Indeks nastroju Uniwersytetu Michigan spadł
2007-03-05 11:20
Przeczytaj także: Czy raport kwartalny AIG wpłynie na rynek akcji?
Ben Bernanke & Co. próbują uratować rynki przed przeceną
W piątek indeksy w Eurolandzie rozpoczęły dzień od wzrostu, ale w zasadzie od otwarcia nastroje się pogarszały, a indeksy spadały. Widać było dużą nerwowość graczy. Spadł też kurs EUR/USD (nadal reakcja na dobre dane z USA), ale to akurat było dla europejskiego rynku akcji pozytywem. Potem jednak było coraz gorzej i w końcu indeksy znowu wyraźnie spadły.
Po czwartkowej sesji wielu graczy oczekiwało, że indeksy w USA odbiją, ale okazało się, że wyrysowany na wykresach młot to za mało, żeby wyhamować podaż. W zasadzie rynek nie dostał żadnych bardzo negatywnych impulsów, a jednak nastroje były bardzo złe. Zresztą złe były nie tylko na rynku akcji, bo surowce też mocno taniały i to mimo osłabienia dolara. W tej sytuacji, winy za spadki szukano oczywiście we wzmacniającym się jenie, który wymuszał zamykanie pozycji związanych z procesem carry trade. Fundusze, szczególnie hedżingowe likwidowały swoje pozycje na rynkach akcji i surowcowych po to, żeby zwrócić zaciągnięte w jenach kredyty lub otwierały krótkie pozycje, zabezpieczając swoje portfele. Jednak w dużym stopniu, wzmacniający się jen był tylko doskonałym pretekstem do kontynuacji wyprzedaży. Po prostu rynek już do niej dojrzał.
Nie pomagało rynkowi opublikowanie przez Uniwersytet Michigan jego indeksu nastroju, który spadł. Nie było to jednak również dla graczy bardzo istotne. Indeksowi DJIA pomagała publikacja raportu kwartalnego AIG (największego na świecie ubezpieczyciela) – był dobrze oceniony przez inwestorów. Kurs Della nie spadał, mimo fatalnego raportu i ostrzeżenia.
Oprócz mocnego jena, były jednak i inne preteksty, które umożliwiały niedźwiedziom prowadzenie rynku na południe. Na przykład Warren Buffet powiedział, że gospodarka USA nie może oczekiwać „miękkiego lądowania”, bo Amerykanie nadmiernie się zadłużają, a deficyt handlowy rośnie. Skontrował to twierdzenie William Poole, szef Fed w St. Louis, twierdząc, że gospodarka nie wejdzie w recesję i, że na tym etapie nie widzi nic niepokojącego w procesie „carry trade”. Jednak zmiana nastroju rynku była tak diametralna, że dobre informacje były lekceważone.
Poza tym nadal niepokoiły wszystkich kłopoty pożyczkodawców. W piątek jedna z takich firm, New Century Financial, oświadczyła, że opóźni publikację swojego rocznego raportu przeznaczonego dla amerykańskiego SEC. To oczywiście wzbudziło podejrzenia, że w tym raporcie znajdą się same złe informacje. Gracze z pewnością nie byli też zachwyceni ujawnieniem największej od 25 lat afery, związanej z insider-trading. Handlowali poufnymi informacjami pracownicy największych banków inwestycyjnych. Nie ma nic gorszego, jak podważenie zaufania do rynków.
Indeksy od początku sesji spadały, ale mimo tego, że na 1,5 godziny przed końcem sesji, spadki były całkiem spore, nie można było przewidzieć, jak się ta sesja zakończy. Widać było, że trwa walka, a jasne też było, że w ostatniej godzinie dużo się jeszcze przy takiej zmienności może wydarzyć. Okazało się jednak, że zamknięcie było po prostu fatalne. Nie pomogło odwrócenie kierunku indeksów na sesji czwartkowej i indeksy znowu bardzo mocno spadły. Wyraźnie widać, że nastroje są fatalne, a w takiej sytuacji weekend rzadko pomaga obozowi byków. Inwestorzy mają dużo czasu na zastanowienie i często decydują się na wyjście z rynku, zgodnie z zasadą: mam zysk, więc go zrealizuję, bo nie wiadomo, co rynek zrobi w kolejnych dniach. Umarzanie jednostek prowadzi wtedy do wyprzedaży. To jest oczywiście minus, ale są i pozytywy.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion