekstem służącym do wzmocnienia dolara. Wątpię, żeby miał wpływ na rynek akcji.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion