USA: jutro publikacja danych o CPI
2007-05-14 09:44
Przeczytaj także: Amerykańskie spółki: słabe raporty kwartalne
Po prostu przy wykupionym rynku przychodzi taki moment, że większa część graczy dochodzi do wniosku, że warto zrealizować część zysków.Dane makroekonomiczne były zróżnicowane, bo ilość noworejestrowanych w ostatnim tygodniu bezrobotnych była niższa od oczekiwań, ale deficyt handlowy USA był dużo wyższy od prognoz (z 58,44 wzrósł do 63,859 mld USD). Taki wzrost deficytu sygnalizuje, że wzrost PKB w pierwszym kwartale może zostać zweryfikowany w dół (mógł wzrosnąć nawet mniej niż o 1 procent). Wydawałoby się, że gracze zwrócą większą uwagę na deficyt handlowy, bo przecież tygodniowe dane z rynku pracy mogą być bardzo zmienne, ale tak się nie stało. Już wcześniej, po komunikatach Banku Anglii (stopy wzrosły do 5,5 proc.) i ECB (stopy bez zmian) dolar się wzmacniał, bo w komunikatach i konferencji prasowej ECB nie było nic nowego. Skoro szturmowany przez trzy tygodnie opór na poziomie rekordu wszech czasów nie poddawał się to gracze postanowili zrealizować zyski. Wzmocnienie dolara niejako automatycznie wywołało spadki cen miedzi i złota. Tylko cena ropy lekko wzrosła.
Dla rynku akcji te dane zazwyczaj są neutralne i w zasadzie tym razem też tak było, ale znalazł się pretekst do wywołania przeceny. Tym pretekstem były dane o sprzedaży sieci handlowych. Thomson Financial prognozuje, że w kwietniu sprzedaż w sklepach otwartych przez rok wzrosła tylko o 0,4 proc. (rok temu o 6,5 proc.). Poza tym rynek uświadomił sobie ponoć, że z 51 spółek z sektora sprzedaży detalicznej, które opublikowały swoje raporty aż 85 procent nie wykonało prognoz. W sposób oczywisty był to jedynie pretekst do wyprzedaży, bo przecież ja sam już wiele dni temu pisałem, że sprzedaż będzie słaba – widać to było gołym okiem.
Podstawowe pytanie, które stanęło przed inwestorami było: czy wystarczy jedna sesja korekty, czy też jest to zapowiedź czegoś poważniejszego? Dlatego też przykładano dużą wagę do sesji piątkowej. Jeszcze przed jej rozpoczęciem pojawił się Alan Greenspan, były szef Fed, który kolejny raz powiedział, że nadal uważa, iż gospodarce USA grozi recesja. Nadal też prawdopodobieństwo jej wystąpienia ocenia na 1/3. Jednak nie widziałem reakcji na tę wypowiedź. Najwyraźniej rynek się do tego, co mówi Greenspan już przyzwyczaił.
Czekano na dane makro, które okazały się być znowu mieszane. W kwietniu inflacja w cenach producenta (PPI) wzrosła o 0,7 procenta, czyli mocniej niż oczekiwano, ale inflacja bazowa PPI nie wzrosła, a oczekiwano niewielkiej zwyżki. Rynek zwraca większą uwagą na inflację bazową, ale generalnie wszyscy wiedzą, że FOMC patrzy na CPI, a nie na PPI, więc dane wielkiego znaczenia nie miały. Teoretycznie powinny były dolara osłabić. Podobnie powinny były podziałać dane o kwietniowej sprzedaży detalicznej.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion