Mieszane nastroje inwestorów
2008-02-01 10:40
Przeczytaj także: RPP podniosła stopy procentowe do 5,25 proc.
Jeszcze lepiej odmianę nastrojów widać było w Stanach Zjednoczonych, gdzie po słabym początku inwestorzy ruszyli do odważniejszych zakupów i wywindowali S&P 500 w pobliże poziomu, jaki osiągnął tuż po środowej decyzji Rezerwy Federalnej o obniżeniu stóp procentowych. Taki przebieg zdarzeń nie ułatwia ich interpretacji i wychwycenia najważniejszych obecnie czynników rzutujących na koniunkturę. Wczoraj rano wydawało się, że gra pod kolejne cięcie kosztów pieniądza się skończyła i negatywne wiadomości znów mogą zacząć oddziaływać na rynek. Rzeczywiście od rana w Europie klimat nie był sprzyjający. Minusowe zamknięcie giełd amerykańskich w środę źle wpływało na postrzeganie akcji. Jednocześnie od rana napływały złe wiadomości. Inwestorzy znów żyli szacunkami dotyczącymi możliwych strat na instrumentach powiązanych z rynkiem kredytów hipotecznych. Tym razem uwagę przykuł raport Standard&Poor’s. Ta agencja zwracała uwagę na koszty wiążące się z obniżkami ratingów dla papierów wartościowych powiązanych z ryzykownymi kredytami hipotecznymi dla banków regionalnych w USA, a także niektórych dużych banków w Europie i Azji.Ucierpieć na tym mogą także podmioty gwarantujące emisje obligacji. To wywołało niepokój, który jak się potem okazało stał się motorem napędowym ruchu w górę. Kiedy największy gwarant obligacji na świecie – MBIA – zapewnił, że nie tylko nie stoi na krawędzi bankructwa, ale też nie grozi mu zmniejszenie ratingu, inwestorzy ruszyli kupować przecenione akcje. Nie przeszkodziły w tym bardzo złe dane o liczbie nowych bezrobotnych w USA, która okazała się najwyższa od jesieni 2005 r., ani osłabienie wydatków konsumenckich w grudniu przez Amerykanów. O ile w środę przeważyły obawy i chęć realizowania zysków, to wczoraj inwestorzy wykazali się sporą odpornością i zdawali się przekonywać, że wszystkie złe wiadomości są już zawarte w cenach akcji. Tym bardziej, że niekorzystne wieści napływały nie tylko z Ameryki, ale też ze strefy euro. Tak trzeba odbierać wzrost inflacji do 3,2%, czyli najwyższego poziomu od 1993 r., jak również pogorszenie się wskaźników zaufania. Znów pojawiły się w takiej sytuacji głosy o powtórzeniu się scenariusza z lat 70., w której słabemu tempu wzrostu gospodarczego towarzyszyła wysoka inflacja. Mówił o tym poprzedni szef Banku Anglii Charles Goodhart. Z dobrych wiadomości można było wymienić spadek stopy bezrobocia w styczniu w Niemczech do najniższego poziomu od 15 lat.
Nasi inwestorzy, jak również ich gracze na świecie, mają w ostatnich dniach problem związany z pewnym brakiem synchronizacji zachowań rynków w Azji, Europie i USA. Było to widać dobrze wczoraj, kiedy po słabym zakończeniu sesji w Ameryce w środę można było spodziewać się ruchu w dół w Azji. Ta jednak wykazała się odpornością. To zaś sugerowało, że na Starym Kontynencie nie powinno być źle, a było przez większą część dnia. Z tym można było wiązać słabszą postawę naszej giełdy, ale dlaczego nie zdołała odrobić strat w ślad za rynkami europejskimi? Gorsze nastroje z Europy przeniosły się do Stanów Zjednoczonych, ale te ostatecznie poszły w swoim kierunku.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander