Podwyższona prognoza inflacji MF wywołała niepokój na rynku
2007-11-12 11:46
Przeczytaj także: Inflacja będzie tłumić tempo wzrostu PKB
Pojawiają się, co prawda głosy, jak Georga Sorosa, który wieszczy koniec ery życia na kredyt. Upadek ma wstrząsnąć całą gospodarką światową. Pomijając, że Soros nie do końca wydaje się być tutaj obiektywny, trudno odmówić mu (nie tylko mu) racji. Z jedną drobną uwagą. Zamieszanie w gospodarce amerykańskiej już przyniosło oczyszczające efekty. Poprzez spadek zaangażowania rządu amerykańskiego we wspieranie branży budowlanej. Kolejny sygnał uzdrowienia sytuacji, to rosnące oszczędności amerykańskich obywateli. Paradoksalnie, bo poprzez kryzys na rynku nieruchomości teoretycznie stali się przecież biedniejsi, ale jednocześnie są bardziej zapobiegliwi, zaczęli zwracać uwagę na swoje wydatki. A przecież niedopasowanie aspiracji inwestycyjnych i konsumpcyjnych z możliwościami finansowymi było uważane za przyczynę wszystkich kłopotów. Rynek można powiedzieć sam reguluje tę sprawę, ale warto zauważyć, że jest to możliwe tylko dzięki jego instytucjom.
Jest to lekcja dla Polski, gdzie poniechano w pewnym zakresie reform strukturalnych. Zatrzymanie prywatyzacji, przepychanki wokół nadzoru finansowego, pozorna reforma finansów publicznych i podatków, próby ręcznego sterowania gospodarką, itp., być może dziś nie są tak dolegliwe. W perspektywie jednak gorszej koniunktury czynniki te mogą powodować dodatkowe koszty, będą piachem w trybach mechanizmu rynkowego, gdy straci on swój impet. Ewentualny kryzys odczujemy po prostu bardziej dotkliwie. Perspektywa ta nie jest wcale taka odległa.
Statystyczne wzrosty cen żywności oraz paliw pokazują, że być może wkrótce czeka nas szok podażowy. Korzystamy ze zmian strukturalnych zainicjowanych poprzednim kryzysem, a że kiedyś będzie następny, to jest pewne, bo jest potrzebny, aby dokonać katharsis w gospodarce. Z niekompetentnych firm, projektów nie mających osadzenia w realiach. Dotkliwość kryzysu dla nas będzie tym mniejsza, im lepiej będziemy do niego przygotowani. Im bardziej będziemy przygotowani i zapobiegliwi. Oszczędność i umiar jest cnotą, dopóki nas jednak na to jeszcze stać, róbmy to. Życie na koszt przyszłych pokoleń może się, bowiem zemścić koniecznością zaciskania pasa na „koniec dnia”, kiedy systemy emerytalne okażą się niewydolne.
Dla polskich kredytobiorców efekt rosnących oczekiwań inflacyjnych może być pierwszą poważną próbą. Kredyty udzielane na 30, 40, a może i nawet 50 lat trzeba będzie kiedyś spłacić i dla części kredytobiorców na pewno okaże się to zadanie ponad siły. Pytanie jednak jak duża to będzie część i jaki wpływ będzie to miało na cały system finansowy. Można pocieszać się, że kredytów w Polsce jest jeszcze relatywnie mało. Przeciętny Polak ma do spłaty wielokrotnie mniejszy kredyt niż np. Brytyjczyk. Sęk w tym, że dynamika kredytowania jest u nas ciągle bardzo wysoka, a banki nie wychodzą w swoich strategiach poza inkasowanie prowizji.
Trudne czasy, to tak naprawdę rosnąca rola nadzoru finansowego i jeszcze raz to należałoby powtórzyć – instytucji rynkowych. W modernizowanych gospodarkach ważne są nastroje, ale życie od Euro do Euro nie zastąpi zdrowego rozsądku. Jaka więc strategia na dziś? Zachować spokój i minimalizować straty i ... przetrwać do kolejnego odbicia.
Przeczytaj także:
Lewiatan: Inflacja w październiku przekroczy 5%
1 2
oprac. : eGospodarka.pl