Techniczny sygnał sprzedaży dolara
2006-11-27 10:27
W Eurolandzie ostatnie dwa dni tygodnia nie były dobre dla rynków akcji. Co prawda w czwartek panował marazm, bo rynki amerykańskie nie pracowały, ale już w piątek indeksy całkiem wyraźnie spadały. Powód był tylko jeden: umocnienie euro.
Przeczytaj także: Surowce podnoszą WIG20
Wydarzyło się bowiem to, co już sygnalizowało środowe zachowanie rynku – kurs EUR/USD z impetem opuścił kanał trendu bocznego, w którym przebywał od maja tego roku. Wygenerowany został bardzo mocny sygnał sprzedaży dolara, a to nie mogło się podobać Europejczykom, bo przecież im mocniejsze jest euro, tym mniej konkurencyjna jest gospodarka europejska.Bardzo pomógł we wzroście kursu EUR/USD opublikowany w czwartek raport niemieckiego instytutu Ifo. Jak pamiętamy jego indeks klimatu gospodarczego pokazywał, że przedsiębiorcy są nadal optymistami, mimo że indeks ZEW (analitycy i menadżerowie) od stycznia bez przerwy spada. Tym razem indeks Ifo niespodziewanie wzrósł do poziomu 15 letniego szczytu. Coraz trudniejsza staje się interpretacja różnic poglądów optymistycznych przedsiębiorców i pesymistycznych menadżerów oraz analityków.
Trudno jest komentować, to, co działo się w piątek w USA. Jest to dzień między Dniem Dziękczynienia a weekendem i wtedy Amerykanie zwyczajowo uganiają się za zakupami i mało myślą o inwestowaniu. Poza tym sesja była skrócona o 3,5 godziny. Rzeczywiście komentarze mówiły o olbrzymich, niewidzianych od lat tłumach oblegających sklepy, które nęciły klientów niezwykłymi wręcz promocjami. Nie pomagało to jednak akcjom sieci detalicznych, bo inwestorzy (słusznie) obawiali się, jak takie promocje i przeceny wpłyną na zyski tych spółek.
W komentarzach mówi się, że przeceniający się dolar (nastąpiło zdecydowane wybicie z półrocznego trendu bocznego) przestraszył inwestorów i dlatego spadły indeksy. Nie do końca jest to jednak prawda. Slaby dolar zwiększa konkurencyjność gospodarki amerykańskiej, a administracja po cichu sprzyja takiemu osłabieniu. Tracący dolar mógł jednak być niezłym wytłumaczeniem dla niewielkiej korekty, która i tak się przecież rynkowi akcji należała od dawna. Takie wzmocnienie dolara podniosło ceny surowców, w tym ropy, co też graczom niespecjalnie mogło się spodobać. Sesja zakończyła się spadkiem indeksów, ale nie ma to żadnego znaczenia dla technicznego obrazu rynku.
Dzisiaj kalendarium jest puste, ale najważniejsze będą dane o weekendowej sprzedaży detalicznej w USA. Inwestorzy w piątek (słusznie) obawiali się, że promocje i przeceny negatywnie wpłyną na zyski tych spółek.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły

oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion