USA: PKB w 2008r. wyniesie 0,8%?
2008-01-24 11:38
Przeczytaj także: Fed ratuje rynki akcji przed przeceną
Texas graczy ucieszył wynikami i prognozami, ale Apple rozczarował prognozą. Kolejne rozczarowanie przyniosły informacje docierające na rynek przed sesją środową. Pierwszą była wypowiedź prezesa ECB, który swoją „jastrzębią” postawą rozwiał nadzieje na skoordynowaną akcję banków centralnych. Wynikiem był gwałtowny spadek indeksów europejskich. Potem prognozy opublikowała też Motorola. Spółka zapowiedziała, że w bieżącym kwartale będzie miała stratę, bo opóźni się powrót ożywienia w jej segmencie produkcji. Akcje Apple i Motoroli gwałtownie taniały (dwucyfrowe spadki).Poza tym Merrill Lynch opublikował raport, w którym obniżył prognozę wzrostu PKB USA w 2008 roku z 1,6 na 0,8 procent. Raport twierdzi też, że ceny domów w tym roku spadną o 15 proc., a w 2009 roku o 10 proc. Analitycy przewidują też, że w gospodarce ubędzie 2,5 mln miejsc pracy. Obraz tak czarny, że naprawdę można się przestraszyć. Nic dziwnego, że po przetrawieniu tych wszystkich informacji gracze doszli do wniosku, że wtorkowa akcja Fed nic w czasie najbliższego półrocza nie pomoże i zaczęli sprzedawać akcje. Nie pomagało nawet to, że znacznie wzrosły nadzieje na kolejną obniżkę i to aż o 50 pb. już 30 stycznia, podczas regularnego posiedzenia FOMC.
Indeksy gwałtownie spadały, ale muszę powiedzieć, że od początku sesji oczekiwałem jakiejś niespodzianki. Wydawało mi się wręcz nieprawdopodobne, żeby Fed beztrosko obniżył stopy i nie miał żadnego planu B na wypadek, gdyby ta obniżka została znowu zlekceważona. Wydawało mi się oczywiste, że delikatne naciski, znane z czasów krachu LTCM w 1998 roku, powinny doprowadzić do interwencji paru banków komercyjnych. Nie od dziś znana jest nazwa Plunge Protection Team. Przecież w tym stanie rozedrgania i przy tak mocnym wyprzedaniu rynku wystarczyłoby mocniej uderzyć popytem, żeby zamykający z zyskiem krótkie pozycje zrobili resztę, podnosząc znacznie indeksy.
Byki zaatakowały na 3 godziny przed zakończeniem handlu. Wtedy to indeks S&P 500 przetestował okolice wtorkowego dołka, co było sygnałem, że można spróbować ataku. Niewątpliwie pomogła w tej zmianie nastrojów informacja mówiąca o tym, że przedstawiciele banków spotkali się z regulatorem nadzorującym sektor ubezpieczeniowy po to, żeby przedyskutować zwiększenie kapitału dla ubezpieczycieli obligacji. Nie ma sensu zastanawiać się, czy zadziałał plan B (niektórzy powiedzą, że to spiskowa teoria dziejów), czy normalna mechanika rynku. Fakty się liczą, a fakty są takie, że byki wygrały - wsparcie zostało umocnione, a prawdopodobieństwo mocniejszego odbicia gwałtownie wzrosło. Znowu czekamy na Fed (30.01) i do tego na koniec miesiąca, czyli na window dressing, a to daje przewagę bykom. Zwolennikom cięcia stóp daje też możliwość twierdzenie, że duże wzrosty były potwierdzeniem skuteczności polityki Fed.
Jeśli chodzi o nasz rynek, to wykazał olbrzymią odporność na pięcioprocentowe spadki indeksów na innych giełdach europejskich. Nawet chwilowy spadek WIG20 o 3 procent był beznamiętny – bez śladu paniki. Neutralne zamkniecie było bardzo wymowne. Polityka obrony rynku w tym miejscu (a raczej w tym czasie) jest sensowna. W USA i Europie indeksy przecież spadać bez końca nie będą, a w przyszłym tygodniu kończy się miesiąc i odbędzie się posiedzenie FOMC. Stare powiedzenie mówi „nie walcz z Fedem”. Co prawda to zalecenie nie musi być w obecnej sytuacji słuszne, ale jednak w krótkim terminie połączenie ostatniej obniżki z obniżką 30 stycznia (tak rynek zakłada) i z „window dressing” na koniec miesiąca oraz z wyprzedaniem technicznym, powinno doprowadzić do sporego wzrostu indeksów w USA i Europie. Już dzisiaj powinniśmy taki wzrost obserwować.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion