Bilans płatniczy strefy euro: nadwyżka 5,4 mld euro
2007-05-30 09:34
Przeczytaj także: Indeks Shanghai Composite: kolejny rekord
Wkrótce po otwarciu indeksy zaczęły się osuwać, ale przed południem ustabilizowały się blisko poziomu otwarcia. Sprzyjało posiadaczom akcji oczekiwanie na zwyżkę w USA, ale nie pomagało wzmacniania się euro, któremu pomagała publikacja bilansu płatniczego strefy euro. W marcu oczekiwano deficytu w wysokości 4,3 mld euro, a tymczasem pojawiła się nadwyżka 5,4 mld euro.Indeksy w USA były właściwie od początku sesji skazane na wzrosty, bo do serii przejęć, o których poinformowano w czasie przedłużonego weekendu doszła jeszcze informacja o możliwym przejęciu ABN Amro przez Royal Bank of Scotland. I rzeczywiście indeksy na początku sesji całkiem przyzwoicie rosły. Pomagały im częściowo dane makro. Okazało się, że całkiem nieoczekiwanie (dla mnie nieoczekiwanie) wzrósł, mocniej niż prognozowano, kwietniowy indeks zaufania konsumentów publikowany przez Conference Board. To może trochę dziwić, bo świadczy o tym, że Amerykanie lekceważą spowolnienie gospodarcze, bardzo drogą benzynę i taniejące domy, a wpatrują się jedynie w akcje. Potwierdził tę tezę indeks optymizmu inwestorów UBS/Gallup – wzrósł o 20 pkt. (do 95 pkt.) do poziomu najwyższego od stycznia tego roku. Zlekceważono zupełnie opublikowany przed rozpoczęciem sesji indeks S&P/Case-Shiller, z którego wynikało, że ceny domów spadły w USA w pierwszym kwartale o 1,4 procenta, czyli najwięcej od 16 lat. Rok temu w pierwszym kwartale ceny wzrosły o 11,5 proc.
Po publikacji danych dolar, który przedtem całkiem wyraźnie tracił zaczął się wzmacniać. Kurs EUR/USD zakończył dzień na poziomie poniedziałkowego zamknięcia. Takie zachowanie rynku walutowego ograniczyło zmienność na rynku surowców. Ceny miedzi i złota zmieniły się jedynie nieznacznie. Jednak ropa staniała aż o 3,2 procenta. Mówi się, że zaczynają rosnąć zapasy tego surowca, a poza tym zakończył się strajk w Nigerii, a USA rozpoczęły rozmowy z Iranem. To rzeczywiście były preteksty wymuszające spadek ceny, ale głównym powodem przeceny była frustracja wynikająca z tego, że bykom od dłuższego czasu nie udaje się przełamać poziomu 66 USD za baryłkę.
Dane makro i przejęcia pomagały akcjom, ale spadek ceny ropy pomagając szerokiemu rynkowi szkodził jednak sektorowi paliwowemu. Poza tym gracze dowiedzieli się, że Chiny od środy podnoszą podatek od obrotu akcjami z 0,1 do 0,3 procenta. To nie ma najmniejszego znaczenia dla rynku amerykańskiego, ale jednak oczekiwanie na ewentualny spadek indeksów w Chinach i reakcję pozostałych giełd azjatyckich oraz europejskich mogło trochę psuć nastroje. Należy wątpić, żeby taki podatek miał duży, negatywny wpływ na tak euforycznie rosnący rynek, ale widać, że rząd chiński zaczyna chłodzić giełdę, a to właśnie może rzeczywiście w końcu przekłuć chińską bańkę.
Wydaje się, że do takich samych wniosków doszli Amerykanie, bo handel w ostatniej godzinie sesji prowadzony był pod dyktando byków. Najlepiej zachował się NASDAQ, a zamknięcie na S&P 500 i DJIA można uznać za neutralne, ale w niczym nie zmienia to „byczego” obrazu rynku. W samych Chinach indeksy (zarówno indeks akcji typu B, czyli wycenianych w walutach jak i indeks Shanghai Composite) spadły – odpowiednio o 5 i 8,5 procent. Spadły też inne indeksy azjatyckie, ale gołym okiem widać było, że gracze nie bardzo przejmują się Chinami, bo spadki nie przekraczały jednego procenta. Również kontrakty na amerykańskie indeksy rano osuwały się, ale to wcale nie musi sygnalizować spadku na rynku kasowym. Jeśli nie będzie negatywnych impulsów z rynku amerykańskiego to chińskie spadki gracze zlekceważą.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion