Jaki początek roku dla inwestorów?
2007-01-02 11:22
Przeczytaj także: Okres przedświąteczny tłumi reakcję na dane makro
Poza tym kolejne kraje (Chiny, Iran oraz w ostatnim tygodniu Zjednoczone Emiraty Arabskie) zapowiadały dywersyfikację rezerw, co musiało dolara osłabiać. Rezerwy walutowe ZEA szacowane są na 24.9 mld USD, więc nie są znaczące (przypominam, że chińskie są 40 razy większe), ale dołączanie się do grona chętnych do dywersyfikacji niedługo może uruchomić lawinę. To według mnie jest największe zagrożenie w 2007 roku.Surowce (oprócz ropy) zyskały tylko dlatego, że na początku roku ceny euforycznie rosły, co doprowadziło ich ceny (z powodów nie mających nic wspólnego z fundamentami – to była zasługa funduszy) do absurdalnych poziomów. Od maja trwała korekta, która jednak jedynie zmniejszyła skalę zwyżki. Złoto szybciej ją skończyło, bo jest ujemnie skorelowane z dolarem. Ropa jednak staniała, a indeks surowców CRB spadł. To było zachowanie sensowne, bo oczekiwano spowolnienia gospodarki światowej, co można było zaobserwować w USA już w trzecim kwartale 2006 roku. Zupełnie irracjonalnie zachowywały się akcje, bo oczekiwanie na spowolnienie gospodarki powinno doprowadzić do spadku indeksów, a tymczasem ich ceny bardzo wyraźnie rosły.
Oficjalne powody znamy: oczekiwanie spadku stóp procentowych w USA oraz tzw. „miękkiego lądowania” gospodarki amerykańskiej, które nie przerodzi się w recesję. To są jednak preteksty irracjonalne. Po pierwsze nie jest pewne, czy Fed obniży stopy. Po drugie skutek obniżki, gdyby nawet nastąpiła, pojawiałby się w około pół roku po niej, czyli zapewne dopiero za rok. Po trzecie, jakie by nie było spowolnienie gospodarki, to dynamika zysków spółek musi spaść, a to nie uzasadnia wzrostu cen akcji. Mamy więc do czynienia z kolejnym budowaniem bańki spekulacyjnej. Jednak dopóki gospodarka amerykańska nie wejdzie w recesję lub/i cena ropy nie zacznie znowu gwałtownie rosnąć lub/i presja inflacyjna przestanie spadać, to stan przewartościowania akcji może nadal się utrzymywać.
Wróćmy teraz do chwili obecnej. Krótki, bo czterodniowy, tydzień na amerykańskich rynkach finansowych niespecjalnie zasługuje na osobny komentarz, ale parę słów o nim napiszę. W zasadzie natychmiast (od wtorku, bo w drugi dzień świąt giełdy w USA pracują) indeksy rosły, a gracze nie zwracali uwagi na zagrożenia. Trwało kończące rok „window dressing”. Żadnego wpływu na rynki nie wywarła informacja mówiąca o tym, że w przedświąteczną sobotę Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła sankcje na Iran (chodziło o handel materiałami nuklearnymi i technologią), a Iran zapowiedział, że może użyć broni naftowej w odwecie.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion