Kryzys hipoteczny a spadek cen mieszkań
2008-10-08 14:03
Przeczytaj także: Tańsze kredyty hipoteczne podniosą popyt na mieszkania, a nie ich ceny
Jak podaje Bankier.pl mimo licznych analiz przewidujących spadek cen nieruchomości, ceny mieszkań teoretycznie nie chcą iść w dół, zatrzymały się raczej w miejscu. Taki stan nazywany jest stabilizacją, a część analityków stwierdza, że to efekt dostosowania się cen do zasobności portfeli Polaków. Czy to prawda? Czy ceny w przyszłym roku znowu pójdą do góry, jak przewidują niektóre firmy? Czy ogłaszane co miesiąc średnie ceny ofertowe, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, podtrzymają ducha sprzedających, żeby je dalej utrzymywali? Na te wszystkie pytanie można byłoby odpowiedzieć twierdząco, gdyby nie jedno „ale”. Zupełnie nie biorą tego pod uwagę wszelkie podmioty stojące za stroną podażową. Chodzi o prostą rzecz – łatwy dostęp do taniego kredytu. Można zaklinać rzeczywistość na setki sposobów, można stwierdzać, że w cenie nieruchomości liczy się tylko lokalizacja, można mówić o wzroście pensji Polaków i spadającym bezrobociu… To jednak za mało, jeśli nie weźmie się pod uwagę tego, co dzieje się w świecie finansów. I chociaż poszczególni analitycy mogą mieć przeogromną wiedzę na temat samego rynku nieruchomości, to nie zmienia to faktu, że w swoich analizach biorą pod uwagę tylko i wyłącznie argumenty propodażowe, a zupełnie ignorują drugą część równania - rzeczywistą istotę popytu na nieruchomości. W końcu 85-90% wszystkich transakcji przeprowadzonych jest przy pomocy kredytu! Oznacza to, że właśnie ten element układanki jest najważniejszy. Pozostałe są w tym przypadku będą rzeczą wtórną!Jak zauważają analitycy Bankier.pl o argumentach prowzrostowych słyszeliśmy już wiele. Trzeba przyznać, że do pewnego momentu sprawdzały się one doskonale, windując ceny mieszkań w taki sposób, że przeciętna polska rodzina może obecnie tylko pomarzyć o tym, żeby je kupić na kredyt. Zadziałał tutaj swego rodzaju efekt samosprawdzającej się przepowiedni. W końcu jeśli wszędzie czyta się, że ceny będą tylko rosły, a do tego widzi się to na własne oczy, to nie ma powodu, żeby bańka spekulacyjna nie rosła aż do momentu, kiedy nie znajdzie się kolejnego chętnego, który zaakceptuje jeszcze wyższą cenę.
A dlaczego ceny spadają i będą spadały jeszcze bardziej?
1) Podawane statystyki często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością
Statystyka ma to do siebie, że można nią łatwo manipulować. Patrząc na rynek nieruchomości można stwierdzić, że żyjemy w świecie mitów. Koronnym argumentem za tym, że ceny mieszkań muszą rosnąć, jest ich poważny deficyt. Poważne firmy wyliczają, że można go szacować na około 1,5 miliona mieszkań. Niektórzy zapędzają się nawet do dwóch milionów. W ciągu tych kilku lat nie pokuszono się o sprawdzenie tej wielkości. Wszyscy przyjęli deficyt za pewnik, a twierdzenie powtarzane wielokrotnie stało się funkcjonującą „prawdą”. Jaka jest rzeczywistość?
W opinii Bankier.pl odnośnikiem powinien tu być narodowy spis powszechny przeprowadzony w 2002 roku. Według niego statystyczny deficyt mieszkań wynosił wówczas 1,7 mln lokali. Statystyczny - to znaczy obejmował on coroczne ubytki mieszkań oraz ok. 126 tys. mieszkań do rozbiórki zarejestrowanych w narodowym spisie powszechnym. Deficyt w wysokości 1,7 mln mieszkań oznaczałby, że analitycy - na co dzień zajmujący się dogłębną analizą rynku - teoretycznie mają rację. Problem w tym, że to tylko statystyka, która jest podawana wybiórczo. Dlaczego? Otóż z 1,7 miliona mieszkań 615 tys. brakowało na wsi, a 1,089 w miastach. Analitycy zwracają uwagę, że to ważna informacja, bo jeśli mówimy o mieszkaniach, to mamy na myśli przede wszystkimi miasta, a nie wieś.
Jak podaje Bankier.pl kolejną rzeczą osłabiającą siłę tych 1,7 mln brakujących mieszkań jest fakt, że wciąż wiele ponad połowę mieszkań oddawanych do użytku to budownictwo indywidualne. A tam raczej nie ma mowy o 40-procentowej marży ukrytej w cenie metra mieszkania. Żeby jednak ostatecznie pogrążyć wiarygodność tych 1,7 mln brakujących wciąż mieszkań warto podać dane GUSu dotyczące liczby mieszkań oddanych do użytku od 2002 roku do końca sierpnia 2008. Jest to nie mniej nie więcej, a… 825 tysięcy! Ciekawa jest też informacja podana przez GUS w czerwcu 2008 roku. Urząd szacuje mianowicie, że w końcu marca 2008 r. w budowie było 681,1 tys. mieszkań, tj. o 8,0% więcej niż w końcu marca 2007 r. Czy potrzeba jeszcze jakiegoś komentarza?
oprac. : eGospodarka.pl