USA: inflacja CPI najwyżej od 17 lat
2008-07-17 11:21
W USA środa już we wtorek wieczorem zapowiadała odbicie, bo po sesji lepszy od oczekiwań raport kwartalny opublikował Intel.
Przeczytaj także: Spadek ceny ropy o 4,4%
Podniósł też (kosmetycznie) prognozy. Można było tylko obawiać się, że dane makro lub zachowanie rynku ropy popsuje nastroje. Takie obawy zwiększyły się po publikacji bardzo złych danych o inflacji CPI (w cenach konsumenta). Wzrosła w czerwcu aż o 5 procent rok do roku. Skok o 1,1 procent w stosunku do poprzedniego miesiąca był największy od 26 lat, a sama inflacja najwyższa od 17 lat. Mniej wzrosła inflacja bazowa (2,4 procent), ale też była wyższa od oczekiwań. Pozostałe raporty makro były zróżnicowane. Spodobały się inwestorom dane o wzroście dynamiki produkcji przemysłowej (0,5 proc.) i wykorzystania potencjału produkcyjnego (79,9 proc.). Problem w tym, że to zdecydowanie mniej niż 20 procent gospodarki USA, więc gracze zazwyczaj te dane lekceważą. W środę jednak bardzo się bykom jako pretekst do wypracowania wzrostów cen akcji i umocnienia dolara przydały. Do najniższego w historii poziomu (16 pkt.) spadł podawany przez NAHB indeks rynku nieruchomości.Pojawił się też, tym razem w Izbie Reprezentantów, Ben Bernanke, szef Fed. Wygłosił to samo przemówienie, które zaprezentował we wtorek w Senacie. Padało wiele pytań dotyczących pomocy Fed i administracji dla Fannie Mae i Freddie Mac. Kwestionowano użycie środków publicznych dla ratowania tych dwóch gigantów, ale szef Fed wywijał się jak piskorz twierdząc, że musi zapewnić płynność i spowodować wzrost zaufania w sektorze finansowym. Zapewnił jedynie, że do pełnej nacjonalizacji jest jeszcze długa droga. Tak jakby to, co zostało zaproponowane różniło się znacznie w skutkach od nacjonalizacji… Nic nowego z tego wydarzenia dla rynków nie płynęło. Bardziej znaczący niż wystąpienia szefa Fed był opublikowany w środę protokół z posiedzenia FOMC (z 25.06). Kilku członków Komitetu twierdziło, że należy szybko podnieść stopy procentowe. Znalazło się nawet stwierdzenie, w którym wyczytać można, ze następna zmiana stóp powinna być ich podniesieniem. Nic nie było jednak na temat terminu, z czego wnioskować należy, że FOMC spieszył się nie będzie. Nie wykluczałbym jednak jednej podwyżki jeszcze przed wyborami prezydenckimi.
Wysoka inflacja i treść protokołu z posiedzenia FOMC umacniała dolara, a to przeceniło złoto I miedź, a szczególnie ropę. Niedźwiedziom na tym rynku pomogły dane o tygodniowej zmianie zapasów paliw. W każdej kategorii (ropa, benzyna, destylaty) zapasy wzrosły, a w przypadku ropy i benzyny oczekiwano spadku. Gracze na rynku akcji całkowicie zlekceważyli rosnącą inflację (przecież serii podwyżek w tym roku nie będzie). Skupili się na taniejącej ropie i informacjach ze spółek. A te ostanie były dobre. Oprócz lepszego od prognoz raportu Intela, również opublikowany przed sesją raport Wells Fargo (jeden z największych kredytodawców kredytów hipotecznych w USA) był lepszy od oczekiwań. Spółka podniosła też wartość dywidendy. Odczytano to dosyć kuriozalnie: „jak widać nie każdy bank ma problemy”. Zaiste duża pociecha. Poza tym Biały Dom zapewnił, że Kongres będzie w stanie zatwierdzić pakiet pomocy dla Fannie Mae i Freddie Mac. Tak jakby ta administracja mogła gwarantować, co zrobi opanowany przez Demokratów Kongres… Sprężyna była jednak mocno dociśnięta (rynek wyprzedany), a wiadomo jak taka dociśnięta sprężyna mocno odbija. Nic dziwnego, że indeksy bardzo mocno wzrosły. Na razie to nic innego, jak odbicie w rynku niedźwiedzia, ale powtarzam: przy odrobinie szczęścia (taniejąca ropa) najbliższe 3 tygodnie, czyli sezon raportów kwartalnych może być dobry dla byków.
W Polsce nastąpiło bardzo duże umocnienie złotego w stosunku do euro. Kurs EUR/PLN spadł w okolice 3,21 PLN wychodząc dołem z kanału trendu spadkowego. To klasyczna euforia. Złoty umocnił się nawet kosmetycznie w stosunku do dolara, mimo że „zielony” zyskiwał do innych walut. Taki to jest wynik kategorycznych zapewnień rządu i RPP twierdzących, że za nic w świecie interweniować nie będą, a stopy będą podnosili.
GPW rozpoczęła środową sesję od wzrostu indeksu WIG. Spadał jednak WIG20 i MWIG40. Na indeksie WIG20 widać było szkodliwy wpływ odjęcia dywidendy KGHM (odejmował ponad 1 procent punktu procentowego od WIG20). Amortyzowany był on jednak przez pewien czas przez wzrost kursu tej spółki. Potem, kiedy akcje KGHM już taniały ten wpływ odjęcia dywidendy odbił się w całości na WIG20. Indeksy na zagranicznych giełdach ruszyły na północ dopiero po zakończeniu handlu w Warszawie. Dlatego też WIG20 stracił 1,3 procent, ale jeśli odejmie się efekt dywidendy KGHM to strata była kosmetyczna (około 0,2 proc.). Można powiedzieć, że zakończeni sesji było neutralne. Dzisiaj nasz rynek nie bardzo ma wyjście. Rozpoczniemy sesję od wzrostu. U nas tez sprężyna jest maksymalnie dociśnięta i niedźwiedzie grający „na krótko” na kontraktach bardzo dużo ryzykują. Wystarczy, żeby publikowane przed sesją w USA wyniki spółek amerykańskich były lepsze od oczekiwań, żeby indeksy również u nas bardzo mocno wzrosły.
Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji.
Przeczytaj także:
USA: dane lepsze od oczekiwań nie pomogły
oprac. : Piotr Kuczyński / Xelion