Tajskie spadki szkodzą GPW, a wzrosty?
2006-12-20 10:51
Przeczytaj także: Amerykańska inflacja znowu w centrum uwagi
Zachowanie złotego sygnalizowało jednak, że obawy są przesadzone. Nasza waluta nie tylko nie zareagowała na sygnały z Tajlandii i osłabienie bahta, ale ruszyła za rosnącym kursem EUR/USD wzmacniając się do obu głównych walut. Polska jest bardziej odporna, bo jesteśmy w Unii Europejskiej, ale warto zauważyć, że złoty był lepszy od węgierskiego forinta, który jednak trochę tracił. W końcu dnia tak dobrze może już nie było, ale jednak złoty umocnił się do dolara i nieznacznie stracił do euro.Wpływu na rynek walutowy nie miały dane o produkcji przemysłowej i jej cenach. Były jednak zaskoczeniem. Produkcja co prawda wzrosła, ale „tylko” o 11,7 proc., a prognozowano wzrost o 14,6 proc. Trochę to może być niepokojące szczególnie, że ciepła zima powinna sprzyjać produkcji. Mniejsza była też inflacja PPI (2,6 proc.), ale to akurat może tylko cieszyć. Nie można wyciągać wniosku z danych z jednego miesiąca, więc rynki nie mogły się zbytnio przejąć tym raportem.
Dzisiaj Rada Polityki Pieniężnej podejmie decyzje odnośnie poziomu stóp procentowych, ale z całą pewnością pozostawi je bez zmian, a w komentarzach nie znajdzie się nic nowego, więc nie wyobrażam sobie, żeby to wydarzenie miało jakikolwiek wpływ na zachowanie rynku walutowego, nie mówiąc już nawet o rynku akcji.
A ten właśnie rynek zachował się we wtorek bardzo źle. Indeksom na WGPW szkodził we wtorek nie tylko tajski krach, ale i zachowanie sektora surowcowego, gdzie szczególnie mocno traciła KGHM. Fatalnie zachowywał się Bioton po artykule o wynalazku, który ma zastąpić insulinę. Niektórzy komentatorzy twierdzili, że spadki cen akcji spółek z udziałem skarbu państwa wynikają z niepewności, co do losów ich szefów, którym mógłby zaszkodzić Kazimierz Marcinkiewicz. Ja jednak uważam, że to bardzo naciągana teoria. Nie wierzę, żeby inwestorzy bardziej bali się rządów Kazimierza Marcinkiewicza niż wielu ostatnich nominatów. Poza tym, Węgier wpływy Kazimierza Marcinkiewicza nie sięgają, a tam indeks BUX spadł o 2,3 procenta.
Sprawa jest całkiem jasna i oczywista – sprzedawali inwestorzy (niekoniecznie zagraniczni, sądząc po zachowaniu złotego), którzy przestraszyli się tego, co stało się w Tajlandii. Nawet im się nie dziwię, bo często od jednego kraju rozpoczyna się przecena, a na rynkach rozwijających się bywa ona szczególnie bolesna. Tyle tylko, że wczorajsze, częściowe odwołanie decyzji banku centralnego Tajlandii przez ministra finansów, już wywołało duży wzrost tajskiego indeksu SET (skala podobna do wtorkowego spadku), więc sytuacja wraca do normy. Zobaczymy dzisiaj, czy WIG20 odrobi prawie cały trzyprocentowy spadek (bardzo pozytywny objaw), czy też będzie to jedynie jednoprocentowe drgnięcie (słaby rynek). To dużo nam powie o obecnej sytuacji na polskim rynku akcji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion