Spółki surowcowe liderami na GPW
2007-06-06 10:29
Przeczytaj także: Giełdy azjatyckie: przecena w Chinach
Rósł kurs EUR/USD w oczekiwaniu na posiedzenie ECB. Niczego nie zmieniła publikacja indeksów PMI dla sektora usług krajów europejskich i całej strefy euro. Okazało się, że sektor ten w Niemczech i Francji trochę zwolnił (nadal jednak rozwijał się szybko), a w całej strefie euro nieznacznie przyśpieszył. Dane o kwietniowej sprzedaży detalicznej w strefie euro też nie były znakomite (wzrosła jedynie o 0,2 proc.), ale nie miały żadnego wpływu na zachowanie rynków.W USA rynki zaczęły zachowywać się we wtorek w sposób na pozór całkowicie nielogiczny. Trzeba włożyć trochę wysiłku, żeby te ruchy kursów, cen i indeksów wytłumaczyć, ale da się to zrobić. Hitem dnia były wypowiedzi szefów banków centralnych podczas panelu w Cape Town (Afryka Południowa). Gwiazdą został Ben Bernanke, szef Fed, który rynki trochę zaniepokoił. Popatrzmy, co takiego powiedział.
Stwierdził, że inflacja jest nadal groźna, a gospodarka będzie się (powoli) rozwijała, ale ochłodzenie rynku nieruchomości ten rozwój będzie utrudniało. Powiedział też, że trudna sytuacja na rynku ryzykownych kredytów hipotecznych (sub prime) przenosi się na rynek zbliżony do regularnych kredytów, a to spowoduje zmianę zasad przyznawania kredytów, która ograniczy popyt na domy. Dodał też jednak, że „skala tego ograniczenia jest trudna do oszacowania”. To właśnie wypowiedzi na temat rynku nieruchomości wywołały spadek kontraktów na amerykańskie indeksy i osłabienie dolara. Tyle tylko, że tak naprawdę wypowiedzi szefa Fed w niczym się nie różniły od tego, co od dawna mówi. Po prostu rynek akcji potrzebował impulsu do rozpoczęcia realizacji zysków i ta wypowiedź bardzo się jako pretekst przydała.
Bardziej interesujące było to, że zarówno Ben Bernanke jak i Jean-Claude Trichet, szef ECB, ostrzegali przed rosnącym ryzykiem inwestycyjnym na globalnych rynkach finansowych. To ostrzeżenie było według mnie równie poważne jak „nieracjonalna przesada”, o której mówił w 1996 roku Alan Greenspan. Miał wtedy rację, ale indeksy rosły jeszcze przez 4 lata zanim rozpoczęła się bessa. Mam wrażenie, że to współczesne ostrzeżenie zostało jeszcze bardziej zlekceważone niż tamto sprzed 11 lat. Sytuację skomplikowała publikacja indeksu instytutu ISM dla sektora usług w USA. Okazało się, że całkiem nieoczekiwanie wzrósł on do 59,7 pkt., czyli do poziomu najwyższego od ponad roku. Wzrósł też subindeks cenowy.
Całkowicie prawidłowo zachował się w reakcji na te wszystkie wypowiedzi i dane rynek obligacji. Ceny spadały, a rentowność gwałtownie rosła. Wypowiedzi szefa Fed i rosnąca rentowność obligacji musiała na wykupionym technicznie rynku akcji wywołać chęć do realizacji zysków i to też było logiczne. Dziwnie jednak zachował się kurs EUR/USD. Bardzo dobre dane makro i brak szans na obniżkę stóp powinny dolara wzmacniać, a tymczasem tracił on całkiem wyraźnie do euro. Można to wytłumaczyć chyba tylko tym, że rynek czekał na podwyżkę stóp w strefie euro i stąd wzmocnienie europejskiej waluty.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion