Wzrostowi WIG20 pomagali arbitrażyści
2008-02-13 11:44
Przeczytaj także: Fundusze inwestycyjne akcji nadal traciły klientów
Mają tym łatwiejsze zadanie, że podaż nie jest zbyt duża, o czym świadczą niezbyt duże obroty na rynku. Uwagę zwraca też to, że kupujący skupiają się głównie na największych spółkach. Wczoraj ewidentnie wzrostowi pomagali również arbitrażyści, wykorzystujący podniesienie się w drugiej połowie dnia bazy na kontraktach terminowych do wysokiego poziomu (kupowali akcje oraz zajmowali krótkie pozycje na futures). Dość powiedzieć, że kontrakty na WIG20 skończyły dzień ok. 50 pkt powyżej wartości indeksu. Tak duży optymizm inwestorów z rynku terminowego nie jest dobrym sygnałem na przyszłość.Skala wczorajszego ruchu w górę na parkiecie w Warszawie, jak również to, że solidne wzrosty przetoczyły się przez cały świat, wykreowały dość optymistyczny nastrój wokół rynków. Czy jednak rzeczywiście wczoraj na nich doszło do swojego rodzaju przełomu, który pozwalałby mówić o możliwości utrwalenia zwyżki? Wszak skala wczorajszego ruchu niewiele odbiegała od zmienności naszej giełdy w ostatnim czasie. Pierwsze co budzi pewne wątpliwości, to przyczyny wtorkowego szturmu na akcje. Nie pojawiły się żadne nowe okoliczności, które uzasadniałyby tak ochocze kupowanie walorów. Deklarację pomocy ze strony Warrena Buffeta firmom ubezpieczającym emisje obligacji trzeba traktować raczej jedynie jako pretekst, a nie realny powód zwyżki. Podobnie trzeba odczytywać plan pomocy osobom mającym trudności ze spłatą kredytów hipotecznych, by nie stracili swoich domów. Te działania mają skutkować w przyszłości, natomiast w bieżącej sytuacji niewiele zmieniają. Pytanie więc, czy obawy recesyjne znikły już całkowicie, czy są wciąż obecne. Nie stało się nic, co by je rozwiewało, więc trzeba je wciąż brać pod uwagę. W związku z tym reakcja inwestorów była wczoraj przesadzona.
Równocześnie nie udało się indeksom pokonać żadnego ważnego oporu. Trzymamy się wciąż poniżej szczytu z początku tego miesiąca, wypadającego na WIG tuż poniżej 50 tys. pkt. Dziś będzie szansa go jeszcze raz zaatakować, ale rozstrzygnięcie jest sprawą otwartą. Jeszcze słabiej sytuacja ma się w przypadku S&P 500. Tam nawet jeszcze w połowie nie odrobione zostały straty poniesione w minionym tygodniu.
Wśród pozytywnych stron wczorajszego dnia był styczniowy indeks ZEW w Niemczech, który wypadł lepiej niż oczekiwano. Trudno jest jednak ten wskaźnik uznać za dobre wytłumaczenie tak dużego wzrostu na giełdach. Ma on skłonność do znacznych wahań, do tego odbił się z bardzo niskiego poziomu. Nie zaskoczyła negatywnie styczniowa inflacja w Wielkiej Brytanii. Wyniosła 2,2%, spodziewano się 2,3%. Jednak w porównaniu z grudniem nastąpił wzrost inflacji, co pokazuje, że presja na ceny wcale nie odeszła do przeszłości.
Nasza giełda wczorajszym zachowaniem przyjęła swoisty zakład o to, czy rynki na świecie powrócą do zwyżki rozpoczętej w drugiej połowie stycznia. Ryzyko takiego zakładu zwiększyłoby ewentualne wyjście WIG powyżej 50 tys. pkt. W takiej sytuacji każdy niepokojący sygnał ze świata, że są trudności z pokonaniem górki z początku lutego, byłby źle odbierany na naszym parkiecie. Można przypuszczać, że ze względu na podawane dziś dane o sprzedaży detalicznej w styczniu w USA, inwestorzy przyjmą przynajmniej w pierwszej połowie dnia wyczekującą postawę.
oprac. : Piotr Wojnarowicz / expander