Podaż pieniądza w strefie euro w listopadzie wzrosła o 12,3%
2008-01-04 12:27
Przeczytaj także: Amerykański indeks S&P stracił aż 1,4%
W efekcie mieliśmy dwie dość nieudane sesje, którym towarzyszyła niewielka aktywność inwestorów. Można z tych notowań odnieść wrażenie, że warszawska giełda nie będzie się kwapić do rozstrzygnięć przed tym, jak zapadną one na świecie. Tak jak przypuszczaliśmy, głównym wyznacznikiem nastrojów na naszym rynku są notowania kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy. W czwartek słaba sesja w USA początkowo wywołała większą podaż (a może lepiej ze względu na małe obroty mówić o cofnięciu się popytu na niższe poziomy). Potem publikacja danych o liczbie nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym, która przyniosła wiadomości trochę lepsze od spodziewanych, poprawiła klimat na naszej giełdzie. W przeciwieństwie do pierwszej sesji nowego roku, tym razem to duże firmy wypadły lepiej od małych i średnich. Najlepiej zaprezentował się KGHM, który korzystał na zwyżce cen miedzi. Większy popyt zauważalny był również w przypadku spółek paliwowych, na co wpływ miały rekordowe ceny ropy naftowej.Jednak to nie wahania indeksów, a napływające na rynek wiadomości, były najbardziej istotne na czwartkowej sesji. Zwracały uwagę dwie sprawy. Przede wszystkim niejednoznaczność doniesień z amerykańskiego rynku pracy. W grudniu w sektorze prywatnym przybyło 40 tys. miejsc pracy, co nieznacznie przewyższyło oczekiwania. Jednocześnie był to drugi najgorszy wynik od połowy 2003 r. W sumie więc nie było się z czego cieszyć. Cotygodniowy raport dotyczący liczby nowych bezrobotnych był również trochę lepszy niż prognozowano. Jednak przy okazji opublikowano dane o liczbie osób pobierających zasiłki i okazało się, że jest ona najwyższa od jesieni 2005 r. Nawet jeśli ten wzrost jest efektem braku nowych bezrobotnych, a jedynie rejestrowania się w urzędach tych, którzy do tej pory tego nie robili, to i tak widać wyzwania stojące przed rynkiem pracy w Ameryce. Ten jest w obecnej sytuacji bardzo istotny, gdyż ściśle wiąże się z dwoma tematami mocno nurtującymi inwestorów. Pierwszy to liczba Amerykanów mających trudności ze spłatą kredytów hipotecznych. Trudniejsze warunki na rynku pracy mogą wywoływać dodatkowe kłopoty w tym względzie i w efekcie zwiększać presję na ceny domów. Drugi to wielkość wydatków konsumenckich, które są ściśle powiązane z kondycją rynku pracy.
W tym świetle dzisiejszy całościowy raport z rynku pracy w USA będzie przyciągał szczególną uwagę. Nie ma jednak jasności, jak może zostać zinterpretowany. Dobre dane to korzystna wiadomość dla gospodarki, ale ograniczająca możliwości cięcia stóp procentowych, a więc prowadząca do wzrostu rentowności obligacji. Ten ostatni zaś to zła informacja dla giełd. Złe dane można będzie odczytywać na odwrót. Przy braku konsekwencji w ostatnim czasie przy interpretacji danych makroekonomicznych przez inwestorów, szczególnie giełdowych, ich dzisiejsze reakcje mogą stać się istotną wskazówką co do tego, czym rzeczywiście głównie teraz żyją – obecnym stanem gospodarki (to znaczy bieżącymi informacjami makroekonomicznymi), czy oczekiwaniami dotyczącymi przyszłości, na które wpływ mają decyzje odnośnie stóp procentowych.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander