RPP podniosła stopy procentowe do 5 proc.
2007-11-29 12:34
Przeczytaj także: Indeks zaufania konsumentów w USA najniżej od dwóch lat
Jednak z każdą chwilą zbliżania się otwarcia środowej sesji w USA optymizm się zwiększał. Uwagę znów zwracała ograniczona aktywność inwestorów, co wskazuje, że duża część z nich przybrała w ostatnich dniach wyczekującą postawę.Wraz ze zbliżaniem się otwarcia sesji w USA optymizm u nas się zwiększał, bo i wszystko wskazywało na to, że notowania przybiorą pomyślny dla posiadaczy obrót. Przesłanka do kupowania walorów była jednak mocno przewrotna. Kulminacyjnym momentem wczorajszego dnia okazała się wypowiedź wiceszefa Rezerwy Federalnej Donalda Kohna. Cóż takiego powiedział, że ucieszyło to inwestorów? Zapowiedział zakończenie kryzysu na rynku nieruchomości w USA? Koniec kłopotów instytucji finansowych? Lepsze czasy dla gospodarki? Nie. Wskazał, że zawirowania na rynkach finansowych, jakich jesteśmy świadkami od pewnego czasu, mogą ograniczyć możliwości kredytowania dla przedsiębiorstw oraz konsumentów. Dodał, że niepewność co do perspektyw gospodarki jest wyjątkowo duża. Dlaczego te słowa tak ucieszyły inwestorów? Umacniają wiarę w kolejne obniżki stóp procentowych, z których najbliższa może nastąpić już 11 grudnia. Giełdom pomagał też drugi kolejny wyraźny spadek cen ropy naftowej.
Skala wzrostu amerykańskiej giełdy z ostatnich dwóch dni robi wrażenie. Równocześnie w trendach spadkowych takie „wystrzały” zdarzają się i nie zawsze warto do nich przywiązywać dużą wagę. Utrudniają jedynie ocenę sytuacji. To wszystko skłania tym bardziej do zastanowienia nad przyczyną, która była powszechnie powtarzana jako główny powód poprawy nastrojów, czyli nadziejami na obniżki stóp procentowych. Trudno przyjąć, że to rzeczywiście była główna przesłanka tak silnego popytu na akcje. Nie chodzi tylko o to, że przy wciąż obecnej presji inflacyjnej z cięciem stóp wiążą się poważne ryzyka dla wiarygodności władz monetarnych. Chodzi przede wszystkim o to, że przecież w poprzednich dniach wcale inwestorzy nie stracili wiary w możliwość poluzowania polityki pieniężnej. Nie wiadomo więc dlaczego akurat wczoraj ta kwestia miałaby mieć na rynek aż tak duży wpływ.
Wątpliwości w tej kwestii mogło też zasiać zachowanie dolara, który zyskiwał wobec euro. Można byłoby się spodziewać, że w sytuacji dalszych cięć stóp procentowych, dolar powinien tracić. Tym bardziej, że na obniżki kosztów pieniądza zupełnie nie zanosi się w Eurolandzie. Ekonomiści przewidują, że w listopadzie inflacja w strefie euro może sięgnąć 3%, czyli najwyższego poziomu od 6 lat. W trudnym położeniu bank centralny stawia też najwyższy od ponad 28 lat wzrost podaży pieniądza, działający proinflacyjnie.
Wczoraj mocno w górę poszła też rentowność obligacji w Ameryce, co również kontrastuje z nadziejami na obniżki stóp procentowych. W takiej sytuacji wydaje się jednak, że w tym, co działo się w ostatnich dwóch dniach na giełdzie w USA znacznie więcej było emocjonalnych czynników niż racjonalnego działania. Taką interpretację uzasadniają wczorajsze dane, szczególnie o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Nie tylko nie wykazały najmniejszej poprawy, ale wręcz przyniosły pogorszenie sytuacji. Dynamika spadku sprzedaży nie zwalnia. W dół poszły ceny domów, które osiągnęły najniższy poziom od wiosny 2005 r. Do tego zapasy niesprzedanych domów odpowiadały aż 10,5 miesiącom podaży – to najwyższy poziom od 1985 r. Przestrzega przed dalszym spadkiem cen domów.
Ustalenie rzeczywistych powodów tak znacznego wzrostu indeksów w USA w ostatnich dwóch dniach wydaje się kluczowe z punktu widzenia oceny tego, czy mamy do czynienia z trwalszym ruchem w górę, czy jedynie emocjonalnym odbiciem po bardzo słabym zachowaniu rynku w ostatnich czterech tygodniach. To ma także z punktu widzenia naszej giełdy bardzo istotne znaczenie.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander