Strefa euro: jaka produkcja przemysłowa we wrześniu 2007?
2007-11-13 12:35
Przeczytaj także: Bilans handlowy USA słabszy od prognoz we wrześniu 2007
Ten strach nie pozwala podnieść się cenom akcji po wyprzedaży z ostatnich dni, przekłada się na osłabienie notowań metali przemysłowych, wpływa na zwyżkę kursu jena i podnoszenie się spreadów na rynku obligacji państw zaliczanych do emerging markets. Poniedziałek upływał pod znakiem dalszego odwrotu od bardziej ryzykownych inwestycji. Oprócz powyżej wymienionych zjawisk przybrało ono jeszcze jedną formę – zwyżkę wartości dolara. Wyższe notowania amerykańskiej waluty przełożyły się na ruch w dół cen ropy naftowej i metali szlachetnych. To zaś negatywnie wpłynęło na kondycję giełd latynoamerykańskich, szczególnie brazylijskiej (straciła ponad 4%). Do wczoraj była interesującym przykładem na to, jak wysokie ceny ropy naftowej mogą łagodzić osłabienie nastrojów na światowych parkietach. Korzystający na sytuacji na rynku paliw koncern Petroleo Brasileiro ma jedną piątą udziału w tamtejszej Bovespie. Jednak pierwsza poważniejsza zniżka notowań ropy wywołała dużą przecenę także w Brazylii i w efekcie stopy zwrotu z ostatnich dni trochę się wyrównały.Nasza giełda po raz kolejny wykazała dużą słabość. Aktywność inwestorów była zdecydowanie mniejsza niż dzień wcześniej, co znajdowało odbicie w obrotach, ale rynek nie był w stanie wyraźniej się podnieść. To dość szybko zniechęciło posiadaczy akcji. Nawet niewielka podaż z ich strony spychała kursy coraz niżej. W efekcie do mWIG40, który już w piątek zszedł poniżej minimum z połowy sierpnia tego roku, dołączył sWIG80, który wczoraj wygenerował taki sam sygnał sprzedaży. Widać ogromne uzależnienie tego, co dzieje się u nas od wydarzeń na świecie. Jednak trzeba zauważyć, że nie jest wcale tak łatwo wychwycić punkt odniesienia. Z jednej strony nastroje w sporym stopniu wyznacza zamknięcie sesji z poprzedniego dnia na amerykańskiej giełdzie. Z drugiej jednak strony, w ostatnim czasie azjatyckie giełdy, wyznaczające w dużym stopniu nastroje na parkietach Starego Kontynentu, z szczególnie na rynkach wschodzących, zachowują się trochę odmiennie od amerykańskich. Wpływ na parkiety z Dalekiego Wschodu ma rozwój wypadków w USA, ale również napływające wiadomości makroekonomiczne, które ostatnio wcale dobre nie są, czy kwestia drogiej ropy naftowej, która grozi inflacją i spowolnieniem gospodarki. Na dodatek koniunkturę w Europie kształtują też w dużej części notowania kontraktów na amerykańskie indeksy, ale te nie zawsze prawidłowo odzwierciedlają ostateczne zamknięcie dnia za oceanem. Taki zestaw czynników tylko potęguje niepewność naszych inwestorów. A jak wiadomo niepewność jest jedną z najgorszych rzeczy, jaka się może na giełdach pojawiać.
Nasza giełda w ostatnich dziewięciu dniach, w czasie których nieprzerwanie trwał spadek, straciła ponad 10 proc. To jeden z najgorszych wyników wśród światowych parkietów. Mogłoby to zachęcać do polowania na dołek, gdyby nie ciągle napływające złe wiadomości. Nie chodzi tylko o ciągłe ostrzeżenia przed stratami amerykańskich banków. Wczoraj szacunki odpisów związanych z papierami wartościowymi opartymi na kredytach hipotecznych, głównie podwyższonego ryzyka, przedstawił Deutsche Bank. Podliczył je na 300-400 mld USD na całym świecie. Z raportu Goldman Sachs wynika, że ten bank ma w portfelu więcej aktywów (6,9%), które są wycenianie według własnych modeli, a nie rynkowo, niż Citigroup, czy Merrill Lynch, które do tej pory wykazywały największe straty. To budzi obawy, że kolejne instytucje będą jeszcze odkrywać przed inwestorami całą prawdę. Prawdę, która może obnażyć wcześniejsze sztucznie zawyżane wyceny takich aktywów.
Jednocześnie analitycy mimo mocnego spadku kursów nadal przestrzegają przed akcjami firm finansowych. Wczoraj pojawiły się głosy, że kurs Citigroup może spaść o dalsze 14%, do poniżej 30 USD za akcję.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander