Gorsza sytuacja na rynku nieruchomości
2008-02-07 13:27
Przeczytaj także: Na rynku nieruchomości w Polsce nie ma bańki
fot. mat. prasowe
Głębokie spadki na giełdzie to nie jedyny sygnał schłodzenia koniunktury. Kolejnym jest to, co robią ostatnio deweloperzy, którzy nie mogą już sprzedać mieszkania na pniu, wraz z wbiciem pierwszej łopaty w ziemię. Firmy te zaczynają renegocjować ceny ziemi lub w ogóle zrywają przedwstępne umowy. Same zatem widzą, że obecne ceny są zbyt wygórowane. Przy okazji zadaje to kłam argumentom, że marże stosowane przez deweloperów są już tak niskie, że nie da się zejść niżej. Być może dotyczy to po prostu najdroższych działek, za które po prostu przepłacili. Jednak w momencie, kiedy ogromny popyt się już skończył, właściciele takich firm albo będą musieli zrezygnować z części marży, albo będą zmuszeni zamknąć w Polsce działalność i przenieść się gdzieś indziej. To drugie oczywiście jest mało prawdopodobne, a argument, że taniej się nie da, przeczy zdrowemu rozsądkowi i ekonomii. Niestety naturalny rodzajowi ludzkiemu optymizm, połączony z chciwością sprawia, że rynek wierzy, że ceny mogą tylko rosnąć, a kupno nieruchomości jest złotym interesem, na którym nie można stracić.
Kolejnym, bardzo często wykorzystywanym argumentem jest to, że ziemi nie przybywa, a w niektórych lokalizacjach ceny będą się utrzymywały, nawet mimo ogólnej korekty na rynku. W końcu w centrum Warszawy nie da się wybudować więcej mieszkań. To do pewnego stopnia prawda. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że powojenny rynek nieruchomości liczy sobie w Polsce zaledwie kilka lat. Efekty wcześniejszej polityki mieszkaniowej widać w charakterystycznych dla każdego większego miasta blokowiskach z wielkiej płyty i rozpadających się kamienicach komunalnych. Dlatego to, co działo się po 2004 roku należy uznać za precedens w naszej dotychczasowej historii, a nie jako stały element rozwoju rynku. Polscy klienci mogli po raz pierwszy w historii wziąć bez żadnych problemów kredyt mieszkaniowy i kupić za niego wymarzone mieszkanie. Nie trzeba było na niego czekać po kilka lat – kupował każdy, kto tylko miał w miarę dobre zarobki. Nie mamy zatem doświadczeń, jakie są udziałem innych krajów. A warto w tym momencie dla osób stwierdzających, że ziemi nie przybywa, przypomnieć chociażby historię Japonii.
oprac. : Maciej Ziętara / eGospodarka.pl