Chińska giełda powodem spadków
2007-02-28 10:56
Przeczytaj także: Fundusze krajowe sprzedają akcje?
Inwestorzy nie lubią już polskich akcji i złotego
Wtorek również dla polskich rynków finansowych rozpoczął się bardzo niepomyślnie. Złoty nadal tracił, ale mocne wzrosty kursu EUR/USD wyhamowały tempo osłabienia do dolara, a nawet doprowadziły do chwilowego, lekkiego umocnienia. Nasza waluta traciła jednak ciągle do euro, a pod koniec dnia straciła do obu głównych walut. To był już drugi dzień słabości złotego. W chwilach swojej świetności, kiedy rósł kurs EUR/USD, umacniała się ona zarówno do dolara, jak i do euro.
Podobnie zachowywał się węgierski forint, co może sygnalizować, że kapitał opuszcza region. Jest bardzo prawdopodobne, że we wtorek ta słabość wynikała z przeceny akcji w Chinach. Jeśli w jednym z krajów z grupy emerging markets dzieje się coś niedobrego, to zazwyczaj przenosi się też i na inne rynki z tego koszyka.
Przecena akcji w Chinach i jej reperkusje (duże spadki na giełdach Eurolandu) musiały zaszkodzić również GPW, która już w poniedziałek była jedną z najsłabszych giełd świata. Indeksy rozpoczęły sesję gwałtownym spadkiem, a potem już było coraz gorzej. Doszło więc do tego, o czym ostrzegałem we wtorek rano, jeszcze zresztą nie wiedząc o krachu w Chinach (w czasie pisania komentarza indeks chiński spadał „tylko” około 4 procent). Pisałem wtedy, że byle impuls może doprowadzić nasz rynek do przeceny, ale oczywiście nie myślałem nawet przez chwilę o tak dużej przecenie.
WIG20 szybko wrócił pod przełamany w zeszłym tygodniu opór na poziomie 3.450 pkt., co musiało znacznie zwiększyć podaż. Spadały akcje wszystkich płynnych spółek, a po publikacji pierwszych danych z USA (o zamówieniach na dobra trwałego użytku) spadek WIG20 przekroczył 4 procent. Powstały też techniczne sygnały sprzedaży.
Takie spadki indeksów nie są obce naszemu rynkowi. Od prawie pięciu lat zawsze udawało mu się z tego wykaraskać i wrócić do hossy. Tyle tylko, że tym razem sytuacja jest inna. Bardzo mocno spadły również indeksy w USA. Takiej skali spadków już od wielu lat (od 2001 roku) nie widzieliśmy. Siedmioprocentowe spadki argentyńskiego Merval, czy brazylijskiej Bovespy też nie są codziennym wydarzeniem. Jedno jest więc pewne – apetyt na ryzyko znacznie się zmniejszy. Inwestorzy zagraniczni będą niechętnie inwestowali na rynkach rozwijających się, a to musi się odbić w dłuższym okresie na naszym rynku.
Dzisiaj, po dwudniowym posiedzeniu, Rada Polityki Pieniężnej ogłosi swoją decyzję odnośnie stóp procentowych. Prawie wszyscy ekonomiści zakładają, że stopy się nie zmienią i rzeczywiście to jest najbardziej prawdopodobne. Przypominam jednak, że już ostatnio „gołębie” wygrały jedynie nieznacznie, a od tego czasu dowiedzieliśmy się, że produkcja i sprzedaż gwałtownie rosną. RPP jest coraz bliższa decyzji o podwyżce stóp. Jeśli podwyżki nie będzie, to nic istotnego się nie stanie. Gdyby jednak była to zaszkodzi akcjom i złotemu. Podobnie mogą podziałać „jastrzębie” komentarze po
posiedzeniu.
Dzisiaj również sporo spółek opublikuje raporty kwartalne (najważniejszy będzie chyba Prokom i Lotos) i to też będzie miało jakiś wpływ na rynek, ale bym go nie przeceniał. Najważniejsze będą amerykańskie raporty makroekonomiczne, a tak naprawdę nie tyle same raporty, ile reakcja zagranicznych giełd. Rynek powinien rozpocząć sesję spadkiem, bo trudno będzie graczom opanować paniczne nastroje. Radziłbym jednak zachować spokój. Po panice zawsze przychodzi mocniejsze odbicie, podczas którego będzie można pozbyć się akcji. Jest oczywiście możliwość krachu, ale jego wystąpienia nie da się przewidzieć, więc nie będę o tym pisał. Klasycznym zachowaniem byłby spadek na początek sesji, a w jej środku lub końcu atak popytu. Do zrealizowania tego scenariusza potrzebne są jednak dobre dane z USA.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion