Oczekiwana obniżka stóp procentowych osłabia euro
2008-01-22 10:11
Przeczytaj także: Indeksy giełdowe w Azji gwałtownie spadły
Niestety, panika ma to do siebie, że pojawia się właśnie nieoczekiwanie. Nawarstwiły się wszystkie elementy, o których od dawna piszę. Po prostu gracze doszli do wniosku, że nic nie działa. Nie zmieniało nastrojów ani dolewanie gotówki do systemu, ani pomoc kredytobiorcom, ani obniżki stóp, ani obietnice dużych, kolejnych obniżek stóp, ani wreszcie plan pomocy prezydenta Busha. Jak widać ten ostatni element był słomką, która przełamała grzbiet wielbłąda. To był rzeczywiście Blue Monday.Przecena rozpoczęła się w Azji (w Bombaju indeks BSE 30 tracił nawet w pewnym momencie 10 procent) i przeniosła do Europy. Sytuację pogarszały dodatkowe czynniki. WestLB, trzeci co do wielkości regionalny bank Niemiec, poinformował, że poniósł stratę w wysokości jednego miliarda euro z powodu strat na instrumentach finansowych związanych z rynkiem kredytowym w USA. Poza tym Nout Wellink, członek rady ECB, stwierdził, że europejska gospodarka może zwolnić mocniej, niż tego dotychczas oczekiwano. To zaczęło rodzić nadzieje na obniżkę stóp w strefie euro (mimo, że prezes banku jest „jastrzębiem”), a to z kolei osłabiało euro. Jednak giełdom akcji to nie pomogło. Oliwy do ognia dodał jeszcze George Soros twierdząc, że obecny kryzys jest największy od czasu II wojny światowej (chyba lekko przesadził). Taką panikę można było obserwować ostatnio po ataku terrorystycznym na WTC. Pamiętać trzeba, że paniki zazwyczaj kończą (na pewien czas) przeceny. Oczywiście, o ile nie prowadzą do krachów, ale tego przewidzieć się też nie da.
GPW też, podobnie jak inne rynki europejskie, rozpoczęła sesję trzyprocentową przeceną. Wydawało się, że byki obronią wsparcie, ale ostatnia godzina była jedną wielką wyprzedażą z dobijającym akcentem fixingu na końcu. Spadek WIG20 o 6,7 procent, po tak już dużej przecenie sygnalizuje, że nastroje są paniczne, a chęć obrony rynku znikła. Potrzebny jest teraz psycholog, a nie analityk giełdowy. Powtarzam, że paniki zazwyczaj kończą (na pewien czas) przeceny, ale kto zaręczy, że to już była właśnie TA panika?
Niepokoi mnie teraz reakcja inwestorów (szczególnie tych, którzy inwestowali przez fundusze). Mało odpowiedzialna polityka medialna tworzy dzisiaj podglebie dla prawdziwego załamania. Jeśli w jednej dużej telewizji angielskojęzyczny analityk mówi o rozległej i długiej recesji przypominającej tę z 1929 roku, a w drugiej, jeszcze większej, dziennikarz stwierdza, że specjaliści nie potrafią powiedzieć, kiedy zakończy się przecena, to co dzieje się w głowach posiadaczy jednostek uczestnictwa? Łatwo to sobie wyobrazić. A dzisiaj zapewne (nie miałem ich jeszcze w ręku) gazety atmosferę dodatkowo podgrzeją. Może więc najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem będzie kolejna panika, która się dobrze (nie dla wszystkich) zakończy?
Dzisiaj jest bardzo ważny dzień dla rynków finansowych. Amerykanie wracają po trzydniowym weekendzie i trafiają w sytuację, której nie spodziewali się zastać. Mało, że wczoraj indeksy gwałtownie spadły. Dzisiaj w nocy w Azji przecena była jeszcze większa. Indeksy spadały bez zatrzymania po 5-9 procent. Najczęściej Amerykanie ratują w takich momentach rynki globalne z opresji. Tyle tylko, że stan ich ducha też jest fatalny, więc odegranie roli rycerza na białym koniu może być trudne. Najbardziej prawdopodobne jest, że sesje w USA rozpoczną się spadkami indeksów – nawet zapewne znacznymi. Jednak nie postawiłbym poważnych pieniędzy na podobne jak w Europie i Azji zakończenie. Amerykanie naprawdę patrzą najczęściej tylko na swoje podwórko i mało sugerują się tym, co dzieje się za ich granicami. Cokolwiek by się nie stało, to koniec panicznej przeceny jest już bliżej, niż dalej.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion