MIDWIG i WIRR: niebezpieczna euforia?
2006-11-30 13:44
© fot. mat. prasowe
Podczas gdy indeks WIG20 nie uporał się z majowym szczytem hossy, indeksy średnich i małych spółek, MIDWIG i WIRR z każdym niemal dniem poprawiają swoje rekordy. Fundusze małych spółek zalewane gorącym kapitałem sprzedają swoje jednostki w ciągu kilku godzin, a masowe przekonanie graczy o zwielokrotnieniu majątku w przyszłości przybiera rozmiary histerycznej euforii. Czy wszyscy już zapomnieli o zgubnym dla tłumów krachu z początku 2000 roku?
Przeczytaj także: Nowe indeksy na GPW
Liczby mówią same za siebie. Indeks MIDWIG obliczany w oparciu o notowania 40 średnich spółek dotknął 3800 punktów i znajduje się już o 27 procent powyżej poprzednich, majowych rekordów. Oznacza to zwyżkę o 72 procent od końca 2005 r. Nie jest wykluczone, że pchany siłą owczego pędu dotrze do okrągłych 4000 pkt, zamykając ten rok wzrostem o około 80 procent. Przypomnijmy, że w 2005 r. indeks ten zyskał jakże skromne na dzisiejsze realia 27,6 proc...Jeszcze goręcej jest w segmencie 75 małych spółek z rynku równoległego, zrzeszonych w indeksie WIRR. Indeks ten zachowywał się w 2005 r. słabiej niż inne polskie wskaźniki, rosnąc wówczas jedynie o 15,5 proc., jednak w tym roku doznał prawdziwej eksplozji i przy kursie 12590 pkt. zyskuje od końca roku już 130 proc. Patrząc w szerszym horyzoncie, WIRR wzrósł dziesięciokrotnie od końca 2002 r., podczas gdy MIDWIG ponad 4-krotnie, a WIG20 ponad 3-krotnie.
"Napływ funduszy z Unii, boom inwestycyjny, wzrost płac, pieniądze od emigrantów" - powtarza się listę argumentów na uzasadnienie spektakularnych wzrostów i na usprawiedliwienie dalszych zwyżek cen polskich akcji (zwłaszcza średnich i mniejszych). Dziś jasne jest, że dynamika PKB za 2006 r. może wynieść nawet 5,5 proc., a wartość inwestycji zagranicznych w skali roku może osiągnąć pułap 10 mld dolarów. Prawdą jest, że wiele przedsiębiorstw notuje rekordowo dobre wyniki finansowe, a eksport kwitnie mimo umacniającej się złotówki.
Niemal codzienne rekordy w segmencie średnich i małych spółek przyciągają nowe zastępy drobnych i nieco grubszych ciułaczy, bez wahania wsiadających do pędzącego pociągu cen samych akcji lub rosnących wycen jednostek funduszy inwestycyjnych. Bieżąca świadomość o stanie rynku rodzi powszechne oczekiwanie (graniczące z pewnością) równie wysokich zysków w przyszłości.
W sztafetowej pogoni za wielkimi zyskami kupuje się bezpośrednio lub pośrednio (poprzez fundusze) akcje, które dały duże zyski dotychczasowym inwestorom. Pokutuje pogląd, że majowe załamanie było wypadkiem przy pracy, tym bardziej, że 30-procentowa przecena MIDWIGu została odrobiona z nawiązką. Umysły rozpalane są kolejnymi nowymi emisjami akcji z prawem poboru, a wszędzie gdzie pojawi się choćby pogłoska o zaangażowaniu magicznego inwestora Romana Karkosika kurs skacze przynajmniej o kilkadziesiąt procent (np. ostatnio Suwary). Redukcje rzędu 90 procent w ofertach publicznych są na porządku dziennym, stukrotne lewarowanie wkładu własnego stało się uznanym społecznym nałogiem, a niedawny spektakularny sukces spółki HTL-Strefa przyjmuje się jako scenariusz dla kolejnych debiutantów.
Przeczytaj także:
PKO BP przyczynił się do zniżki WIG20
oprac. : expander