Polski rynek obligacji: trwa wyprzedaż
2007-11-23 12:09
Przed dzisiejszą sesją podstawowe pytanie brzmi, czy nasz rynek będzie miał siłę kontynuować czwartkowe odbicie. Jest to ważne głównie z tego powodu, że wczoraj giełda poszła w górę bez żadnego istotnego powodu.
Przeczytaj także: GPW: WIG najniżej od marca
Gdyby miał to być bardziej znaczący ruch z punktu widzenia oceny sytuacji w dłuższym terminie można byłoby się spodziewać, że zaistnieją do niego silniejsze przesłanki. Mogłaby nią być sesja panicznej wyprzedaży, imponująca obrona wsparcia, pojawienie się optymistycznych wiadomości fundamentalnych, wystąpienie nadzwyczajnego zdarzenia, które nie byłoby wcześniej brane przez inwestorów pod uwagę. Nic takiego się nie stało. W związku z tym istnieje poważne zagrożenie, że mieliśmy do czynienia z „ząbkiem”, który nie wpłynie na bieg zdarzeń w dłuższym terminie. To podejrzenie jest tym bardziej zasadne, że indeks WIG, który od dłuższego czasu w najlepszy sposób opisuje koniunkturę na warszawskim parkiecie nie zdołał się wyraźnie przedostać ponad przełamany w środę sierpniowy dołek. Tym samym istnieje przypuszczenie, że mieliśmy do czynienia z ruchem powrotnym do pokonanego wsparcia. Zresztą identycznie zachował się wczoraj europejski DJ Stoxx 600, który również po środowym przełamaniu dołka z połowy sierpnia wrócił do jego poziomu.Kolejnym argumentem nakazującym z ostrożnością podchodzić do czwartkowej zwyżki było to, że popyt skoncentrował się głównie na najmocniej przecenionych w ostatnich tygodniach firmach. Wyglądało to więc na typowe łapanie dołka. Zakładając, że na rynku rzeczywiście zmienił się trend na spadkowy, taka strategia nie może przynieść sukcesu. Natomiast w gronie WIG20, który najskuteczniej opierał się wyprzedaży, sytuacja była zróżnicowana. Wyraźnie potaniały spółki surowcowe, w górę poszły banki. „Podejrzanie” wyglądało także to, że u nas notowania poszły w górę wbrew nastrojom na rynkach wschodzących, które generalnie nadal były słabe. W Azji kursy akcji pospadały, w niektórych przypadkach nawet znacznie. Odnośnie do japońskiego rynku zaczęto nawet formułować tezy o rozpoczęciu bessy ze względu na to, że od ostatniego szczytu stracił już ponad 20%. Przed zniżką nie obroniła się w czwartek też Turcja.
Mimo, że w czwartek nie pracowały amerykańskie giełdy, nie brakowało informacji, które uzupełniają niezbyt korzystny obraz światowej gospodarki, jaki rysuje się na podstawie wcześniej publikowanych informacji. Coraz większe grono państw zaczyna odczuwać skutki amerykańskiego spowolnienia albo wyraża głębokie obawy przed jego konsekwencjami. Z szacunków wynika, że kanadyjskie banki mogą odpisać w IV kwartale straty wynikające z aktualizacji wartości inwestycji związanych z rynkiem instrumentów dłużnych w USA i Kanadzie rzędu 1,9 mld USD. To spowoduje, że pierwszy raz w ostatnich pięciu latach kwartalne zyski spadną. Jednocześnie zapowiadane są dalsze odpisy w przyszłym roku.
Przypomnijmy, że europejskie banki już takich problemów doświadczają. W ostatnich dniach wskazywano również na straty chińskich banków. Zaangażowanie japońskich banków w aktywa powiązane z amerykańskimi kredytami hipotecznymi wysokiego ryzyka szacowane jest na 12 mld USD. Już wykazały straty w wysokości ponad 1 mld USD, a blisko drugie tyle zostanie jeszcze rozpoznane. Do wcześniejszych szacunków strat związanych z załamaniem rynku kredytów hipotecznych dołączyła Organizacja Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju (OECD), która podliczyła je na 300 mld USD. Wcześniej padały kwoty nawet 500 mld USD.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander