Wzrosły ceny surowców, tracił sektor finansowy
2008-04-07 10:28
Przeczytaj także: Ben Bernake: łagodna recesja w pierwszej połowie roku
Jeszcze parę tygodni temu wystarczyłyby bardzo złe, żeby nie powiedzieć, że fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy, żeby doszło do przeceny. Spójrzmy. W marcu ubyło 80 tys. miejsc pracy, a stopa bezrobocia wzrosła z 4,8 do 5,1 procent. Na domiar złego dane za poprzednie dwa miesiące zostały zweryfikowane w dół. W pierwszym kwartale pracę w USA straciło 232 tysiące ludzi.Niezwykle interesujące było nie tylko zachowanie rynku akcji (o tym niżej), ale również rynku walutowego. Kurs EUR/USD, który przez cały dzień rósł, wystrzelił do góry po publikacji tych bardzo złych danych, ale potem, błyskawicznie zawrócił. Co prawda dolar w piątek osłabł, ale poziom osiągnięty przez kurs EUR/USD nie był większy od tego, jaki odnotowano na dwie godziny przed publikacją danych. Wygląda to tak, jakby rynek czekał na pretekst, żeby dolara wzmocnić. Osłabienie dolara doprowadziło do całkiem sporych wzrostów cen surowców. I właśnie wzrost cen surowców był chyba jedynym pozytywem dla giełd, bo podnosił ceny akcji w sektorze surowcowym.
Pozostałe informacje mogły tylko martwić. Indeksowi DJIA szkodził spadek ceny akcji General Motors - spółka zależna Delphi ma problemy z restrukturyzacją. Generalnie tracił sektor finansowy, któremu szkodziły obniżone prognozy. Bank of America obniżył prognozy zysku Merrill Lynch, a JPMorgan Chase dla Bank of America. Traciły również akcje Washington Mutual (największa w USA instytucja pożyczkowo -oszczędnościowa). Przyczyną był raport analityka z Keefe, Bruyette & Foods. Stwierdził on, że firma nie będzie miała zysku do 2010 roku.
Jak widać po takich informacjach indeksy powinny były się załamać. Tymczasem owszem, sesja rozpoczęła się spadkiem, ale potem byki przystąpiły do działania i po czterech godzinach sesji indeksy już całkiem wyraźnie rosły. Potem nastąpiło opamiętanie, co doprowadziło do realizacji zysków i neutralnego zamknięcia, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że sesja znowu pokazała przewagę byków. Dlaczego dane makro zostały zlekceważone? Pewnie dlatego, że gracze wolą wierzyć szefowi Fed, który mówi o słabym pierwszym, ale dobrym drugim półroczu. Jeśli się w to wierzy, to przecież akcje trzeba już zacząć powoli kupować.
GPW zachowywała się w piątek od rana tak samo jak inne giełdy europejskie. Indeksy trzymały się blisko poziomu czwartkowego zamknięcia, a na rynku panował marazm. Jednak widać było, że rynek chce rosnąć. Przed publikacją danych z USA indeksy zaczęły się podnosić, ale duży spadek ilości zatrudnionych w Stanach i wzrost stopy bezrobocia ten wzrost załamał. Odnotować jednak trzeba, że w wyniku tego załamania WIG20 nie wrócił pod poziom czwartkowego zamknięcia.
Bardzo szybko, podobnie jak na innych giełdach, obóz byków odżył, bo gracze w USA zaczęli kupować akcje. WIG20 zakończył sesję i tydzień całkiem solidnym wzrostem. Liderami były spółki sektora surowcowego reagujące na wzrost cen miedzi i ropy. Jedno co mogło bardzo niepokoić to bardzo mały obrót. Może jednak nie jest to wcale taka zła rzecz, bo informacje dochodzące z USA były tak fatalne, że nie zachęcały do kupna. Ważne jest jednak co innego – podaż była bierna, a to jest plus dla byków.
Jeśli chodzi o to, co będzie się działo dalej to mogę tutaj jedynie powtórzyć to, co pisałem w „Subiektywnej ocenie sytuacji” w podsumowaniu tygodnia. Wydaje się, że giełdy amerykańskie będą, po konsolidacji z ostatnich kilku dni, kontynuowały wzrosty, a to powinno u nas niedługo doprowadzić do testowania przez WIG20 poziomu 3.150 pkt. Gdyby ten opór został przełamany to otworzyłoby się pole do wzrostu nawet do 3.550 pkt. Wszystko to rzecz jasna pod warunkiem, że nie dojdzie do bankructwa kolejnej dużej spółki.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion