Recesja potwierdzona przez dane o PKB?
2008-02-29 12:05
Przeczytaj także: USA: polityka pieniężna ignorowana przez inwestorów
W takiej sytuacji, gdy tylko pojawia się gorsza wiadomość, albo zaczynają iść w dół parkiety zagraniczne, nasza giełda traci. Trudno wskazać bezpośrednią przyczynę takiego stanu rzeczy. Na pewno jedną z najważniejszych jest utrata wiary w możliwość kontynuacji odbicia na świecie. Przy jej braku niewielu jest skłonnych płacić za akcje wyższe ceny. Jednocześnie póki rynki na świecie trwają w trendach bocznych, nie ma powodów do pozbywania się akcji po wyraźnie niższych cenach od bieżących.Niestety wiadomości napływające na rynek nie są zbyt optymistyczne. Wczoraj przyćmiły wydźwięk danych makroekonomicznych słowa Bena Bernanke, wygłoszone w Senacie, o możliwych bankructwach banków, szczególnie małych. Nie wydaje się jednak, by to one były najistotniejsze dla rozwoju zdarzeń. W sekwencje coraz gorszej sytuacji na rynku pracy wpisały się ubiegłotygodniowe dane o liczbie nowych bezrobotnych i osób pobierających świadczenia dla bezrobotnych. Do tego doszły informacje o wzroście PKB. Co prawda dane te rozczarowały, ale z drugiej strony trzeba przyznać, że jak na skalę problemów amerykańskiej gospodarki, to wciąż rośnie ona w zaskakująco wysokim tempie. W skali roku jest to 2,5%. Jednocześnie uwagę zwraca wysoki wskaźnik inflacji PCE, odzwierciedlający strukturę wydatków konsumenckich. Po wyłączeniu cen żywności i paliw w IV kwartale 2007 r. wyniósł 2,7%, więc znacznie powyżej komfortowego z punktu widzenia władz monetarnych poziomu 2%. Dane o PKB negatywnie podziałały na inwestorów dlatego, że potwierdziły recesyjne zjawiska. Gdyby nie eksport już w IV kwartale wzrost gospodarczy byłby ujemny.
Trudno jednak we wczorajszym spadku doszukiwać się przełomu na amerykańskiej giełdzie. Byśmy mogli mówić o wyjaśnieniu się sytuacji potrzeba dwóch silniejszych ruchów w tym samym kierunku i jednoznacznych reakcji na pojawiające się informacje. Wczorajszy spadek przy notowanej w ostatnich miesiącach podwyższonej zmienności trudno nawet uznać za silny. Tym bardziej wciąż nie ma jednego klucza do rozszyfrowania zachowań inwestorów. Miałby się szanse pojawić, gdyby również dziś zareagowali podobnie, jeśli dane o dochodach i wydatkach osobistych rozczarowałyby. Czy jednak tak się stanie trudno wyrokować. Dopóki nie dostaniemy takich sygnałów trzeba z rezerwą podchodzić do codziennych wahań i traktować je jako część trwającego od początków lutego trendu bocznego. Ma on to do siebie, że w trakcie jego trwania często zmieniają się nastroje, a przywiązywanie zbytniego znaczenia do zmian na pojedynczych sesjach prowadzi tylko do nadmiernego rozchwiania naszego podejścia do rynku, gdzie z pesymistycznego nastawienia szybko przechodzimy w optymizm.
oprac. : Piotr Wojnarowicz / expander