USA: silna gospodarka i drogie paliwa nie zwiększają presji inflacyjnej
2007-06-14 09:53
Przeczytaj także: Sprzedaż detaliczna w USA - dziś nowe dane
Gracze najwyraźniej czekali na korektę na rynku amerykańskich obligacji. Wystarczyło, żeby po południu ich ceny delikatnie zaczęły rosnąć, żeby kurs EUR/USD ruszył na północ, a indeksy wróciły do poziomu wtorkowego zamknięcia. Po publikacji danych w USA indeksy we Francji i Wielkiej Brytanii wyraźnie wzrosły, a w Niemczech DAX zakończył sesję symbolicznym plusem.W środę rozpoczęła się wreszcie w USA korekta na rynku obligacji. Ich rentowność wyraźnie spadła. Spadła mimo tego, że dane makro powinny były ją podnieść. Część graczy uznała, że taka reakcja sygnalizuje zakończenie paniki na rynku długu. Ja jednak uważam, że doszło do realizacji zysków, a zamykanie krótkich pozycji zwiększyło skalę wzrostu cen obligacji (i spadku rentowności). Reakcja odwrotna do tego, co powinien ten rynek zrobić po publikacji danych wyraźnie sygnalizuje, że tak właśnie było. Grający „na krótko” schowali po prostu część zysku do kieszeni obawiając się czwartkowych i piątkowych danych o inflacji.
Środowe dane były zadziwiająco dobre. Wcześniej prawie wszystkie sieci sprzedaży detalicznej informowały, że maj był bardzo słaby, a tymczasem okazało się, że sprzedaż ogółem wzrosła o 1,4 procenta (najmocniej od 16 miesięcy), a z wykluczeniem samochodów o 1,3 proc. (w obu kategoriach oczekiwano wzrostu o 0,6 proc.). Jakimś wytłumaczeniem był duży wzrost sprzedaży paliw (aż o 3,8 procenta), co zdecydowanie nie jest dla gospodarki korzystne. Jednak bez paliw sprzedaż wzrosła też wyraźnie, bo o 1,2 procenta. Poza tym ceny importu wzrosły aż o 0,9 procenta (oczekiwano wzrostu o 0,2 procenta). Komentując te dane Alan Greenspan, były szef Fed, powiedział, że wzrost cen importu z Chin może być sygnałem końca dezinflacyjnych procesów w USA. Okazało się też, że co prawda w kwietniu zapasy w firmach wzrosły mocniej niż oczekiwano, ale sprzedaż była jeszcze większa. Stosunek zapasów do sprzedaży spadł do poziomu najniższego od 8 miesięcy, a to sygnalizuje, że firmy zapełniając magazyny będą przyczyniały się do wzrostu PKB.
Takie dane były bardzo korzystne dla dolara i niekorzystne dla obligacji, ale, jak już napisałem wyżej, wyprzedane rynki mają swoje prawa, więc kurs EUR/USD prawie się nie zmienił. W tej sytuacji rynek surowców poszedł po prostu swoją drogą. Dane o zapasach paliw i ropy w USA pokazały, że zmieniły się one jedynie nieznacznie, co pomogło we wzroście ceny ropy, która po raz siódmy od końca marca testowała poziom 66 USD. Złoto nieznacznie staniało, a miedź odreagowała wtorkowe spadki.
Giełdy akcji rzecz jasna wzięły za dobrą monetę zwrot na rynku obligacji i indeksy rosły. Skalę wzrostu zwiększały dane o sprzedaży detalicznej, a kropkę nad „i” postawiła Beżowa Księga Fed (raport o stanie gospodarki). Stwierdzono w nim, że w większości dystryktów utrzymuje się umiarkowany wzrost, a silna gospodarka i drogie paliwa oraz żywność generalnie nie zwiększają presji inflacyjnej. Innymi słowy żyjemy na najwspanialszym ze światów. Nie przeszkodziło graczom nawet to, że SIA (stowarzyszenie producentów półprzewodników) obniżyło prognozę sprzedaży w 2007 roku. Wcześniej mówiono, że wzrośnie ona w stosunku do zeszłego roku o 10 procent, a teraz już tylko o 1,8 procent. Ceny akcji w sektorze producentów półprzewodników jednak rosły, co najlepiej pokazuje, w jakich nastrojach był rynek. Indeksy szybko rosły pod koniec sesji znacznie zwiększając skalę tego wzrostu. Teraz wszystko zależy już tylko od danych o inflacji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion