GPW: WIG-Banki blisko dołka
2008-03-03 11:23
Przeczytaj także: Recesja potwierdzona przez dane o PKB?
Bardziej istotne jest jednak to, że inwestorzy nie zareagowali na dość dobre wiadomości dotyczące dochodów i wydatków konsumentów, a zwrócili uwagę na zdawałoby się mniej istotne sygnały, jak indeks Chicago PMI, czy zrewidowany odczyt wskaźnika nastrojów konsumentów. Na naszym rynku piątkowy spadek był naturalną konsekwencją tego, co obserwowaliśmy w poprzednich dniach, czyli zupełnego braku popytu. Wystarczyło pogorszenie koniunktury na europejskich giełdach, by nasz parkiet poszedł od razu mocno w dół. Trzeba jednak przyznać, że nie doszło jeszcze do wysłania ostatecznego sygnału zapowiadającego atak na styczniowy dołek. Byłby nim spadek poniżej ok. 47 tys. pkt przez WIG. Oznaczałoby to, że praktycznie wszyscy kupujący akcje w trakcie obecnego od 22 stycznia odbicia, przestali na nich zarabiać. To przy złych znakach z zagranicznych parkietów napędzałoby podaż. To właśnie od jej aktywności zależy teraz najwięcej. Trudno spodziewać się, by pojawiło się w obecnej sytuacji więcej kupujących. By tak się stało ceny akcji muszą zejść niżej. Wobec tego losy koniunktury są głównie w rękach posiadaczy akcji. Więcej akcji na parkiecie przekładać się będzie na mocniejsze zniżki.Prezentowana przez nas diagnoza, w której istotne znaczenie przypisaliśmy barierze 50 tys. pkt, okazuje się skuteczna. Przyjęliśmy, że test takiej psychologicznej bariery będzie w stanie wiele powiedzieć o kondycji naszego rynku. Przez wiele dni indeks próbował przedostać się ponad ten poziom, ale się nie udało. Tym samym otrzymywaliśmy niepokojące sygnały. Przy takim układzie sił trudno się dziwić ostatnim wydarzeniom. Istotne było też dla nas, jak wyglądać będzie odbicie na Nasdaq od styczniowego dołka. Również nie wyglądało ono zbyt imponująco. Konsekwencją tego było piątkowe przełamanie styczniowego dołka. To sygnał zapowiadający kontynuację zniżek na amerykańskiej giełdzie. Sektor technologiczny miał być tym, który będzie dość dobrze znosił spowolnienie gospodarcze, ale w tym roku okazuje się jednym z najgorszych. Oznacza to, że inwestorzy mają obawy przed rozprzestrzenieniem się spowolnienia i jego negatywnym wpływem na wyniki tego sektora.
W trochę podobnej sytuacji, co Nasdaq, jest na naszym parkiecie sektor bankowy. WIG-Banki znalazł się blisko styczniowego dołka. Wiele wskazuje, że zdoła go przełamać. Przy dużym udziale banków w indeksach byłby to bardzo zły znak dla reszty rynku. Tak naprawdę nie jest już tak istotne skąd wynika ta słabość banków. Na pewno jest związana z obawami, że ten rok będzie stał pod znakiem kłopotów z poprawą wyników finansowych. Negatywnie na ich postrzeganie oddziałuje zła atmosfera w branży na świecie. Zapewne jednak udałoby się znaleźć argumenty przemawiające przeciwko zniżkom, jak coraz bardziej atrakcyjne wyceny, czy dobre perspektywy naszej gospodarki, które powinny korzystnie wpływać na kondycję fundamentalną banków. Dlatego tłumaczenia dlaczego coś się dzieje w obecnych warunkach są mało przydatne. W decyzjach inwestorów mniej jest racjonalizmu, a więcej wyobrażeń na temat przyszłości i związanych z tym emocji.
oprac. : Katarzyna Siwek / expander